Życzenia Świąteczne

 

Refleksji nad cudem jaki wydarzył się dwa tysiące lat temu w grudniową noc w Betlejem, a także osobistego doświadczenia jego mocy w codziennym życiu. Życzą Radni Gminy Siennica Różana: Alicja Pacyk, Andrzej Korkosz, Piotr Kołtun oraz Redakcja    „Dziennika Siennicy”

36
17

Mąciwoda w klubie

 

Zarząd powiatu nie jest idealny, ale sporo lepszy od tego ze Szpakiem. Gorzej jest w klubie PiS, gdzie nie ma dyscypliny, a kilku jego członkom wydaje się, że noszą w teczuszkach buławy. O zgrozo, ale i ironio – na szefa opozycji w powiecie kreuje się radny Zieliński, z tego samego klubu. Wychodzi też, że nie zna najważniejszych przepisów ustawy o samorządzie powiatowym.

Morfologia w normie, stolec regularny, tylko wiedza w stanie miernym. Tak żartem można skwitować ostatnie występy radnego Krzysztofa Zielińskiego. Po roku okazało się, że nasz domorosły tropiciel spisków i powiatowy mąciciel ma problem z elementarną wiedzą na temat funkcjonowania samorządu powiatowego, a przecież śnił mu się i nadal mu się śni stołek wicestarosty.

„Ja rozumiem, że ten budżet jest,…yyy, przygotowany, ten projekt budżetu przez zarząd… yyy. Zarzucony do akceptacji yyy… RIO pod kątem prawno-finansowym yyy…, tak? I teraz trafia do nas. A my jako radni mamy się z nim zapoznać na komisji, i mamy go zaopiniować? Ale to jest materiał-rozumiem zarządu. To jest zarząd, zarząd z całą ekipą ?”

– jak zwykle snuł swoje paranoje na obradach komisji drogownictwa i bezpieczeństwa rady powiatu z 18 grudnia br. powiatowy mąciwoda. Jednoznacznie wynika z tego dukania, że radny nie zna ustawy o samorządzie powiatowym, o czym niżej. A wylazło szydło ignorancji z worka ambicji w momencie, kiedy na rzeczonej komisji skarbnik powiatu Janusz Cięciera referował radnym te części budżetu, które zawierają się w zakresie funkcjonowania komisji. Innymi słowy, opowiadał o tym, ile pieniędzy idzie na drogi, ile na bezpieczeństwo i dlaczego tak musi być. Dla skarbnika to proza i rutyna, bo przy budowaniu budżetów wąsy zjadł…

Tylko Zieliński nie poparł

Opowiadał tak barwnie, że nawet laik by to pojął (ale, jak widać, jego oratorskie talenta były za małe na krzysiowe fobie). W pewnym momencie pochwalił się, że budżet powiatu jest na tyle dobry, że Regionalna Izba Obrachunkowa wydała szereg opinii pozytywnych na jego temat. Te opinie jednak nie mają znaczenia dla Zielińskiego, jak sam przyznał. Albowiem, jak wynika z przebiegu całej komisji, dla niego najważniejsze jest to, że za wszystkim stoi zarząd!

Potem w trakcie głosowania Zieliński wstrzymał się. Po prostu nie ma zdania, ale nie zgłosił przy tym żadnej poprawki, choć mógł. Czyżby przyszedł na komisję nieprzygotowany? Co ciekawe, na 15 radnych obecnych za takim budżetem, głosowało 14. W tym cały PSL na czele z Januszem Szpakiem! Okazało się, że w kwestii budżetu i objaśnień skarbnika radni PSL wykazali się rozsądkiem politycznym i odpowiedzialnością, które wynikają z jakiegoś tam doświadczenia. Widać argumenty Cięciery trafiły do nich bardziej niż do niesfornego radnego. Wszak budżet ma to do siebie, że kto by nie rządził konstruuje się go tak samo i trzeba pamiętać o tym, że ten musi być kontynuacją ze względu na kilkuletnie inwestycje.

Wojna Krzysia z zarządem

Za Szpaka nikt takich demonstracji nie czynił własnemu zarządowi, za którego wyborem głosował. To już któraś z kolei „szykana strugana z banana” Zielińskiego w kierunku tego gremium. Wszak w nim jest Leńczuk z PiS, ale spoza rady, no i Nowosadzki z PZK, więc trzeba ich atakować i podważać wiarygodność na wszelkie sposoby. Zieliński szczególnie z tym ostatnim prowadzi brudną wojnę od jakiegoś czasu. Natomiast 30 listopada radny w swoim stylu umieścił na własnym profilu fejsbukowym taki komentarz:

„WIELKIE SPRZĄTANIE W STAROSTWIE POWIATOWYM W KRASNYMSTAWIE. Kto może mieć coś do ukrycia. Wicestarosta Nowosadzki ??? Na szczęście wszystkie materiały zabezpieczone panie Starosto”.

Jak się okazało, radny ponoć miał problemy ze znalezieniem  archiwalnych protokołów na stronie Biuletynu Informacji Publicznej Starostwa i w wyniku tego całą aferę rozpętał. Wyszło na jaw, że obsługa tabletu też przysparza mu problemy. Na wspomnianej komisji ciągle utyskiwał nad tym, że nie nadąża za skarbnikiem. Może warto douczyć się po kryjomu obsługi tabletu, a nie obwieszczać całemu światu, że się tego nie potrafi? Można wydrukować wszystko w wersji papierowej? Co ciekawe, nikt z PSL nie narzekał, a trudno uwierzyć, że Szpak jest tak teleinformatycznie uzdolniony, jak Waldek Pawlak. Ten milczał i tylko sobie notował. Zastanawia, jak Zieliński daje sobie radę z podstawami informatyki przy promocji miasta?

Powiatowe abecadło

Trzeba pamiętać, że radny nie jest w samorządzie debiutantem. Pierwszy raz był w radzie w kadencji 2006–10. Ta kadencja jest więc dla niego drugą. Przy konstruowaniu budżetu jego zasady są ściśle określone i od 20 lat za jego powstanie odpowiada zarząd powiatu w myśl art. 32 ust. 2 pkt 1 ustawy o samorządzie powiatowym. Mówi on wyraźnie, że zarząd powiatu odpowiada w szczególności za przygotowanie projektów uchwał! Uchwała budżetowa jest najważniejszą z nich. Zdumienie ogarnia, że ktoś taki może nie znać najważniejszych postanowień tego aktu prawnego, który reguluje funkcjonowanie powiatów. Zieliński w swoim otoczeniu zawsze podawał się na znawcę wszelkich nauk, człowieka „gruntownie i wszechstronnie wykształconego”. W sprawach samorządowych niemal za geniusza. Swego czasu chwalił się tym, że będąc radnym w kadencji 2006-10 zadawał wiele pytań i interpelacji. W jego mniemaniu ilość i tematy poruszane miały być miarą jego wiedzy i wyjątkowości. Ba, odsyłał do lektury swych wystąpień. Lecz w tym momencie można postawić pytanie, ile są warte wystąpienia Zielińskiego, skoro w piątym roku pełnienia mandatu dowiedział się, kto odpowiada za budżet?! Zresztą zwykłą indolencję i brak powagi widać w tym, jak zachowuje się na sesjach i komisjach. Wykrzykiwanie „hucpa!”, trzaskanie drzwiami przy demonstracyjnym wychodzeniu z sali stały się jego znakiem rozpoznawczym.

Zwykłe pajacowanie

Dodać do tego jeszcze należy jego niewybredne uwagi na swoim profilu pod adresem poseł Hałas. Jest ona dla niego„Ruda, która tańczy, jak szalona”, a starostwo swego czasu – jego zdaniem – było podporządkowane jej reelekcji. Że o jakimś zamordyzmie, który go z tego powodu dotyka nie wspomnę. Na sesjach zasypuje zarząd gradem pytań, które nic nie wnoszą do pracy rady, gdyż są infantylne i nacechowane złośliwością upierdliwego przedszkolaka. Dochodzi już do tego, że zwykli mieszkańcy, widząc zachowania radnego, określają je mianem pajacowania.

Zieliński działa na szkodę klubu, nie tylko tę wizerunkową, ale merytoryczną, ośmiesza go, może celowo? Nie rozlicza byłego starosty Szpaka, a wręcz głosuje często z nim ręka w rękę. W ostatnich wyborach parlamentarnych ostentacyjnie popierał rywala Teresy Hałas – Lucjana Cichosza, a w efekcie i Szpaka, ponieważ – jak już było tu pisane – panowie ci tworzyli jednolitą politycznie całość. Nawet kandydata z własnego ugrupowania – Romanowskiego z Solidarnej Polski – nie popierał w takim wymiarze, by jego plakaty widoczne były w terenie. Partykularne, ba, prywatne interesy to domena Zielińskiego, a te – jak wiemy – zawsze go, gubiły lecz on nie wyciągał nigdy z tego wniosków. Choćby jego słynne dyrektorowanie w PKS, który za niego dokonał żywota, a on w ten sposób przeszedł do naszej lokalnej legendy. Niechlubnej.

Zgubny harmider

Lecz najbardziej zgubna dla całego klubu PiS jest działalność radnego Zielińskiego na forum rady. Z tego co widać w poszczególnych gminach, ci, którzy na przestrzeni ostatniego roku przegrali wybory zbierają rozproszone siły. Są zdyscyplinowani i żądni rewanżu, a sam Szpak należy do tych długowiecznych, zarówno metrykalnie, jak i politycznie. Awanturniczość polityczna Zielińskiego jest mu bardzo na rękę, a nazwanie radnego koniem trojańskim Szpaka jest esencją jego działań. Tymczasem w PiS panuje rozprężenie i można odnieść wrażenie, że w klubie radnych, tak jak w źle zorganizowanej orkiestrze, jest kilka sekcji dętych. Zieliński harcuje więc w najlepsze, przygotowując Szpaka hufcom przedpole na wybory za cztery lata. Tak naprawdę, to jest on już od ponad roku w Szpaka klubie. Widzą to mieszkańcy, są zażenowani, nie po to oddawali głos rok temu, by teraz wybrana przez nich władza była kompromitowana, szczególnie zarząd. Jeśli klub w najbliższym czasie nie uporządkuje swoich spraw i nie zrobi porządku z Zielińskim, nie przetrwa do sianokosów. Władzę Szpak znowu odbierze, PiS w powiecie ośmieszy, że się nie nadaje do jej sprawowania. Pokaże wtedy, co to jest dyscyplina klubowa, a wyborcom pozostanie jedynie zgrzytanie zębami. Bezbłędnie wskaże winowajcę. Będą nimi dotychczasowi radni. Za 4 lata nawet niech nie ważą się kandydować, będą bowiem do szczętu skompromitowani.

 

39
18

Wyjaśnienie

W związku z tekstem moich przeprosin radnego powiatowego, byłego starosty – Janusza Szpaka zamieszczonego na łamach „Nowego Tygodnia” i „Dziennika Siennicy” pragnę poinformować Czytelników o kilku istotnych faktach. Przeprosiny owe są wynikiem zawartej ugody, a nie sprawy sądowej z powództwa cywilnego. Po prostu uznałem, że nie mam ni czasu, ni ochoty chodzić z Januszem Szpakiem po rozprawach. A przede wszystkim nie jestem majętnym emerytem z 266 tysiącami złotych oszczędności i 50 tysiącami w akcjach na koncie. Natomiast sam tekst przeprosin jest autorstwa radnego, na który przystałem z ww. powodów. Nigdy nie twierdziłem, że treść mojego listu otwartego do ministra Ziobry zawiera udowodnione prawdy. List był tylko apelem do ministra od lokalnej społeczności o uczciwe i rzetelne śledztwo, zawierał w dużej mierze informacje zasłyszane, co wprost wynikało z jego treści.

Dla przypomnienia, wiosną 2017 r. prokuratura rejonowa w Zamościu wszczęła dochodzenie w sprawie karnej o utrudnianie śledztwa w sprawie tragicznej śmierci mieszkanki naszej gminy. Tę sprawę karną prokurator umorzył, ale z części wyłączonych akt skierował wniosek do innego prokuratora, a ten postawił mi zarzuty, jakobym złożył przed prokuratorem  fałszywe zeznanie w marcu 2017 r. Oczywiście sprawa trafiła przed Sąd Rejonowy w Zamościu. Trwała blisko pół roku i zakończyła się wyrokiem korzystnym dla mnie. Sąd mnie uniewinnił od stawianych zarzutów, a w uzasadnieniu wytknął błędy Prokuraturze.

Oto fragment  uzasadnienia- cyt „Zdaniem Sądu Rejonowego stawianie świadkowi, który mówi, że słyszał o pewnych okolicznościach, aby w tym celu zweryfikował to upoważniony do tego organ, zarzutu składania fałszywych zeznań jest nieporozumieniem, wysoce szkodliwym z punktu widzenia społeczeństwa obywatelskiego, realizującego swoje obowiązki wynikające z zasad demokratycznego państwa, a do takich niewątpliwie należy obowiązek składania zeznań, a w jego zakresie, obowiązek dzielenia się wszystkimi okolicznościami mającymi znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy. Do organu prowadzącego należy weryfikacja tych okoliczności, zwłaszcza w sytuacji, w której świadek wyraźnie zaznacza, że opiera swoje domysły na tym, co słyszał od ludzi. Należy podkreślić, że zaakceptowanie stanowiska Prokuratora, który postawił oskarżonemu zarzut z art.233 par 1 k.k z tego tytułu, że powtarzał opinie i pogłoski funkcjonujące w społeczeństwie, zdaniem Sądu Rejonowego może doprowadzić do sytuacji że ludzie nie będący świadkami naocznymi zdarzenia, ale posiadający wiedzę na temat okoliczności istotnych, pochodzących od innych osób, nie będą jej przekazywać, właśnie w obawie przed taką odpowiedzialnością. Nie można tracić z pola widzenia okoliczności, że organy często korzystają z takich plotek ”..

Sąd Rejonowy w Zamościu w sprawie karnej z art. 233 Kodeksy karnego uznał, że pisząc list i zeznając przed Prokuratorem  działałem w dobrej wierze. Podobnie orzekł Sąd Apelacyjny w Zamościu do którego odwołała się Prokuratura.

W zmaganiach z prokuraturą reprezentował mnie Radca prawny i wielka nadzieja krasnostawskiej palestry, lokalny polityk o ambicjach niemalże ministerialnych. Lecz gdy Prokuratura akt oskarżenia skierowała do Sądu, Radca podkulił  ogon i zwiał. Tłumaczył swoją rejteradę tu cyt ” Szpak nie może mnie z tobą zobaczyć w Sądzie, bo to źle dla mojej kariery” O jego wyczynach   można pisać bez końca. Po tym wszystkim na własnej skórze przekonałem się, że  często padające w amerykańskich filmach stwierdzenie cyt ” prawnik mnie wrobił” ma przełożenie na rzeczywistość. Szczęściem Sąd przydzielił mi obrońcę z urzędu i sprawa potoczyła się właściwym torem.

Piotr Ślusarczyk

                                            

41
17

Przyjdzie walec i wyrówna

W Siennicy jest jak w piosence Młynarskiego „Przyjdzie walec i wyrówna” Ta traktuje o partaninie i dziwnych decyzjach. Oto dwa przykłady…

RSP Zagroda na polach znajdujących się w Kolonii Żdżanne tam, gdzie droga biegnie pod sam las będzie w przyszłym roku siać buraki. W związku z tym agronomicznym faktem swoim kosztem nawiozła blisko 200 ton żużlu z Cukrowni. Wozili kilka dni, plantowali ten „siennicki asfalt”. Napracowali się, bo odcinek drogi liczy prawie kilometr… Osłupieli, kiedy w czwartek 12 grudnia zobaczyli ślady po równiarce.

Rów gustowny i po horyzont…

Operator w jednym miejscu wygrzebał gustowny rów, o głębokości około 40 centymetrów i długości kilkudziesięciu metrów, poza tym odsłonił przysypaną żużlem ziemię. W innym odsłonił płytę z żelbetu z której po jego przejeździe wylazł i stanął prawie na sztorc 40 centymetrowy drut…Oczywiście sprawa oparła się o gremia decydenckie w Urzędzie Gminy Siennica Różana. Koniec końców sprawę wyjaśniono a sterczący drut gmina ma usunąć na swój koszt. Niektórzy pracownicy UG twierdzą, że RSP Zagroda zaorała część drogi, choć po wizji na miejscu brak przesłanek do takich stwierdzeń. Natomiast kilkudziesięciometrowy rów wygrzebany przez operatora wynikł raczej z jego błędu i jest umiejscowiony na samej krawędzi drogi, nie w ornym polu…Droga ma bite 6 metrów szerokości tak jak winno być.

A tu drut jak widać, bo przed równiarką nic się nie ukryje.

I w końcu tej w sumie błahej historii zastanawia fakt kto i po co wysłał równiarkę w miejsce, gdzie była całkiem zbędna. Za niepotrzebną usługę przecież trzeba będzie zapłacić. Toż sami pracownicy Zagrody drogę porównali a zrobili to solidnie.  Wizyta równiarki była tak potrzebna jak umarłemu kadzidło albo rybie ręcznik. Komuś pomyliła się kolejność czynności, bo równanie wyrównanej drogi to czysty absurd. Chyba, że o to chodziło? Jak wiadomo za taką usługę trzeba będzie zapłacić z funduszy gminy, czyli zapłacimy wszyscy, czy się to komu podoba czy nie.

 

Na Siennicy Dużej jest wygon, który został potraktowany wspomnianą równiarką jakoś tak wiosną. Zdaje się, że na czerwcowej sesji któryś z radnych zgłosił zastrzeżenia co do jakości wykonanej usługi właśnie tam. Oczywiście Banach arbitralnie odparł, że wszystko jest zrobione wyśmienicie . Co Piotrek rozumie pod pojęciem dobrze, wyśmienicie doskonale widać po chodniku na Siennicy Dużej zwanym „Aleją Garbatego”, ale to tak na marginesie…

Taka dwupasmówka jest na Siennicy Dużej. Może w środku zasadzić, aż po horyzont rząd topoli. Zdjęcie z lipca.

Wracając do wątku to wygon na Dużej a szczególnie ostatnie sto kilka metrów przypominał odcinek specjalny w rajdzie Finlandii… Na środku usypano grzebień z kamieni i brył ziemi przemieszanych z kępami darni. Początkowo użytkownicy tego „odcinka specjalnego” skrobali się po łepetynach i pytali retorycznie, co to za wymysł drogowy. Czy ten grzebień, to pas zieleni czy jakie inne licho. Sama krzywizna drogi też zastanawiająca, bo miejscami jest tak że jadąc autem osobowym bez zapiętych pasów można sturlać się na siedzenie pasażera lub na niego samego, jeśli takowy w aucie jest. Wożenie przyczep pełnych zboża w trakcie żniw to też zadanie karkołomne, bo naddatek osypie się na zewnątrz…Z czasem grzebień zwietrzał, ciut opadł, ale nadal straszy. Podobno niwelowali to ciężkimi bronami. Jak widać równiarka nazwę ma bardzo zwodniczą i rzeczywistość jaką pozostawia po sobie nijak się nie ma do jej nazwy… Zgłaszano też na sesji uwagi co do jakości jej pracy, bo na Maciejowie z niwelowanej drogi leciały bryły i kępy darni w zasiewy.

Za takie usługi trzeba płacić z budżetu gminy. Wójt rękami części radnych właśnie podniósł podatki, ale może trzeba zacząć wreszcie szukać oszczędności i patrzeć na co się wydaje.

32
18

Aniołki Proskury i podatki do góry

Podnoszenie podatków jest jak zbieranie śmieci. Czynność to konieczna, ale niewdzięczna. W takiej sytuacji trzeba znaleźć wykonawców. Ale jak się ma ludowy czar, jak Proskura to ich wyłuskanie jest tylko  kwestią czasu. Wtedy można siąść i spokojnie  czekać, bo całe odium spada na nich.

 

29 listopada na sesji Rady Gminy Siennica Różana podniesiono podatki o ponad 7 złotych polskich z hektara przeliczeniowego. Na tej operacji gmina ma zarobić coś ze 60.000 złotych. Stawka za hektar przeliczeniowy wynosić będzie 132 złote i 50 groszy…Na uwagę zasługuje sposób, forma i przebieg całej operacji, która dla niektórych radnych była dylematem fredrowskiego osiołka, któremu w „żłoby dano”.  Koniec końców wynikł z tego fakt fiskalny bardzo medialny. Okazało się, iż rada myśli, ma rozterki a siennicka zgoda zdechła jak przysłowiowy byk na suchoty albo i dzik na ASF.

Jeśli chodzi o rozkład głosów to wyglądało to tak… Za podwyżką głosowali: dwa Piotrusie, Górny i Banach. Tu ciekawostka jeden Piotruś jest czarny. Kargul Boguś, Marie dwie- Jeleń i Kiliańska, Dubaj Marzena i kniahini na Boruniu Kielech Grażyna.  Wstrzymał się wielbiciel słonych paluszków Knap Sławek i Zaworska Agnieszka co na Różanej mieszka. Zdecydowanie na nie głosowali: Korkosz, Kołtun, Pacyk Alicja, Sęczkowski Dariusz, bardzo zdegustowany podwyżką i właściciel najsłynniejszego kota na Zwierzyńcu Mielniczuk Maniek. Wiesia Popik była nieobecna.

Dokręcać czy kręcić ?

W trakcie głosowania za podwyżką podatków radny Knap miał dylemat i się wahał jak ta Nike z wiersza Herberta.  Otóż do samiuśkiego końca czekał z decyzją jak zagłosować. Z pomocą przyszła mu technika, bo rozkład głosów widać na monitorze. Knap tak kombinował, żeby głos oddać coby uchwała przeszła a wyborca mu kołków na łbie nie strugał i wójt pryncypał się nie gniewał. W końcu się wstrzymał w głosowaniu i elektorat z klubu dyskusyjnego na Siennicy Dużej będzie ukontentowany. Kto by pomyślał, że nawyki z warsztatu można do polityki przenieść. Po prostu Sławek tak lawirował, żeby śrub fiskalnych nie pozrywać jak na mechanika z krwi i kości przystało…

 

Marzena w okopie

Dubaj Marzena broniła jak lwica podwyżki tak, że Proskura może ręce zacierać.  Bezgranicznie oddanego radnego na Woli namaścił i właśnie inwestycja mu się zwraca. W dyskusji na szalę rzuciła nawet własne dzieci, bo stwierdziła, że ma troje na studiach a jedno po studiach szuka pracy i mimo tego jest w stanie udźwignąć ciężar fiskalizmu. Godny to przykład oddania i miłość tylko do końca nie wiadomo do kogo bardziej. Czy do dzieci czy może do polityki wójta? Ten jak wiadomo w mitologii wyborczego klanu Marzeny ma prawie taką pozycję jak Jowisz u Rzymian albo Światowit u Słowian…Jej uzasadnienie podwyżki to perełka serwilizmu i czołobitności. Stwierdziła, że jest 500 plus, emeryci dostali 800 złotych a my musimy iść w sukurs, bo są inwestycje. Budujemy drogi polne i remizy.

Tu można by dodać, że w dotychczasowej polityce inwestycyjnej to remizy stoją wyżej niż drogi polne a remiza na Woli, to prawie status bazyliki katedralnej dla wielu ma. Obruszyła się jeszcze na sam wynik głosowania, widać nie był taki jak drzewiej bywało… A jeszcze oliwy do ognia dolał Jędruś Korkosz i jak na wnuka partyzanta przystało, granat zaczepny rzucił. Stwierdził, że ten wynik to historyczny, bo wreszcie widać, że radni nie głosują jak maszynki… Marzena się zbulwersowała i powiedziała, że jedność zawiodła i żeby Rada był zgodna. Coś jej tam Korkosz znów przygadał i się zdenerwowała, że ojej…

Ala nie pozwala.

Padły i inne propozycje wysokości podwyżki podatków. Alicja Pacyk  stwierdziła, że z punktu widzenia ekonomii zwiększone potrzeby skutkują większymi podatkami ale Rada powinna patrzeć kogo obciąża podwyżkami. Zasugerowała, żeby podnieść niewiele na początek. Tak w granicach złotówki i poczekać jak na to zareaguje rolnik -podatnik.  Temu po nowym roku akcyza na paliwo i ceny środków produkcji idą w górę. Całkiem słusznie zauważyła, że zbyt duża podwyżka może spowodować to, że pieniądze nie wpłyną na czas a wtedy podwyżka będzie tylko na papierze. Proponowała, by poczekać i ewentualnie za rok rozważyć kolejną podwyżkę. Po prostu robić to wszystko stopniowo…

Chemia Marysi

Ale i o wystąpieniu Marysi Kiliańskiej trzeba wspomnieć, bo była zaiste godne uwiecznienia poprzez wydrapanie „goździem na topolowej desce” Wyszło między innymi z jej perory, że Rada jest strażnikiem finansów urzędu. Prąd i całe media są na jej głowie. Marysia jak mówiła te wszystkie złote myśli to zerkała na Leszka siedzącego obok, że hej! Jak widać chemia między nimi jest, taka polityczna. Marysia to przecie chemiczka i atomy, molekuły to w jednym palcu ma…no może w dwóch. Wniosek z jej wywodów jest taki, że ona bardziej urząd reprezentuje niż wyborcę. Choć z wyborcą to tak po prawdzie liczyć się nie musi, bo w swoim okręgu była sama w wyniku czego nikt jej wybierać nie musiał. A skoro tak, to i przed nikim tłumaczyć się nie musi… Szkoda, że Marysia Kiliańska nie zwraca publicznie wójtowi uwagi na branie ekwiwalentów za  niewykorzystane urlopy i nie pyta czemu przez tyle lat w szkole było dwóch wicedyrektorów.  Toż taki dodatkowy wicedyrektor to wydatek. Czekamy z utęsknieniem, kiedy panie Dubaj i Kiliańska zaczną publicznie pytać, czy i gdzie Leszek poczynił jakieś oszczędności.

Hałas pamięta

W wyniku tego wszystkiego Proskura jest jak ten Charlie z filmowych „Aniołków Charliego” Ma ich po swojej stronie cztery z czego dwa bardzo aktywne. Te nie strzelają do wszystkiego, co się rusza, ale też są bezlitosne… dla naszych kieszeni. Najgłośniejszymi orędowniczkami podwyżki były, jak widać anielice- Kiliańska i Dubaj Marzena.

 

Proskura też sobie trochę pogadał, ale i tak całą czarną robotę odwaliły za niego tytułowe aniołki. Pochwalił się wysoką ściągalnością podatków która w obecnej chwili po trzech kwartałach wynosi 85%. Cieszył się nawet, że nowe wnioski składał będzie na unijne świecidełka…

 

Tu się smutna dygresja nasuwa. Musi Leszek pod uwagę wziąć fakt, że znajomości w Sejmiku Województwa chyba się skończyły. A to co do spółki ze Szpakiem zrobił przed wyborami parlamentarnymi, jak bezmyślnie i ostentacyjnie stawiał na Cichosza sekując  posłankę Hałas. Dziś może mu się czkawką odbić i zgagą, że najbieglejszy gastrolog nie pomoże i zastęp strażaków z OSP. Tym bieganiem za Cichoszem gminnym inwestycjom mógł zaszkodzić.  I tu wychodzi, że jest Leszek polityk żaden, taki na miarę piaskownicy. Uwielbia robić po swojemu bez oglądania się na interes społeczny i rzeczywiste potrzeby. Choć często powtarzał, że on ze wszystkim dobrze chce żyć, ale to guzik prawda, bo siedzi w nim chłopska zawziętość a jeszcze ma władzę! Zmienił się ciut Proskura. Lecz to bardziej wynik tego co Andrzej Korkosz zwykł do znudzenia powtarzać „Co nie ubijesz, to nie ujedziesz”

 

 

 

40
21