Jak Franek Dolas z Czerepachem miny rozbrajali

Eeech, to nasze dobro narodowe – ten nasz Proskura. Chodzący dowód, że człowieka na starość nie zmienisz i jest taki etap w życiu, w którym człek jest już „niewyuczalny”. Prędzej kot zacznie szczekać lub maturę zrobi niż takiego oduczysz robienia po swojemu. Od 4 lat radny Korkosz „ten co to za młody”, wedle Waldka Nowosada, co jakiś czas zadaje to samo pytanie: kiedy wójt skończy z traktowaniem gminy, jak własnego folwarku?!

Na ostatniej sesji, nim eksdyrektor ZDP Banach, a w Siennicy jakiś cudem przewodniczący RG, ją oficjalnie otworzył miało miejsce pewne zdarzenie. Trwało może z 5 minut, a było clou metod Proskury oraz książkowym przykładem „Pana na folwarku”. Tuż przed sesją sekretarz Dariusz Turzyniecki wniósł uwagę, by w jej porządku umieścić dodatkowy punkt. Dotyczył on przesunięć w budżecie. Dziwna to praktyka, bo o ile przesunięcia nie są niczym nagannym, to zgłaszanie takiego wniosku przed rozpoczęciem sesji już jest. Zmiany w planie obrad wprowadza się po jej otwarciu, a te muszą być głosowane. Trudno uwierzyć w pomyłkę, bo Turzyniecki musi znać procedurę. W końcu ma prawie 30-letnie doświadczenie pracy w samorządzie. Być może celowo zapomniał? Oczywiście całego zajścia nie zarejestrowały kamery. Gdyby ktoś szukał potwierdzenia, znajdzie jedynie poszatkowaną relację. Wniosek ów przedstawił bardzo sprytnie, bo wynikało z niego, że celem głównym jest pozyskanie funduszy na zakup gruzu do remontu dróg polnych. Te, jak powszechnie wiadomo, są pięta achillesowa siennickiej władzy. A po tym, jak hucznie oddano do użytku prawie kilometrowy, pięknie utwardzony wygon na Siennicy Różanej – każde sołectwo chce mieć u siebie taką polną A4. Powoływanie się na nie to doskonała przykrywka, jak dawniej pokazywanie rzekomo głodnych dzieci przez żebrzących na ulicach Rumunów. Każdemu serce zmięknie, nikt oponował nie będzie.

Manewry z mamoną

Manewr by się może udał, gdyby nie interwencja radnej Alicji Pacyk, która poddała w wątpliwość sens całej operacji i pokazała jej drugie dno. Jej sprawne oko wyłowiło pewien absurd. Wszak Turzyniecki mówił tylko o pieniądzach na gruz, których z całej kwoty przesuniętych funduszy było zaledwie 36 tys. zł! I tu wyszło szydło z worka i skończył się dziadom odpust. Prawdopodobnie chodziło o sprytne przepchniecie funduszy z jednej inwestycji na drugą. Wójt inwestor wymyślił, że przesunie środki w wysokości 100 tys. zł. Ze świetlicy w Żdżannem zabierze 50 tys. i z Woli Siennickiej też tyle samo. Następnie tak pozyskane fundusze podzielił na nowo i przekazał 54 tys. na świetlicę w Dużej Siennicy, a na Stójło 10 tys. zł, zaś 36 tys. przeznaczył na zakup gruzu na remont dróg gminnych – tego gruzu, który miał być przykrywką dla całej operacji. Jak zwykle radnych stawia się przed faktem dokonanym, bo Proskura nie chce pojąć, że wedle prawa rządzi rada, albo widocznie na kursach instruktorów ZMW jeszcze o tym nie mówili. Nikt z radnych tak naprawdę nie wie o skali i zakresie remontu świetlic wiejskich. Jednym słowem w tej kwestii jest informacyjna „czarna dziura”. Oczywiście Alicja zwróciła i na to uwagę. Nawet Wiesława Popik, radna ze Żdzannego nie miała świadomosci, że jej umiłowany Wójt robi ją w konia! Takiego samego, jak te, które biegają po padoku przed plebanią w jej rodzinnej wiosce. Zapytana o to, co o tym sądzi, jakimś cudem i może nieświadomie stanęła okoniem Proskurze! Stwierdziła tonem proszalnym, że w sumie to trzeba by się przyjrzeć temu, co się w świetlicy dzieje. A oni, by takie same płytki chcieli, jak są w Boruniu, żeby jakiś standard jednak był.

Skubanie wiosek

Wszystko to dzięki przytomności Alicji, która zaapelowała, by cały ten „nowy podział” przedyskutować na komisjach. Popikowa Wiesia jest jedną z kilku ślepo oddanych radnych Wójtowi. Kazał Proskura list do Ziobry podpisać, Wiesia podpisała bez zastanowienia. A co tam przecie Leszkowi odmówić to grzech! A Leszek w rewanżu i w podzięce Żdżanne oskubał za plecami wiernej radnej . Tak nagradza najbardziej oddanych – robieniem w konia! Tu nawet Sęczkowski poparł Pacykowej i Popikowej wniosek i też stwierdził, że trzeba to jednak dać na komisje. Darek od jakiegoś czasu to się prawie mąż opatrznościowy zrobił. Kiedyś gardłował za Proskurą, że słuchać tego nie szło. Pytania zadawane przez Korkosza też mu bardzo przeszkadzały. Nawet podejrzewał, że te sam Kaczyński zadawać każe. A teraz taki zrównoważony polityk się zrobił. Widocznie coś do niego dotarło. Milczącą zgodę dała natomiast Marzena Dubaj, radna z Woli Siennickiej. Mimo że Proskura aż 50.000 zł zabrał z jej remizy! Ale Marzena przyzwyczaiła już wszystkich do tego, że Wola jest Dubajowa a słowo Proskury święte, choć może być najzwyklej w świecie bzdurne. Bardzo to niepokojące dla strażackiej braci, bo przecie remiza na Woli ma prawie taki sam status, jak bazylika katedralna, tylko tu kult jest świecki i bardzo paździerzowy.

Nie pierwsza to taka zagrywka miłościwie panującego. Z podwyżkami diet sołtysów też było podobnie i widać w tym było geniusz naszego światłego przywódcy. Nie cierpi Proskura przejrzystości i transparentności, oj nie cierpi. Katorgą są dla niego te wszystkie zmiany, które wprowadzono w ustawie samorządowej od tej kadencji. Trudniej mu się rządzi, a było tak beztrosko. Na szczęście zabezpieczył się przezornie i swego czasu Panią Krysię wyekspediował na emeryturę, a znad Wisły ściągnął Darka Turzynieckiego. Ten jest mu bezgranicznie oddany, niemal jak Lodzia Paciorek wójtowi Koziołowi z filmowych Wilkowyj. Dariusz bardzo szybko wszedł w buty Krysi. Tylko wyższe obcasy podkowami zastąpił i z zapałem robi wszystko, by pryncypał był kontent. Jeśli komuś wydawało się, że w jakiś sposób oświeci naszego hospodara i nada mu proobywatelski sznyt, srogo się zawiódł. Jest jeszcze gorzej i nici z westernizacji. W mieście miał Darek przydomek „mały rycerz”, lecz po siennickim epizodzie już zyskuje miano Czerepacha.

Czerepachowe sztuczki

Swe oddanie i przydatność, jak również podziwu godną adaptację pokazał nasz filigranowy sekretarz w czasie wyborów samorządowych. Jak wiadomo Porozumienie Ziemi Krasnostawskiej (PZK) walczyło głównie o mandaty do Rady Powiatu. Gminy ich zupełnie nie interesowały. Tylko w jednej zapałali chęcią marszu do władzy. Oczywiście była to Siennica Różana. Dlaczego i jaki mieli w tym interes? PZK jako takie interesu nie miało, bo to ugrupowani miejsko-powiatowe, ale Proskura już tak. Chodziło o rozbicie głosów i w efekcie utrącenie kandydatów przeciwnego obozu, w tym wypadku był to Komitet Andrzeja Korkosza. Stara to praktyka jak świat i zaliczana do kanonu świńskich sztuczek przedwyborczych. Do takiej zagrywki jest potrzebny jakiś usłużny komitet i najlepiej, żeby był lipny. W tym wypadku Darek był pod ręką. No jak można było z tego nie skorzystać? Toż Darek podlega służbowo Proskurze i jest sekretarzem w PZK i do tego blisko z Januszem Rzepką. Wystarczyło szepnąć słowo, a Nowosadzki nic nie musi wiedzieć. Reszty dopełniła Feliksa Głowacka, która organizowała całe przedsięwzięcie z ramienia wójta a oficjalnie PZK. W gminie takich przypadków były cztery. Na Siennicy Różanej, Woli Siennickiej, Siennicy Dużej i na Zagrodzie. W dwóch przypadkach byli to kandydaci startujący z komitetu PZK. Korzystano jeszcze z usłużności OPS Brodowskiego, tak gwoli ścisłości, by obraz był pełny.

Operacja prawie się udała – trzech kandydatów od Korkosza poległo, a jedynym, który przeszedł tę próbę ognia była Alicja Pacyk – doświadczona księgowa i kobitka o nieugiętym charakterze. Została rzec by można jedna, ale jaka?! W swoim okręgu miała Aldonę Rozwałko z PSL i Kędziorę z PZK. Alicja nigdy nie pasowała do koncepcji Proskury, więc wrzucenie Kędziory miało dopełnić dzieła jej zniszczenia. Okazało się jednak, że miała na tyle mocne poparcie, iż wygrała dość pewnie z Kędziorą, a Aldona zanotowała bardzo kiepski wynik, który oczywiście zawdzięcza samemu Proskurze, bo ten przekombinował. Nie pierwszy to przypadek, gdy Wójt oddanych sobie stronników traktuje instrumentalnie i przedmiotowo.

Metoda na Heroda

Wracając do wątku Alicji Pacyk to zródeł jej mocnej pozycji w Zagrodzie należy szukać w czasach gdy stanęła na czele komitetu który sprzeciwiał się budowie biogazowni… To wtedy wkroczyła na scenę.W 2014 roku w czasie wyborów samorządowych Pani Alicja doszła do wniosku, że skoro jest demokracja to przecież można wystartować w wyborach. Cel miała ambitny, bo chciała zawalczyć o fotel Wójta Siennicy Różanej. W końcu była świeżo po tym jak uratowała Zagrodę przed cuchnącą inwestycją w postaci wspomnianej już biogazowni. Poznała też arogancję i sobiepaństwo Proskury. Chyba to ostatecznie ją przekonało do takiej decyzji Nawet znalazł się komitet który przystał na jej propozycję, wszystko wydawało się proste i klarowne. Jednak w pewnym momencie komitet cofnął poparcie i wszystko legło w gruzach.Zrobiono to tak perfidnie by Alicja już nie miała czasu zarejestrować swojego komitetu i znaleźć kandydatów na radnych do obsadzenia wymaganych co najmniej 2/3 okręgów. 

Skąd mogła wiedzieć, że komitet Platformy Obywatelskiej, z którego miała startować to zwykła lipa, Strojek to zwykły figurant, a wszystko było zwykłą i perfidną zasadzką? Siennicka Platforma w tamtym czasie to zwykła iluzja, wydmuszka. Stworzona po to, by wypełnić przestrzeń publiczno-polityczną, udawać i mamić ludzi. Ktoś z zewnątrz popatrzy i powie, że w Siennicy jest demokracja, bo są dwa komitety. Tak naprawdę Strojek słucha we wszystkim Proskury. Swego czasu nieruchomości od Gminy dzierżawił i pierwsze skrzypce gra nad tutejszym zalewem, jeśli o gospodarkę rybacką idzie. Jak w takiej sytuacji można mówić o wiarygodności PO? W tych wyborach smutny Pan z Siennicy Dużej udzielał się w OPS Brodowskiego i też tak, by rozbijać głosy Korkoszowi. Alicja w takich okolicznościach polec musiała, ale co nie zabije, to wzmocni i po tym brudnym falstarcie w końcu doczekała się pełnokrwistego debiutu. Proskura zawsze się jej obawiał, a wręcz bał, bo jest bystrzejsza od niego i nie ma kompleksów. Zlała go przy biogazowni i jeszcze nieraz da mu łupnia. Tymczasem Leszek pisze list do ministra Ziobry i żali się na krytykę. Jak go nie krytykować za manipulacje za plecami radnych? Za rozbijanie głosów w kampanii? O tym nie znajdziemy ani słowa w bumadze do Ziobry. Kombinuje Lesio już niemal 30 lat, prawie jak Franek Dolas w „Jak rozpętałem II wojnę światową” Tylko że ten grany przez Mariana Kociniaka bawi do łez, a „ludowy Franek” przyprawia o ból głowy i konsternację.

46
56

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *