Komiwojażer (?) z Żółkiewki

Cichosz w kampanii jest wszędzie, osobiście i na plakatach. Ma facet tupet i kasę, jak nikt z listy. Jego ubiegła kampania – jak twierdzą niektórzy –  rzekomo pochłonęła 220 tys. zł. (?)  Przyjrzyjmy się obecnej. 

 

Czas kampanii wyborczej jest trudnym i bardzo nerwowym okresem w życiu zwykłego śmiertelnika. Zewsząd bombardowany jest medialnym przekazem, który kandydat jest lepszy od innego – tak w koło Macieju. Prawdziwy cyrk jest wtedy, gdy do walki stają kandydaci z tej samej listy. Na naszym lokalnym podwórku bardzo nachalny w kampanii, wręcz wszędobylski jest Cichosz Lucjan, emerytowany weterynarz z Żółkiewki, kiedyś długoletni członek Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego (satelity PZPR), potem PSL, w 2010 r. przepisał się do PiS.

Z politycznym wiatrem

Dzięki ustawianiu się zawsze z politycznym wiatrem w plecy zwykle sprawował kierownicze funkcje – za komuny w lecznicy (ordynator, później kierownik), potem w samorządzie, instytucjach państwowych, jako szef lub wiceszef. Wielce pomogło mu to w dorobieniu się bardzo pokaźnego majątku, jest właścicielem bardzo cennych nieruchomości w centrum Żółkiewki, których część sprzedał pod supermarket za grube pieniądza. Właśnie dlatego w okolicy potocznie zwany jest milionerem z Żółkiewki. W 2015 r. bez powodzenia kandydował z PiS do Sejmu, dostał 4800 głosów, miał dopiero 11. wynik na liście. Matka Partia nie zostawiła go jednak na lodzie – dostał stanowisko członka Zarządu Małopolskiej Hodowli Roślin w Krakowie (jego wiedza o rozmnażaniu kwalifikowanego materiału siewnego jest podobna do niżej podpisanego), przewodniczącego Rady Nadzorczej Zamojskich Zakładów Zbożowych (wiedza o mące i kaszy również j.w.), kierownika Stada Ogierów w Białce – tutaj, owszem, ma kwalifikacje). Z tego tytułu pobierał bardzo wysokie apanaże, doszły poważne wpływy z wynajmu nieruchomości w Żółkiewce (vide: oświadczenia majątkowe). Człowiek zamożny, bardzo dla siebie przedsiębiorczy, szybko dorobiony po 1990 r., potrafił optymalnie wykorzystać moment przemian ustrojowych. Ma więc wielką kasę na kampanię, a tupet jeszcze większy. Z owymi przymiotami objeżdża teraz gminy i powiaty, jak komiwojażer.

Maskarady w terenie

Nie przebiera w środkach, jest wszędzie gdzie tylko można się wcisnąć. A to śpiewa na dożynkach we Frampolu, by za chwilę zwalczać ASF, albo w Goraju obiecywać rolnikom zmianę klasyfikacji gruntów pod ONW pod wyższe dopłaty, a to prawa miejskie obiecuje. Aaaa, jeszcze pieniądze piłkarzom rozdaje – tak z ręki, jak się konie karmi cukrem. Tu ciekawostka, po tym szeleszczącym elemencie kampanii pojawił się w klubie piłkarskim ktoś z Sanepidu, by obdarowani podpisali umowę darowizny, bo kandydat miałby kłopot z fiskusem, tak jak piłkarze. Modli się po kościołach, szkoda, że odpusty przegapił. A może był?

Wszystko wszystkim obieca, tak jakby wszystko było w zasięgu jego ręki. W promocji powoła się na swoje znajomości na najwyższych szczeblach, puści z nimi sweet focie, że ci go tak uważają. Tymczasem nowe i znacznie młodsze ważne osoby ze świecznika, skąd mają znać bogatego i sędziwego już (69 lat) dziadka z Żółkiewki, który w tej kadencji grzeje sejmowe ławy zaledwie od kilku miesięcy? Dwoje kandydatów z list do Sejmu, które dostały w wyborach w 2015 r. więcej głosów od niego odmówiło mandatu. On wziął, bo idzie przebojem przez kampanię.

Fortel na tłumy

We wtorek 17 września w rocznicę wejścia Sowietów na naszą ziemię w 1939 r. sprosił wójtów z powiatu, dyrektorów szkół, KGW, OSP, innych oficjeli i instytucje. Impreza firmowana była m.in. patronatem starostwa – tak było napisane na oficjalnych zaproszeniach. Który z wójtów zignorowałby obchody, skoro są oni niemal na pasku starosty, nie tylko przy drogach powiatowych?! Delegacje przybyły tłumnie, dzierżąc wieńce i kwiaty, bo uroczystość też nie zapowiadała się byle jaka. Dopiero na miejscu okazało się, że starostwo reprezentowane było skromniej – nie było ani Leńczuka, ani Nowosadzkiego. Nie zaprosił, tylko urząd wykorzystał? Pełen werwy Lucjan wtedy jeszcze dalej poszedł i odsłonił pomnik z okazji 100-lecia niepodległości, z niemal rocznym, poślizgiem. Widać dostrzegł, że i na takich świętościach narodowych i przesuwanych rocznicach można zbić wyborczy kapitał, czytaj: głosy. Jak zwykle i tu nie zabrakło nachalności, przysłowiowego dymu oraz zwykłej pychy. Ta ostatnia, co prawda, to temat na osobny elaborat, albowiem milioner z Żółkiewki w ciągu paru tygodni trwającej kampanii wykazał się dość osobliwym podejściem do obchodów rocznic i organizatorów tychże.

Pycha kroczy przed upadkiem

Z naszych informacji wynika, że obelisk który stanął na skwerku przy ulicy Okrzei, pierwotnie miał mieć taki napis-dedykację:


W setną rocznicę odzyskania niepodległości społeczeństwo miasta Krasnegostawu i powiatu. Senator ziemi krasnostawskiej poseł na sejm RP VIII kadencji. Historię swoją piszcie sami bo inaczej napiszą ją za was inni i źle. Józef Piłsudski (wytłuszczenie redakcji).

Po interwencji IPN, który jak wiadomo, dba o politykę historyczną i (niestety dla Lucjana) ma wiele do powiedzenia w kwestii treści zamieszczanych na tego rodzaju obeliskach, stanęło na takim napisie:

W setną rocznicę odzyskania niepodległości społeczeństwo miasta Krasnegostawu.

Jak widać, pcha się nasz Lutek nawet na pomniki Niech sobie swój postawi, bo ma kasę, ale w centrum Żółkiewki, gdzie jego place i może stawiać, co chce, ale nie w stolicy powiatu. Chyba zbyt dosłownie wziął słowa J. Piłsudskiego i jął historię sam pisać, po swojemu. Chwała IPN-owi, bo w Lublinie go już dokładnie przejrzeli i tylko patrzą z obawą na jego tupet.

Żałosne widowisko

Na swoim profilu fejsbukowym 1 sierpnia br. dał galerię zdjęć z obchodów rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, organizowanych przez stowarzyszenie Narodowy Krasnystaw. Wykonał mu je jego przyboczny fotograf, który niemal nie odstępuje od swego chlebodawcy i pstryka mu ich zwykle po kilkadziesiąt z każdej wyborczej imprezy – widać dobrze mu płaci. Na fejsbuku Cichosz nie napisał jednak, kto go zaprosił i kto organizował uroczystość. A o niej co roku pamięta NK z Bartkiem Witkowskim na czele i godnie obchodzi. Autorskie prawa, dobre obyczaje, ba, kultura osobista nakazywały uszanowanie tego, także przez Lutka, ale widać dla niego to za wysokie progi. Najwyraźniej ukradł młodym imprezę do kampanijnego Internetu – niczym jego imiennik z filmu „Wodzirej” Feliksa Falka Lutek Danielak. Tutaj przyzwoitością wykazała się posłanka Hałas, która mimo że nie była na obchodach wybuch Powstania, wysłała na nie pracownicę swojego biura. Ta, jak należy, odczytała w jej imieniu kilka zdań, nawet ciepłych pod adresem młodych narodowców. W tym miejscu widać, że krytyczny artykuł „Cześć i chwała bohaterom”, jaki swego czasu zamieściliśmy na naszych łamach w obronie dorobku NK, odniósł skutek.

Wracając do zachowania posła Cichosza 1 sierpnia br. należy dodać jeszcze jedną istotną informację z uroczystości. Otóż nasz swojski Lutek obruszył się na organizatorów, gdyż ci przywołali go do porządku, ponieważ wiązankę chciał składać jako pierwszy – taki Primus inter pares – jeszcze przed wszystkimi, a przede wszystkim przed kombatantami. Też ich chciał „okraść” – z godności. Bo on jest poseł i basta! Być może w ramach rewanżu za ten jawny afront nie napisał w swojej fotorelacji nic o organizatorze? Niestety, to jakże żenujące i podłe wręcz widowisko widzieli stojący obok uczestnicy.

Wespół w zespół ze Szpakiem

Z kolei 1 września br. wiązankę złożył w asyście dyrektora biura i popędził nie do kościoła na mszę w intencji rocznicy wybuchu krwawej wojny, tylko na dożynki do Rejowca – pamięć ofiar wojny widać może poczekać, w przeciwieństwie do elektoratu z dożynek. Żałosne, ale prawdziwe – w propagandowym i powierzchownym traktowaniu rocznic Cichosz jest bliźniaczo podobny do Szpaka. Obaj wywodzą się z tej samej pokomunistycznej szkoły, czyli byłego ZSL, gdzie razem przez wiele lat robili kariery. Potem działali w przefarbowanym PSL. Czym skorupka nasiąknie za młodu… Jeszcze do niedawna obaj nie uznawali rocznicy wkroczenia Sowietów do Polski, bo m.in. dzięki nim komuniści zmontowali Zjednoczone Stronnictwo Ludowe, walczyli z Kościołem. A oni robili w nim kariery. Teraz robią za żarliwych patriotów i mężów bogobojnych. Szpak, jako stary kamrat Cichosza, był 17 września na uroczystości, na które nota bene spraszano kogo się tylko dało, aby nabić frekwencję, choć kto był niepokorny, zaproszenia nie dostał. To olbrzymia kompromitacja Cichosza, że Andrzej Leńczuk, urzędujący starosta o tym, że jest „współorganizatorem” dowiedział się z plakatu. Za jego erzatza robił Szpak Janusz, teraz radny powiatowy, wcześniej marny starosta zresztą i członek ORMO z 12. letnim stażem, skrzętnie przemilczanym – aż do 2017 r., kiedy ten fakt opublikował IPN. Obecność Szpaka na wspomnianej rocznicy jest bardzo znamienna, bo podobne uroczystości omija szerokim łukiem. Wybuch Powstania Warszawskiego czy rocznica Bitwy Warszawskiej to nie jego klimaty. Na obchody związane z Żołnierzami Wyklętymi w ub.r. jakoś się pofatygował, ale jak mu przyszło stanąć koło Hałasowej, na tę okoliczność tak się okutał szalikiem i kołnierz postawił, żeby go chyba dawni towarzysze nie poznali. Nie ma się mu co dziwić, bo wrósł już w rocznicę Rewolucji Październikowej, akademię 1 maja, które przecież nieraz obchodził wespół z Cichoszem.

Ten ostatni po uroczystościach zorganizował w „Borku” tzw. ognisko patriotyczne z poczęstunkiem. Grzał się przy nim Szpak z naszym Proskurą – najżarliwsi sienniccy patrioci. Nasz wójt tak ukochał Ojczyznę i tak o Niej pamięta, że 11 Listopada świętuje 9, żeby mieć wolne. Na tym samym borkowskim uroczysku rok po przegranych wyborach parlamentarnych (w 2016) odbyło się spotkanie aktywu powiatowego PSL z Kosiniakiem-Kamyszem. Rozdawano tam odznaczenia „Medale Witosa” – iście ludowa celebra miała miejsce pośród karkówki z grilla i wódki z plastikowych kubków. Pisaliśmy o tym ze 3 lata temu i o dziwo, po naszej publikacji wszystkie zdjęcia ze strony internetowej powiatowego PSL zostały usunięte. Takie standardy wprowadził Szpak do lokalnej polityki, a Cichosz prowadza się z nim w najlepsze. Niedawno w Tarzymiechach zbierał śmieci, a w Borowinie kartofle, czym podzielił się na swoim fejsbuku. Ile zebrał? Nie wiadomo. Nie było kamery, tylko przyboczny z aparatem. Tym samym udowodnił, że weźmie w ręce wszystko, byle tylko dostać upragniony mandat na Wiejską łącznie z pomocną dłonią Szpaka ormowca.

PS. Niektórzy maja wielkie obawy, by rzeczony pomnik kiedyś nie popękał. Dziw ich bierze, że Kaczyński wziął na listę Cichosza, którego popiera taka zeteselowsko-ormowska kompania. Już niedługo PiS się na tym przejedzie.

Piotr Ślusarczyk

49
21

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *