Dlaczego na ulicy Piekarskiego tylko asfalt jest pewny swej egzystencji?

Konkurs na Dyrektora II LO miał swoje smaczki, ale i w I LO  też było po czym palce oblizywać. Co łączy te dwie sprawy? Pozornie tylko geografia i polityka, bo oba znajdują się w tym samym mieście i są ? bezrozumnie psute? przez te same nieudolne „organy prowadzące”. Lecz gdy wgłębimy się w dokumentację konkursową to pojawia się osoba Pana Marka Nowosadzkiego, która niczym klamra, ta od jego paska, spina wspomniane wątki. O Marku „pedagogu” wiadomo, że w II LO jest nauczycielem historii. Właśnie  On w 2014 postanowił startować w konkursie na dyrektora Jagiełły, którego zresztą jest absolwentem. Podobnie jak Starosta Szpak? Szkopuł w tym, że Nowosadzki ujmy i wstydu raczej swojej Alma Mater nie przynosi a Szpak wręcz przeciwnie, ale to tak na marginesie. Ambicje dyrektorskie Nowosadzki miał i to nie była żadna tajemnica, bo w opinii wielu mógłby być lepszym dyrektorem niż politykiem. Natomiast 30 czerwca  2014 r. ofertę składa Edyta Fidecka jako druga a dwa dni po niej Pani Anna Król, w ostatnim dniu przewidzianym do składania ofert. Ktoś, kto nie zna krasnostawskich realiów pomyśli ale pluralizm, ale demokracja. Nic bardziej mylnego. Ostry zjazd ma miejsce 10 lipca, kiedy to Nowosadzki wycofuje swoją ofertę, wygląda to na rodzaj demonstracji bo następnego dnia (11 lipca) jest konkurs. Uzasadnił to względami osobistymi. Ciekawym jest  to, czym się Nowosadzki kierował i na co liczył przystępując do wspomnianego i co się stało wreszcie ,że się wycofał? Jest wielce możliwe, że nasz Marek liczył na wygraną i w pewnym momencie był jedynym  liczącym się kandydatem i możliwe, że wręcz był do niego zachęcany. Zdecydowanie jako tło dla reszty, a w szczególności dla Fideckiej, Nowosadzki wykorzystać by się nie dał. Marek, to człowiek dbający, a wręcz przeczulony na punkcie tego jak odbiera go otoczenie. Ta kunktatorska wrażliwość niestety skutecznie podcina mu skrzydła w lokalnej polityce. Wracając do wątku, to musiało się coś wydarzyć, co naszym „wrażliwcem” z ulicy Piekarskiego wstrząsnęło, iż „podał tyły” Ten Pan ,że się powtórzę,  nigdy ale to nigdy nie pcha się w projekty które mogłyby w jakiś sposób uszczknąć jego wizerunkowi.   Z kolei wieść powiatowa niosła, że kandydatura Fideckiej wzbudzała w środowisku nauczycieli kontrowersje i to nie małe, bo widziano do objęcia stanowiska wielu bardziej doświadczonych, no choćby „pierwszy obywatel z Piekarskiego”. Wielu zadawało sobie pytanie, co łączy Fidecką ze Szpakiem? Co, to za dziwaczna ?forma zażyłości? Tyle, że w tej całej z pozoru banalnej sytuacji kluczowy moment to, ten w którym wycofuje się Nowosadzki. Czy, ktoś go postraszył, bo taka sugestia jest najprostsza? Raczej nie, bo gdyby tak było, to w ogóle nie składałby dokumentów. Musiał mieć Marek przyzwolenie Papy na udział w konkursie, bo przecież nic w powiecie nie dzieje się bez jego aprobaty. Tu raczej w grę wchodzi intryga, w których nasza władza się specjalizuje, czyli krew wypić i śladu nie zostawić.                                                                                                                                      A mogło być tak:  Starosta świadom oporu w środowisku przeciw Edycie i słysząc to i owo,  proponuje Markowi, że gdy  zostanie dyrektorem to z Fideckiej ma zrobić vice-dyrektora. Po prostu Edyta pójdzie wyżej, ale po cichu?Mógł sobie Janusz pomyśleć ,że niech Marek złoży dokumenty niech poczuje ciepło stołka dyrektora, jego bliskość, niech się poczuje prawie upragnionym dyrektorem.  W takich momentach najłatwiej kogoś omotać. A trzeba wiedzieć, że nasz Janusz gdy  o coś prosi robi minę niewiniątka a wręcz „cierpiętnika” i wtedy jest „zabójczo niebezpieczny” Wystarczy, że mógł szepnąć ojcowskim głosem: weź Marku Edytę na vice, bo bardzo chce. Ten z kolei unosi się honorem, bo dyrektor zawsze powinien współpracowników dobierać sobie sam i nawet on ma granice kompromisu. No i to jest ten możliwy moment kiedy intryga się posypała. Jednym słowem czuje się człowiek z Piekarskiego podle i do tego  potraktowany przedmiotowo. Wycofuje się z konkursu, bo wie, że jak tego nie zrobi to przegra z Fidecką za karę, a wtedy to  będzie ujmą i plamą na pielęgnowanym wizerunku i honorze. Tyle, że Edyta rozochocona wizją stołka naciska i to mogło być początkiem ?słynnego tupania? a Janusz dał zielone światło. A ona startuje i wygrywa, bo jak ma nie wygrać? Miało być subtelnie a wyszło topornie. A potem jest cisza i wystarczy tylko spacyfikować niezadowolonych, co z resztą trwa po dziś dzień. Natomiast Pani Król zostaje vice-dyrektorem a w zasadzie to prolongowała swoje stanowisko bo vice była u poprzedniego dyrektora. Poza tym jej znajomość szkolnej materii służy „niedoświadczonej” Edycie.  Trzyma się kupy ? Jest to hipoteza oczywiście ale całkiem możliwa.  Prawda jest taka, że Licea były dość długo bastionami niezależności w Powiecie a władza cały czas kombinowała jak się do nich dobrać. Natomiast za dwa lata w Norwidzie Starosta już nie ukrywał, że może ustawiać konkurs i dał temu wyraz w prasie mówiąc, że „szukamy kandydata” Tak więc I LO było swoistym testem i poligonem jak daleko można się posunąć. I tym sposobem ulica Piekarskiego nie posiada wśród swoich mieszkańców Dyrektora I LO a jedynie Przewodniczącego i najpewniejszy swej egzystencji na wspomnianej jest jedynie … asfalt.  Skoro jesteśmy w klimacie tamtego konkursu to warto prześledzić jak deklarowana przez Panią Fidecką, wtedy koncepcja funkcjonowania i rozwoju I LO  szkoły prezentuje się po prawie  czterech latach. I tak na pytanie : Jak zamierza pogodzić zwiększenie naboru do klas I z jednoczesnym utrzymaniem poziomu kształcenia? Odpowiedziała, że stworzy odpowiednią ofertę edukacyjną, zachęci uczniów do zajęć dodatkowych oraz zindywidualizuje proces kształcenia. Czas pokazał,że te zapowiedzi zostały jedynie na papierze, wszak nabór regularnie spada z roku na rok. Zapytana o to, jak będzie współpracować z  nauczycielami aby uczniowie wybitni mieli możliwość pełnej realizacji. Odpowiedź była dość ogólnikowa: indywidualny tok nauczania, wymiana doświadczeń między nauczycielami i wprowadzenie nowego systemu motywacyjnego. A jak jest w rzeczywistości? Wymiana doświadczeń zaowocowała tym, że „zacna Pani od biologii” swoim doświadczeniem dzieli się z uczniami w jednym z Chełmskich Liceów. A to tylko wierzchołek góry lodowej. Na zakończenie nie sposób odwołać się do historii. Patronowi Szkoły łatwiej było pokonać Zakon na polach Grunwaldu niż dać radę „geniuszowi z Sobieskiego”  Tyle, że wtedy tamta bitwa zapoczątkowała okres mocarstwowości Polski a ten konkurs otworzył okres powolnej erozji i upadku.  Nabór w liczbach mówi sam za siebie. Mój Boże… Co Szpakowi złego zrobiło to I Liceum, że wybrał mu takiego dyrektora?

62
13

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *