Jarosław Wałęsa. Fot. PAP
Jarosław Wałęsa. Fot. PAP

Żałoby, demonstracje, wielkie słowa – tak wygląda celebra śmierci Pawła Adamowicza w wykonaniu polityków Platformy. A jeszcze cztery miesiące temu ci sami ludzi sugerowali, że miał pieniądze z niejasnych źródeł i widzieli nie na liście świeckich świętych, tylko… za kratkami.

W krytyce Adamowicza celował jego konkurent w walce o stołek w Gdańsku, czyli Jarosław Wałęsa, syn Lecha – Bolka:

– Istnieje zagrożenie, że Adamowicz trafi do więzienia – mówił jeszcze we wrześniu 2018 roku Jarosław Wałęsa dla „Dziennika Gazety Prawnej”. – To Paweł niech się ze wszystkiego tłumaczy przed sądem. Z walizki pełnej pieniędzy przywiezionej przez dziadka żony itp. Nie jestem jego adwokatem – podkreślał.

– Nawet na chłopski rozum nie trzeba się długo zastanawiać, czy ktoś, kto ma akcje firmy deweloperskiej i jednocześnie zarządza miastem, w którym ten podmiot dużo buduje, dopuszcza się konfliktu interesów, czy nie? Jeśli prezydent podejmuje decyzje administracyjne, które mają wpływ na rozwój i zyski jakiejś spółki, a jednocześnie ma akcje tej spółki, to jest to konflikt interesów – kontynuował wątek Wałęsa.

Wałęsa przedstawiał Adamowicza jako szefa sitwy, który żyje pochlebstwami. – Wielu osobom w świecie biznesu, w spółkach miejskich zależy na tym, żeby prezydentem nadal był Adamowicz, żeby nic się nie zmieniło. On jest otoczony ludźmi, którzy mu przytakują, którzy mówią, że jest najlepszy, najmądrzejszy. Oni wszyscy są zależni od tego, żeby on trwał na urzędzie, więc wmawiają mu, że jest mężem opatrznościowym, który musi wygrać i wszystkich uratować. On nie ocenia rzeczywistości realnie – dodawał na łamach „DGP” Jarosław Wałęsa.

Oczywiście główną przyczyną nienawiści PO do Adamowicza było to, że prezydent Gdańska postawił się jej i nie ustąpił miejsca Wałęsie. Oskarżano go za to o rozbijactwo i nielojalność. Teraz do przejęcia schedy po nim szykuje się ten sam Wałęsa, który go widział w więzieniu.

 

Źródło: Najwyższy Czas!