Popularność, Atencja, Wyróżnienie czyli PAW po krasnostawsku

 

Dziś ciut o „ludzkich słabościach” do popularności. Postaram się również wyjaśnić fenomen IV kwartału i co ma z tym wspólnego paw z krasnostawskiego rynku. Poza tym garść przemyśleń nie do końca przemyślanych, bo skoro radnym powiatowym wolno, to trzeba z nich brać przykład…


Leszek Janeczek medyk z naszego powiatu, radny i „historyk z własnej ulotki” oraz ordynator ginekologii, jak również prowadzący prywatną praktykę został wybrany głosami czytelników „Kuriera Lubelskiego” ginekologiem roku 2022 na Lubelszczyźnie. To wszystko w ramach zacnego plebiscytu o nazwie „Hipokrates”, który ma zasięg ogólnopolski i jest organizowany przy pomocy regionalnych dzienników w poszczególnych województwach. Mamy więc bohatera „Wielgiego” formatu, który oprócz miłości tłumów został nagrodzony statuetką i wiecznym piórem…

Europa w Krasnymstawie

Jednym słowem kopnął nasz grajdoł zaszczyt porównywalny chyba tylko do trzymania pod kluczem Maksymiliana Habsburga na zamku w Krasnymstawie, ale to diabelnie dawno było, bo w XVI wieku! Kategorii w plebiscycie było bez liku a wygrać go to tak jakby „The Lancet” wspomniał o tobie na swoich szpaltach a to pismo medyczne wydawane od 1823 roku w formie tygodnika. Przez to pierońsko opiniotwórcze bardziej niż „Gazeta Wybiórcza” Michnika. Tak że nie w kij dmuchał takie osiągnięcie, toć to prawie Nobel albo Grammy. Gwoli ścisłości to nagrodzili Leszka za osiągnięcia z prywatnej praktyki, a nie za „ordynatorowanie” krasnostawskiej ginekologii, która jak wiadomo jest bardzo prężna i dochodowa w skali całego krasnostawskiego szpitala oraz wzorcowo kierowana niczym szwajcarski zegarek. W zasadzie to ginekologia i położnictwo ciągnie cały szpital i wyrasta ponad poziom europejski, a inni lekarze mogliby się od Janeczka uczyć. Taki dobry! Podobno brytyjska rodzina królewska chce tu się rodzić jakby co…a przynajmniej taka była ostatnia wola nieboszczki Elżbiety II. „Matej” starosty Leńczuka, czyli „TęsknookiJarzębowski Andrzej dyrektor szpitala stawia go za wzór organizacyjny i cały jest w skowronkach mając tak świetną i prężną ginekologię akurat u siebie. Tak się dobrze w szpitalu czuje mogąc obcować z Janeczka charyzmą pod jednym dachem, że ponoć wcale do domu na noc wracać nie chce. Siłą go trzeba do auta zapędzać coby do chałupy jechał! Ja mu się nie dziwię toć Leszek Janeczek to bohater jak z ruskiej bajki. Co to Smoka zabił, zbójców przepędził, dziewice uratował grosza za to nie wziął tylko dobre słowo, a po wszystkim na swoim koniku bułanym odjechał w stronę zachodzącego słońca innym pomagać. To postać wybitnie wybitna…

Jak Leszek zdobył ten laur…

Bój o ten tytuł był morderczy i całe Lubelskie stało się polem bitwy, takich zmagań świat nie widział. To była batalia jakby Łuk Kurski spotkał się z Gwiezdnymi Wojnami… Ale że Leszek ma genialny zmysł strategiczny wynikający z faktu, że czasem na 11 listopada przebiera się w mundur legionowy to skonstatował, że jemu wystarczyło jedynie 40 głosów ale widać to było 40 „najważniejszych” w województwie! Posunięcie odważne i rozegrał to jak Bonaparte pod Samosierrą gdzie zaledwie szwadron polskich ułanów zdobył cztery baterie i wyrąbał drogę na Madryt.

Dobrze wiedzieć przy tym sukcesie, bo to nieodzowne i w pełnym blasku ukazuje jego doniosłość, że województwo lubelskie liczy coś ponad 2 miliony mieszkańców i w tym kobiet jest ciut ponad połowa! No i drugie dobrze, że Janeczek głównie eksploruje teren powiatu krasnostawskiego, który liczy niespełna 65 tysięcy mieszkańców i tu też kobiet jest ciut więcej niż połowa. Dlatego te 40 głosów na Leszka Janeczka co dały mu niebagatelny sukces zakrawają na cud operacyjnej sztuki wojennej. No teraz słowa Churchilla o polskich lotnikach z czasów Bitwy o Anglię, które brzmiały „Jeszcze tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym” w naszych okolicznościach nabierają rumieńców a u nas brzmiałyby „Jeszcze nigdy jeden tak wiele nie dostał w imieniu tak licznych z udziałem tak nielicznych”. Te 40 głosów to, że się powtórzę zakrawa na cuda i jest spektakularnym sukcesem odniesionym przy nikłych nakładach, ale może przez to jest tak wesoło a „Dziennik Siennicy” dlatego jest stroną o charakterze satyrycznym, bo nawet gdyby nie był to wcześniej czy później musiałby się nim stać. No nie ma siły! Tu co krok to jakiś materiał źródłowy do kabaretu się napatoczy.

Vox populi vox dei?

Poza tym z wyrokiem ludu się nie dyskutuje! Przecież „lód” nie może się mylić, bo taki sam „lód” wybrał Leszka na radnego. W ogóle „lód” rządzi i to może tłumaczy, dlaczego często na Święto Pracy 1 Maja pada śnieg. Gdy Leszek startował na radnego powiatowego z miasta i listy PiS to dostał kilkaset głosów, a żeby być ginekologiem roku w dwumilionowym województwie, wystarczyło czterdzieści. Cud… jakby nie patrzeć, no cud! Kana Galilejska to przy tym kuglarska sztuczka!

Dobrze wiedzieć przy okazji jak ginekologom w innych województwach „nie poszło” i zerknąć na oddane na nich głosy. W Małopolsce; Agnieszka Fuchs – 3846 głosów. Dolnośląskie; Dr. nauk medycznych Mikołaj Karmowski-1842. Mazowieckie; Monika Bator Gregorczyk- 1551, Świętokrzyskie; Sadik Abozig- 442, Podkarpacie Maciej Pabisiak- 673, Podlaskie; Zbigniew Skoczylas- 914, Łódzkie Mateusz Nowak- 501, Wielkopolskie; Adam Kujawa- 817, Warmińsko- Mazurskie; Leszek Frąckowiak- 1115, Kujawsko- Pomorskie; Magdalena Czekiń- 359, Zachodniopomorskie; Joanna Werbimer- 575, Lubuskie; Juliusz Rzepka- 261, Śląskie; Adam Tiszler-1454 i Opolskie; Bartosz Siciak- 542… Na tym tle Janeczek ze swoimi 40 głosami robi wrażenie wyjątkowej ergonomii, ekologii i co tam tylko chcesz! A i się wyróżnia po dwakroć. W sumie ma co chciał i Dawid pokonał Goliata!

Drzwi do kariery na oścież otwarte

Jak to się na dalszą karierę przełoży i czy będzie z tego trampolina na ministerialny stołek, to nie wiadomo. Może to wszystko być, ale jak doktor będzie startować w wyborach to pewnie trafi informacja o jego „sukcesie” na wyborczą ulotkę. Nie dość, że historyk to ginekolog Lubelszczyzny za 2022 rok… Tak że Janeczek tylko musi poczekać jak ta informacja o nim pójdzie w świat i rozdzwonią się telefony. Zaproszą go do TVP a tam Maciek Kurzajewski z Kasią Cichopek zaczną go przepytywać w telewizji śniadaniowej. Potem w Polsacie Anna Grodzka na wizji umówi się z naszym lekarzem na wizytę, bo akurat poczuje macierzyńskie ciągoty… A ci z TVN złożą Leszkowi propozycję Tańca z Gwiazdami a on nie odmówi. I zatańczy z radną Ewą Nieścior, bo Ewa tańcować lubi i szlify zrobiła na powiatowych studniówkach. Tańczyć będą zmysłowe tango a Pawlović i Egurolla nie docenią zalet ich wykonania, bo nie trzymali ramy i mylili kroki. A mimo to widzowie w swoim głosowaniu zagłosują tak, że Leszek dostanie 40 głosów i wygra, bo historia lubi się powtarzać a paw na rynku tym razem spali się z zazdrości. A o pawiu za chwilę, bo on tu jest winowajcą…

Łasy na pochlebstwa

Janeczek co zawsze powtarzam łasy na pochlebstwa i sławę, ale jak ktoś lubi odpustowe zabawki to, czemu nie. Jak go nie pochwalą to się sam wychwali tak jak na ulotce zrobił z siebie historyka. Może a jest to moja satyryczna wizja i teoria spiskowa to wszystko ma zatajoną motywację! Leszek od 3 lat zawsze uruchamia się w IV kwartale roku, a to czas szczególny. Wychodzi mu z tego niechcący rywalizacja z Bożym Narodzeniem i Sylwestrem, ale tu chyba nie o to chodzi. W zasadzie i niechcący zrobiło się z tego triduum. On zaczyna pierwszy jakimś dowolnym, ale „błyskotliwym” wyskokiem. Potem opisują to gazety a za chwilę są Święta i Sylwester, tu już błysków jest cała masa, bo choinka i fajerwerki, neony… i PAW na rynku.

No jak kto nie wierzy w gwiazdorstwo IV kwartału to w zeszłym roku gdzieś o tej porze, zwołano sesję nadzwyczajną na jego wniosek w celu promocji szczepień. Oczywiście prym wiódł on i serdelkowym i oskarżycielsko wzniesionym paluchem piętnował wątpiących a niesfornych straszył kłopotami i zgonem. Było wesoło a całe jarmarczne widowisko trwało coś ze 7 godzin. Oczywiście temat podjął „Nowy Tydzień” i wywalił tytuł na pół pierwszej strony „Doktor Janeczek – nie bójmy się szczepień ”. No cóż, chcieć więcej! Gwiazda zabłysła! Nikt od tej paplaniny nie stał się mądrzejszy żeby nie było, oprócz Leszka rzecz jasna, bo on błyszczał z dumy jak nawoskowana karoseria Daci Duster radnej Ewy Nieścior z Gorzkowa. W 2020 również w analogicznym okresie Leszek rozpętał burzę o DPS. O! Tu to była corrida, bez byka, ale jednak. To wtedy grzmiał nad zarządem powiatu, że nie reaguje a pensjonariusze na jednej sali, a Covid! Lał w Ewę Kowalik dyrektor DPS jak oszalały a „Nowy Tydzień” aż się kopcił czarnym dymem jak palone opony przez związkowców. Gwiazda znów rozbłysła!

No i tak to się układa, że tędy owędy od 3 sezonów koniec roku albo szerzej jego czwarty kwartał musi paść łupem gwiazdora Leszka Janeczka! W tym czasie wszystkie jupitery muszą akurat jego oświetlać i nie wiem co ale tak musi być! Czy radni i osoby publiczne podzieliły się całym rokiem i przypisały sobie konkretne jego pory tego nie wiem ale to tak przynajmniej w Janeczka przypadku wygląda. Zawsze, gdy dzień robi się krótki, liście spadają z drzew to rozbłyska jego gwiazda tak ta nomen omen przed narodzeniem Jezusa wyznaczała trzem mędrcom ze wschodu drogę do Betlejem.

A oto złoczyńca na gorącym uczynku schwytany! No jak żyć w takich warunkach! Ponoć gdy nasz medyk koło niego przechodzi, to ten dyskretnie przygasa…

Neonowy złoczyńca

Ale tak jak wyżej wspomniałem tu nie o rywalizację ze Świętami i Sylwestrem chodzi tylko o tego pawia z rynku co go tam radny powiatowy Zieliński postawił jak jeszcze u Kościuka w promocji miasta pracował. Wiadomo Święta Bożego Narodzenia jeszcze są w Polsce nie zabronione jako katolicki zabobon i by je zasygnalizować to Krzyś gdzieś wyczytał, że w Betlejemskiej Szopce były pawie. Paw jest cały z neonów i świeci bezczelnie jak jasna cholera, a jeszcze naiwne ludzie robią sobie z nim zdjęcia i cmokają, jaki on piękny i to on skupia całą uwagę. Jest tak ważny, że się ludzie o niego kłócą, jak o miedzę albo o gruszę na niej.

Nawet jeden mieszkaniec co rok z pawiem wojuje, a że ma na nazwisko Miś to wyszła z tego wojna Misia z Pawiem. „Nowy” Tydzień nawet wziął się za relacjonowanie tych potyczek. Czyli neonowy cudak ma wpływ na ludzkie zachowania i to zostało udowodnione! W takich okolicznościach przyrody Janeczek może poczuć się dotknięty, bo z nim nikt sobie zdjęć nie robi i on tak uwagi nie przykuwa, bo się tak nie świeci i nie jest taki duży! No ma tylko „wielgą” czarną torbę i „Wielgie” ego, ale to i torba blasku nie dają. Nawet jakby chciał to nie da rady. Toż od takiej deprecjacji rozchorować się na skrofuły można i ogólnie na zdrowiu zapaść.

Janeczek jako „najpierwsiejszy” z obywateli skory do pouczania wszystkich mający tak wielgaśne ego i będący w swoim mniemaniu najjaśniejszym punktem lokalnej społeczności nie może chyba znieść faktu, że coś tam jaśniej od niego świeci. No jakże to tak! Przecież nie dalej jak w zeszłym roku sam stwierdził, że wkoło same Dyzmy, a to było wyznanie miłości bliźniego, że hej! Pod koniec roku zawsze coś wymyśla, jak nie sesje to gromowładne interpelacje, a teraz wziął udział w plebiscycie gazetowym którego wyniki obwieścili w czwartym kwartale ! No co! Kupy się wszystko trzyma a pawia niebawem zaczną montować…

A na zakończenie najlepsze! 3 listopada odbył się finał ogólnopolski i tu Leszek poprawił miejsce, albowiem był w nim 11! Liczby głosów nie udało się podkręcić, bo otrzymał ich 13. Zwycięzcą została pani ginekolog z województwa mazowieckiego, a ta pani z małopolskiego, która miała w swoim województwie najwięcej, bo prawie 4 tysiące była trzecia! Za cholerę nie wiadomo o co w tym wszystkim chodzi i branie w tym udziału jest indywidualną sprawą. Dla mnie ta sytuacja z plebiscytem jest doskonałą ilustracją polityki Leszka Janeczka w radzie powiatu, bo tam też nie wiadomo o co mu chodzi. Startował z listy PiS wojuje z nimi jak z wrogiem najgorszym. Biologa z muzeum regionalnego nie znosi wręcz obsesyjnie, choć ten mu złego słowa nigdy nie powiedział. No i stworzył w radzie jednoosobową nieubłaganą opozycję. Nie jest sam, bo i inni, którzy z listy PiS startowali robią podobnie ale on jest najlepiej „kształcony” a mimo to nie przekłada się ta zaleta na postrzeganie swojej roli. Tak jak szedł do plebiscytu, taki i idąc do polityki nie zrozumiał do końca zasad. Tylko weź mu to powiedz! Tu i tam w związku z tym jest śmiesznie. Idąc w politykę strach pomyśleć, że mógł zasad nie rozumieć, ale chyba jednak tak było, bo zapomniał, że liczy się gra drużynowa, a nie indywidualne popisy, które on preferuje. Tak jest na całym świecie, bo inaczej się nie da. Wątpię, sądząc po jego zachowaniu czy zna ustawę o samorządzie a szczególnie prawne ograniczenia, które z niej wynikają. Nasz ginekolog właśnie pokazał, że są rzeczy, których i on nie rozumie do końca, ale Dyzmy to tamci, on nie…

 

41
9

„Koszałek Opałek”- Reaktywacja!

Czy Andrzej Leńczuk jest „złym” starostą? Na tak postawione pytanie należy odpowiedzieć, że nie jest, albowiem w ogóle nie jest starostą. Owszem ma gabinet z tabliczką na drzwiach, pieczątkę i okupuje pomieszczenie z paprotką na piętrze, ale starostą jest jedynie tytularnym ze swojego wyboru. Jest przede wszystkim Andrzejem!

Mija już czwarty rok od jego intronizacji, a on się nie może zdecydować czy starostą „być” i tak to wygląda. Jak go zapytać, czy to prawda to zaprzeczy i powie, że on uważa inaczej. Do fryzjera też nie chodzi…

Jest za to szczęściarzem, który w jesieni życia (oby żył jak najdłużej) zaczął do pracy chodzić, a ma tak blisko, że może w ciapkach pójść i piżamie. On dalej ma na działkę niż do roboty! Przedtem jak wiadomo, dojeżdżał do Lublina, a to już było wyzwanie i męka. To nie koniec uśmiechów Fortuny, bo do tego wyrobił sobie „rzutem na taśmę” piękną, jak letni poranek emeryturę. Tu należy się sprostowanie, bo ów rzut to raczej był dyskretnym szturchnięciem Tereski Hałas, która go na ten stołek namaściła, ale on jej wdzięczny tak do końca nie jest. Andrzej robi wszystko po swojemu, a przynajmniej zdecydowaną większość. A robi odwrotnie niż podpowiadają kanony rządzenia. A to się mądruje na sesji, że jakby do niego skierowali pytania to on odpisałby inaczej. Tak właśnie skwitował dwa miesiące temu odpowiedzi na zadane pytania przez radnych Andrzejowi Gołąbowi dyrektorowi Muzeum Regionalnego. Do dziś nie wiadomo po co?

Albo jak pytają dyrektorów podległych jednostek, to on ich trzyma z dala i sam odpowiada, ale w taki sposób, że tamci ze złości obgryzają paznokcie. Taki z niego „niesztampowy” starosta! Metodę rzucania na pożarcie rozszalałej opozycji wspomnianych dyrektorów już znamy i rozpisywać się o niej nie ma sensu. Pozwala sobie też wchodzić na głowę byłemu staroście Szpakowi, który kpi z niego w sposób niewybredny w żywe oczy i tak przez tą jego bezczynność tamten rozpuścił jęzor na sesji, że słuchać tego nie sposób. Tak czy siak, Andrzej jest jako starosta niewyraźny, jak pas startowy podczas śnieżnej zamieci. Ciężko w jego poczynaniach znaleźć stanowczość i zdecydowanie, ale dziwnych zwrotów i wypowiedzi jest całkiem pokaźny arsenał. Twierdzi, że ma swój rozum…no skoro tak!? To właśnie pokosztowała go radna Justyna Przysiężniak.

Ostatni numer „Nowego Tygodnia” z poniedziałku 14 listopada zamieścił artykuł o tym jak starosta Andrzej powołał w osobie radnej i wiceprzewodniczącej rady powiatu wspomnianą Justynę Przysiężniak na pełnomocnika do kontaktów z Kołami Gospodyń Wiejskich. To w tej sprawie zadał 11 pytań Zieliński Krzyś i nic w tym pełnomocniku w sumie nie ma dziwnego tylko, że zdaniem Wojciecha Hryniewicza starosta podał złą podstawę prawną. Ja się „obawiam”, że Hryniewicz alias „Koszałek Opałek” może mieć rację. Hryniewicz był na tyle pewny, że pod wnioskiem się podpisał z imienia i nazwiska, a to coś znaczy. Jego zdaniem doszło tu do połączenia funkcji wykonawczej z funkcją stanowiącą. Bo radna pełniąc taką funkcję podlega staroście i jest wiceprzewodniczącą, a tym samym byłaby to sprzeczność i konflikt interesów. O jeden grzybek w barszczu za dużo…

Jak pisze „Nowy Tydzień” Hryniewicz skierował swoją skargę do służb wojewody i jak wspomniałem może to się skończyć unieważnieniem decyzji starosty Leńczuka. Nie jest to jakieś wielkie coś za co wieszają albo stawiają pod ścianą, ale po co robić tak, żeby się czepiali a ktoś miał satysfakcję i używanie. Hryniewicz ma spore doświadczenie, bo oprócz tego, że jest właścicielem kundelka to jeszcze był sekretarzem 20 lat przy Szpaku i nie jest tak głupi jak niektórzy by chcieli. Wiele uwag jego autorstwa otoczenie Szpaka zbywało, co kończyło się dla Janusza nie za dobrze. To nie jest głupi facet i ponoć nawet na własne oczy widział portret Szpaka w stroju szlacheckim, który ten dostał na 15-lecie starościńskich rządów, a to był widok dla ludzi o mocnych nerwach.

Dlaczego on to zrobił, ktoś zapyta? Ano odpowiedź jest według mnie banalnie prosta. PiS go zdjął ze stanowiska dość „brutalnie” Niektórzy w starostwie chcieli robić kariery a do tego dołożyła się chęć odwetu i rewanżu za politykę Janusza, której twarzą niejednokrotnie był właśnie Wojtuś. Tak jak wspomniałem on nie zawsze się z wieloma posunięciami pryncypała zgadzał ale jak Pan każe to „sługa” musi. Tak że koniec końców Wojtek pofrunął bardzo malowniczo. Szczęściem był w wieku chronionym, ale jego końcówka była dość przykra jak końcówka Demetriosa z Faleronu. Tym się różniła od wspomnianego, że Wojtek za równowartość pensji sekretarza ślinił znaczki w wydziale budownictwa. Demetrios tyle szczęścia nie miał i kończył w mieścinie pośród piachu gdzieś w Egipcie, ale obydwa epilogi były upokarzające…

W efekcie takich przeżyć duma urzędnicza została urażona i Wojtek musiał pokazać tak samo, jak Judyta bohaterka powieści Kaśki Grocholi o wszystko mówiącym tytule „Ja wam pokażę” A jak tylko usłyszał o powołaniu w taki sposób Justyny Przysiężniak z domu Hałas to dodatkowo go to zmotywowało i musiał to zrobić. Tym bardziej że Justyna to córka Teresy Hałas przyczyny jego nieszczęść. Ot i całe podłoże…ale to nie zmienia faktu, że służby starosty mogły się lepiej postarać. Nie byłoby tego, gdyby wspomniane zrobiły to „inaczej” Nomen omen tak „inaczej” jak „inaczej” Andrzej Leńczuk odpowiedziałby na owe pytania do Gołąba o których wspominałem. Powinien Andrzej tego przypilnować , wszak wie, że jest pod „Argusowym Okiem” Ma do tego starosta na swoich usługach „czterech jeźdźców prawniczej apokalipsy”. Dwóch ze starego zaciągu, jednym jest Grabek słynący ze „skuteczności”. Nie omieszkam stwierdzić, że gdyby jego wysłać po reparacje wojenne do Berlina to wyrwałby je Scholtzowi z gardła razem z Bramą Brandenburską. Jest i Justyna Ćwirta-Jelonek, która jest pewnym „kompromisem” i „pomostem bardzo zwodzonym”, a także gałązką oliwną, ale z kolcami. Są i dwaj nowi w tym jeden profesor prawa i czego tylko chcesz. Można go nawet zobaczyć w telewizji LUBLIN. To jest człowiek „rozrywany” jak śledź w poście i proszony do komentowania wszystkiego. Tyle że nie wiadomo czy profesor jest bardziej profesor, czy prawnik „użyteczny”. A poza tym ja nie wierzę w profesorów od czasu, gdy Hartmann profesorem filozofii został.

Ma  Andrzej prawie baterię dział a tu wychodzi, że były emerytowany sekretarz i do tego w okularach podziurawi mu wyjściowy garnitur, bo że się powtórzę Wojtuś może mieć rację z naciskiem, że raczej. Chyba że wojewoda ma lepszych prawników, bo nie takie cuda spod piór pociotków Temidy wychodzą, ale to się okaże i zobaczymy. I może być tak że Andrzej wyszedł przed orkiestrę, tak jak napisali w „Nowym Tygodniu” tylko nuty pogubił. Dzięki temu jest wesoło a szarpane portki trzeszczą a jak puszczą to pokaże się goła…prawda i do tego pionowo i bezzębnie uśmiechnięta!

 

27
11

Janusz Szpak przeprasza

Były starosta i anonim o molestowaniu. Teraz odpowiada przed sądem i przeprasza

Były starosta ogłosił publicznie, że w Domu Pomocy Społecznej jedna z pracownic miała molestować podopiecznego. O wszystkim zaś wiedziała dyrektor placówki. Za swoje słowa stanął przed sądem, teraz przeprasza.

 

W maju spore zamieszanie wywołały słowa byłego starosty, a obecnie radnego powiatu krasnostawskiego Janusza Szpaka, na temat rzekomego molestowania w Domu Pomocy Społecznej. W trakcie sesji wyjaśniał on, że jedna z opiekunek DPS-u w Krasnymstawie miała wykorzystywać seksualnie jednego z podopiecznych placówki. Dodał też, że o sprawie wie dyrektor DPS-u Ewa Kowalik, jednak nic z tym nie robi. Dlatego też zażądał wyjaśnienia tej sprawy oraz przesłania mu wyników na piśmie. Radny wyjaśnił, iż informacje te pochodzą z anonimu podpisanego „pracownicy Domu Pomocy Społecznej”, jaki znalazł w swojej skrzynce pocztowej.

Obecna na sesji dyrektor DPS-u Ewa Kowalik zapewniła, że nic nie wie na temat poruszonej przez radnego sprawy. Dodała, że robi wszystko, aby podopieczni czuli się bezpiecznie, ma też z nimi bardzo dobry kontakt. Przypomniała, że kiedyś pojawiały się już anonimy uderzające w placówkę, było to za czasów, kiedy Janusz Szpak pełnił funkcję starosty. Podkreśliła również, że cała sprawa uderza zarówno w Dom Pomocy Społecznej, pracownicę, jak też ją osobiście, dlatego też złoży w tej sprawie zawiadomienie do organów ścigania.

Ewa Kowalik postanowiła też z oskarżenia prywatnego walczyć przed sądem o dobre imię placówki oraz jej załogi. Odbyło się już posiedzenie pojednawcze, w którym radny Janusz Szpak występuje jako oskarżony. Na ostatniej sesji Rady Powiatu Krasnostawskiego podkreślił, że po raz pierwszy znalazł się w takiej sytuacji. Zapewnił też, że zna słowo przepraszam. Następnie odczytał oświadczenie, którego treść, jak sam wyjaśnił, została uzgodniona z prawnikami.

– Przepraszam dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Krasnysmtawie panią Ewę Kowalik oraz pracownicę panią (…) za to, że w dniu 5 maja 2022 roku na sesji 43 Rady Powiatu Krasnostawskiego, będąc zobligowany treścią anonimu skierowanego do niego zacytowałem treść tego pisma i zobligowałem pana przewodniczącego Rady Powiatu do przeprowadzenia stosownego postępowania w celu wyjaśnienia zarzutów podniesionych w tym piśmie i poinformowania o sposobie załatwienia – mówił Janusz Szpak.

Radny dodał, że jego zamiarem nie było rozgłaszanie nieprawdziwych informacji na temat molestowania seksualnego, wykorzystywania jednego z wychowanków, a więc o takie postępowanie które mogło dyrektor oraz pracownicę DPS-u poniżyć w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania swoich funkcji.

Janusz Szpak przypomniał jednocześnie, że na jednej z wcześniejszych sesji przeprosił już obie panie, tym razem postanowił to uczynić raz jeszcze, tym razem w obecności wysokiej rady.

(fot. DPS Krasnystaw)

Źródło; Lublin 112

27
5

O przyjaźni w powiatowej „łaźni”

Dziś o tym, że w polityce nawet takiej powiatowej nie istnieją żadne „przyjaźnie” tylko krótkoterminowe sojusze. A wszystko na przykładzie sesyjnych losów radnej Justyny Przysiężniak, której koledzy rzucili koło ratunkowe… z żelbetonu!   

W starostwie po czwartkowej sesji odtrąbili sukces i tak świętowali, że korki poszły z hukiem w sufit, aż się tynk posypał. Pewnie raczyli się szampanem marki „Picollo” o smaku landrynek! Bo Marunio Nowosadzki z Jędrusiem Leńczukiem niczego innego do ust by nie wzięli, ten trunek dla nich w sam raz. Słodki, musujący i po tym nic się nie wydmucha! Już oczyma wyobraźni widzę jak spieniony i z bąbelkami rozlewają do kubków, a radości przy tym co niemiara, bo jest się z czego cieszyć. Marek gramoli się na Andrzeja biurko, potrząsa butelką i siu uuu po całym gabinecie, jak Louis Hamilton po kolejnym zwycięstwie w zawodach „Formuły 1”, A potem krzyczy: Andżeju pacz, żyjemy! Jest co fetować… Portki całe, ledwie kilka sińców. Kolejny dzień i kolejna sesja „przeżyta”. Do tego trwała ledwie ponad dwie godziny i incydentów nie odnotowano. Wicio przewodniczący Gołąba zakneblował, a za to mu się baton „Pawełek” należy i kilo pomarańczy, oraz tydzień wczasów na oddziale zakaźnym w krasnostawskim szpitalu!

To znaczy… gwoli ścisłości incydenty były, ale jak na „awanturnicze standardy” obecnej rady powiatu to można powiedzieć, że było znośnie. To tak jak na zabawie w podłej dzielnicy, gdzie jak jest jeden trup przez całą noc, to znaczy, że było spokojnie.

Krzyś na krucjacie

A incydent był z udziałem Krzysia Zielińskiego i Justynki Przysiężniak z domu Hałas. Krzyś zadał 11 pytań staroście Leńczukowi, które dotyczyły Justynki, ale o tym za chwilę, bo należy się parę słów wyjaśnienia. Radny Krzyś prowadzi obecnie ofensywę inspirowaną działalnością Misia Uszatka. Ten miś był bardzo mądry i oprócz oklapniętego uszka miał we wszystkim ostatnie słowo. Radny bardzo się złości jak ktoś się z tego śmieje, bo on uważa, że to bardzo ważne. Krzyś nie ukrywa, że nie znosi mamy radej Justynki, poseł Teresy Hałas. Głównie za to, że dzięki niej trafił na listę PiS przez co wlazł do lokalnej polityki. Ktoś zapyta; czy tak można!? Można jak widać, bo skoro są tacy co są źli na własne matki, że ich urodziły. To, co komu szkodzi wściekać się na takich co na listę wzięli. Krzyś tymi „saltami” chyba wszystkim chce udowodnić, że tego nie było i sam siebie wymyślił. Poza tym chyba nie ma na tyle odwagi, by pójść do jej biura na ulicy Poniatowskiego i tam wrzeszczeć. No to postawił na wariant poszarpania kiecki córce Justynce na sesji. On to nazywa aktywnością i „nową jakością”.

Tym razem poszło o to, że „guzdrałek” starosta Leńczuk powołał Justynkę na powiatowego pełnomocnika do kontaktów z Kołami Gospodyń Wiejskich. W związku z tym Krzyś musiał dopytać Leńczuka, bo jakby tego nie zrobił to uszko by mu nie oklapło. Pytał, czy Justynka ma kompetencje? Czy będzie brać za to pieniążki? Pytań było jak wspomniałem 11. W zasadzie pytał o duperele i bzdury, bo nikt tam za nic nie bierze pieniędzy i z tego nic nie wynika,  ale Justynka na pewno się zdenerwowała a „Nowy Tydzień” o tym napisał. Potem jak Krzyś dostanie odpowiedzi to „Nowy Tydzień” znów napisze i tak w koło Macieju. I o to chodzi w tej zabawie… Mnie osobiście jest wszystko jedno czy jest pełnomocnik, czy nie ale dostrzegam w całym zajściu zupełnie coś innego. To teraz o tym!

System asekuracji i gwarancji

Justynka jest bardzo dobrą koleżanką Ewci Nieścior, radnej z Gorzkowa, co pozjadała wszystkie rozumy, ale chyba niektóre były nie pierwszej świeżości. Przyjaźnią się na zabój i jakby mogły to razem ubierałyby choinkę albo wiły wianki i darły pierze. Obie są wpatrzone w Bogusia Domańskiego, bo on jest biznesmen. Boguś nic ciekawego nie ma do powiedzenia, ale ma pieniądze. Tylko że to są pieniądze z obrotu ziołami, a nie z pisania książek. To źródło dochodu tłumaczy, dlaczego u niego tak ubogo z czymś ciekawym. Ewa Nieścior jest również koleżanką Krzysia Zielińskiego. Krzysiowi Ewci bełkotliwe supliki bardzo się podobają! W takiej działalności, jaką prowadzi Krzyś każdy, kto dużo i głupio gada jest mile widziany, a Ewa właśnie tak ma i stąd ta „przyjaźń”. Znowu Boguś Domański jest bliskim kolegą z Krzysiem, bo obaj nie lubią PiS i lubią teorie spiskowe. Czasem Boguś słucha Krzysia. To dobrze o nim nie świadczy, bo kto Krzysia słucha sam sobie szkodzi. Trzeba też wiedzieć, że Krzyś, Ewcia i Boguś wszyscy startowali z PiS a wciągała ich na listę Tereska Hałas mama Justynki.

Wyłania się z tego system sojuszy i towarzyskich znajomości, na który chyba liczyła po cichu radna Justynka. Bo Ewa dobrze żyje z Krzysiem. Boguś również, a ona ze wspomnianą dwójką też! Tylko nazwisko ma „be” Może mając taką towarzyską asekurację liczyła na to, że Krzyś jej nigdy nie zaatakuje, bo ona zawsze była w porządku. Poza tym są sąsiadami, bo mieszkają na tym samym osiedlu. Do tej pory Krzyś ani razu o niej nie wspomniał, a i ona nigdy go nie zaczepiała. Justynka nigdy nie wchodziła z nim w żadną wymianę zdań i próbowała być tak neutralna, jak Szwecja w czasie II światowej. Były co prawda wycieczki anonimowe pod adresem Justynki, ale nigdy na forum rady. Tak że to, co ją teraz spotkało było „pierwszym razem”

W czwartek 27 października system sojuszy legł w gruzach a Justynka stała się takim samym daniem głównym, jak indyk na „Święto Dziękczynienia” Wszystko przez panieńskie nazwisko, którego ukryć nie sposób. W sumie należało jej się za karygodną naiwność i brak charakteru, a całe zdarzenie ma wydźwięk pedagogiczny i dobrze, że do tego doszło. Może radna politycznie zmądrzeje i ocknie się z letargu. Choć ja na to nie liczę, bo przy całej sympatii to Justynka do polityki się nie nadaje, mimo tego, że ma ładny i ciepły głosik.

Ewa milczy we wszystkich językach

Najlepsza koleżanka Ewcia Nieścior milczała po Krzysiowych pytaniach, nawet nie próbowała wydusić paru słów!? Justynka nie dostała żadnego wsparcia, więc samotnie skwierczała na rożnie. Ewcia tak się zachowała jakby nic takiego nie miało miejsca. Gdyby zareagowała to byłby piękny gest, taki kobiecy i empatyczny, przecież tyle je łączy. Toż na zdjęciach stoją koło siebie albo blisko jak „psiapsióły” z liceum. Taki Jurek Stuhr 0,7 promila wydmuchał i miał takie wsparcie, że ojej! A tu u nas ni słowa, choć Justynka trzeźwa jak noworodek! Takich czasów żeśmy doczekali. Znieczulica Jasiu, znieczulica! Ewa ma mocno rozwinięty organ oralny i aż niepokoi, że teraz był w stanie spoczynku. Toż to nauczycielka, a te jak wiadomo mają strun głosowych więcej niż zwykli ludzie i do tego wyostrzony słuch jak u sowy. Przecież pytania były napastliwe infantylne i zwyczajnie głupie. No jak w takich okolicznościach nie wydusić z siebie kilku słów wsparcia dla stępienia „ostrza zarzutów”!?

W tej radzie do rangi dogmatu urosło przekonanie, że radny ma prawo do prawie wszystkiego i może gadać co mu ślina na jęzor przyniesie i to bez względu na sytuację. No i niech sobie Krzyś pyta, jest wolność słowa, ale to działa w obie strony, dlatego mogła się „oburzyć” i skomentować. Nieściorowa nie takie rzeczy komentowała. Czasem porywa się na zjawiska, których nie rozumie albo nie ma o nich bladego pojęcia. Wystarczy poczytać niektóre protokoły sesji czy komisji. A tu kamień we wodę i cisza jak po pogrzebie organisty. Pamiętam sesje, na których grillowano Andrzeja Gołąba, wtedy radnej z Gorzkowa dziób się nie zamykał, ale to był ledwie dyrektor. Teraz jest przy głosie Zieliński i do tego radny, kolega. Ale ten kolega okłada koleżankę Ewci i też radną. No i jak tu się zachować! Co wybrać!

Ewa śpiewa 100 lat!

Justyny mama to ciągle poseł, a Ewunia z tego korzysta i korzystała. Grzała się przy jej mandacie jak zmarznięci Niemcy przy ognisku pod Moskwą w grudniu 1941 I dzięki Teresce trafiła na listę, a nie musiała. Pcha się do zdjęć z Hałasową od dawna i żadnej okazji nie przepuści. Sesji fotograficznych z Krzysiem nie ma żadnych, bo on bezpartyjny, czyli w polityce „Pan Nikt” Hałas Tereskę ludzie znają a Krzysia nie? W Ewci grze Tereska była ważnym ogniwem. A trzeba pamiętać, że Nieściorowa ma ambicje sięgające stołka po wójcie Gorzkowa Kasprzaku, a w zeszłym roku marzyła o starościństwie! Ta „gminna” ambicja powoduje, że chyba nie będzie się dla Justynki narażać choćby nie wiem co! Ona teraz kalkuluje, ją nazwisko Hałas już tak nie fascynuje, jak wtedy gdy trzy lata temu Teresce śpiewała 100 lat i to najgłośniej, a to było po wyborach samorządowych a przed parlamentarnymi. Dla niej to już może nie być Hałas, ale jego echo. To karta bita, a gdyby zezłościła Krzysia to ten mógłby jej nadokuczać. Bo w radzie powiatu można być w dobrych relacjach z Krzysiem pod warunkiem, że o Teresce nie mówi się dobrze. A Ewunia widzi co Krzyś potrafi. To po co się denerwować…

Boguś z Leńczukiem  też milczeli

Boguś też się nie spisał, a mógł nawet żartem Krzysia zdyscyplinować i rozładować gęstą atmosferę. Gdy chodziło o jego „osobiste ego” to w głębokim poważaniu miał Krzysia. Było tak, gdy obśmiał budowę bloków mieszkalnych na „chmielniku” I dobrze zrobił, bo to szaleństwo. Krzyś się przez to zagotował jak szybkowar, bo to było jego „Opus Magnum”. Leńczuk, do którego kierowano pytania też milczał i tylko odrzekł, że odpowie na piśmie. Mógł na gorąco skomentować, ale, że Justynka nieraz milczała jak jego „przypiekali” to, co się będzie wychylał, i niech się ona martwi i paznokcie obgryza.

Za Szpaka to było!

Z rządów Szpaka pamiętam taki obrazek. Na sesji Jędrek Kmicic będący w opozycji zapytał; czemu młodzież z powiatu idzie do szkół poza powiat. Szpak mu odpalił: a jak ty byłeś wicestarostą to jak było? Co nie pamiętasz? Andrzej! Za chwilę Henio Czerniej dorzucił: No właśnie, zapomniałeś!? No i tyle było ze zrywu Kmicica, udusili, go jak kot wróbelka, i ani zipnął. No i to było wsparcie! A dziś króluje zasada: jeden za wszystkich i każdy za siebie.

 

Towarzystwo z PiS jest zatomizowane, „rozdupcone” na indywidualne jednostki. Przypominają drużynę futbolową, która wchodzi na murawę, ale każdy ze swoją piłką, a ta może być tylko jedna! Do tego każdy chce grać w ataku i strzelać gole! Dlatego pakują ją do najbliższej bramki i mniejsza o to, że to ich własna. Jeszcze krzyczą na własnego trenera. Takie towarzystwo. Poziom wzajemnych uprzedzeń i animozji już dawno przekroczył stany alarmowe. Jeśli się na to nałoży własne „interesiki” i „ambicyjki” to wyłania się obraz surrealistyczny jak z bohomazów Picassa. Justynka Przysiężniak to dobra dziewuszka, miła spokojna i z uroczymi piegutkami na nosku. Jest też naiwna politycznie i nie jest „charakterna” To ostatnie w polityce jest potrzebne jak tlen. Do matki i posłanki z tą cechą się nie upodobniła, bo Tereska potrafiła i Szpakowi nawtykać. A koledzy zostawili ją w potrzebie, wręcz książkowo, słowa wsparcia nie dostała. Nie ona jedna, bo Gołąb i Ewa Kowalik tak samo skończyli. Tylko tu kto inny miał „pomagać” Dlatego wypada to wszystko, co spotkało Justynkę Przysiężniak ze strony kolegów podsumować cytatem z bajki Ignacego Krasickiego „Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”

 

23
10