„Naturszczyki” o bezpieczeństwie

17 grudnia w sali konferencyjnej UG w Siennicy Różanej odbyła się konferencja poświęcona bezpieczeństwu na terenie gminy Siennica Różana. Udział brały władze i zaproszone służby mundurowe oraz sproszeni smsem mieszkańcy. Było jak zawsze wesoło, ale o to zadbały nasze tytułowe „naturszczyki” w większości zwolennicy naszego szachinszacha Leszka Proskury. Poniższa relacja jest ukłonem w ich stronę i jedno jest pewne, że bezpieczniej może nigdy nie będzie, ale wesoło już jest. Zapewne zaproszeni goście szczególnie ci mundurowi przyjadą i za rok, bo wielu z nich miało ubaw słuchając wywodów Ryśka Stasiuka. Natomiast o niebezpiecznych praktykach dowie się czytelnik pod koniec relacji…

 

 

Jak Wójt dał sygnał do dyskusji to się zaczęło… Pierwszy wyrwał się Mielniczuk Maniek ze swoim przemyśleniem o bezpieczeństwie. Swoją opowieść zaczął bardzo tajemniczo. Powiedział, że jechał kiedyś samochodem. Patrzy!  A tu nogi wyciągnięte z rowu wystają! Wprost na drogę i pod koła jego blaszanego rumaka!. Nóg było nie cztery tylko dwie. Czyli stół to nie był, ani pijany koń. Kończyny zapewne były ludzkie i na pewno nie Mańkowe, bo te miał przy sobie w samochodzie. „No i tak było, że oho ho” – tak niespodzianie skwitował na koniec swoją mrożącą krew, ale głęboko moralizatorską opowieść. Na te niewątpliwe rewelacje jeden z policjantów zaproszonych na spotkanie odrzekł, bo chyba jakimś cudem wyłowił sens tej zagmatwanej przypowiastki, że jeśli ktoś nie czuje się na siłach by udzielić pomocy to powinien dzwonić na 112. Z wypowiedzi Mańka Mielniczuka biła duma taka bohaterska, że po tych wystających piszczelach jednak nie przejechał i że swoją opowieścią zaimponował zgromadzonym. A co tam taki Cejrowski albo Martyna Wojciechowska, schować się mogą! On Marian to ma dopiero przygody!  Lubi Maniek takie odkrywcze ciekawostki opowiadać. Kiedyś na komisji opowiadał, że za granicą polskich dzieci więcej się rodzi niż teraz w Polsce. A jakąż minę odkrywcy przy tym miał! Choć ta para ciekawostkanie miała nic wspólnego z tematem obrad komisji. To on, ot tak sobie powiedział, bo się powstrzymać nie potrafił.

Rysiek Stasiuk – Edison z Wierzchowin!

Potem zabrał głos Rysiek „Nasze NKWD” Stasiuk, który co prawda pozbył się już mandatu radnego, ale nie swojego czerwonego notatnika, który dzierżył jak ksiądz brewiarz. Wstał i zaczął po swojemu i z tym notatnikiem w rękach na wysokości piersi jak ksiądz, co z tacą po ofierze chodzi. Z jego gadaniny jedynym zrozumiałym słowem było –dziękuję. Przynajmniej na początku laudacji.
Dziękował Policji, że ta na drodze stała jak wożono buraki przez Wierzchowiny tylko, że jak odjechała to znów zaczęli jeździć. I jak coś tam to Napoleon kucnie i jak coś tam to Napoleon kucnie. Powtarzał to kilka razy a wszyscy, szczególnie mundurowi zaproszeni na debatę uśmiechali się pod nosem, bo pewnie nikt nie wiedział, o co Ryśkowi chodzi i czemu ten Napoleon kucał.

Rozbrykał się w tych swoich uwagach do tego stopnia, że zarzucił Policji nadmiar biurokracji. Albowiem on –Rysiek jak dzwoni na Policję to się przedstawiać musi. I zmuszony jest mówić, kiedy się urodził i czyim był synem i tak dalej. Bardzo to Ryśka zbulwersowało, bo przecież on były członek elitarnej formacji ORMO to nie powinien w ogóle nic mówić. No może –tu mówi Rysiek z Wierzchowin przyjeżdżajcie, bo ja dzwonię!. Tu mu policjant odpowiedział, że niestety takie są procedury a te wynikają z przepisów prawa. To wcale Ryśka nie zniechęciło, bo poszedł za ciosem i przerósł samego siebie. Nawiązał do wcześniejszej wypowiedzi przedstawiciela Straży Pożarnej, który mówił o czujnikach czadu. Rysiek doszedł do wniosku, że te powinny być w sprzedaży żeby ich było, choć ze trzy we wsi. Było to bardzo zagadkowe i nie wiadomo, po co tylko trzy na całe Wierzchowiny? Można było odnieść wrażenie, że Rysiek chce żeby były w sprzedaży w spożywczym na Wierzchowinach. Potem Stasiuk powiedział, że w sklepie są alkohole na wystawie i inne rzeczy a nie ma odblasków! Wymyślił żeby Policja przyjechała i chyba dała ekspedientkom te odblaski by je rozdawały klientom. Tu się dusza wynalazcy w Ryśku odezwała. Może Rysiek widzi to w ten sposób, że do każdego sprzedanego wina tudzież butelki wódki powinno dodawać się odblask? Jeśli tak to jest to cenna inicjatywa i trąci wyjątkową troską o życie i zdrowie swojego elektoratu. Ale jest to jednocześnie świadectwo, jaki ten elektorat jest. Skończył wreszcie te swoje perory i siadł a wszyscy odsapnęli.

 Bogdanowe dramaty drogowe

Zreflektował się i Boguś Kargul, że przecież i on ma coś do powiedzenia w kwestii bezpieczeństwa, bo ma drogę w Maciejowie, po której buraki wożą. Nie dość, że wożą to jeszcze jeżdżą bardzo szybko. Zawsze jest na Maciejowie tak, co roku. Tylko czy Kargul ma tego świadomość, że te jego występy w obronie drogi to się już robią nudne i trącą jakąś komedią. Zamiast do odpowiednich instytucji odpowiedzialnych za sytuację na drodze skierować pisma- Kargul tylko gardłuje i nic z tego nie wynika. Można odnieść wrażenie, że boi się formalizacji i co za tym idzie rozwiązania tego drogowego pata. Bo jeśli to nastąpi to nie będzie miał, o czym rozprawiać i udowadniać, że jest wiosce potrzebny.

Janusz z Grażyną jednym głosem

Zabrał głos i El Komendante Janusz Dobosz nasz nieustraszony, niezastąpiony strażak, spawacz, były radny i mąż swojej żony oraz ostatni żywy komunista w gminie i człowiek, który płomieniom się nie kłaniał. Powiedział, że mu się dobrze współpraca z Państwową Strażą układa, ale tu w gminie to się dobra osobiste narusza!

No, bo w Internecie piszą jakieś takie rzeczy, co mało, kto wie, o co w tym chodzi i to potem gdzieś tam poleci i tak jest!. No i co z tym robić?.

A on był prawie dwa lata temu na Policji, zeznania złożył i mu powiedzieli, że to niska szkodliwość i on teraz pyta. Co z tym robić? Ruszać to czy czekać, że śmiercią naturalną umrze? Tu się Rysiek Stasiuk odezwał i powtórzył po Doboszu, bo mu się ta naturalna śmierć spodobała tak jak kiedyś NKWD i komuna. A może nie ruszać i co z tym robić? Bo tu całą strażacką formację obrażają i co z tym robić? Bo oni jeszcze będą dalej pisać i my to wiemy! I co z tym robić? Tak powtarzał zafrasowany. Odpowiedział mu Policjant, że nie bardzo rozumie, o co chodzi, bo sprawy nie zna. Janusz powiedział, że on te wydruki to ma i zostawił sobie na pamiątkę! Taki sentymentalny strażak z niego. Zawtórowała Doboszowi krystalicznie uczciwa sołtyska Grażyna Łoza. Widać jej dobra też ktoś naruszył? Tylko nie wiadomo, jakie bo nie mówiła, czy jej, kto rower gwizdnął czy kurę podprowadził. Dziwne to, bo to przecie dusza kobieta miła sympatyczna i jakby mogła to zrobiłaby tu ludowy raj na Ziemi. Ona by nigdy nikomu żadnej przykrości nie zrobiła. Nigdy o nikim źle nie mówi, bo to „kobieta święta, co nic nie pamięta”.

Troskliwa Marysia

 

Wiadomo, że takie debaty nigdy nie mogą odbyć się bez paru uwag ze strony Marii Jeleń „od dwóch wcieleń”, bo jak wiadomo jest i sołtysem i radną. Dorabia też, jak się w trakcie jej wypowiedzi okazało, jako strażnik Texasu na Siennicy Małej. Upomniała się o osoby samotne żeby objąć je pomocą, bo idzie zima i jeszcze dopytała jak to zrobić żeby komuś pomóc jak ten ktoś nie chce. Na te słowa zareagował dzielnicowy Radosław Zaraza i stwierdził, że przecież był w sprawie tych starszych osób właśnie u niej. Tu się Marysia zaparła jak Św. Piotr jak jeszcze świętym nie był, że nic o tym nie wie. Ale po jakimś czasie coś w Marysi strumieniu świadomości się odczopowało i odzyskała pamięć, przyznała dzielnicowemu rację. Ma widać kłopoty z pamięcią a tu tyle obowiązków na głowie, bo funkcje ma przecie dwie! Wytłumaczył też cierpliwy funkcjonariusz, że jak chce Marysia, kogo na siłę uszczęśliwiać to może dzwonić, bo Policja nie ujawnia danych takiego „misia ratowniczka”. To teraz na Siennicy Małej, jeśli zajedzie do kogoś Policja w celu uszczęśliwienia to już będzie wiadomo, kto taki na wsi troskliwy. Szkoda, że Jeleniowa per jednoosobowa „Armia Zbawienia” nie potrafiła zająć stanowiska, jako szefowa gminnych struktur KGW w sprawie tych 50 złotych, co je Kryśka przytuliła.

 

Banach nawrócony?

A na sam koniec odezwał się nasz prawie Święty Piotr. Bardziej znany, jako Dyrektor Banach. Powiedział, że to przejście dla pieszych, co jest na wprost ZSCKR to on się postara tak oznakować żeby było bardzo bezpieczne. Trzeba na marginesie zaznaczyć, że nasz Piotrek jest od jakiegoś czasu bardzo miły i grzeczny. Proszę zgadnąć, dlaczego?

Hydrofornia nic nie nauczyła…

 

Na zakończenie trzeba wspomnieć o tym gdzie jest tak naprawdę  zagrożone bezpieczeństwo. Tym miejscem jest Szkoła Podstawowa w Siennicy Różanej. Tam,  tuż przy drzwiach, znajduje się stolik[fotografia poniżej] na którym leżą jak gdyby nic skoroszyty zawierające imiona uczniów uczęszczających do tutejszej placówki jak również  numer pesel. Tym samym spełniają wszelkie kryteria danych osobowych i ich prawnej ochrony. Natomiast w placówce kierowanej przez Dariusza Michalaka jak widać  nikt  się tym nie przejmuje. Można śmiało wejść sfotografować  zawartość skoroszytów lub wziąć je same… Znalazłem pośród nich dane własnego dziecka, które już od nowego roku szkolnego tutaj nie uczęszcza. Dla przypomnienia-od maja tego roku  obowiązuje RODO. W Siennicy wiele rzeczy stoi na głowie ale przecież te nowe standardy wyznaczył nie, kto inny tylko Wójt Proskura instalując na hydroforni firmę. Więc jaki „Pan taki kram” a Dyrektor Michalak nie może być gorszy od swojego chlebodawcy.

 

Tak się w Siennicy zabezpiecza dane osobowe. Leżą sobie pod kaloryferem i najpewniej nie zmarzną. 

 

52
39

Kuchta na sesji z teczką postronków!

 

Kapitalne wejście byłego wójta Jana Kuchty na III sesję Rady Gminy w Łopienniku. Jego szoł zrobił wielkie wrażenie. Nadal będzie miał wielkie wpływy w gminie. Radni byli bezradni, tym bardziej wójt.

 

Przybył w cywilu – dla niepoznaki, wypchaną teczkę rzucił nolens volens pod siebie. Widzom transmisji żywo przypomniał płk Stauffenberga z Wilczego Szańca – upadającą gminę bombowym zamachem chce ratować?! Stoły sesyjne niemal dębowe, ale gdzie, do diaska, pułkownikowski uniform, żeby złożyć w historyczną całość? I mieszek zbyt lekki. To chyba nie bomba na nowego wójta?

– Nas nie wysadzi, najwyżej siebie – odetchnęli zebrani. – Ale czym torba wypchana?!

Pułkownik Kuchta Jan siedział tajemnie obok władz Gminnej Rzeszy sesję całą. W jeden punkt tylko wzrokiem mierzył. Zerkał na wójta nowego ze swego namaszczenia, jak się ten sprawuje. Jego pomazaniec niemal całą sesję też cywał w milczeniu, z głową posłuszną, spuszczoną – jak jeniec w niemieckiej niewoli. W papiery wzrok spuszczał, głosem cichutkim, nieco drżącym i monotonnym czasem się odzywał. Poprosił sztab gminny, by pozwolił mu mówić na siedząco. Niemal nie wstawał, z miejsca nie ruszał. Pułkownik coś ponotował, wąsa pogłaskał, czekał. Niemal 3 godziny. Poszwargotał co nieco z dyskrecją z wójtem Sawą, gdy ten w uniżeniu dawał mu mikrofon. Ale jak ruszył z kopyta z tyradą pod koniec, to sala zamilkła, głowy spuściła.

 

Gmina na milicję!

Już na wstępie gromko pogonił wójta i pracowników, by za rok przenieśli budynek gminy na byłą milicję, bo ten to kurnik! – Trzeba modlić się o jego wykonawcę – zawołał. Po Krzywym pojechał, rugał, do muru przypierał. – Nie wolno rezygnować z budynku milicji! – powtarzał niczym zaklęcie. Z 8 lat zasługi swoje i gminne osiągnięcia wspominał – wiejskie świetlice, że na ich widok oczy bieleją.

– Panie Pacan, jesteśmy dwa takie same karakany. Jak pan nie widzisz, kup se pan szczudła! – ryknął do radnego z Majdanu aż ten chyba zbaraniał. – Żebyś pan widział te osiągnięcia. A na sali cisza, ani mru, mru.

Poczuł się wtedy mocarzem i wielkim budowniczym niczym Kazimierz Wielki, który zastał gminę drewnianą a zostawił murowaną. A wszystko przez unijne projekty, które oficer zrealizował. Sala wnet wyobraziła sobie, że gdyby ów Kazimierz również był unijnym beneficjentem, zamiast zamków obronnych w całym kraju rosłyby wiejskie świetlice aż bielałyby rycerskie źrenice. A ich białogłowy wnet KGW w każdym folwarku by założyły i lokalne mięsiwa by porejestrowały. Toć Kuchta to strzelec wyborowy, król kurkowy, snajper! A pardon, za Kazimierza fuzyj jeszcze nie było. No to by z Unii sprowadzili, jak by pisać wnioski już wtedy umieli i na jedno by wyszło…

 

A teczka nadal leży

Jak się dalej rozwścieczył. Ruszył znowu z furią na radnych. Z nazwiska! Radni cicho sza, wójt strapiony. Jaś zaczął sam prowadzić obrady. Pouczył przewodniczącego, żeby ten uciszył radnego Bubicza. I ten go uciszył. Kuchta przewodniczącego, a ten radnego – wszystko podług szarży na pagonach.

– Ordnung muss sein! Eine volk eine Reich eine Fuhrer!!! – darłby się ku niebiosom a prawa ręka niemal sama szłaby mu do góry. Ale w porę się opamiętał, bo za takie krzyki niechybnie poszedłby teraz siedzieć.

Podczas przemowy specjalnie pauzy kilkusekundowe czynił, sam Goebbels by się ich nie powstydził. Walił szczególnie w Bubicza, w krzywski samochód strażacki, co sam go kupił. A teczka, jak leżała tak leży – na dawnym miejscu. Potem czepił się byłych radnych z powiatu, też zrugał. A radni i wójt nadal cisza i głowy nisko spuszczone.

 

W oblężonym Berlinie

Aaaa, to nie Wilczy Szaniec. To już oblężenie Berlina, gminny sztab przestraszony niczym generalicja w Kancelarii Rzeszy w maju 45’. Aktyw już planuje ewakuację do bunkra po byłej milicji. Hmmm, to dlatego Jasiu zabiega tam o siedzibę dla urzędu! Jak zwykle, ma rację! Ale co będzie z torbą, czarną, tajemną, co stoi w jednym i tym samym miejscu? Tylko teatralny eksponat? Co tam jest? Tajne szyfry do cudownej broni? – mruczą radni ledwie szeptem.

 

Szakal w owczej skórze!

Wódz ton zmienia. Przywołuje Św. Ewangelię. Szwargoce coś o dobrym pasterzu. Ostrzega Sawę przed tajemniczym szakalem, który może mu stado, chyba radnych(?) rozpędzić. Zgłupiał do szczętu? Radnych do baranów porównuje? Nie, barany beczą, a tu cisza, jak makiem zasiał!

– Szakal jest w owczej skórze. Kto jest szakalem? Nie powiem – rzekł tajemnie. Aaa, radni to owieczki niewinne, bo cicho siedzą – już wiemy. I tak lepiej, jak barany – przynajmniej w brzmieniu. A może pluton przestraszonego rekruta z branki? Dlatego cisza. Wyćwiczyć, bo nie protestują. Idealny ludzki materiał. W milicyjnym budynku będą jeszcze łatwiejsi. Jak nie, to do kozy, bo tam jest! Von Nogay z CK Dezerterzy dał przykład. A z wójta zrobimy włoskiego jeńca.

– Jestem pułkownikiem! Z szeregowymi nie będę gadał – kwitował ponad 20-minutową swoją pogadankę w formie tyrady dla nowego oraz już przetresowanego przez 4 lata rekruta.

– Jak karakan karakanowi miałem odpowiedzieć. Ale pułkownikowi PRL nie będę odpowiadał – próbował ratować fason plutonu radny z Majdanu.

 

W mocnych powrozach

Kuchta oddał mikrofon, do teczki się udał, siedział na sesji do końca, tak jej skrycie pilnował. Rekruci i ich nowy rzekomy dowódca do tej pory nie wiedzą, co w niej było. A „Dziennikowi Siennicy”, jak zwykle udało się dotrzeć. Dobrze poinformowane, nieoficjalne źródła dyskretnie doniosły nam, że pułkownik Kuchta rzeczywiście nie schował w niej bomby. Ukrył w niej zapas powrozów, postronków i sznurków jeszcze z wojskowych mobilizacyjnych zapasów – tzw. niewidek. Dyskretnie zarzucił je na nowy gminny aktyw, najgrubszy powróz na szyję i kończyny wójta.

Dlatego ten był taki sztywny, przestraszony i siedział niewzruszony. Nie ma wyjścia, skoro w wyborach z pomocą kuchtowej kompanii przejął pluton. Z tą samą teczką pułkownika będzie przychodził na następne sesje. Jeszcze lepszy mieszek sznurów ma były starosta Szpak – kuzyn i były ormowiec. Zapowiadają się jeszcze lepsze występy przed milczącym wojskiem.

Panie pułkowniku Kuchta, proszę przyjąć moje największe słowa uznania za swój szoł. Szczere. Ale ich Pan przećwiczył! Pełny profesjonalizm. Time code szoł od około 2 h 47’ do około 3 h 10’ „III sesja rady gminy Łopiennik Górny” na Youtube.

 

P.S. Gdyby to był normalny przewodniczący rady gminy, szybko przywołałby byłego wójta do porządku. Jeśli mówi nie na temat, odbiera się głos albo mikrofon. Gdy nie słucha, dzwoni się po policję. Wojciech Kister jest radnym już drugą kadencję. Identycznie powinien postąpić nowy wójt Sawa. Obaj milczeli, pułkownik robił, co chciał. Z radnych też nikt się nie zgłosił z wnioskiem o przerwanie tyrady. Nowym wybaczamy, „starym” już nie. Rozumiemy radnych z klucza Kuchty.

 

Teczka z powrozem

33
11

Teresa Hałas kontra Dziennik Siennicy

 

Poseł Teresa Hałas ściga nasz portal ze słynnego art. 212 Kodeksu karnego, traktowanego przez media jako kaganiec na wolne słowo. Zasłania się swoim poselskim mandatem. Chce przywrócenia cenzury dla internautów, przecząc tym samym ideałom Solidarności? Dobrze, że Michnik nas nie czyta, bo by raban zrobił! Kaczyński też by jej nie pochwalił.

Na początku grudnia administrator portalu „Dziennik Siennicy” otrzymał od tutejszej prokuratury wezwanie do wydania numerów IP czterech komentarzy, które w połowie listopada ukazały się pod artykułem, sygnowanym moim nazwiskiem – „Cześć i chwała Bohaterom!”.

Nagie fakty z cmentarza

Gwoli przypomnienia, dotyczył on oficjalnej celebry z okazji remontu sekcji wojennej cmentarza parafialnego w Krasnymstawie w ramach 100-nej rocznicy Odzyskania Niepodległości. Uroczystości zorganizowała pani poseł Hałas i ówczesna burmistrz Hanna Mazurkiewicz. Byli obecni zaproszeni lokalni notable, w tym m.in. ówczesny starosta Janusz Szpak (ormowiec z 12-letnim stażem), wysocy oficjele z Ratusza i inni dygnitarze. Do oddania oficjalnego hołdu Bohaterom pani Hałas i Mazurkiewicz nie zaprosiły członków stowarzyszenia „Narodowy Krasnystaw” z Bartkiem Witkowskim na czele. A to właśnie ci młodzi ludzie już w 2014 r. własnym sumptem i potem rozpoczęli prace porządkowe i remontowe tej sekcji. Kosztowało ich to wiele trudu, ostatecznie zostawili po sobie kawał dobrej roboty i młodzieńczego zapału. Co roku potem sadzili kwiaty i donośnie, publicznie domagali się oficjalnej opieki nad rozpadającymi się nagrobkami poległych.

10 listopada, w dniu wielkiej celebry, obydwie damy, nie wiedzieć czemu, nie zaprosiły ich do zamknięcia uroczystą klamrą remontu mogił. Ci honorowo przybyli, by milczeniem uczcić bohaterów – przystanęli w oddali, skromnie, godnie, ale z honorem. Nikt z celebransów nie rzekł do nich nawet zwykłego „Dziękuję!”. Mimo że wielu mieszkańców miało świadomość, że to właśnie oni przyczynili się do remontu najbardziej, bo oddali poległym to, co najważniejsze – swoje młode, gorące serca. Obie damy również powinny mieć tego świadomość. Odsunęły je od celebry, by zgromadzonym siebie przedstawić jako kustoszki narodowej pamięci. Wyżej wspomniany artykuł wywołał istną burzę wśród Czytelników Dziennika Siennicy. Pod artykułem padło wiele komentarzy, większość bardzo krytycznych wobec chyba podłego wręcz potraktowania członków NK.

Donos do prokuratury

Długo nie trzeba było czekać. 3 grudnia jeden z prokuratorów oddelegowany do Prokuratury Rejonowej w Krasnymstawie wydaje postanowienie o zwolnieniu z zachowania tajemnicy związanej z prowadzoną działalnością i żądaniu nadesłanych danych. Domaga się od administratora naszego portalu podania danych autorów czterech komentarzy, umieszczonych pod tekstem. Z treści pisma wynika, że inspiratorką prokuratorskich działań jest poseł Teresa Hałas, która poczuła się nimi „poniżona w opinii publicznej i narażona na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska” – słynny art. 212 Kodeksu karnego – prawdziwy kaganiec na wolne słowo, od dawna ostro krytykowany przez dziennikarzy. Przypomnijmy, że z owego przepisu przysługuje tylko prywatny akt oskarżenia, co oznacza, że rolą prokuratora może być tylko, jeśli uzna za stosowne, podanie IP komputerów autorów 4 komentarzy. W praktyce oznaczałoby to, że to pani poseł Hałas lub wynajęty przez nią adwokat albo radca prawny skierowałby akt oskarżenia przeciwko komentatorowi.

W tym miejscu należy zapewnić iż żaden z żądanych komentarzy nie zawierał treści, które w jakikolwiek sposób mogłyby ją pomówić bądź poniżyć w oczach opinii publicznej, tym bardziej jako posła, a więc osoby publicznej, która podlega szczególnej krytyce. Komentarze są opiniami lub pytaniami, a te nie są wszak jeszcze zabronione.

Wraca cenzura?

Pani, jeszcze poseł, ewidentnie próbuje naciskać na miejscową prokuraturę, żeby zejść z pola publicznej krytyki – niczym za dawnych, słusznie minionych lat. To bardzo niebezpieczne praktyki dla życia publicznego i wolności słowa. Wszyscy wiemy, że potężny ruch Solidarności walczył z cenzurą, domagał się wolności słowa, tym bardziej w publicznej przestrzeni, szczególnie, gdy owe krytykowały zachowania dygnitarzy PRL. Pani poseł Hałas, oprócz posłowania, sprawuje funkcję krajowej szefowej NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych. To zobowiązuje. Tymczasem wdziewa na siebie szaty z poprzedniej epoki. Przypadek? Mnożą się wątpliwości.

Chyba pani poseł zapomina, iż zdobyła mandat, startując z 5 miejsca na liście, uzyskując ostatecznie 8. – ostatni mandat z okręgu, ledwie przeszła! Wielce pomocny jej był w tym znaczek „S” RI. Tymczasem w krajowych czy nawet lokalnych mediach, o jej dokonaniach dla dobra rolników ani widu, ani słychu. Jeśli już, to tylko też okazjonalne celebry! Prawdziwi działacze chłopscy, gdyby w kraj poszło, że chce kneblować wolne słowo i podawać do sądu autorów komentarzy w Internecie, niechybnie mogliby ją powieźć na taczkach – tam, skąd przyszła. A wychodzą jeszcze inne kwiatki, i to z korzeniami…

Markowanie polityki

Pani poseł Hałas, wykorzystując poselski jeszcze mandat i żądając danych osobowych komentatorów, próbuje zniszczyć Dziennik Siennicy? To jej się nigdy nie uda. On bowiem przez ostatnie dwa lata był jedyną widoczną opozycją wobec lokalnych rządów PSL- owskiego betonu, na czele z byłym już, na szczęście, starostą. Swą działalnością w wielkim stopniu przyczynił się do wygranej PiS w ostatnich wyborach samorządowych, m.in. publikując dwa razy dokument o 12-letnim członkostwie Janusza Szpaka w ORMO. To głównie dlatego PSL w mieście nie zdobył żadnego mandatu. W tym czasie ona milczała, nie tworzyła porządnych struktur PiS, odganiała od siebie wykształconych, samodzielnych, odważnych i młodych ludzi o orientacji prawicowej. Tylu ludzi oczekiwało tego od niej i się zawiodło – utracone ponad 3 lata kadencji. Wolała otaczać się emerytami, pisała wiersze, walczyła o spełnienie ostatniej woli hrabiego Kickiego – tylko markowanie politycznej działalności.

Z sms-em na Policję

Dziwne skłonności do współpracy z organami ścigania dla pani poseł to nie pierwszyzna. Dwa lata temu z fragmentem prywatnego sms-a udała się z donosem na Policję. Autorem owego był niżej podpisany. Lojalnie ostrzegałem posłankę przed groźbą nagłośnienia nepotyzmu przez lokalne gazety, gdy ulokowała swoje obydwie córki na państwowych, kierowniczych etatach. Jak się, potem okazało, krasnostawskie gazety przypuściły medialny szum na jej latorośle. Za to lojalne ostrzeżenie musiałem na swoim podwórku gościć Policję w tej sprawie. Sprawa się wkrótce wyjaśniła – pani poseł z mojej prywatnej, elektronicznej korespondencji do niej wyrwała tylko jedno zdanie. Zaszło prawdopodobieństwo manipulacji przez posłankę. Autor sms-a nie wyciągał z tego prawnych konsekwencji wobec niej, nie tylko dlatego, że chroni ją immunitet. Samo zdechło.

P.S. Autorem jednego z komentarzy był Piotr Ślusarczyk, podpisany nad nim z imienia i nazwiska. Jeśli zajdzie potrzeba, stanę na wokandzie z posłanką. To będzie nośna sprawa. Liczę na zainteresowanie tematem ogólnopolskich mediów. Ale na razie, cicho sza! Nie prowokujmy licha…

Piotr Ślusarczyk

95
51

Dziura już mniej czarna!

 

16 grudnia br. na stronie „Dziennika Siennicy – Siennicą pod Prąd” opublikowaliśmy artykuł „W czarnej dziurze centrum Łopiennika”. Jego autor, podpisany jako Mieszkaniec, zarzucił władzom gminy na czele z wójtem, wice wójtem i sekretarz brak świątecznego przyozdobienia budynków użyteczności publicznej (artykuł w zakładce).

Nazajutrz (17 grudnia) otrzymaliśmy oficjalne pismo z Urzędu Gminy w Łopienniku, podpisane przez wójta p. Artura Sawę, odnoszące się do podniesionego problemu. Publikujemy je w całości poniżej, zachowując oryginalną pisownię. Pod nim zamieszczamy krótki komentarz autora tekstu – Mieszkańca. Nie traktujemy ww. pisma jako wniosku o sprostowanie z oczywistego względu, że owe ma zastosowanie do prostowania faktów, a nie opinii autora. Do 18 i 19 grudnia żadnych ozdób nie było, autor stwierdził fakty, nie miał obowiązku pytać wójta o jego ewentualne plany. Dodatkowo proponowany tekst jedynie sprostowania wyglądałby co najmniej niezręcznie.

Piotr Ślusarczyk

Dziennik-siennicy

Żądanie sprostowania nieprawdziwych informacji.

Działając na podstawie art. 31a ustawy Prawo prasowe z dnia 26 stycznia 1984 r. wnoszę o zamieszczenie sprostowania nieprawdziwych informacji, które znalazły się w artykule „W  czarnej dziurze centrum Łopiennika” opublikowanym na portalu www.dziennik-siennicy.pl w dniu 16 grudnia 2018r.

Sprostowanie winno ukazać się w terminie przewidzianym w art. 32 ust. 1 pkt. 1 ustawy Prawo prasowe.

Autor artykułu – Mieszkaniec  pisze: „Nie zależy wam, by wasze miejsca pracy wyglądały odświętnie, jak u sąsiadów. Chcecie, jak zawsze, byle jak.”

To teza nieprawdziwa, nierzetelna, niesprawdzona.

Informujemy, że do Urzędu Gminy nie wpłynęło zapytanie od „Mieszkańca” dotyczące planowanych działań Wójta jak też Urzędu Gminy w związku z oświetleniem świątecznym Gminy. Stąd też, sformułowanie tak brzmiącej tezy bez potwierdzenia jej prawdziwości godzi w wizerunek Gminy jak również podważa zaufanie do Wójta Gminy, Rady Gminy oraz pracowników Urzędu Gminy i jego jednostek podległych.

Ponadto informuję że mając na uwagę realizację programu wyborczego a przede wszystkim troskę o  wprowadzenie świątecznego klimatu w gminie dnia 10 grudnia poleciłem pracowniom urzędu dokonania rozeznania rynku na zakup oświetlenia „ Napis Wesołych Świąt” oraz „Gwiazda świetlna”. W dniu 13 grudnia dokonano zamówienia ww. wyrobów o wymiarach 5mx0,5m i 2,25mx1,15m, które po dostarczeniu do Urzędu zostaną niezwłocznie zamieszczone na budynku Biblioteki Publicznej w Łopienniku Górnym (centrum Łopiennika).

W związku z powyższym żądam opublikowania sprostowania następującej treści:

„Nieprawdą jest że wójtowi gminy Łopiennik Górny Arturowi Sawie jak również pracownikom Urzędu Gminy w Łopienniku Górnym i jego jednostkom organizacyjnym nie zależy by miejsca pracy wyglądały odświętnie jak u sąsiadów oraz nieprawdą jest że chcemy jak zawsze, byle jak”.

 Z poważaniem

Wójt Gminy

 

W imieniu mieszkańców gminy Łopiennik Górny dziękujemy Dziennikowi Siennicy za nagłośnienie sprawy. Nasze centrum w okresach świątecznych od lat nie było oświetlane, w przeciwieństwie do sąsiadów. Dekady już temu w całej Polsce funkcjonuje piękny zwyczaj umieszczania w miejscach publicznych motywów bożonarodzeniowych i noworocznych. Zdecydowana większość samorządów zaczyna je przystrajać począwszy już od Św. Mikołaja. Tymczasem w Łopienniku ww. motywy dekoracyjne na budynku GOK zamontowano 18 grudnia, a na „starej szkole” 19 grudnia.

Z pisma wójta wynika, że 10 grudnia „mając na uwadze realizację programu wyborczego a przede wszystkim troskę o wprowadzenie świątecznego klimatu w gminie (…) polecił on pracowniom urzędu dokonanie rozeznania rynku na zakup oświetlenia”. Zamówienia „wyrobów” dokonano 13 grudnia – aż 3 dni dokonywano rozeznania, zaś montażu owych – następne 5 dni. Razem 8 dni.

Panie Wójcie, aż taka przewlekłość w procedurze zakupu i montażu zwykłych lampek aż dziwi. Z pewnością Pan osobiście nie brał w niej udziału, tylko stosowny pracownik. Taka opieszałość źle wróży ewentualnym poważnym już przedsięwzięciom, realizowanym przez gminę. Niemniej jednak, jako mieszkańcy, jesteśmy wdzięczni za podjęcie się ww. dekoracji, żeby nie odstawać zbytnio od sąsiadów, tym bardziej, że nasza gmina leży przy tak ważnej trasie. Naprawdę jest nieco milej jest skręcić teraz na „powiatówkę”. Przyznajemy, że jest Pan pierwszym wójtem – który to zapoczątkował. Liczymy, że z biegiem lat będziemy jeszcze ładniejsi, nie tylko na święta. Na drugi rok proszę pomyśleć jeszcze o szkole, bo jest ładnie wyeksponowana. O budynku gminy też należy pamiętać.

Wesołych Świąt dla Pana i wszystkich pracowników UG w Łopienniku!

P.S. Panie Piotrze, jeszcze raz dziękujemy!

Mieszkaniec

24
9

Egzorcyzmy w starostwie

 

Jedyną szansą na zmiany w powiecie są skuteczne egzorcyzmy po poprzednikach. Inaczej źle to wróży przyszłości powiatu. Emerytom lub zbliżającym się do „60”. brakuje nie tylko wigoru, ale i wizji.

Tego jeszcze na sesji powiatu nie było. Przy pełnym zaskoczeniu części zgromadzonych do sali wkroczył, w asyście samego starosty Leńczuka, ksiądz Gzik, uzbrojony w kropidło i brewiarz. Zdumienie byłego starosty Szpaka było ogromne a mina bezcenna. A miał ją, jak ideowy komunista, który jakimś cudem pomylił pochód 1-majowy z procesją Bożego Ciała. Bo niby ludzi mnogo i wszyscy idą, tylko, po co ten ksiądz pod baldachimem i czemu czuć kadzidło? Wizyta księdza mogłaby być też uznana za powiatowe egzorcyzmowanie, może przyszedł wypędzać złe duchy po ustępującej władzy? Gzik wygłosił przemowę opartą na chrześcijańskiej aksjologii. Wszyscy, jak jeden mąż, zmówili modlitwę, a potem został poświęcony krzyż, zawieszony tuż przy godle. W sumie krzyż i orzeł są w naszej historii od ponad 1000 lat, a Leńczuk z Gzikiem uczynili ten duet pełnym. Ale i w gabinetach starosty i wicestarosty też zawisły krzyże. Jednym słowem chrystianizacja urzędu w pełni.

 

Witia za Dobrą Zmianą?

Przewodniczącym Komisji Rewizyjnej został Marek Piwko. Dziwnie wygląda Marek, jako jednoosobowa opozycja. Normalnie daje się przewodniczenie największemu klubowi z opozycji. Tu widać coś nie zagrało, bo PSL nie protestował. Ogólnie to przy głosowaniu składów komisji Janusz i jego wesoła, choć rachityczna kompania, była bardzo zgodna i odpowiadało im wszystko. Przewodniczący Boruczenko prowadzi sesję tak, jak umie i póki, tak musi być. Nowosadzki miał trochę klasy, podniósł poprzeczkę Witi tak wysoko, że musi on po drabinie jej sięgać. Ogłoszono, że został utworzony klub radnych PiS – pewnie Boruczenkę do niego zapiszą, bo teraz głosi, że jest za Dobrą Zmianą. Tylko, jak na tę woltę zareaguje jego zeteselowski elektorat? W wolnych wnioskach dr Janeczek wystąpił z apelem – wnioskiem, by odchodząca władza dokonała bilansu całego okresu swoich rządów. Dociekliwemu doktorowi zależało na tym, aby Szpak wskazał „ciemne i białe strony swoich rządów” – tak to ujął. Chciał, by przypomniał ciekawe i wartościowe inicjatywy dla powiatu, jeśli takowe istniały? Janusz ochoczo odrzekł, że na następną sesję przygotuje raport. Żeby się Janeczek nie zdziwił po lekturze tegoż, że nie znajdzie w nim niczego innego niż to, o czym wszyscy wiedzą. Na sam koniec krystalicznie uczciwy Witek życzył wszystkim „Wesołych Świąt. Oby jego życzenia nie miały takiego wydźwięku jak „Spokojnej nocy”, składane owcom przez watahę wilków.

To widok pierwszego piętra, które, jak widać, jest w remoncie. Te niebieskie przewody to chyba światłowody? Tak  zadbano o pracowników, by ci mogli czytać „Dziennik Siennicy”

Geronci na piedestale

A teraz garść spekulacji, opinii i ciekawostek. Złakniony zmian suweren powiatowy czeka z utęsknieniem na nie. Jednak wielu obawia się, że zmiany będą polegać jedynie na wymianie okiennych rolet, przestawieniu kwiatków i przemalowaniu gabinetów. Samego Leńczuka komentuje się dość sceptycznie, bo jako człowiek pracujący w kulturze do roli reformatora może być za miękki. Obawy potęgują jeszcze jego bliskie kontakty z matką jego sukcesu (nie mylić z matką sukcesu wyborów w powiecie, bo ten wpływ był żaden, wręcz odwrotnie), czyli Matką Teresą z Topoli. Zostało to nawet dość celnie ubrane w słowa i brzmi to tak. „Tych dwóch rzeczywiście chce coś zmienić, tylko czy ta jedna im pozwoli?” Ten drugi to Nowosadzki. Jak widać, opinie od Sasa do Lasa? Rzuca się też w oczy zawansowany wiek nowej rady powiatu. Emeryty zastąpiły emerytów – ta rada jest bardziej zaawansowana wiekowo od poprzedniej.

A to widok parteru! Prawda, że pięknie? Ten zaułek tuż za wejściem do tej pory był mauzoleum Janusza Szpaka. . Nowa władza remontem przegania upiory przeszłości .Wisiały tu tablice z fotografiami i stał wieniec dożynkowy. Wieniec ponoć miał trafić do muzeum socrealizmu w Kozłówce. Widoczna na pierwszym planie choinka  nie wygląda najzdrowiej. Może to wina czerwonych bombek i łańcuchów?

Elegia o śmierci powiatu?

Niespodziany upadek Szpaka spowodował rozsypkę w jego szeregach. PSL z dnia na dzień wygląda coraz gorzej i jak tak dalej pójdzie, przestanie istnieć. Banach Piotr utrapienie wszystkich, w obecnej sytuacji politycznej jest tak grzeczny i układny, że może drogi sypać solą nawet przez okrągły rok, a jak nie starczy, może jeszcze sypać kolegów. Wszystko zrobi, żeby być jeszcze dyrektorem, osobiście siądzie jeszcze i na piaskarkę. I będzie sypał i sypał, jak będzie miał czym – jak bajkowy Grześ, co szedł przez wieś z workiem piasku. Najstarsi nie pamiętają, by już o 6.00 rano sypano miejskie drogi powiatu. Takie zmiany! A jaki miły dla własnych podwładnych i „dzień dobry” mówi. Jak trzeba, zapisze się do PiS, bo przecież ten krasnostawski od PSL-u różni się tylko jedna literą. Poseł Hałas bez przerwy tylko wiersze pisze i czyta, a Szpak podobno nie pisze, ale lubi je czytać przy różnych celebrach. Oboje poezję miłują… Za Szpaka powiat zaczął się staczać, za Hałas może się całkowicie stoczyć na samo dno. Aż go w końcu w Warszawie rozwiążą. A Matka Teresa z Topoli napisze nam o tym elegię. Chyba, że Gzikowe egzorcyzmy pomogą… Daj Boże!

34
9

W czarnej dziurze centrum Łopiennika

 

Jak kraj długi i szeroki – centra wszystkich gmin ustrojone lampionami. Żarzą się radośnie budynki użyteczności publicznej na kolorowo, przypominając mieszkańcom, że idą radosne Święta Bożego Narodzenia. Czynią nastrój odświętnym, stronią od wszelkiej szarości dnia codziennego. Władze poszczególnych gmin wręcz rywalizują ze sobą, która z nich bardziej zwraca uwagę na komunalną estetykę. Wiedzą, co czynią. Świadczy to tylko o ich dbałości, gospodarności, poszanowaniu swojej Małej Ojczyzny. Dbałość ta dosłownie świeci blaskiem, nie tylko lokalnej społeczności, ale i przejezdnym. W długim okresie świąteczno-noworocznym, jak wszyscy wiemy, rodacy przemieszczają się po Polsce, często z bardzo daleka. W czasie takiej podróży niejedna rodzina, na czele z dziećmi, komentuje w aucie mijane miejscowości. – Ten wójt to dbały, dopieścił swoją gminę niczym perełkę. A jak dbały, to i gospodarny, można z nim robić interesy, bo mu się chce

W Łopienniku – ciemność z jednej i drugiej strony krajówki. Czarna dziura centrum. Gdyby nie drogowe latarnie, nikt by nawet nie zauważył, że mieszkają tu ludzie. Honor ratuje jedynie nasz ksiądz proboszcz, artystycznie oświetlając kościół przez okrągły rok. Wie co czyni, tylko on jeden esteta. Wszyscy przejezdni podziwiają przepiękną lokalizację gminy w dolinie rzeki. Stosunkowo nowy ładny budynek szkolny jest pięknie usytuowany. Też w ciemnościach. Gmina, jak gmina – co roku zaciemniona jak przed dywanowym, bombowym nalotem. Czy władze gminy na czele z wójtem, wice wójtem i sekretarz nocnego bombardowania się spodziewają? Nie jechały nigdy przez Fajsławice czy Piaski w tym okresie?! A dyrekcja szkoły?! Nie widzą?! Ludzie widzą! Widzą to niechciejstwo, lenistwo, wsiową bylejakość.

Przystrojenie centrum gminy w „choinkowe” elektryczne ozdoby kosztuje grosze. Trzeba tylko chcieć. Zarobki wójta i dyrekcji szkoły są jednymi z najwyższych w powiecie. Jak pamiętamy, w kampanii wyborczej Artur Sawa obiecywał poprawę estetyki centrum gminy. Niech poprawia, chociażby tylko w nocy, w tym najważniejszym świątecznym okresie. Gminny budżet będzie kosztowało to maksymalnie jego podwyżkę poborów – tylko za jeden miesiąc! Nie zależy wam, by wasze miejsca pracy wyglądały odświętnie, jak u sąsiadów. Chcecie, jak zawsze, byle jak. Zwykli ludzie muszą się tego domagać, co w innych gminach jest od lat! No, chyba, że popadliście w kurzą ślepotę… To kupcie sobie wszyscy witaminę A! Może wtedy przejrzycie na oczy. Jak wam nie wstyd?!

Mieszkaniec

19
6

Stanowisko Ratusza

Szanowni Państwo, Mieszkańcy Krasnegostawu!

Wszyscy musimy się zmierzyć z trudną, ale niezwykle ważną dla nas decyzją. Podejmie ją Burmistrz wspólnie z Radą Miasta Krasnystaw, a jej skutki odczujemy wszyscy. Chodzi o zwiększenie opłat za wywóz odpadów pochodzących od mieszkańców i firm działających w naszym Mieście. Warto podkreślić, że problem ten dotknął nie tylko nas, ale i zdecydowaną większość gmin oraz miast Polski.

Musimy wszyscy uświadomić sobie, że z roku na rok „produkujemy” coraz więcej odpadów, a w ostatnim okresie drastycznie wzrosły koszty ich wywozu i utylizacji. Drożeje paliwo używane do ich transportu, a także energia elektryczna. Największym obciążeniem dla samorządu, na którym spoczywa obowiązek utrzymania porządku w naszym mieście, jest jednak opłata środowiskowa przekazywana do Urzędu Marszałkowskiego m.in. za przyjęcie naszych odpadów na składowisko. Jej stawka w ciągu ostatnich dwóch lat podwoiła się, a już wkrótce będzie czterokrotnie wyższa. W 2017 roku opłata środowiskowa wynosiła za tonę odpadów niewiele ponad 74 zł, od stycznia 2019 roku będzie to 170 zł, a w 2020 roku aż 270 zł.

Pomimo tych niesprzyjających okoliczności podjęto działania w celu ograniczenia do niezbędnego minimum kosztów wywozu śmieci. W konsekwencji stawki zaproponowane mieszkańcom podczas wrześniowej sesji Rady Miasta Krasnystaw oraz przedstawione w ostatnim czasie przedsiębiorcom ulegną zmniejszeniu, a władze Miasta zrobią wszystko by konieczne podwyżki była dla Państwa jak najmniej dotkliwe.

Samorząd Miasta Krasnystaw

17
18

Śmieciowa bomba w Kras-Eko

Poniższe pismo trafiło w ostatnich dniach do krasnostawskich przedsiębiorców. Jeden z nich podzielił się nim z redakcją Dziennika Siennicy – śmiejąc się, że są to spóźnione Mikołajki. Tylko, że Mikołajowi nie zależało na anonimowości, nie był z Nieba czy Laponii, tylko się podpisał  – mgr inż. Andrzej Kmicic. Ale to nie koniec rozsyłania takich „prezentów”. Podobnych fantów już wkrótce mogą spodziewać się też zwykli mieszkańcy – zdążą trafić jeszcze przed Gwiazdką. Świątecznej atmosfery po nowych stawkach za odbiór śmieci w krasnostawskich domach nie będzie ani krzty.

Mikołaj – Jędrek sprytnie pismo spreparował, wszystko tłumacząc sytuacją Kras-Eko. Innymi słowy musiał, bo nie miał wyjścia. Zapewne każdy, kto byłby na jego miejscu zrobiłby tak samo, ponieważ w całej Polsce wszystkie samorządy podnoszą stawki za wywóz śmieci. On podniósł zaledwie o około 100% w porównaniu do Kras-Eko które podniosło niektóre asortymenty nawet o 1500 % W wypadku Krasnegostawu dochodzi jeszcze potężne zadłużenie tegoż, które nie wiadomo do końca, czym jest spowodowane. Czy brakiem gospodarności? Czy rozbuchaną polityką kadrową? A może jednym i drugim? Sytuacja jest na tyle groźna, że są tacy, którzy żądają jego audytu  przez firmę z zewnątrz. Kolosalne podwyżki mają na celu załatanie deficytu spółki, która wykorzystuje zmianę przepisów o odpadach.

Szef PGK w ostatnim zdaniu błysnął czarnym humorem. Ale Jędrek taki już jest i szałaput był z niego zawsze. Nie do pozazdroszczenia jest sytuacja nowego burmistrza. Ostatnie wybory równie dobrze można było okrzyknąć wyścigiem, w którym meta była usytuowana w płonącym domu. Kościuk wbiegł tam pierwszy i teraz to on musi firmować takie podwyżki. Bo sytuacja w śmieciach nie jest jedynym zmartwienie. Jest jeszcze TBS.

Jak podwyżki odbija się na kondycji przedsiębiorców? Ci zapewne część kosztów przerzucą na klientów, a ci mniej kupią. Nowy burmistrz jest wszak przedsiębiorcą i zapewne ma tego świadomość. Co on na to?

12
4

Dwie stówy albo śmierć !

Na ostatniej sesji Rady Gminy Wójt Leszek wykazał się wyjątkową przebiegłością. Niemalże jak ten kot z ludowego porzekadła, co to świeczkę zżarł a potem siedział po ciemku. Postanowił z publicznego grosza wynagrodzić swoje wierne pułki-Sołtysów.  Martwmy się niezrozumiałą przypadłością Pani Marii Kiliańskiej, która niestety sukcesywnie się pogłębia jak deficyt budżetowy Grecji. To już nie są żarty, Maria może zyskać przydomek— Maria „Awaria”.

 

 Jednak nim do powyższych dramatów doszło, uchwalono, że nie będzie zmian w stawkach podatku rolnym i od nieruchomości. Jak wiemy, w Siennicy daniny te są najwyższe w powiecie. I to już od dawna! Oczywiście ten fakt w czasie sesji nie umknął uwadze naszym wybrańcom ludu, bo zauważyli, że sąsiednie gminy stawkami podatków równają do naszych. Jednym słowem byliśmy w tym podnoszeniu pionierami i wizjonerami!

Alicja punktuje Dariusza

Uchwalono też „Regulamin dostarczania wody i odprowadzania ścieków”. Jego projekt przedstawiono do dyskusji na posiedzeniu połączonych komisji 29 listopada —komisje nie są nagrywane i tym samym relacjonowane. A tam to się dopiero dzieje! Właśnie wtedy radna Alicja Pacyk zwróciła uwagę sekretarzowi gminy, że regulamin ten jest bardzo niechlujny, pełen błędów merytorycznych i literówek. Pan sekretarz Dariusz Turzyniecki stwierdził, że nie jest jego autorem, a w dalszej części dyskusji zadeklarował, że takich regulaminów „i tak nikt nie czyta”. Alicja nie ustępowała i podsumowała bardzo dosadnie-– „jeśli ktoś, kiedyś do niego zajrzy, to pomyśli, że nikt tego przed głosowaniem nawet nie przeczytał i będzie to bardzo źle o nas świadczyć”. Mizernie zaświadczyło to o kondycji i rzetelności urzędniczej pana sekretarza. Trafił do Siennicy, gdzie rzekomo miał podnieść jakość pracy urzędu, bo po jego poprzedniczce – pani Krysi, to tylko bigosu nie trzeba poprawiać. Może być i tak, że UG w Siennicy zmieni prędzej Darka niż on UG! Daj mu Boże, żeby już nigdy nie wtarabaniał się w takie „krysizmy”. Ostatecznie przegłosowywano regulamin, w którym uwzględniono uwagi radnej Alicji Pacyk.

Bój o dwie stówy na sołtysa!

Potem zaczęły się podchody i szarpanina o żołd dla wiernych Leszkowi pomagierów – sołtysów. Marysia Jeleń, radna i sołtys w jednej osobie, złożyła wniosek, by dietę sołtysa zrównać z dietą radnego, czyli podnieść z dotychczasowych 100 do 200 złotych. Wywołało to grymas zdziwienia u radnych, a potem małe tsunami. Wniosek Jeleniowej zdziwił nawet i proskurzystów, a Sęczkowski wywalił oczy na wierzch, jak wigilijny karp na widok obucha. Jakby tak leżał w sklepowej wannie – z takimi oczyma – niejeden klient w przedświątecznym zgiełku wsadziłby go do foliowej reklamówki. Musi uważać, bo idą Święta. A wszystko by się wydało dopiero przy wigilijnym stole—tylko, kto by za niego rękę w górę podnosił „za” – jak wójt każe – na sesjach?! Przepchnięto wniosek pod dyskusję stosunkiem głosów: 8 za, 3 przeciw i 4 wstrzymujące.

Wybieg wójta

Tu warto wspomnieć, że cały „myk” polega na tym, że na wspominanym wyżej połączonym posiedzeniu komisji też poruszano problem podniesienia diet sołtysom i właśnie wtedy uzgodniono, że dieta sołtysa będzie wynosić 150 złotych! Tylko, że w międzyczasie odbyło się spotkanie wójta z sołtysami i tam prawdopodobnie wymyślono ten szczwany plan, a Jeleniowa była bardzo „chętnym narzędziem”, by podbić stawkę do 200 złotych. Zamieszanie na sesji było spore.

Sołtyska Ścibakowa o te 200 złotych zaczęła tak gardłować, że bez kija nie podchodź – ponoć tak rozgadanej i rozsierdzonej jej nigdy nie widziano, przynajmniej na sesji. Urażona Marzena Dubaj odparowała: „Wy, sołtysi oświadczeń majątkowych nie składacie”. Na ten jawny afront znów zareagowała Ścibakowa, mówiąc, że mało z tego mają, a nakazy, trza nosić i gazetkę wójtową. Radni – jej zdaniem – mniej obowiązków mają. Tak się przekomarzały, niczym dwie przekupki, aż Alicja Pacyk słusznie zauważyła, że dieta nie jest formą wynagrodzenia i nie należy tych dwóch rzeczy łączyć. Oczywiście pomarudził i sołtys Pasik, który w kółko gadał o tym, że z tych podatków ma mało prowizji, bo ludzie przez internet płacą. Komiczniej to jeszcze wszystko wyglądało, bo między sołtysami przycupnął były starosta Janusz Szpak. – Bo kłócą się te, Leszkowe klakiery, o jakieś marne 200 złotych, a ja samej odprawy dostał żem 112 tysięcy!— mógł Janusz pomyśleć. Tak to czasem bywa, że prostaczki biją się o ogryzek, a w tym czasie jeden cwaniak za ich plecami bierze cały wóz jabłek. Głosowanie nad podniesieniem odbyło się już bez perturbacji, bo widać „wójtowe radne” doszły do wniosku, że trza głosować, jak im treser karze. Tak więc: przeciw było 3 radnych, 1 się wstrzymał a 11 było za. Tą wstrzymującą się była Marzena Dubaj, ale chyba nie jest to przejaw buntu, raczej ręce się jej pomieszały i zapomniała podnieść rękę, „za”, więc została tą jedyną. Co warte uwagi, radna Kiliańska nie miała zastrzeżeń do formy przebiegu całej hecy z podnoszeniem diet, bo zagłosowała „za”.

Połowa diety radnego

W innych gminach tak się sołtysów nie rozpieszcza. Wysokości diet oscylują w granicach 60-110 złotych – zwykle jest to połowa diety radnego. Nigdzie indziej też nie ma takiej indoktrynacji, jak w Siennicy. Nasz wójt jest swoim pomagierom wdzięczny, bo darli buty do gołych pięt w kampanii wyborczej, walcząc o jego dobre imię i kolejną kadencję. Próżno u nas szukać sołtysa, którego można porównać do np. sołtys Marty Gawron, która aktywizuje mieszkańców Widniówki, wcale nie według instrukcji płynących z Urzędu Gminy w Krasnymstawie. Nasi ewidentnie nie zasłużyli na taką dietę, bo tak naprawdę tylko pogłębiają podziały wśród ludzi, bronią wójta jak Manifestu PKWN i pielęgnują ciemnogród. Natomiast fundusze sołeckie traktują, tak jak kiedyś na zapadłych wsiach traktowało się pannę z dzieckiem.

 

Testament Szpaka

Pod koniec sesji przyczajony i już tylko radny powiatowy J. Szpak rzekł parę słów od siebie. Opowiadał w swoim stylu, o latach pracy na ważnych szczeblach samorządu, że odchodzi na emeryturę. Obiecał, że będzie teraz pasem transmisyjnym między gminą a powiatem. W swojej bogatej karierze był już wszystkim, więc teraz spróbuje być „pasem”. Są tacy, którzy uważają, że kilka pasów na jego gołą rzyć mu się należy – szczególnie za brak chodnika na Rudce. Trzeba być wyjątkowym – nieudolnym czy złośliwym – by budować drogę od podstaw i nie zrobić tak, jak się obiecało mieszkańcom na zebraniach wiejskich. A na sesję wpadł widać z nudów, bo trudno się przyzwyczaić do nowej rzeczywistości, kiedy władza już nie jego. Boleśnie wylądował — ze stołka starosty na stołek między sołtysami.

 

Połowiczny rozpad prof. Kiliańskiej

A na koniec, jak to już jest w jej zwyczaju, wstała Radna Maria Kiliańska i zaczęła wylewać swoje prywatne i niczym nieuzasadnione żale. Znów jęknęła żalem, że to ją w Internecie obrażono. Jak zwykle podkreśliła, że ona tego nawet nie czytała, tylko ktoś jej coś powiedział. Stwierdziła, że głupiemu trzeba ustąpić – mimo, że nie czytała co ten głupi pisał. Tę mądrość – rzekła – przekazała jej nieboszczka mamusia, która wedle jej słów była mądrą kobietą. Cóż, z mądrością nieboszczki mamy radnej nie polemizujemy, ale z głoszonymi mądrością pani Marii owszem. Te bowiem stoją pod wielkim znakiem zapytania – nie czytać i komentować?! Opowiadanie takiej bzdury przez radną, emerytowaną panią profesor chemii w LO i byłą jego dyrektorkę publicznie na sesji naprawdę nie uchodzi. Że jest bezmyślne? Oczywiście. Reasumując, analogii „występu” radnej Marii należy poszukać w chemii, która była domeną naszej bohaterki. Występuje tam zjawisko tzw. połowicznego rozpadu – dotyczące pierwiastków promieniotwórczych. Jeśli analogicznie prof. Kiliańska zaliczy jeszcze kilka takich „występów”, jej autorytet rozpadnie się całkiem, jak taki na przykład pierwiastek „Rad”.

Piotr Ślusarczyk

 

 

 

 

 

 

42
20