Kot ma łowić myszy czyli jak Robert „przespał” kadencję

W mieście rozgorzała walka o burmistrzowski zydel, a tymczasem miłościwie panujący burmistrz Robert Kościuk, co by przyćmić konkurencję zatrudnił „najemników” którzy robią show i przez to jako jedyny ma „profesjonalną kampanię”. Najemnicy sprawdzają się w pewnych operacjach, ale czy tu „zatrybi” to się okaże. Dlaczego tak, a nie inaczej to wyjaśnimy na koniec.

Ciekawe czy nie można takiej firmy wynająć po wyborach do rządzenia? W jego przypadku byłoby to uzasadnione, bo z tym „rządzeniem” u Robka nie jest za dobrze, i te jego pięcioletnie „rządy” z profesjonalizmem miały tyle wspólnego co Piwko z lewicą… a wystąpienia Zielińskiego ze zdrowym rozsądkiem. Kościuk pełnił i pełni swoją funkcję poprzez ciągłe zarządzanie kryzysem, i to mu weszło w krew. To teraz, jak to „kryzysowe zarządzanie” wyglądało w telegraficznym satyrycznym skrócie.

Początek Roberta rządów obrodził w cudowne przeistoczenie i zapowiadał epokę dziwów i cudactw. Nie zawiedliśmy się i nawet wymagający widz był ukontentowany. A to dzięki temu, że do współpracy na odcinku promocji miasta w maju 2019 wziął sobie Krzysia Zielińskiego, który z przedsiębiorcy z własnej ulotki wyborczej przeistoczył się w „eksperta od promocji” po maszynach spożywczych. To, że firma z ulotki gdzieś się po drodze rozpłynęła zakrawa na kolejny „cud” O, i to dopiero był intelektualny zaciąg! Co jego wtedy opętało, co pogryzło to do dziś nie wiadomo!? Tym posunięciem promocji nie miał przez jakiś czas, ale nie chodzi o szeregowych pracowników tylko o „kerownika od koncepcji” Krzyś nie ma do takowych głowy, bo, rycie i grzebanie w cudzych oświadczeniach majątkowych, ewentualnie trumnach zmarłych cudzych rodziców jest chyba jego powołaniem i nieskrywaną pasją. Lubi chłop grać w kości… Jakieś tam budowanie relacji to nudne jest i po co to jak można pogrzebać, to w jednym to w drugim.

Dobrze, że te kobitki co tam pracują to poczciwe i robotne jak „japońskie synowe”. Wiedziały co mają robić i jakby nie one, to by się to wszystko zupełnie rozsypało. Krzyś, jak tylko do Roberta przyszedł, to pochłonęło go artystyczne rycie pod Jakubcem wicedyrektorem PUP, radnym miejskim z PZK i krytykiem poczynań Kościuka na forum rady miasta. „Pyś” w obronie Roberta, jako że jest radnym w powiecie odgryzał się na forum powiatu pytaniami o to, kiedy zlikwidują wice dyrektorski etat w PUP, na którym siedział sobie Jakubiec. O i tak! Do tego Krzyś prowadził swoją wojenkę z Nowosadzkim, również z PZK, bo sobie ubzdurał, że ten mu wice starostwo zagarnął. Dziś już są kolegami na jednej liście „u Szpaka na Trzeciej Nodze”, tak na marginesie. O hybrydowej wojnie z poseł Tereską Hałas dla Krzysia „Rudą” nie wspomnę, bo to „oczywista oczywistość” Dziedzictwem „Pysia” i niebagatelnym wkładem był nacisk na „promocję” Dnia pocałunku”, po którym już wszyscy w miasteczku wiedzą, kiedy i w co się całować. A także świeżych jak bułki od Greli odkryć na temat krwiożerczej natury dinozaurów. No i żeby tradycji stało się zadość to „Pyś” u Roberta w promocji wytrzymał krócej, niż kartofle w „grządkach”, bo się sam wykopał i pocałował nomen omen klamkę, zwalniając się w 2021 roku tuż przed Chmielakami.

A to ów krwiożerczy dinozaur, którego Krzyś odkopał na wykopaliskach…w jednym przedszkolu. Taki był z „przedsiębiorcy” „szef promocji”😀😀😀

W „międzyczasie” wydarzyła się Robertowi wojna z zamaskowanymi złoczyńcami (tak dobrze, że nie wiadomo, czy w ogóle byli) z wiosny 2021 roku, którzy blokowali mu środki, i to również kawał legendy w „zarządzaniu kryzysem”. Ubawić się można co niemiara, czytając tylko nagłówki w „Nowym Tygodniu” z tamtego okresu. Treści też im dorównują, bo jakżeby inaczej. Najpierw Robert komunikuje, że ktoś mu blokuje środki, a Stępień „Nowego Tygodnia” docieka! Eee !Może to „mściwy” Jakubiec?! Nie! A może jednak…? Chyba tak! Eee nie, jednak nie! A może!? Eee! Zdecydowanie raczej chyba nie!? Nie no! Kurde, może jednak tak!? Oczywiście podejrzanych wielu, bo jak Robert o tym mówił to mógł, to być zwykły przechodzień. Robert zdradził w końcu, że powie w stosownym momencie, kto to taki. Do tej pory nie powiedział tak na marginesie! Wreszcie padło co musiało paść, że może tym „blokującym” jest Tereska Hałas. No tak! Bo to ona była adresatem właściwym i tylko trzeba było poczekać. Głupi ten co tego nie przejrzał.

Stępień walnął tytuł, coby nieboszczyka ruszył i dawaj do niej z pytaniami! Ta patrzy na niego jak na wariata, bezradnie rozkłada ręce i mówi, a idź Pan w cholerę!? Ja nic z tym wspólnego nie mam! A czas leci… i tak zleciało pół roku, a potem był kretynizm dekady, czyli „Afera Chmielnikowa”. Bardzo podobna do tego, co wyżej, bo tu w końcu po trzech tygodniach wylazło, że znów o Hałasową chodzi, która stała się „dobra” na wszystko!

Pomysł budowy osiedla tanich mieszkań wylazł z Roberta gabinetu i trudno na trzeźwo zrozumieć idee budowy na cudzym gruncie, gdzie rośnie plantacja chmielu! Chmielu, który jest kontraktowany, a plantacja świeżo doinwestowana, a do tego użytkuje to szkoła rolnicza! No ale cel uświęca środki trzeba się pożreć, by utrzymać trend! Tym bardziej to pachnie kaftanem jak się miało i ma swój teren pod budowę za bazą PKS, i to jest to słynne kartoflisko znane bliżej jako „Grunt na Medal” Chodziło jedynie, i to trzeba powtarzać do znudzenia i jak mantrę o to, aby Krasnostawiaków czymś zająć i żeby ci mieli co przeżywać. Wielu się na to złapało i myślało, że to wszystko na poważnie. Pomysł zasadzał się na legendzie, że Robert, jest ten dobry, co chce miasto uszczęśliwiać, a ci z powiatu to są ci źli, bo oni stoją w poprzek Roberta pomysłom.

Oczywiście za wszystkim stoi złowroga Tereska Hałas, bo ona Leńczukowi zabrania sprzedać „Chmielnik” Sprzedać też niewłaściwe słowo, bo Leńczuk miał go „oddać” po preferencyjnej cenie, jaką zaproponowałby Robert. Istny dom wariatów z tego wyszedł i brakło, tylko żeby na „Chmielnik” spadła ruska rakieta, a Janeczek znalazł w wiklinowej kołysce małego Mojżesza. A i co ważne po drodze mamy wojnę na Ukrainie! Choć co tam ona jak my mamy swoją, tu w powiecie. A jakby dobrze poszukać, to nawet kilka! W końcu ci z powiatu dla świętego spokoju odsprzedali mu działki na ul. Granicznej. Kompromis! Nareszcie! Szampan się leje! Dobrze będzie… Ale gdzie tam! Krasnostawiaki, które mieszkają w okolicy zaczęli buczeć na te pomysły i całkiem słusznie, że im ściany nowo budowanych blokowisk zabiorą światło. Robert z tego wszystkiego „obniżył” bloki, i odpowiedział błyskotliwie, ale i tradycyjnie głupio, że jakby mu odsprzedali Chmielnik, jak chciał, to by słońca było dla każdego pod sam korek. No tak… Mądry to on widać dopiero będzie. Gazety piszą do tej pory, bo są odpryski tego idiotyzmu, a choćby te protesty uszczęśliwionych sąsiadów i ludzie mają co czytać. Radni z powiatu w osobach Szpaka, Zielińskiego, Piwki mieli o co pytać na sesjach. „Interes teatralny” kręcił się w najlepsze, ale nic się nie zmieniło w kwestii wiekopomnych inwestycji w mieście.

Jak się nie obrócić dupa z tyłu. No i tak! No ale tu nie chodziło o rozwój miasta tylko o udawanie, że się chce, a ktoś mu przeszkadza. To miał być twórczy ferment i maskowana ciąża urojona. Zwariować można, ale to się wydarzyło naprawdę, a Kościuk robił wszystko, żeby nie stanąć w jednym szeregu z posłanką, bo on realizował zemstę polityczną może nawet nie swoją tylko jego protektorów, a jakich? To wyjdzie przy Madziarze…

Jeszcze w tak zwanym „międzyczasie” pojawiła się „błogosławiona pandemia” O! Ta to dopiero była pięknym usprawiedliwieniem i wypełnieniem czasu! I tu zdarzył się zabawny incydent, bo Robert miał wiceburmistrza, którego sam znalazł i dobrał. Karczmarczyk mu było i znali się od dawna. Chłop pracowity z niego był jak góralski karosz co w Gorcach klocki na zrębie zrywa. I ten „cierpliwy” wiceburmistrz w trakcie pandemii stracił cierpliwość, czego pojąć niepodobna! Ponoć „atmosfera” w ratuszu była, taka jak w męskim internacie, gdzie nocowali zapaśnicy po zawodach, a prysznice były nieczynne i kible zapchane. Zwiał chłop i rzucił papierami, taki był finał. To trochę przypomina sytuację, kiedy ktoś szuka schronienia w płonącym domu, bo się źle czuje w „niepłonącym”, ale wypełnionym dziwnym towarzystwem. No i tak to u Roberta w ratuszu było…

Potem były jeszcze malownicze jak kurpiowskie wycinanki, przepychanki z Hałasową o CPK, gdzie Robert uważał, że jako jedyny zadba o interes miasta w sprawie szybkiej kolei. Ludzie dopytywali jak to zrobi? Czy zdjęciem z Sasinem postraszy, czy rzucaniem uroków? A od wiosny zeszłego roku można mówić o inwazji Madziarów, ale nie tych znad Dunaju tylko z Wołomina. Szczególnie jeden wart uwagi i udany jak „babki placek na Wielkanoc”. Rysiek go wołali. Podobno sam Sasin trzymał go do chrztu i wcisnął naszym geniuszom, by ci promowali go na posła. Jak to się mówi znalazł „zaangażowanych wykonawców”. A ci go przyjęli, bo jak Jacek prosi, to nie wypada odmówić. Oddali mu caluśki powiat w arendę do spółki z ciamajdowatym Leńczukiem i Nieściorem z powiatu.

Oczywiście Robert nie był sam w tym przedsięwzięciu, bo miał „po prawicy” 73-letniego Cichosza, „świetnego i błyskotliwego mówcę” który przybył do ratusza wiosną zeszłego roku ze stadniny w Janowie Podlaskim, by „odmłodzić otoczenie” i zostać wiceburmistrzem, a tak naprawdę to, po to by Hałasowa nie znalazła się na listach PiS do wyborów parlamentarnych. Lucjan z wrodzoną sobie „pieczołowitością” pilnował i zabiegał o to gdzie tylko mógł. Cel osiągnął, tylko że „Mamrotliwy” Rysiek usadzony na tak wyrychtowanego powiatowego „ogiera”, na którym miał wjechać na Wiejską zleciał z niego tu w powiecie, a ten go jeszcze kopnął i pogryzł. Powiatowi wyborcy PiS mieli Ryśka w dupie, woleli postawić na Jarosława Sachajko. Dlatego straszliwie przerżnął, jak i cały PiS 15 października, i to był piękny finał rządów Roberta, jak i pokaz jego politycznego zmysłu, wyczucia i planowania. Brawo… ale i wstyd.

Były i jasne strony, o których trzeba rzec, bo w kolejnym „międzyczasie” po Karczmarczyku, a przed Cichoszem wiceburmistrzem został Krzysztof Sugalski, który cudownym zrządzeniem losu odszedł do Cukrowni Krasnystaw na fotel prezesa. To właśnie jego zastąpił Cichosz. Sugalski po jakimś czasie doszedł do wniosku, że Cukrownia nie może się obejść bez Pani Kościukowej i tak żona Roberta znalazła pracę… a Robert po tym jak PiS nie stworzył rządu odciął się od niego i założył swój komitet. Stał się na powrót Robertem… Po drodze zrezygnował z funkcji szefa powiatowych struktur PiS i tyle było wszystkiego.

Dlatego jak w takich okolicznościach nie korzystać z dobrodziejstw firmy. Przecież teraz to udawanie i wojny domowe trzeba jakoś zapakować, przepakować, przypudrować i wcisnąć wyborcom. Gdybym był mieszkańcem miasta, to na takiego włodarza bym się wypiął, bo nie lubię i chyba nikt tego nie lubi jak się z niego robi idiotę. Jeśli już coś robiono spektakularnego w mieście, to drogi powiatowe, ale w obrębie miasta, ale kto tam rozumie czyje te asfalty i dla zwykłego mieszkańca jak droga w mieście, to widać miejska musi być i, w tym dla Roberta nadzieja. Opowiada Robert o tym moście co ma być nad Wieprzem, no i niech tam, ale to by inaczej wyglądało, gdyby nie było głupawki z „Chmielnikiem” i pisaniny w cały świat i wojny domowej.

Korzystać z dobrodziejstw firmy pasowałoby, gdy się startuje za pierwszym razem. Gdy się idzie po władzę, ale kto bogatemu zabroni. Wtedy to ma sens, bo wtedy trzeba się dostać za „wszelką cenę” Potem jak się człowiek wgramoli i głęboko na urzędzie okopie, to wystarczy tak robić, coby przez kadencję wyborcom tak się zaanonsować by znów wybrali. No, tylko że w przypadku Roberta to „wystarczy” to nie wystarczy, bo on jest jakiś inny. On jest zagadką i jeszcze takiego Krasnystaw nie miał. Normalny burmistrz ciągnął by środki i budował, budował… nawet z samym diabłem. Wtedy to budowanie plus władza z jej możliwościami to samograj, który napędza i działa jak firma od promocji przez całą kadencję i jest „za darmo” To przecież nie, kto inny tylko Mao Ze dong mówił, że nie jest ważne, czy kot jest czarny, czy biały, byle łowił myszy. Robert widać o tym zapomniał albo nie wiedział, albo mu nie powiedzieli, że na tym polega cała ta zabawa w samorząd. Dlatego teraz wynajął firmę, żeby ta przekonała profesjonalnymi czarami wyborców do jego osoby i oprawiła w złote ramy „bohomazy z pięciu lat”. To jest, jak wciskanie ludziom białej kartki oprawionej w ładną ramę jako pejzaż zimowy z okolic Oslo, i to za spore pieniądze! Fajne te cyrkowe metody i miłe dla oka, ale tego, że się pięć lat przebimbało przykryć trudno. I to by było na tyle…

 

 

33
5

Targowy poniedziałek i „matura” Nowosadzkiego czyli o co by się tu jeszcze wziąć za łby!?

 

Matury odbywają się w maju i tak jest od dawna, ale wicestarosta i mój faworyt oraz obiekt westchnień krasnostawskich matron Nowosadzki Marek będzie w najbliższy poniedziałek 25 marca podchodził do swojego egzaminu z „dojrzałości do męskości”. Zdawać będzie „ustnie” po godzinie trzynastej, a my się przekonamy, ile w nim siedzi „trzęsiportka”, a ile samca alfa. Przypuszczam, że obleje, ale skoro tak to niech nie liczy na dobrą „prasę” Oj niech nie liczy, bo los jego w takim wypadku będzie „straszny”, bo ileż można!?

No dobra to teraz o co chodzi… W poniedziałek 25 marca ma się odbyć posiedzenie rady powiatu. Oczywiście sesja jest „nadzwyczajna”, bo zwołana na wniosek grupy radnych pod światłym przywództwem geronty „dziadka Szpaka” Mają w programie tylko jeden punkt, a ten brzmi; „Aktualna sytuacja w oświacie. Przyjęcie Apelu Rady Powiatu w sprawie ogłoszenia i przeprowadzenia konkursów na dyrektorów szkół, dla których organem założycielskim i prowadzącym jest Powiat Krasnostawski” O co biega, w tym enigmatycznym sformułowaniu poza tym, że to doskonały powód, aby się znowu pokłócić, powrzeszczeć i powydurniać, bo to jest celem nadrzędnym, odkąd Szpak stracił dostęp do powiatowego żłobu.

Chodzi o to, że zarząd powiatu, w którym zasiada nasz Marek, a to głównie o niego nam chodzi, ogłosił konkursy na dyrektorów szkół teraz a nie po wyborach. Wszystko jest już dograne i zgodne z prawem. A co ważne to oświata jest pod Markiem Nowosadzkim i tylko dlatego chciał zostać wicestarostą, bo przecież sam jest „uczycielem” i „gfiazdą” z II LO. No, prestiż i pieniądze też miały znaczenie, bo on lubi „prowincjonalny luksus”.

Zarząd ogłosił konkursy, bo mógł i tak naprawdę nie ma w tym nic dziwnego, a sesja jest niepotrzebnym spędem. Jest wiele samorządów, gdzie takie konkursy przeprowadzono w styczniu i nikt nawet o tym nie sapnie. Ale tam mają szczęście, bo nie mają „chorego na władzę” Szpaka i całego tego grajdołowatego towarzystwa, które korzysta z każdej okazji, by drzeć gębę i się powydurniać, a przy okazji przykleić ciamajdowatemu zarządowi łatę politycznych i nieetycznych działań. Zresztą „dziadek” Szpak po czytaniu anonimu i Zieliński po grzebaniu w cudzych trumnach oraz głupkowatych wystąpieniach na forum rady lepiej, gdyby milczeli. W sumie jak się tych dwóch słucha, to trudno nie zgodzić się z trafnością spostrzeżenia, że świat jest małą mądrością rządzony, a ten powiat to nawet zupełnie bez niej.

Tymczasem ci z zarządu chcą przeprowadzić konkursy w ustawowym terminie i zabezpieczyć dyrektorów, bo jeśli się władza zmieni, to będzie robić po swojemu i niekoniecznie dobrze. To są dobrzy dyrektorzy, którym nie ma czego zarzucić i Nowosadzki to mówi głośno i wypada się z nim zgodzić…choć raz ma rację. Tylko że jego słowa są… no właśnie!?

Można nawet powiedzieć, że to, co robi zarząd jest jedyną dobrą i słuszną rzeczą, jaka im wyszła w przeciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. Bo to, że Szpak będzie szalał po dobrych dla niego wyborach to wątpliwości nie ma, a są tego pierwsze jaskółki. Do czego jest to towarzystwo zdolne to wystarczy zerknąć w pisarstwo Romka Żelaznego, który kandydatowi na burmistrza Danielowi Miciule czyni zarzut ze zdjęcia z Madziarem w okolicznościach oficjalnych. Nie on jeden, bo różne takie czerwone misie latają po mieście, jakby im, kto terpentyną posmarował to i owo robiąc podobnie. Same misie, żeby było ciekawiej mają zdjęcia z Zenkiem Martyniukiem bardem PiS, i to jakoś uchodzi, ale to pokazuje absurdalność całego „pomysłu”. Są to niewątpliwie kategorie „odpałów” kwalifikujące się do hospitalizacji, albo nawet izolacji.

Jedno trzeba wiedzieć, bo nie wiedzieć to kretynizm, że gdyby Szpak był na miejscu zarządu, to korzystałby z takiej okazji, bo w sumie czemu nie!? Zresztą on już pokazuje jak mu się optyka zmienia, kiedy „jego” rządzą. Już nie widzi strajków rolniczych i drożyzny.

Kluczowe i w zasadzie po to jest to wszystko pisane to jest to jak zachowa się Nowosadzki. Szkoły jak wyżej to jego ukochany jedynak, a Ania Patejuk dyrektorka I LO im Władysława Jagiełły to jego – muza, perła w koronie, pole złotonośne, Katanga. Ania jest super! Bez Ani, ani rusz!

Tylko że Ania może tego nie wie, ale Nowosadzki Marek najbardziej kocha Marka Nowosadzkiego. Wprost zwariował na jego punkcie i jeśli przyjdzie do głosowania, a już wróble ćwierkają, że zamierza się wstrzymać, a nawet być „za” wnioskiem by rozstrzygnięcie co do konkursu nastąpiło po wyborach za nowej władzy – to on w imię tej miłości i dobrych stosunków z „dziadkiem Szpakiem” gotów to wszystko zrobić. Ale jak tak zrobi to niech Marek nie liczy na oklaski albo szklankę wody w potrzebie, a o „dobrej prasie” niech zapomni na wieki.

Jest zdolny do takich durnot, bo we wrześniu udowodnił, że nie ma głupoty cykorią podszytej przed popełnieniem, której by się wzdragał. Wtedy nie był w stanie podpisać wniosku o odwołanie Leńczuka, czyli de facto nie wiedział, co o tym myśleć. Nie wiedział, czy to, co zrobił Leńczuk z Tereską Hałas jest dobre czy złe!? Zapomniał, że to dzięki niej jest gdzie jest. Warto pamiętać, że Nowosadzki uczył dzieci i ma prawie sześćdziesiąt lat, a w tym wieku jeszcze nie wie, co dobre, a co złe!? No to się samo komentuje…

Jest w tym jeszcze jeden haczyk, ale rozmiarami przypomina kotwicę, ale tylko w Nowosadzkiego oczach, a to dlatego, że on pewne rzeczy przez nabytą cykorię widzi ogromnymi. U normalnego faceta to nawet te rzeczy nie istnieją albo są wielkości pchły, ale jak ktoś się boi wszystkiego i do tego ześwirował na swoim punkcie to inaczej widzieć nie może. Marek jest na liście „Trzeciej Drogi” gdzie Szpak rządzi i teraz są na niej „kolegami” i ten sam Szpak był jednym z wnioskujących o zwołanie sesji. I teraz, jak Nowosadzki zachowa się w takich okolicznościach, bo przecież wiadomo, że on jest w stanie poświęcić wszystkich, byle o nim mówiono dobrze i żeby Janusz nie miał do niego pretensji i nie czynił mu wyrzutów. Tak że Marek zapewne dojrzał do złożenia ofiary z Ani Patejuk, Gontarza, Burdanowej… On już jest chyba na szosie do Zaleszczyk, jak rząd Sławoja w 1939 roku, ale jak daleko nią zajechał to się jutro przekonamy.

Widać też, że koledzy z listy, a szczególnie Krzyś „Pyś” Zieliński który startuje tak jak Marek z „Trzeciej Drogi” dają mu podprogowe sugestie co ma robić. Bo Krzyś na swoim FB puścił post, a o konkursach i w nim pyta, dlaczego Leńczuk tak się śpieszy!? No i widział kto!? Leńczuk się spieszy, a Nowosadzkiego w tym nie ma?! Przynajmniej u „Pysia” Zielińskiego. Kto zna „Pysia” metody to wie, że to sugestia jak się Marek ma zachować, a główny atak pójdzie na ciamajdowatego Leńczuka i całą resztę zarządu. Marek jeszcze pamięta, jak mu Krzysio jesienią kołki na łbie krzesał i wyciągał te 1000 złotych wpłacone na kampanię PiS, jak mu grzebał w najbliższej rodzinie.

Powiatowa oświata to Marka „konik”, i to jemu powinno zależeć na konkursach właśnie teraz! A jak Nowosadzki ma „Cohones”, to niech je pokazuje w ten poniedziałek, bo lepszej okazji nie będzie. No właśnie… tylko czy on ma co „pokazać”?

Jeśli Nowosadzki uważa, że ze Szpakiem można umówić się teraz, żeby po wyborach on mu się zgodził tych samych dyrektorów albo choć część obsadzić to musi Marek być pospolitym durniem. Po pierwsze nie wiadomo, co będzie po wyborach i kto będzie rządził. A po drugie, nawet jeśli mu Szpak obieca, bo co mu tam!? To Nowosadzki powinien pamiętać konkurs na dyrektora I LO z 2014 roku. Wtedy też mu Szpak coś obiecał… a jak po drodze obietnicę skorygował to Marek najlepiej wie. Niech Marek nawet nie próbuje układów i składania ofert, że może część poświęci na rzecz kogoś, bo takie targi nie ujdą mu płazem i los jego będzie „straszny”

Zarzutami „politycznymi”, jakie będą padać z ust Piwki, Zielińskiego czy innych bym się nie przejmował, bo tym dwóm dobrze przypomnieć jak to z nimi było. Piwko niech odgrzebie z pamięci jak do ARiMR rekrutowali z Cichoszem i jak trafił z niego do CIS. A Zielińskiemu i jego bełkotowi to najlepiej zapalić świeczkę i zapytać o to jak trafił jako przedsiębiorca do roboty w ratuszu w 2019 roku.

Ten zarząd albo „zrządzenie losu” pod światłym kierownictwem Leńczuka i Nowosadzkiego nie słyszał nigdy o czymś, takim jak obrona swoich dyrektorów, a ma i miał takich, którzy na to zasługiwali. Szpak wie, co to jest. Bronił nawet w sytuacjach kuriozalnych, a choćby takiego Banacha, i to przez 16 lat! Banacha, który był prawdziwym „nieszczęściem” dla ZDP, a wystarczyło tam pójść i zobaczyć, w jakim porządku utrzymywał plac i budynki. Natomiast ci rzucili na pożarcie Gołębia z Muzeum Regionalnego robiąc mu co krok na złość. O Ewie Kowalik nie wspomnę, bo ona sama musiała się bronić przed oszczerstwami Szpaka, a Nowosadzki też się nie popisał. Teraz się zanosi na kolejny handelek, na „targowy poniedziałek”, a z tego, co pamiętam to targ w poniedziałek był zawsze w Bodzentynie u stóp Łysicy.

 

PS. Czy nie powinno zastanawiać wszystkich, że taki tuz powiatowej polityki jak Nowosadzki co wybory ma problem z komitetem? Jaki on musi mieć dryg do ogromadzenia wokół siebie ludzi, że nic nie zbudował przez tyle lat? Owszem startuje, ale co się nażebrze to jego, i to nie jest objaw charyzmy i chyba mam rację w tym, co piszę. Co? A i jeszcze jedno… Upraszam wszystkich „pożytecznych idiotów” którzy po każdym felietonie dotyczącym mglistych charyzmatów i szkodnictwa politycznego Nowosadzkiego lecą go wspierać i gadać „Co się ten Ślusarczyk przyp… do ciebie.” No tak to my nigdy nie zrobimy z niego faceta, a wy drodzy klakierzy widać go nie znacie tak dobrze jak ja😉

 

 

42
6

Żonaty kawaler czyli bezpartyjna partyjność radnego Krzysia „Pysia”

 

Na początku kwietnia, ale jeszcze przed wyborami do Krasnegostawu ma zajechać cyrk. Będzie wystawiał widowisko na wodzie. Ta „wizyta” może mieć związek z tym, co odstawia radny powiatowy i kandydat z „Trzeciej Nogi” Krzyś „Pyś” Zieliński na swoim profilu FB. Podejrzewamy, że te jego „przedsięwzięcia” są jakąś formą „szlifowania formy” Może to być, bo my wszystkiego nie wiemy a radny dostanie tam jakiś angaż i wreszcie zacznie pracować. Wszyscy mu tego życzymy i niech ma! Chwalił się przecież w zeszłą niedzielę na swoim FB dyplomami MBA i innymi osiągnięciami z lepszych czasów i widocznie te informacje dotarły do dyrekcji cyrku i pewnie z tego powodu chce tu zajechać. Tacy utalentowani  wszechstronni artyści jak „Pyś” rzadko się trafiają. Jaki znajdą mu etat, to jeszcze nie wiadomo, ale może… woltyżer? Krzyś lubi na cudzym grzbiecie jeździć, a jak to będzie koński, to czemu nie. Akrobatą też mógłby być udałym, tyle, ile on komitetów obskoczył i poglądów miał to ze świecą takiego drugiego szukać! W końcu jest wszechstronnie wykształcony to, co tam dla niego!

Mamy kampanię wyborczą, a on jest okropnie zdeterminowany, bo powiatowy paśnik, z którego się utrzymuje może mu odjechać w siną dal. Tu ciekawostka, bo „Pyś” ma na FB trzy, a nawet cztery profile, a ten który obecnie użytkuje pod kampanię samorządową nosi nazwę „Krzyszt Jack Zieliński” On co by nie było tak prosto, to startuje do wyborów jako Krzysztof Jacek Zieliński i jak tak to, który jest prawdziwy i po co to wszystko!? Ale może radny ma rozszczepienie świadomości w końcu już tyle razy zmieniał poglądy, że się sam w tym pogubił. Gdyby jednak ktoś chciał poczytać jak się wykłóca z ludźmi i co oni o nim sądzą, to można tam zerknąć. Oczywiście część komentarzy usuwa, bo „prawda w oczy kole”, ale mimo wszystko jeszcze trochę zostało. Krzyś lubi za to jak go chwalą, a krytyczne opinie nazywa hejtem, oczernianiem i bezpardonowymi atakami. Nawet zapowiedział do gazety, że po wyborach idzie do sądu z tymi oszczercami. No ale póki co nikt mu rodzica z trumny nie wyciąga do politycznych rozgrywek, a jak tak to chyba nie jest tak źle. Prawda!? Bo jak się jest osobą publiczną i się przy piwie różne rzeczy mówi, to potem jest jak jest. O nim można pisać bez końca, dlatego dziś zwrócimy uwagę zaledwie na szczegół, który mówi dużo o Krzysia stosunku do wyborców i świadczy o tym, jak rozumie prawdomówność.

A było tak, że coś, ze trzy może cztery dni temu spadło na „Pysia” nieszczęście w postaci zapytań o jego polityczne sympatie i przebieg politycznych wędrówek. Chodziło o to, aby „Pyś” napisał, z ilu komitetów startował, z kim wchodził w koalicje itd… Pytał mieszkaniec z okręgu nr 1, z którego „Pyś” ubiega się o mandat. Oczywiście radny nie omieszkał z pytającym wejść w utarczki słowne co dowodzi, że „Pyś” nie panuje nad emocjami, ale to zawsze była jego słaba strona tak samo słaba jak rozbuchane ego niczym niepoparte, które można równać z tym u Leszka Janeczka medyka i „historyka z własnej ulotki” Od słowa do słowa w końcu doszło do tego, że „Pyś” całą dyskusję usunął i wydał oświadczenie dotyczące zapytania mieszkańca ale samego zapytania nie pokazał. W nim odpowiedział po swojemu i, tak żeby było dobrze dla niego. W tym działaniu jest cały Krzyś, bo jak się ma odpowiedź, gdy się nie prezentuje pełnego pytania? Gdyby jemu ktoś uczynił taki afront, to nie posiadałby się ze złości… A tak wygląda Krzysia odpowiedź która prezentujemy poniżej:

No i wszystko jest w porządku zdawałoby się. Bo „Pyś” się określił i odpowiedział, jak chciał. Ale nie ma tak dobrze! Jest problem w ulotce którą wtarabanił na swój „cyrkowy” profil sześć godzin po prezentowanej wyżej odpowiedzi. Proszę zwrócić uwagę na wpis zaznaczony żółtym kolorem. Tylko proszę się nie śmiać, bo sprawa jest poważna jak „dziewiąty miesiąc” a „Pyś” nie lubi jak się z niego śmieją…🤐

 

Okazuje się, że nasz „Pyś” na własnej ulotce puszczonej sześć godzin po „bezpartyjnej deklaracji” stwierdził, że on jednak jest szefem politycznych struktur Partii Solidarna Polska!  Obecnie to znaczy w tej chwili, na dzień publikacji. Tym bardziej to zabawne, że teraz ta partia nazywa się Suwerenna Polska. No groch z kapustą, ale co tam dla Krzysia. Skoro to ma dać parę głosów i zrobić wrażenie! On wie, co pisze i nie wypada mu zwracać uwagi i widać to prawda! Przecież jak taką ulotkę na wsi pokaże w ostatniej chałupie i pod lasem to, kto to będzie sprawdzał. Jeszcze, żeby „kompromitacji i głupkowatości postępku szyku zadać” to sobie na samym dole wpisał, że on, jednak BEZPARTYJNY. Ożeż ty…😂😂😂

A jak rozwiązał problem zatrudnienia! By nie pisać, że jest bezrobotny to tak zachachmęcił, że wpisał – Kierownik Wydziału Promocji Rozwoju Kultury i Sportu Urzędu Miasta w Krasnymstawie. Tak to prawda, ale to czas przeszły, bo był kierownikiem od maja 2019 do lipca 2021. Z tak skomponowanej treści ulotki można wywnioskować, że „Pyś” pracuje w najlepsze w mieście, ale kto wie ten wie, że nie pracuje, bo obecnie tę funkcję sprawuje Grzegorz Drozdalski. Panu Grześkowi doradzamy niech tam dobrze w szafie i pod biurkiem sprawdzi, a jak to nie pomoże, to miotłą wszystkie zakamarki obleci, bo może ten „Pyś” tam gdzieś rzeczywiście siedzi! No to macie drodzy wyborcy i czytelnicy jak „Pyś” pogrywa.

Pięć lat temu był przedsiębiorcą, ale na papierze, nawet nazwy firmy na ulotce nie podał i w oświadczeniach majątkowych składanych na początku kadencji śladu z tej działalności nie ma. I taka to nowa jakość w polityce ten „Pyś” Dla niego ciekawe są oświadczenia innych radnych, w nich szukał sensacji. Na koniec hasło wyborcze… „Głosując na mnie wybierasz siebie”  Skoro tak „Pysiu” to, kto ma brać dietę? Jeszcze jedno… dieta jest rekompensatą za utracone dochody w związku z pracą na rzecz samorządu. Ale jak to się ma do takiej sytuacji, kiedy radny nie ma dochodu, bo nie pracuje tak jak nasz „Pyś”?  Wtedy, wtedy moi drodzy, to jest czysty zysk!😉😉😉

 

30
0

Podziękowania…

Organizatorzy protestu rolników, który odbył się 20.03.2024 roku w Krasnymstawie, dziękują wszystkim uczestnikom za tak liczny udział i zamanifestowanie swojego niezadowolenia z polityki naszego rządu i UE wobec rolnictwa i próby wprowadzenia „zielonego ładu”, którego to konsekwencje dotkną całe społeczeństwo. Dziękujemy także Komendzie Powiatowej Policji w Krasnymstawie za zabezpieczenie protestu i wszelką pomoc udzieloną organizatorom.

20
3

Ach, jakie my Krasnostawianki mamy szczęście…😀

To głos jednej z Pań, która refleksją ze spacerku po mieście zechciała się podzielić z szerszą publicznością…

Kampania wyborcza do samorządu trwa. Nasi kandydaci prezentują swoje oblicza (bo o programach to chyba niektórzy zapomnieli), gdzie się da i jak się da: na płotach, murach siatkach, ścianach, a nawet na mobilnych przyczepach. Nie ma ulicy, z której nie zerka na nas jakiś przystojniak… a ja chodzę i podziwiam. Niejaki Pan Jelonek ubrany niczym pionier za czasów Związku Sowieckiego, czyżby tak tęsknił za jedyną słuszną partią, za współpracą ze służbami PRL… chyba tak, bo startuje z list partii, PO która już niejednego komunistycznego współpracownika (komunistę) ożywiła. Tuż obok, wisi, młody, modny cały w niebieskościach pan Hukiewicz. Panowie tak różni, ale wiszą jeden obok drugiego, bardzo blisko, prawie jak rodzina…? Jak piszą w internetach pan Hukiewicz „krasnostawski Trzaskowski” bywa w Sejmie rozmawia z posłami, ministrami i innymi personami. Co załatwił nie wiem, powie dopiero po wyborach. No i ten, który ma największy baner, chyba nikt go nie przebije to pan Piwko. Wypatruje głębokiej lewicowej czerwieni, ale nie, spostrzegłam biało-czerwone serduszko co za zaskoczenie… Jeszcze nie wyszłam ze zdziwienia i czytam hasło „Pora na trzecie Piwko” ja podziękuję panie Marku co za dużo to niezdrowo, a poza tym wolę szlachetniejsze trunki. A byłabym zapomniała, ominęła, taki niepozorny ten baner, a na nim pan Marek Nowosadzki, podobno ulubieniec Krasnostawianek od wielu kadencji kradnie głosy pań pewnie dlatego, że umie się odnaleźć, a to z PSL-em, a to z PiS-em, a teraz z Trzecią Drogą! Oj, bardzo obrotowy ten nasz wicestarosta, oby się nie okazało, że trzecia droga to droga donikąd. No i na kogo tu zagłosować, którego wybrać? Może postawić na kobietę?

34
1

Volkssturm poczęty na ZOL czyli stan listy PiS do powiatu

Od kilkunastu dni znane są pełne listy w wyścigu do rady powiatu. Z grzeczności wypada je – choć niektórzy po tym, co tu przeczytają mogliby podarować ową grzeczność – podsumować i nakreślić parę „ciepłych słów” Zaczniemy od PiS, który wystawił listę, co do której nawet oni sami nadziei nie mają, bo wygląda jak batalion Volkssturmu. A była to formacja z ostatnich miesięcy wojny złożona z dzieci w krótkich portkach, dziadków w okularach. Do tego zestrojona pstrokato i uzbrojona w co, kto miał. Tak i oni łatali, ale co tam…

Oczywiście na „jedyneczkach” posiadali przezornie ci, co bardzo chcą być jak najmniejszym nakładem sił po 7 kwietnia w grze i przy stole. Bo jak wiadomo „jedynka” siedzi nic nie robi i jej w urnie rośnie.

Okręg nr 1 (Krasnystaw gmina, Łopiennik i Fajsławice) w Łopienniku jedynkę dano Witusiowi Boruczence. Chyba jako rekompensatę za to, że został sierotą, bo koledzy z PZK wywieźli go w Łopieński Las, ale dołu kopać nie kazali tylko mu powiedzieli, że bliżej będzie miał do chałupy. On usłuchał i do niej poszedł by wylądować w PiS. To była pierwsza aborcja opóźniona i polityczna w powiecie tej wiosny. Drugi jest Józio Wroński z Ignasina w gminie Fajsławice, który w międzyczasie „zgłupiał” albo się „zakochał”, albo jedno i drugie. Gminę Krasnystaw reprezentuje Pluta Edward z Jaślikowa. Tak! Jest ktoś taki i może przekonałby do siebie elektorat hasłem „Lepszy Pluta od koguta” „Nazwisk” poza tymi dwoma pierwszymi to tam nie ma, ale jest Pani Bojarska z Niemienic i co ona tu robi, to by trzeba Józia Wrońskiego pytać. Średnia wieku kandydatów listy wynosi 56,8 a najmłodsza jest Mazurek Maria nomen omen z Dziecinina…

W okręgu nr. 2 – mieście królewskim Krasnymstawie jest koncertowo i pachnie La Scalą, ale taką z fototapety. Tu na jedynce jest ciamajdowaty Leńczuk, któremu starostowanie tylko zawadzało w prowadzeniu Glorii Vitae, ale że „wydziabał” Janeczka z pierwszego miejsca to jest gdzie jest, bo się zreflektował w ostatniej chwili, że jednak jest starostą!? Ponoć Janeczkowi jedynkę dawał Cichosz, bo co mu zależy!? On szef struktur powiatowych i na swojej jedynce w Żółkiewce a Leńczuka nie za bardzo lubi i tym możnaby mu „dokuczyć” Tylko że Leńczuk przez „kraszczadzkiego profesora” załatwił z Czarnkiem, by to on starosta „przewodził”

Na dwójce jest Pani Maria Szumigaj doktorka od wszystkiego. I tym sposobem, dzięki niej ilość doktorów na liście się zgadza a i spokój mają, że słychać jak tą sielankę umila szumiący gaj. Trzeci jest jedyny przedstawiciel kniei oraz parzystokopytnych i ostatni ocalały po epidemii ASF Dzik dla znajomych Jacek. Kiedyś organista u Gzika, a teraz tylko były organista. Poza tym trzeba wiedzieć, że u Jacka są dwie rzeczy stałe! Pierwsza to kandydowanie z PiS i pielgrzymki do Medjugorie. On, jakby mógł, to by się tam przeprowadził i kiedyś to nawet Hryniewicza chciał ze sobą ciągnąć, ale ten się pod biurko schował i udawał martwego i do peregrynacji nie doszło.

Jest jeszcze na liście Pani Kowalczyk Maria Joanna, która jest spowinowacona z Leńczukiem, bo to „szwagra siostry z drugiego małżeństwa stryjecznej babki córka” O i tak!? Reszta to są nazwiska, które nic nie mówią poza imć Goławskim, a to dlatego, że ja go mam w znajomych na FB i widywany jest w otoczeniu Leńczuka. A na koniec, bo nie wypada, skoro jest tyle przywołanych elementów przyrody nie wspomnieć o pomnikowym drzewostanie co się Marian Łukaszczyk zowie i ma lat 77. Piękny wiek w sam raz na samorządowe wojaże i życzyć zdrowia wypada. Średnia wieku tej miejskiej listy – 58,4, ale jest lepsza!

I wreszcie okręg nr 3 (Kraśniczyn Izbica Siennica Różana) Oczywiście na jedynce umościł się Marek Janusz Nieścior, bo co jak co, ale usadowić się wygodnie potrafi, a i nie zapomina o rodzinie. Każdy by tak chciał i w Kraśniczynie komentują jego „familijne ruchy kadrowe”, bo jak wyżej… każdy by tak chciał. Po nim jest Maria Piłat z Romanowa w gminie Izbica i ta Pani to chyba jest tylko po to by „umyć ręce” Ot parytety… i nie ona jedna.

Na trójce Arek Danielak o nim można powiedzieć, że jak Danielak z filmowego Wodzireja granego przez „Śtura”, do którego jest nawet podobny z daleka – przewodził buntowi przeciw CPK Tego, jak widać, nie ma, ale po nim został Arek Danielak. Młody on, bo tylko 41 lat… i w tym drzewostanie to zaledwie sadzonka.

No i na koniec są „reprezentanty Siennicy Różanej” Męskie grono „otwiera i zamyka” dostojnie z jedną trzecią długości tołstojowskiej brody Mirosław Ignacy Kaczor! Oprócz brody śnieżnobiałej ma 75 lat i w rankingu „wiekowego drzewostanu” jest na pozycji drugiej po 77-letnim Łukaszczyku, a na liście siódmy. Ale jeśli wierzyć w trafność ludowych porzekadeł, to po 7 kwietnia przekonamy się, ile Ignacy „znacy”. Kobiety niezłomne z gminy z jednorożcem w herbie reprezentuje Pani Wójcik Maria bardzo oddana sprawie. No i ta dwójka będzie w Siennicy kruszyć „partyjny beton”. Średnia wieku kandydatów okręgu to 62,7, i to jest rekord.

Na koniec perełka sobiepaństwa okręg nr 4 który można swobodnie ochrzcić manifestem politycznym Cichosza lat 73. W tym kształcie list, jakie skonstruował jest cały ON. Nikt i nic lepiej tego nie zilustruje, bo nazwać to całe przedsięwzięcie „jednoosobowy schron przeciwatomowy” to chyba nie przesada!? Na jedynce z Żółkiewki króluje Cichosz, bo jakżeby inaczej! A potem jest szczere pole „przepasane wstęgą miedzą, na których z cicha kandydaci jak te grusze siedzą”. O tak to mnie więcej wygląda jak nie przymierzając krajobraz spod Kutna. Pusto ponuro i deszcz siąpi, a we wsi za horyzontem wyje pies na łańcuchu. Tych nazwisk co je Cichosz pozbierał zna mało kto, rzecz jasna oprócz Cichosza, bo on ich wydłubał, ale bardziej są rozpoznawalne miejscowości, z których kandydaci pochodzą. Czystą Dębinę znają ci, co jeżdżą na Kraśnik, a nad kandydatem z niej o zawiłym nazwisku Cieplechowicz głowi się nawet internetowa wyszukiwarka. Mają nawet Annę Mróz, ale to tylko zbieżność personalna z tą z Kraśniczyna, który jest w innym okręgu. Ta jest z Kaszub, gmina Rudnik, tak, jak Jutrzenka – Trzebiatowski Kaszuba co ma galerię u Proskury w Siennicy na poddaszu „Tworu sztuki”. Jest na liście, jakby dla poprawy nastroju najbardziej rodzimy przedsiębiorca, bo zwie się Dariusz Polski i jest z Wierzchowiny. Średnia wieku kandydatów w okręgu 58,8…

Podsumować wypada, bo im ta lista rodziła się w bólach takich samych jak Edward VI na świat przychodził z tą różnicą, że matka zmarła w 12 dniu po porodzie. Cichosz „matka” myśli, że przeżyje, jak i inne „jedynki”, ale jak pożyjemy to zobaczymy. Opinia dotycząca jej składu personalnego jest bezlitosna, i to są głosy płynące od ludzi związanych z PiS. Podnosi się argument, że Hałas Tereska ukradła im miejsce i ludzi. No a może na to miał wpływ fakt wycięcia jej z list do parlamentu? Ona tymczasem tylko zabrała swoje manatki i poszła do siebie. Przyczyn takiej słabości trzeba szukać w Wołominie. Ogólnie panuje opinia, że leżą i są liczeni. Nastroje w PiS przez to minorowe, bo sondaże dołują, ale czy akurat tu na Lubelszczyźnie będzie tąpnięcie to się okaże, bo jak głęboko poparcie siadło tego nie wie nikt. Póki co przezorna Tereska, nim ją oszukali w PiS to zostawiła im w spadku nowiutki ZOL z kaplicą i niezbędnym osprzętem. Oni tam prawdopodobnie gdzieś może w kaplicy albo na jednej z sal układali te listy. Miejsce w sam raz… i to jedno im wyszło. Amen…

 

 

 

28
2

Protest rolników

 

Drodzy rolnicy z powiatu krasnostawskiego, na dzień 20.03.2024 został zgłoszony protest na ulicy majora Sokołowskiego od ronda im. Unii Europejskiej do ronda ulicy Lwowskiej (Orląt Lwowskich) w godzinach od 9:00 do 18:00. Zapraszam wszystkich chętnych do przyjazdu traktorem lub samochodem. Współorganizator Szczegółowe informacje w wiadomości prywatnej tel 604906182

 

15
5

VOX populi vox Szpaka czyli „dzień kobiet” po siennicku

 

 

W Siennicy Różanej kolebce ruchu ludowego 8 marca w piątek obchodzono „hucznie” Dzień Kobiet, ale to duże słowo i nie oddaje istoty zagadnienia. „Hucznie” to w mateczniku ludowym inaczej się definiuje i rzecz w tym, że siennickie niewiasty były tylko tłem, ale i tak nie powinny narzekać!

Kierownictwo siennickiego folwarku doszło do odkrywczego wniosku, że teraz nie czas na uniesienia. Mamy wszak czas wojenny i ważniejsza jest kampania wyborcza, która ma dać dziaduniowi Szpakowi powrót do powiatowego „Gabinetu Owalnego”, gdzie biurko, fikus i sekretarka, a skoro tak to cel uświęca środki. Przy tak rozłożonych akcentach nie obyło się bez zgrzytów i sytuacji rodem z pierwszych lat PRL.

Na okoliczność święta „zegnano” panie na „sali zwierciadlanej i kolumnowej” siennickiego centrum kultury – nie mylić z „muzeum sztuki nowoczesny nazywanym dla niepoznaki Tworem Sztuki” który stoi w parku „nad stawem opodal krzaczka”. Kobiety na zaproszenie odpowiedziały „lekko półśrednim zainteresowaniem”, a niektóre były tam urzędowo, ale i znalazłby takie, co to przyszły z ciekawości albo z nudów. Byli i goście z zewnątrz płci męskiej, ich przyciągnął koncert, dlatego sala kolumnowa prawie się zapełniła. Gwiazdą drugiej wielkości był reaktywowany zespół VOX w składzie okrojonym, który miał przygrywać i umilać czas.

A dlatego drugiej, bo tak naprawdę na sali rządziły „lokalne polityki” i dziadek Janusz, i to dla nich „śpiewak śpiewał” a VOX był jego głosem. W końcu są wybory i uroczystości gminne należy przestawić na „tory produkcji wojennej” W trakcie rozruchu widowiska „władza” pokazała, kto tu rządzi i co myśli o mieszkańcach płci pięknej i to jest w pewnym sensie tutejsze „równouprawnienie” bo i chłopstwo podobnie się traktuje.

Powitano najpierw zaproszonych gości, czyli kolegów Janusza, a dopiero potem kobiety. Wyszło topornie, bo inaczej nie mogło, czyli jak zwykle, bo po siennicku i kobitki w dniu swojego święta były jak już wspomniano tylko tłem. Takie traktowanie w tym wypadku kobiet, czy innej formy życia, jaka się tam nawinie władzy jest normą w Siennicy i nawet trzy „ogniska kultury” w gminie (bo jest jeszcze „prężna Remiza na Siennicy Dużej”) tego „antykulturowego” trendu nie zmienią. To jest element obyczajności stepu z dalekiego wschodu i tak widać ma być! Nie wszystkim się to podobało, ale większość tak się przyzwyczaiła do roli „tła”, że o buncie nawet im nie wspominaj. Nie czas na dąsy i nie ma żartów, kiedy Szpak; 75-letni dziadzio idzie po władzę.

Janusz miał ze sobą „asa w rękawie” i gościa specjalnego. Nawet podzielił się z nim sceną i czasem „antenowym”. Naród kobiecy musiał to zaakceptować, bo niechby spróbował inaczej!? Ten as to były starosta włodawski Andrzej Romańczuk, teraz „jasny pan” i dyrektor lubelskiego oddziału ARiMR, ale przede wszystkim kandydat na radnego sejmiku samorządowego w Lublinie. Oczywiście Szpak go zaanonsował jak sklepowe baleron w stanie wojennym i wydał „rozkaz”, żeby na niego głosować. Nie omieszkał wspomnieć o tym, że w ARiMR są pieniążki na Koła Gospodyń. Oczywiście tylko na te zarejestrowane, a takich w gminie to chyba mamy ledwie dwa. To ciekawe, bo kasa na koła to pomysł PiS, ale, jak widać, peeselowi też się podoba! A ileż to było wrzasku, że PiS-owcy tym pomysłem kupują głosy wsi…

Po tej prezentacji Romańczuka to Szpak zasmucił wszystkich, a przynajmniej tak mu się wydawało, bo on jest przekonany, że w gminie naród cały nic innego nie robi tylko myśli o nim… I taki rozrzewniony Janusz pożegnał się mówiąc, że musi jechać do Izbicy na podobny „apel podległych” Wypada się o niego troskać, bo modlić to już wedle uznania, w tym ferworze politycznej naparzanki i zważywszy na jego wiek może znów gdzieś zjechać w rów i nie mieć tyle szczęścia co blisko siedem lat temu, gdy palnął w furtkę od sadu i otarł się o brzozę a nam zapachniało Smoleńskiem. Wiadomo! Wiek i pośpiech to może być zabójczy koktajl, a takiej straty jak on i jego ojcowska troska o nasze dobro, to byśmy nie przeżyli. Jego się po prostu zastąpić nie da! Wracając na salę bankietową, bo tam się działo! VOX coś tam pośpiewał i pograł, a w przerwach między utworami zabawiał gości i „tło żeńskie” dowcipami, ale żaden nie był o naszym wójcie.

Potem raz dwa skończono te smutne obrzędy, bo piątek był późnym popołudniem i ileż można! A na „kobiece tło” czekała wypasiona niespodzianka! Na dole tuż przy wyjściu stało jak mur trzech pomnikowych apostołów siennickiej zgody w osobach radnego z Maciejowa i wiceprzewodniczącego rady gminy Bogusia Kargula, przewodniczącego rady Banacha Piotra i wójta Leszka. Rozdawali na przemian po cukierku i tulipanie wszystkim gościom bez względu na płeć, bo lepiej rozdać jak się ma zmarnować, i to jest gospodarskie podejście.

Te „okazałe” i „gustowne” prezenty były wypadkową przebiegu całych uroczystości. A wspomnieć trzeba, że taki prawdziwy bukiet, taki wypasiony i wielgaśny, którego  i sam biskup by się nie powstydził dostała Pani Agnieszka dyrektor „Centrum Bezkultury” w Siennicy Różanej i tylko nie wiadomo, czy za to, że jest kobieta, czy za to, że dała twarz na ten cyrk…

34
9

Manifest „politycznych bezkręgowców” czyli Nowosadzki na listach „Trzeciej drogi”

Dziś o pewnej gazecianej, ale doniosłej deklaracji Marka Nowosadzkiego, która urasta do rangi manifestu wszelkiej maści „bezkręgowców” politycznych których on staje się twarzą, symbolem i znakiem firmowym. Jest co prawda niepozorna, ale rzeczy wielkie miewają skromne początki, a jemu takiej bezrozumnej szczerości tylko „pozazdrościć”. Jednym słowem „wylazło szydło z worka” i niżej już się upaść nie da. Choć, kto go tam wie, póki piłka w grze…

Średniowiecze miało swoje zalety, a choćby, wtedy gdy ktoś się chciał dowiedzieć co człowiek ma pod koszulą, to tak kombinował by się naocznie przekonać, że korzystał z „zaufanych oczu”. Bo zdarzyła się taka historia Jadwidze Andegaweńskiej, że musiała zweryfikować krążące plotki o szpetnym i zwierzęcym wyglądzie „jeszcze poganina” Jagiełły którego miała poślubić. W tym celu wysłała na Litwę rycerza „o zaufanych oczach” Zawiszę z Oleśnicy. Bystry Litwin przejrzał zamiary „gościa” i pomógł jemu i sobie prosząc go do łaźni na wspólne pluskanie. Bo czymże jest „poświecić golutkim zadkiem” w kąpieli i w rycerskim towarzystwie, gdy ma się perspektywę korony całkiem przyzwoitego królestwa oraz rękę jednej z najpiękniejszych kobiet tamtej epoki? Ano to jest nic i tak dzięki jego „jędrnym pośladkom” mieliśmy prawie 200 lat udanego panowania Jagiellonów.

Co zostało napisane w „Nowym Tygodniu” ?

Dziś nie ma potrzeby ciągnąć delikwenta pod prysznic, a wystarczy szarpnąć za jęzor i pozwolić mu gadać by „pokazał co ma pod koszulą” A jak to jest nasz Nowosadzki, to można się spodziewać niezłego widowiska. W ostatnim numerze „Nowego Tygodnia” z 4 marca w artykuliku pt. „Były sekretarz zrezygnował z kandydowania” nasze „podwórkowe bożyszcze” krasnostawskich emerytek i rencistek „wicestarosta bezobjawowy” Nowosadzki Marek zawartymi tam wyznaniami „rozebrał się do rosołu” i pokazał co ma pod koszulą!? Pomógł mu w tym niewątpliwie były już kolega Hryniewicz Wojtek za co należą mu się siarczyste podziękowania i owacje na stojąco. 

Ale do rzeczy! W treści artykułu idzie o to, że Wojtek Hryniewicz były sekretarz powiatu i niegdysiejszy filar rządów Szpaka Janusza zrezygnował ze startu z miasta do rady powiatu z list „Trzeciej Drogi” Wszystko dlatego, że na Wojtkowej drodze w „Trzeciej drodze” pojawił się Nowosadzki i nie na poboczu… z jagodami, czy w innej roli tylko na pozycji numer 7! Bo do tej pory Nowosadzki był członkiem PZK, ale że obaj z Jakubcem doszli do wniosku, że sami nie zmontują listy na caluśki powiat to kopnęli w dupsko PZK i poszli do Szpaka i „Trzeciej Drogi”. Hryniewicz na takie porządki odpowiedział rezygnacją, bo uznał, że on się na jednej liście z Nowosadzkim nie widzi. Szlag go o mało nie trafił i krew nie zalała a zły był jak diabeł z kościelnych obrazów! Wszystko przez to, że ma do niego uraz i dwa zarzuty.

O co ma Wojtek złość!?

Pierwszy o to, że ostatnio zarząd powiatu podjął wadliwą uchwałę w sprawie obsadzenia stanowiska geodety powiatowego, którą Hryniewicz zaskarżył do wojewody, a Nowosadzki jest członkiem zarządu. Ten „geodeta” nie jest najważniejszy, a nawet można powiedzieć, że nie ma większego znaczenia. Jest o tyle istotny, że Nowosadzki przez niego musiał wydusić z siebie nie za mądre tłumaczenia. „Musiał” to też dużo powiedzieć! „Chciał” bardziej, bo on uwielbia z byle czego się tłumaczyć, a to wynika z tego, że ma fioła na punkcie „wybielania się” przed innymi. Jak nie zaprzestanie tej praktyki, to gotów się wybielić do stanu „przejrzystości absolutnej” i zniknie co nie byłoby takie złe!

 A Marek się „wybiela”

Bronił się Marek tym, że akurat, gdy głosowali to go nie było na posiedzeniu zarządu. Ale gdyby był obecny, to ciekawe, jakby głosował? No i czy jego absencja nie wynikała z tego, że musiałby zająć jakieś stanowisko? W takich okolicznościach lepiej było posiedzenie opuścić. Gdyby podniósł rękę „za”, jak reszta, to dopiero byłby cyrk! Inni głosowali jak głosowali i w nosie mają co sobie Hryniewicz myśli, ale nie Nowosadzki, bo on chce być, jak wyżej „wybielony”. W jego tłumaczeniach zawsze muszą być winni, jeśli nie „żywi ludzie” to okoliczności. To jest notorycznie powtarzający się motyw, gdzie zawsze „ktoś i coś”, a on jest biedny nieszczęśliwy i poszkodowany. Nic tylko słać esemesy o treści „pomagam” albo „zbierać do puszki”. 

Jak porównać „nieporównywalne” ?

Drugim zarzutem wedle Wojtka są; różnice polityczne, i to dopiero arcyciekawe studium przypadku. I jak to musi wyglądać w praktyce!? Bo o ile Hryniewicz ma pewien „kościec poglądów” to Nowosadzki nie ma żadnych poglądów stałych, tylko takie, które dają mu w najbliższej perspektywie możność zanurzenia „dzioba” w powiatowej melasie. Nie on jeden taki, bo Zieliński Krzyś ma podobne przymioty, i to nie przypadek, że są na tej samej liście tylko w innych okręgach. Tak że Wojtka sformułowanie o różnicach politycznych jest karkołomne, bo trudno o nie, gdy jeden coś „wyznaje”, a drugi jeszcze się nie zdecydował co „wyznawać”. Nowosadzki co ważne, a ludzie tego nie chcą widzieć ma poglądy wszystkie, jakie są akurat w użyciu i jeszcze kilka na wszelki wypadek. Z nim jest jak z Pawłowską, co to z nie jednego pieca wygarniała, a zapytana, jakie ma poglądy – odpowiedziała; wszystkie!

 Manifest i co „pachnie kaftanem” ?

Jest w artykule taki fragment, który zasługuje na miano perełki erystyki i można śmiało zeń uczynić pierwsze przykazanie dekalogu politycznych „bezkręgowców” Nowosadzki tłumaczy jak to się na liście „Trzeciej drogi” znalazł i z jakich powodów. To może wstrząsnąć, bo chyba ludzi ma za durni i myśli, że wszyscy zapomnieli, skąd mu nogi wyrastają. Twierdzi, że poszedł zasilić listę, bo Janusz Szpak zapragnął zbudować silny komitet z mocnymi nazwiskami, a jego jest mocne! To silne nazwisko ma pomóc Szpakowi odzyskać władzę, którą utracił na rzecz PiS w 2018 roku. Z tego, co napisał „Nowy Tydzień” wynika, że to są słowa Nowosadzkiego, a nawet jeśli niedosłowne, to taki jest kontekst całego wywodu. Nowosadzki idzie ze Szpakiem odzyskiwać władzę. Tym samym Szpakiem, który tak go podobno uciskał i upokarzał? Ale czy nie prościej było 5 lat temu z nim pójść, by jednak utrzymał władzę? Przecież jesienią 2018 roku tuż po wyborach była ku temu okazja, bo Janusz składał Nowosadzkiemu propozycję pięknej kolaboracji. Gdyby wtedy wsparł Szpaka, to dziś nie musiałby nic odzyskiwać!? Można pokusić się o podejrzenie, że Marek „zgłupiał ze strachu” w efekcie czego głosi te kuriozalne i bezczelne głupoty!

Można jeszcze z tych wykwitów Nowosadzkiego wydestylować następną „prawdę” która też „pachnie kaftanem”. Otóż w 2018 roku Nowosadzki stanął po „jasnej stronie”, która odbierała władzę znienawidzonemu ormowcowi. Władzę…przypomnijmy, którą dzierżył 16 lat, a to, że Nowosadzki był jej cichym filarem i politycznym klakierem przemilczał, bo wszyscy widzieli, choćby to jak się z Januszem wydurniał, lepiąc u Wojtka Maślony na „Gotuj z Vipami” pierogi i kadząc mu na każdym kroku ponad miarę. On wtedy – jesienią 2018 roku lansował się na ofiarę systemu i zakładnika, prawie więźnia politycznego. A obecnie jest tak, że Nowosadzki znów odbiera władzę, ale znienawidzonemu PiS-owi !? Tu też był filarem i „naczelnym intrygantem”, jak w „szpaczym” układzie. Na razie nie raczy nas szczegółami czym go „uciskali”, ale może coś na dniach palnie, bo diabli wiedzą, co się mu uroić może. Pewnikiem gnębili go sowitą pensją i własnym gabinetem z tabliczką oraz bezustannym fotografowaniem, a on przecież taki wstydliwy.

Wynika z tego, że Nowosadzki buduje legendę tak samo odrealnioną jak ta szurniętego Wałęsy, w której ciągle jest po „właściwej stronie” i obala znienawidzone reżimy, które pokątnie wspierał, a choćby 1000 złotych wpłaconym na kampanię parlamentarną PiS w 2019 roku, ale i czerpał z nich profity. U Szpaka był przewodniczącym rady powiatu za 1900 złotych, a teraz wicestarostą z „tłusto kocim uposażeniem”.

Lewatywa nie jest zła!?

Są również w Marka gazetowych wyznaniach kawałki wyciskające łzy z oczu i pewnie, gdy będą je czytały oddane „fanki” z Trzeciego Wieku to płakać będą jak bobry. Marek wspomina jak, to będąc 12 lat przewodniczącym rady powiatu płynnie i pięknie współpracował z sekretarzem Wojciechem. Do tego uważa, że przecież zadbał o odpowiednią oprawę uroczystości na której żegnano odchodzącego na emeryturę Hryniewicza! Bo przecież żegnanie emeryta to jest dopiero coś! A Nowosadzki zrobił z tego osiągnięcie na miarę przekopu kanału Sueskiego. Za to Wojtek winien mu pewnie swoim sumptem wystawić pomnik albo dawać przez rok na msze! Tymczasem cel tej czczej gadaniny jest prozaicznie prosty. Chodzi w nim o to; że jak ten Wojtek mógł mieć do Marka uwagi i do tego walić tak prosto z mostu, nie owijając w bawełnę!? To jest sprawa gardłowa i obraza majestatu! Niech się Hryniewicz wstydzi i w piekle sczeźnie, bo o Marku tylko dobrze! Jest to ulubiona, ale zarazem bardzo prymitywna metoda, której Nowosadzki nadużywa w stopniu zastraszającym, jak kiedyś lewatywy w CK Armii. Próbuje w ten sposób swoich antagonistów wpędzić w zakłopotanie i najlepiej, aby natychmiast padli przed nim na kolana i posypali łby popiołem. Tylko że z Hryniewiczem tak się nie da, bo co by o nim nie myśleć, to jest odważny i ma w głębokim poważaniu wszystkie „zafajdane konwenanse”. I tu po raz kolejny mamy zgrzyt i można metodę Nowosadzkiego odwrócić i zapytać, czemu opuścił PiS? Przecież kiedyś tak pięknie współpracowali… Absurdów jego wypowiedzi i erystycznych sztuczek można w tym gazetowym wyznaniu znaleźć jeszcze kilka.

Po takiej lekturze rysuje się obraz zagubionego i zrozpaczonego polityka bez „politycznych właściwości”. O którego stan umysłu można mieć obawy, bo mu się w tym ferworze i wyścigu do powiatowego paśnika wszystko pomieszało. Ta perspektywa zamoczenia dzioba po same uszy w powiatowej melasie tak mu instynkty i zmysły destabilizuje, że strach na te oberki, salta i uniki, a czasem zwyczajne głupoty patrzeć. A i te ciągłe zmiany politycznych watach, do których się łasi muszą się na kruchej osobowości odciskać bolesnym piętnem. Dlatego tak to wygląda… Jesteśmy dzięki zwierzeniom Marka mądrzejsi, to wiadomo! A „deklaracja programowa bezkręgowców politycznych” stała się faktem. Można ją sprowadzić do prostego hasła; Byle utrzymać się w nurcie nie bacząc w jakiej cieczy się pływa i z kim. Natomiast niepozorny artykulik wypada traktować również jak wypowiedzenie wojny przez Nowosadzkiego okruchom rozsądku i przyzwoitość, dobrego smaku, jakie jeszcze gdzieś w tym zapomnianym przez Boga nieszczęsnym powiecie pozostały…

 

38
7

Daniel Miciuła odpowiada na „zarzuty”

W ostatnim czasie w Krasnymstawie, a właściwie w kilku sklepach i punktach na jego mapie oraz na profilu społecznościowym FB jednej z byłych mieszkanek miasta Krasnystaw powołującej się na cyt. „konekcje” z jednym z moich kontrkandydatów na Burmistrza Krasnegostawu pojawił się artykuł na mój temat.

Mowa o gazecie, periodyku? „Głos Krasnegostawu”, redagowanym przez Pana Romana Żelaznego. Piśmie, które z założenia i zapewnienia samego redaktora jest pismem niezależnym i obiektywnym! ? Zdecydowana większość nie ma pojęcia czy jest to dziennik, tygodnik czy miesięcznik. Są jednak osoby z lokalnej sfery politycznej które mają wiedzę na temat terminu wydania i mogą zaprezentować swoją osobę. Tak stało się też i tym razem. Lider ugrupowania, które „wystawiło” kontrkandydata na Burmistrza zaprezentował tam swoje osiągnięcia i oznaczył je materiałem wyborczym KWW. Szczęściarz ?. Mi tego szczęścia (a może bardziej wiedzy na temat terminu wydania? ?) zabrakło. W czwartek okazało się, że i na mój temat jest artykuł i to zupełnie za darmo ? (to może jednak trochę szczęścia miałem)

Artykuł świetny! Ze zdjęciami (szkoda, że czarno białe, ale to na pewno przez to, że tylko jeden komitet się tam promuje)

Zostałem przedstawiony jako niezwykle ważny i prężnie działający biznesmen obracający milionami niczym „handlarz bronią”, który zrobił deal życia (i śmierci, bo podobno nie żyje). W artykule redaktor doszukuje się i wręcz zmusza czytelnika do zastanowienia się czy faktycznie i sprawiedliwie prowadzę interesy przez to, że jestem na tym samym zdjęciu co Mariusz Kamiński ?

Pisze bzdury i insynuuje, nie mając prawdopodobnie wiedzy na temat formy finansowania projektów ani zasad udzielania zamówień. Dopytuje, pod zdjęciem ze słynnym już w Krasnymstawie Ryszardem Madziarem w obecności druha z OSP Płonka, czy jestem sojusznikiem PIS czy jednak niezależną osobą. Pan Roman Żelazny ma strasznie kiepskiego informatora i doradcę, który w mojej ocenie skompromitował go w oczach społeczności (oczywiście poza Panią od wspomnianych wcześniej „konekcji” ) dodatkowo też, prawdopodobnie wpakował w tarapaty…

Pan Redaktor zadał sobie trochę trudu (chociaż twierdzi, że nie) żeby odnaleźć moje zdjęcie z Ryszardem Madziarem, ale nie wystarczyło sił na odszukanie informacji na temat postępowania o którym piszę. Gdyby Szanowny Pan chciał, znalazłby tam wszelkie odpowiedzi na nurtujące go pytania. Widocznie nie chciał lub ktoś nie pozwolił mu ich szukać? Dziwne jest to, że nie było choćby najmniejszej próby kontaktu ze strony Pana Romana Żelaznego przed „prezentacją” mojej osoby. Jego artykuł odbieram więc jako próbę ośmieszenia mnie i zdyskredytowania czyżby na zamówienie?

Odnoszę wrażenie, że wcale nie chodzi o troskę i dobro miasta o czym powiedział w rozmowie, którą odbyliśmy po publikacji, a o ukierunkowanie czytelników poprzez doszukiwanie się powiązań politycznych. Jestem człowiekiem honoru, nie jestem i nie byłem członkiem żadnej partii politycznej, a jeżeli byłbym to na pewno nie krył bym tego i reprezentował własne poglądy tak jak to teraz czynię kandydując z Porozumienia Ziemi Krasnostawskiej.

Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz, jak połączyć ze sobą „apel Pana redaktora ( str. 4 pisma) do uczestników kampanii wyborczej w Krasnymstawie

o poszanowanie godności człowieka i nie licytowanie się kto rzuci gorszą obelgę…” z publikacją oskarżających, obraźliwych i niesprawdzonych informacji na mój temat.

Podsumowując, Roman Żelazny dostał wszystkie odpowiedzi na nurtujące go w tekście pytania. Stwierdził, że rozważy sprostowanie w następnym wydaniu ??? . Czekam wobec tego z niecierpliwością na Jego decyzję .

Jeśli dotarliście do końca, proszę o reakcję i udostępnienie, bo p. Redaktor twierdzi, że i tak nikt nie przeczyta…

Mam tylko jeden apel , aby w swoich komentarzach nie zamieszczać obraźliwych czy poniżających kogokolwiek treści ponieważ ani ja ani Komitet Wyborczy z którego startuję nie zamierzamy budować swojej kampanii na pomówieniach i atakach na konkurentów lecz na argumentach merytorycznych.

31
8