Wskazówki na Dzień Matki dla zarządu powiatu

Wielce szanowny Panie jeszcze starosto i syty emerycie… mniemam, że zaszczyci Pan progi lokalu biura poselskiego na piętrze przy ul. Poniatowskiego z bukietem róż! Co tam bukietem naręczem wręcz, bo za to, co Teresa Hałas dla szanownego pana uczyniła, czyli przypomnijmy jeszcze raz: wygrała wybory i ulepiła szanownego pana starostą spoza rady bez mandatu co zaowocowało skróceniem dojazdu do pracy z 70 kilometrów do kilkuset metrów. O uposażeniu 15 800 nie wspomnę, bo to oczywista oczywistość i przez to ona „Wasza Pani Matka” Dlatego jak na wstępie… wypada to uczcić i honory oddać, a sześć róż nie wystarczy; jak na jubileuszu „Palety”, gdzie Pan starosta „wyróżnił” 13 pań ze stowarzyszenia sześcioma różami. Do dziś dnia nie wiedzą jak to podzielić i komu „skrzydełko, a komu nóżkę”. Dlatego ja tam Pana widzę z całym zarządem, bo Nowosadzki przyjdzie na pewno. Marek, mimo że bojący to przede wszystkim dobrze wychowany, a teraz ostatnio, jakby bardziej. O niego jestem spokojny. Natomiast Nieściora Marka należy zabrać bezwarunkowo, nawet gdyby się zapierał. On jest największym beneficjentem „Dobrej Zmiany” i to „symbol” programu; rodzina na swoim. Wypadałoby podziękować za dwóch zięciów i córkę zatrudnionych tu i ówdzie dzięki temu, że „tata” był dobrze umocowany dzięki Teresie, a to, że teraz się pogniewał jest tylko jego osobistym problemem . Pan też się „pogniewał” o czym przypominam, bo Pan „lubi” zapomnieć. Tu podpowiem, że Markowi na „Dzień Ojca” mogą zięciowie również podziękować, bo taki „teść-tata” to skarb…wart tablicy albo przydrożnej wotywnej kapliczki. Ludzie od dawna dziękowali za dary losu to i tu znajdą jakiś sposób…a choćby „Teść sprawił a Pan Bóg pobłogosławił” Tak że w dwuszeregu zbiórka i ze śpiewem na ustach na Poniatowskiego marsz! Aha! Suchoraba też weźcie, bo on również ma za co dziękować i Jasia Mroza. Tylko sprawdźcie, czy Jasio dziś nie wędkuje, a on, jak robaka nadzieje, to żadna siła go nie ruszy, chyba żeby postraszyć spuszczeniem wody ze stawu… 

 

 

41
2

Tablica i reparacje wojenne czyli Janeczek w letniej kampanii przeciw Niemcom i absolwentom I LO(!?)

Po sukcesach w „zimowej kampanii na Ukrainie”, gdzie Janeczek chciał jechać „pod kule” po naukę nasz genialny medyk wziął się za Niemców. Wszystko miałoby ręce oraz nogi, gdyby nie poniosła go własna złośliwość i głupota. Bo pomysł był w sumie dobry, ale do momentu, nim Janeczek nie wziął się za jego realizację i ust nie otworzył. To dziś o tym…

W styczniu tego roku popełniłem żartobliwy felieton o „skandalu” w I LO. Rzecz dotyczyła tego, że „Stowarzyszenie Absolwentów I LO” zaprosiło swojego absolwenta Marcina Szewczaka; prawnika, profesora i radcę w starostwie, co by młodzieży poopowiadał… A ja sobie pozwoliłem napisać, że przecież mamy geniusza w mieście i też absolwenta „ober doktora” Janeczka i czemu, w związku z tym jego się nie zaprasza. Ba! Zasugerowałem, by zapraszać go non stop!? To chyba dobrze!? Po tym otrzymałem sygnały oburzenia od absolwentów stowarzyszenia przekazane przez bardzo dystyngowanego przedstawiciela tego środowiska. Zakomunikował mi, że koledzy mówią; co ten Ślusarczyk chce! Jak można czepiać się stowarzyszenia, a my jesteśmy apolityczni! Zupełnie nie rozumiem tego przekazu, ale mniejsza z tym…

Szarża bez skrupułów i głuchy telefon

Długo nie trzeba było czekać na „satysfakcję” i jak „absolwenty” takie wrażliwe to, co powiedzą na szarżę „ober doktora” i też absolwenta ich liceum „Herr” Janeczka, który na ostatniej sesji rady powiatu 17 maja poszedł na całego i palnął w nich bez skrupułów! Może nawet kopnął przy tym w parę trumien! Ale, by w myśl powiedzenia medyka „nie haić” czasu przejdźmy do rzeczy. A było tak!

Medyk z prowincjonalnego szpitala i historyk z własnej ulotki wyborczej skierował interpelacje do człowieka kultury Andrzeja Leńczuka zwanego starostą, by ten wpłyną na władze „Stowarzyszenia Absolwentów I LO im Władysława Jagiełły”, aby uzupełniły napis na tablicy, która znajduje się na budynku Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego im. Janiny Doroszewskiej. Chodzi o to, że umieszczona aktualnie informacja mówi, że od 1918 do roku 1967 w tym budynku znajdowało się gimnazjum i liceum imienia Władysław Jagiełły, czyli dzisiejsze I LO z ul. Piłsudskiego.

Janeczkowi w głowie się nie mieści jak można było pominąć fakt, że kiedy w 1939 roku przyszli Niemcy (ci od Hitlera) to gimnazjum i liceum zlikwidowali i dopiero po „wyzwoleniu” w 1944 szkoła znów ruszyła. Do tego książki z biblioteki spalili, a profesorów częściowo wymordowali i niektórych absolwentów. Grzmiał Janeczek, jak burza w czerwcu, że tego na tablicy nie ma i jak to tak! Ten napis wprowadza w błąd, i to jest kłamstwo… wrzeszczał! A my takimi działaniami poświadczamy nieprawdę i ubliżamy pamięci ofiar! No skandal, jak diabli i pewnie ktoś tu ma dziadka w Wehrmachcie, a może i babkę! Mniej więcej w podobny sposób Janeczek przemawiał w grudniu, gdy zachęcał do rejzy na Ukrainę. Wtedy zarzucał tchórzostwo… O mały włos nie posiwiał z tej złości, a to w jego przypadku byłoby zjawiskiem astralnym!

A na koniec dodał, że takie stawianie sprawy, to znaczy pomijanie zbrodni Niemców (tych od Hitlera) w dziele niszczenia krasnostawskiej oświaty wpisuje się w retorykę tych, co mówią, że reparacje od Niemiec nam się nie należą! Zły był przy tym, jak diabeł z kościelnych obrazów, ale najlepsze jest to, że „vis-à-vis” niego siedział Marek Nowosadzki szef stowarzyszenia absolwentów! A on interpelacje kierował do Leńczuka siedzącego obok Nowosadzkiego, żeby ten Nowosadzkiego przycisnął! Wyszła z tego zabawa w „głuchy telefon” Najwyraźniej Janeczek chciał w ten sposób zaakcentować pogardę i zlał Nowosadzkiego jak noworodek pieluchę.

Również doświadczam humorów „doktora z alpejskiej wioski” i bywa tak, że jak mnie spostrzeże, to takie cuda wyczynia ze swoim wzrokiem, tak głową kręci jak nie przymierzając sowa, aż żal patrzeć. Tak okazuje dezaprobatę, traktując, jak „złe powietrze” tych, co mu nie kadzą. Tak że mamy chryję i co teraz?

Nowosadzki ofiarą nowej formy „przemocy”

Nowosadzki został pierwszą i jedyną póki co ofiarą ataku… elementem upamiętniającym przeszłość i tego jeszcze w „grajdole nie grali”, Bo były w Krasnymstawie na przestrzeni dziejów napaście z nożem, siekierą, butelką w tulipana, czy gołymi pięściami, ale żeby zaatakować tablicą pamiątkową to się jeszcze nigdy nie zdarzyło… a taki co atakuje tablicą to chyba… tablicznik, skoro jest nożownik!?

Inne obiekty czekają w kolejce potrzebny tylko powód.

Jak już Janeczek obrał kurs weryfikatora treści tablic, to tylko kwestią czasu są bezsenne noce księdza Skowrona, bo zacznie rewidować napisy na tablicach cmentarnych. Tam to będzie miał roboty po same pachy. A poza tym blisko tablicy na SOSW jest inna, ta na budynku dawnej poczty, która mówi, że tu kiedyś zatrzymał się przejazdem Fryderyk Chopin. Informacja na niej jest dość skąpa i powinna być rozszerzona; o szczegółowy życiorys Chopina, historię poczty oraz, by zadowolić koneserów winien być dodatek i gratka dla koniarzy; metryki koni z pełnym pochodzeniem ze szczególnym uwzględnieniem siwków, które przywiozły Chopina do Krasnegostawu. Potem przyjdzie czas na inne tablice i obeliski, a na koniec Janeczek obrazi się na własny cień, bo ten ciągle zanim łazi…

Mówiłem, że tak będzie i co z tą tablicą

Od dawna powtarzałem może ciut przekornie tym mędrkom ze starostwa i Nowosadzki może to potwierdzić, że trzeba było zostawić Gołębia w Muzeum Regionalnym i dać mu być dyrektorem. On w zamian byłby ich zderzakiem i w niego „biologa” waliłby bezmyślnie Janeczek, a tak to wymyślił tablicę i przylał centralnie w samego Marka Nowosadzkiego, ale jak tacy mądrzy, to mają co chcieli.

A co do treści tablicy, to ona zawiera prawdę, a to, co chce Janeczek jest na stronach internetowych I LO. Zresztą chyba sam pisał historię „Jagiełły”, jeśli pamięć mnie nie zwodzi. Tablica ma około 20 lat i fundatorami byli ludzie w dużej mierze już dziś nieżyjący. Gdyby wtedy wiedzieli, że Janeczek dostanie „reformatorskiego szmergla” to pewnie, by jej nie wieszali. Widać wtedy dla nich było ważniejsze, a może to było celem samym w sobie, by zaznaczyć pierwszą lokalizację, a nie wchodzić w szczegóły, których jest na kilka tablic! W ich postępowaniu trudno się doszukać złych intencji i ciężko zadowolić wszystkich, po prostu taka była ich perspektywa. Od czegoś trzeba było zacząć, a oni zaczęli od pierwotnej lokalizacji.

Frazy na tego typu tablicach są krótkimi formami upamiętnienia i zwrócenia uwagi. To zaledwie sygnał, ale Janeczek treść tablicy z SOSW potraktował jak swój życiorys z internetowej wersji Nestora, gdy przyznawano mu „Order Nestorii” Tam wpisał sobie co chciał nawet rzeczy niezwiązane z tym za co „order” dostał. Na tablicach pamiątkowych nie pisze co się wie tylko to, co fundator uzna za najważniejsze, i to też kosztuje. Historia liceum z gimnazjum w czasie okupacji to osobna nomen omen historia…

Jeśli Janeczek ma takie życzenie, to nic nie stoi na przeszkodzie, bo fortunkę ma sporą i przecież wrzeszczał, że pieniądze z podniesionych diet radnych parzą go w ręce niech sam ufunduje tablicę informacyjną i postawi na skwerku przed szkołą. Na niej niech tam skrobie co uważa za konieczne.

Takie tablice stoją przed zabytkami wszelakiego autoramentu. Jeśli mu to upamiętnienie niemieckich zbrodni leżało naprawdę na sercu, bo faktem jest, że sąsiady zza Odry zapominają co w Polsce wyprawiali to powinien to powiedzieć w zupełnie inny sposób i w zupełnie innym miejscu. Bez tych oskarżeń wziętych z kapelusza. On tymczasem przywalił w absolwentów sprzed kilkunastu lat i jeszcze ich powiązał z reparacjami, ale to w sumie dobrze, bo to obnażyło jego intencje i może niektórzy przejrzą na oczy.

Janeczek działa schematycznie

Janeczek taki jest w powiatowej polityce; dziś tablica wczoraj biologia u Andrzeja Gołębia i „zdjęcia” w DPS. Jemu tylko o „bezmyślny rewanż” chodzi, tak jak w muzeum. Tu reparacje przyszył do tablicy, by swoje osiągnąć. Tam się woził na człowieku, który mu niczego złego nie zrobił, a wręcz przeciwnie. Gdy Gołąb ściągnął telewizję to Janeczek przyleciał na skrzydłach popromować się przed kamerą i nie raziła go Gołębia „biologia” Wszystko jedynie, dlatego że medyk nie lubi posłanki Hałas, bo ta nie dała zielonego światła przy obsadzie stołka dyrektora w SP. ZOZ takim kandydatem, którego wskazałby Janeczek… a było tak blisko. Natomiast Gołąb jest z nią kojarzony to walił w niego, ile wlazło w sposób momentami chamski i prymitywny. Małostkowe to, a przede wszystkim bezmyślne…

Ten cały teatrzyk z tablicą zrobił na sesji przed kamerami, żeby było widowisko. Zazwyczaj dobro czyni się bez fleszy jeśli je ma się na celu. W DPS również dawał popis erudycji i jeździł po Ewie Kowalik, jak po „łysej kobyle” Ona również od Tereski! To, że był remont i pensjonariusze musieli być skoszarowani na jednej sali nie miało dla niego znaczenia. Żadnych tłumaczeń nie słuchał, a te im były bardziej zgodne z rzeczywistością tym było dla nich gorzej. Ważne było to, co on sądzi, a nie jakieś tam fakty. Tak jest jak on uważa i basta! Wałkował to ponad pół roku.

Teraz przyszła pora na kolegów absolwentów i samego Nowosadzkiego. Poza tym sesja to nie jest miejsce na takie salta i przede wszystkim starosta nic nie ma do „Stowarzyszenia Absolwentów I LO”, i może im co najwyżej wysłać zaproszenia na koncert Ireny Santor, ale już jako Gloria Vitae… I jak ma; to czego żąda Janeczek; od Stowarzyszenia wyegzekwować? Pasem ich postraszy od własnych portek!? Tego się nie da obronić i wygłup Janeczka nie wytrzymuje krytyki…

Na koniec… Ociągało się stowarzyszenie z zaproszeniem Janeczka do szkoły, a ostrzegałem, to się skromny geniusz zdenerwował i uderzył w „kwaterę główną”. Prawie bombę podłożył jak kiedyś Stauffenberg Hitlerowi, tylko nie w torbie którą ze sobą nosi, ale cel podobny, bo „wysadził” swoich kolegów, takich jak i on absolwentów. Nie mogę się powstrzymać od stwierdzenia, że absolwenci I LO to bardzo skonfliktowane towarzystwo, i to jest „elegancki eufemizm” A to tłumaczy sytuację w polityce powiatowej, bo to absolwenci w radzie powiatu „kopcą” najwięcej. Piwko, Szpak, Nowosadzki, Janeczek… Żrą się między sobą i wciągają w to osoby postronne. Nie wdali się w patrona szkoły, bo Jagiełło, mimo że niepiśmienny był cholernie rozsądny i słynął z długo przemyśliwanych decyzji. No i do tego odpowiednio nie został doceniony wkład Janeczka w powstanie „Młodzieżowej Rady Powiatu”. To czego wobec takiej potwarzy absolwenci się spodziewali!?

Medyk ze skóry wychodzi, by było o nim głośno. Może teraz mu sodówka uderzyła do głowy po „wielgim” i solowym sukcesie, kiedy czterdziestoma głosami wybrali go ginekologiem Lubelszczyzny, pieczętując to dyplomem i wiecznym piórem. No może, może… toć taki „honor” i pióro wieczne w głowie zawrócić może, jak seta bimbru na pusty żołądek!? Tak czy siak, wyszło z tymi dorobionymi do tablicy oskarżeniami bardzo wsiowo. Okropny obciach i swobodnie można postawić to dzieło na półce obok wykwitów „dziadka” Szpaka… To takie bezmyślne jak podorywanie miedzy sąsiadowi albo pomstowanie na cudzego kota. Coś musiał „wiejski urwis” wymyślić, bo skończyło się już dla niego poniewieranie „biologiem z muzeum”, a widzę, że to wszystko zmierza do tego, że na sam koniec zostanie mu w celu podtrzymania popularności odważyć się biegać po mieście nago „ubranym” tylko w stetoskop, ale co zrobić, to jest „elita”… I tą skromnie odzianą refleksją żegnam czytelników do następnego felietonu…

PS. Medyk kreuje się na strażnika historii i głównego jej interpretatora w łonie rady, ale zapomina, że jako radny też ją tworzy. Powinien się bać swojego dziedzictwa, bo jeśli ktoś zacznie tę małostkowość i pompatyczną głupotę przelewać na tablice to będzie wstyd dużo większy, niż liczba urodzeń na oddziale ginekologii i położnictwa pod jego rządami.

 

 

24
3

„Człowiek kultury” w najlepszej odsłonie czyli jak Andrzej Leńczuk „dziękuje” posłance Teresie…

Dziś o „wybrykach” Leńczuka, który w „wyszukany” sposób, ale bardzo charakterystyczny dla „ludzi kultury” rozstaje się z Teresą Hałas. Tą samą, dzięki której został na ostatniej prostej starostą spoza rady z pensją 15.800 brutto i sytym emerytem. Styl, w jakim to robi wzbudza niesmak i zażenowanie nawet u tych, co miłością do Hałasowej nie pałają.

Po tym, gdy Teresa Hałas przestała być przewodniczącą „Solidarności Rolników Indywidualnych” w powiatowym PiS zrobiło się bardziej nerwowo. Dla części tych „skupionych” wkoło niej był to znak, że już się przestaje liczyć w partyjnej układance i nie będzie brana pod uwagę przy „lepieniu” list do wyborów parlamentarnych w 2023 roku. Tym bardziej że kilkukrotnie postawiła się „Dyktatorowi Polski z Nowogrodzkiej” za co nawet została jesienią 2020 roku zawieszona w członkostwie PiS. Nasi wsiowi politykierzy, gdy to spostrzegli, to doszli do wniosku, że trzeba się ewakuować. Tym bardziej że w międzyczasie zapałali chęcią do „kontynuowania karier”. Choć tak naprawdę to predyspozycji do polityki u nich tyle co kot napłakał, bo „obydwa Nieściory” i Leńczuk tak się nadają… że wystarczy ich posłuchać. W tym celu podjęli starania, by gdzieś znaleźć protektorów, którzy, by ich przygarnęli na listy. W sukurs przyszedł im fakt, że w malutkim powiecie krasnostawskim jest drugi ośrodek aspirujący do miana ośrodka władzy z burmistrzem Robertem Kościukiem i Cichoszem skrytym do niedawna za końskimi grzbietami, jak również z nietajemniczą personą znaną w Krasnymstawie pod wszystko mówiącym pseudonimem Globusa… Poza tym pojawił się pewien czarowny Rysio… 

Leńczuk działa dwutorowo, czyli dywersyfikacja jak z ruskim gazem.

Ten pomysł na siebie przybrał u Leńczuka (bo dziś głównie o nim) na rozmiarach, w momencie gdy w ratuszu obok Kościuka pojawił się Cichosz Lucjan. Ten jak wiadomo, gdy skończył rozmawiać z końmi w Janowie Podlaskim, to wyraził chęć bycia wiceburmistrzem, bo jest biegłym i doskonałym mówcą. Z dniem 3 lipca skończy 73 lata… To był ostatni moment dla Leńczuka i trzeba było zadać sobie pytanie; „wte czy wewte”. A Cichosz przyszedł tu po to, by pilnować „wycinki” wszystkich utożsamianych z Teresą Hałas. „Karczunek” jest nieodzowny, by między innymi zemsta za przegrane wybory parlamentarne przez Lucka i rzekome upokorzenia miała się dopełnić. Żalił się ostatnio do gazety, że z Tereską ma „relacje arktyczne” i jej otoczenie go w czasie wyborów atakowało zupełnie bezpodstawnie. Ot bidulek… On sobie, jak widać, nic do zarzucenia nie ma i nigdy nikogo nie atakował, tak on, jak i jego otoczenie. Śmieszne…

Kościuk jest dodatkowo pełnomocnikiem PiS na powiat krasnostawski, ale nie ma żadnych struktur. Ma je i takie, że „jako takie” Cichosz, w tym są resztki związku zawodowego rolników „Ojczyzna” razem ze sztandarem mocno pogryzionym przez mole. Ponadto Kościuk z Cichoszem mają przełożenie na Sasina, bo dzięki niemu Kościuk dostał lejce na powożenie powiatowym PiS-a chodzi o to „osławione” pełnomocnictwo.

No i wreszcie… Rysiek Madziar co się na różnych powiatowych uroczystościach ostatnio pokazuje, i to nie żaden Węgier ani poseł, tylko „człowiek Sasina” oddelegowany w teren, by umacniał wpływy swojego szefa, a te umacnia i reprezentuje w Chełmie. Może Rysiek wystartuje na posła z okręgu nr 7 z pozycji 1? Cholera wie, ale tak może być… Jest póki co i przede wszystkim; bardzo blisko Sasina, tak jak blisko Warszawy jest Wołomin, z którego Madziar się wywodzi. Przy okazji jesteśmy świadkami poczęcia kolejnej sekcji dętej w łonie PiS albo jak, kto woli „spółdzielni”

Leńczuk doszedł do wniosku, że skoro Kościuk dostał pełnomocnictwo dzięki Sasinowi, to i jemu pomoże, by ten nacisną na Kościuka z Cichoszem i jego na listę wciągnęli, bo wybory samorządowe za rok. Jako swój aport do tego przedsięwzięcia Leńczuk wniósł to, że jest starostą ze strukturami i poparciem…Na pierwszy rzut oka samo starostowanie robi wrażenie ale… Te struktury to jeden Marek Nieścior plus dwóch jego zięciów i córka. Wszyscy zatrudnieni w różnym czasie w jednostkach starostwa. Jak widać nie wszyscy wiedzą o tej „mizerii kadrowej” a Rysiek na pewno.

Zaczął niezależnie od tego Leńczuk ocieplać stosunki z Kościukiem i Cichoszem, ale to za mało, bo ci dwaj wcale jego zbliżenia nie traktują na poważnie. To nawet dla nich kłopot! On jest od Tereski, której obaj nie cierpią, dlatego że jest, i to im wystarczy. Poza tym mają swoich na listy. Wydeptał więc „starosta świątobliwy” drugą ścieżkę do Sasinowego „nie Węgra” Ryśka Madziara, o czym było wyżej… Działa, jak widać, dwutorowo i stąd ten Madziar na uroczystościach organizowanych przez powiat. Ale i tu w mieście latał do ratusza częściej niż pociągi z Krasnegostawu do Lublina. Kręci się raz tu raz tam i przymila jak kot. Na owoce takich ratuszowych wycieczek długo nie trzeba było czekać…

Plakat na rocznicę obchodów „Zbrodni Katyńskiej”

Pierwszy frukt po pojawieniu się Cichosza w ratuszu i niechybny znak ocieplenia z „weterynarzem i specem od ciuchów z historią” to „plakat zaproszenie” promujący obchody „Zbrodni Katyńskiej” Leńczuk w tej sprawie kursował do ratusza zamiast zaprosić Kościuka do siebie, i to już jest wskazówka, że miękki jest wtedy, gdy trzeba być twardym. Z tych spotkań owocnych urodził się właśnie „bękarci plakat”, na którym są wymienieni organizatorzy, a jakże! Bo jest starostwo i burmistrz miasta, ale poseł zaginął. Poseł, który ciągle jest od jesieni 2015 roku. Leńczuk przy tym „drukowaniu” był i widać przystał na taką wersję, w której Tereskę wygumkowano, a ona to zauważyła. Przystał, bo jest człowiekiem kultury bardzo, jak widać, wysokiej, a ta jest tak wysoka, ile on ma wzrostu. To był pierwszy siarczysty policzek w nią, a jak pierwszy, to znaczy że są następne!

Następne były w ZOL i wiedział, a nie powiedział

W ZOL to już było „koronkowe świństwo” takie z górnej półki. Tu się nasz Andrzejek postarał. Jak wiadomo uroczyste otwarcie takie z pompą miało się odbyć 21 kwietnia w piątek. Tu ciekawostka, bo nie zaproszono dyrektorów DPS-ów i ciekawe dlaczego. Może dlatego, że jednym z nich jest Ewa Kowalik, za którą Leńczuk nie przepada, a ona za nim. Gdyby przyszła, to musiałby znosić jej obecność, a jak wspomniałem nie pałają do siebie sympatią. Uraz ma dość głębokie korzenie, rzecz w tym, że Ewa uprawia swoją politykę kadrową opartą na kompetencjach zatrudnianych, bo jest odpowiedzialna i wie, że jak coś spieprzy, to może liczyć tylko na siebie. A przede wszystkim wszyscy jej na ręce patrzą, dlatego Leńczuka sugestie i durne rady zbywa, ale o tym, co i jak innym razem.

Wracając do ZOL to, jaki był przebieg otwarcia wiadomo, ale „cukiereczek” jest w tym, że dzień wcześniej do ZOL zajechał Rysio Madziar. Kto go tam ściągnął… cholera wie i można zgadywać. Leńczuk w tej sprawie nabiera wody w usta i patrzy na swoje buty. Jak już się tam Rysiek wtarabanił to do spółki z Jarzębowskim i Leńczukiem zrobili gospodarski obchód po obiekcie. Nastukali przy tym zdjęć jak przedszkolaki podczas wizyty w Zamojskim ZOO. Oczywiście Madziar wszystko wrzucił na swój profil FB i grzmotnął pod fotografiami swoją wersję poczęcia ZOL. A w niej pierwsze skrzypce gra dobry i wrażliwy PiS i jego pryncypał Sasin! O staraniach Hałas Teresy ni słowem się nie zająknął. Być może określenie, którego w swojej wizji użył, że dziękuje wszystkim, którzy pomagali jest ukłonem w jej stronę, ale jakby ktoś jego tak potraktował to zapewne piana wystąpiłaby mu na usta… Nie zapomniał Madziar o Jarzębowskim i Leńczuku, i o nich wspomniał, doceniając ich starania, a o posłance z Krasnegostawu Hałas Teresce, która biegała za tym (i za wieloma innymi inwestycjami powiatu) cisza jak po zgonie organisty.

Leńczuk wizytę Madziara przyjął, jak coś normalnego i oczywistego, bo to olaboga człowiek wicepremiera, zapominając, że ma obok posła, któremu wszystko zawdzięcza. Tereska powinna przy tym być, ale ten schemat postępowania Lenczuka jest przynajmniej mnie znany. Leńczuk taki numer już raz wykręcił. Dwa lata temu, gdy na sesji absolutoryjnej zawisł na włosku jego los i zarządu, to warunki stawiał Janeczek, bo wtedy obecność była kluczem i ten przyszedł, ale za tę obecność poużywał sobie na Ewie Kowalik. To wtedy pokazywał te słynne zdjęcia, które zdobył tylko w sobie znany sposób, za których publikacje Ewa grzebnęła go do komisji etyki, bo przegiął, mówiąc potocznie pałę. Co charakterystyczne dla tej Leńczukowej metody to Ewy Kowalik nikt na sesję nie doprosił ani nie poinformował co się święci, a wiedziano w starostwie wszyściuśko. Tylko, tak jak Tereska teraz tak ona wtedy musiała słuchać jak obrzucają ją gównem od stóp do głowy. Leńczuk tu w ZOL zastosował się do mądrości płynącej ze starego porzekadła; Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek… i rozdzielił wizyty tak jak kiedyś rozdzielono wizyty w Katyniu. Co było potem wiadomo. Leńczuk Hałas Teresie o „najeździe Madziarskim” słowa nie powiedział. Zamilczał wszystko i zrobił maślane oczki jak kot ze Shreka. O wszystkim Tereska dowiedziała się z profilu Ryśka… A jak się już dowiedział to Ryśkowi nawtykała, ale dość łagodnie. W sumie czyn Ryśka do spółki z Leńczukiem komentuje się sam…

„Randka z Ryśkiem” w Krupem w cieniu strażackiego wozu.

Za jakiś czas była kolejna uroczystość tym razem w gminie Krasnystaw. Na Krupem przekazywano strażakom wóz strażacki i cały czerwony. Organizatorem uroczystości była wójt Edyta Gajowiak-Powroźnik która naspraszała VIP-ów, że się pod namiotem nie mieścili. Był Rysiek Madziar, a Leńczuk na części oficjalnej zagryzł wargi i udawał, że jest wszystko w porządku i koło Tereski stanął, ale oczętami za Ryśkiem wodził jak głodny za kromką chleba. Tymczasem Rysiek, jak to Rysiek latał po wozach strażackich jak po placu zabaw i tu fotka tam fotka. Radości miał co niemiara… Co by nie mówić czerwone auta szczególnie strażackie mają moc jakąś nieodgadnioną, że dorosłe z pozoru chłopy głupieją na ich widok.

Incydent w kościele na święto Konstytucji, czyli tym razem randka się udała!

Leńczuk po tym, jak mu „randka na Krupem” spaliła na panewce to nie byłby sobą i wszystko sobie „bezmyślnie przemyślał” i za jakiś czas podjął „czynności naprawcze”. Podczas obchodów uchwalenia Konstytucji 3 Maja błąd naprawił, i to z przytupem i już koło Teresy nie stanął co uważny naród zauważył… Oczywiście i tu był Rysio Madziar. Był, bo go nasz  „Andrzejek” zaprosił a starostwo było organizatorem całych uroczystości, czyli de facto on jako gospodarz i starosta. „Człowiek kultury” zwany Andrzejem, gdy już stanął na ołtarzu i powiedział parę słów dotyczących doniosłości Konstytucji 3 Maja, to po wszystkim wrócił do ławek i zamiast stanąć koło Tereski, jak Pan Bóg przykazał, to poleciał do drugiego rzędu i przycupnął obok „miłości swojego życia” Ryśka Madziara. Jemu jak widać, nawet nie chce się stwarzać pozorów i woli drugi rząd z „nie posłem” Ryśkiem, niż pierwszy z posłem i swoją dobrodziejką Tereską. Ona stała w pierwszym rzędzie sama i to było dość wymowne, ale doprosiła Boruczenkę, który posłuchał i stanął obok dla towarzystwa. W sumie ten widok i głupawe zachowanie Leńczuka samo się komentowało a ci, co od niej dostali „wszystko” zostawili ją samą.

Wypada zapytać ile trzeba dać Leńczukowi, żeby zachowywał się przyzwoicie. Można posunąć się o stwierdzenie, że czytanie anonimu przez Szpaka w maju zeszłego roku i te obecne wybryki Leńczuka mają podobny kaliber…Są tak samo nie na miejscu i tak samo prymitywne i bezmyślne. I tą smutną refleksją o człowieku kultury żegnam się z czytelnikami do następnego felietonu…

PS. Leńczuk chyba się pośpieszył, bo wybory za rok a rok w polityce to wieczność 😉 

 

33
2

Marcina Wilkołazkiego pomysł na spacer po mieście

 

 

 

Marcin Wilkołazki

Historie pięknie opowiedziane i wirtualny osobisty przewodnik po Krasnymstawie – czyli moja propozycja na ułatwienie i uatrakcyjnienie zwiedzania naszego miasta turystom … i nie tylko im ??

W ubiegły czwartek (11 maja) podczas obrad sesji rady miasta złożyłem interpelację będącą propozycją przygotowania cyfrowego audioprzewodnika po Krasnymstawie w formie ogólnodostępnej aplikacji mobilnej ? Długi weekend majowy rozpoczął kolejny letni sezon turystyczny, dlatego w centrum Krasnegostawu można już spotkać odwiedzających nasze miasto gości. Najczęściej są to pojedyncze osoby lub małe grupki rowerzystów, gdyż krasnostawska Starówka leży na szlaku Green Velo?. Czasem jednak odwiedzają nas także turyści zmotoryzowani, a nawet zorganizowane grupy autokarowe. ?

Niezależnie w jaki sposób turyści docierają do naszego miasta, to najczęściej chcą pozwiedzać Krasnystaw, obejrzeć ciekawe miejsca i poznać jego historię. Nie jest to jednak takie proste jakby mogło się wydawać. Trzeba się natrudzić, aby znaleźć przydatne do samodzielnego zwiedzania informacje w Internecie, szczególnie gdy turysta jest już na miejscu i ma ze sobą jedynie smartfon. Jednocześnie wiemy przecież, że w dzisiejszych czasach łatwiej zapomnieć o portfelu niż o telefonie. Zwłaszcza, że coraz częściej korzystamy z portfela… w telefonie! Można ten fakt wykorzystać, aby ułatwić i uatrakcyjnić turystom pobyt w Krasnymstawie i tym sposobem zachęcić naszych gości do dłuższej wizyty w mieście, a może nawet do powrotów w przyszłości.

Wystarczy stworzyć i udostępnić mobilną aplikację cyfrowego audioprzewodnika po Krasnymstawie. Aplikacja ta powinna umożliwiać zarówno spacer przez historię po najciekawszych miejscach naszego miasta, jak również wysłuchanie interesujących opowieści o wybranych zabytkach. Takie ułatwienie niewątpliwie zwiększy atrakcyjność turystyczną Krasnegostawu, co mogłoby mieć przełożenie na wzrost ilości odwiedzających nas gości. Poza tym aplikacja audioprzewodnika mogłaby być wykorzystywana przez nasze szkoły podczas organizowania spacerów po Krasnymstawie w ramach edukacji regionalnej, a także przez samych mieszkańców.

Jeśli ciągle nie ma pomysłu na rozwiązanie problemu depopulacji naszego miasta i zatrzymanie ludzi w Krasnymstawie, to może równolegle próbujmy starać się zwiększyć ilość odwiedzających nas turystów.

Dołączona do wpisu grafika ma charakter poglądowy.

Panie Marcinie gratuluję pomysłu, bo naprawdę dobry w przeciwieństwie to tego Piwki na waszych listach. Dziś nie będę szerzej tego komentować co by pańskiemu pomysłowi nie „ubierać” uwagi. O ile przygarnięcie Marcina Worotyńskiego do klubu „Krasnostawian” w radzie miasta ma sens (a jemu dobrze z oczu patrzy), to Piwko tak wam pasuje, jak „Biedronka” na ul. PCK. Ale jak już o tym to do przewodnika po mieście proponuję dorzucić właśnie tę świątynię konsumpcji z ul. PCK. Budynek, jak i lokalizacja kontrowersyjna i „zabytkowa”, bo to najstarszy „owad” w mieście i od niego się krasnostawskie nieszczęście zaczęło. To jak dla katolików pierwsze kamienne świątynie na Ostrowie Lednickim. Turysta z zewnątrz powinien znać historię najstarszej świątyni handlu w grajdole i jej historię powstania. Radny Piwko winien za parę groszy, bo on nic za darmo nie robi poopowiadać o tych protestach mieszkańców i swojej w tym wszystkim roli. Najlepiej jakby przebrał się na czas tej prelekcji w pluszowy strój biedronki. Przecież są w marketach ludzie banany albo inne dziwadła. To dopiero będzie atrakcja, która przyciągnie turystów; pluszowa biedronka z postkomuszym wsadem i koniecznie w tych pstrokatych łapciach co je miał na sesji rady powiatu 31 marca. Niech będzie wesoło j😉ak nie może być😉 normalnie…

28
6

Ostatnia sękata deska ratunku „starosty” Leńczuka

Na odcinku muzealnym Leńczuk et consortem wreszcie dopięli swego i powołali na „pełniącego obowiązki” Tomasza Nagowskiego, który z muzealnictwem ma tyle wspólnego co parówki z mięsem, cytując klasyka z „Nowego Tygodnia”. Jak zareaguje na to „historyk z własnej ulotki wyborczej” ginekolog Janeczek, znany stróż praworządności oraz zbuntowane pracowniki, którym „biologia” byłego dyrektora Gołąba również wadziła ? Nie jest w stanie usprawiedliwić tego fakt, że to forma przejściowa. Tym bardziej, że kiedyś na „ PO” dyrektora powołano archeologa z muzeum. No skandal jak nic albo etyka sytuacyjna! To dziś o tym i o owym …

25 kwietnia po posiedzeniu zarządu powiatu z komina starostwa poszedł biały dym prościutko do nieba. Stąd to wszystko, bo pod światłym przywództwem „utrapienia wszystkich fryzjerów” Andrzeja Leńczuka „powiatowe konklawe” wybrało na stanowisko „pełniącego obowiązki dyrektora muzeum regionalnego” imć Tomasza Nagowskiego. Ten Pan to osobowość wcale niemedialna, ale „wybitny muzealnik” ponieważ często chadzał tam na kontrole zlecane przez miłującego pokój i spokój Leńczuka. Tą drogą nabył doświadczenia i niech mu kto co zarzuci!? Poza tym jest „umiłowaną duszeńką” obydwu starostów, bo się zgodził być „pełniącym obowiązki”. Tak że mamy początek epoki, która może przejść do lokalnej historii jako „Nagowszczyzna”, „Tomkowizna”… Zdarzyło mi się z Panem Tomkiem rozmawiać, coś ze trzy razy. Wrażenie odniosłem, że to przeciąganie liny albo dialog z sierżantem, jeśli już coś mówi, to są to krótkie komunikaty jak „we wojsku”. Żart u niego ciężki i cały czas wyglądał końca rozmowy. Jak on się dogada w muzeum; nie wiem, ale tam o co innego idzie, bo Tomek ma tam misję i jest do tej placówki „zadaniowany”

Tomek- ostatnia sękata deska ratunku

Sięgnięcie po ostatnią i sękatą deskę ratunku, jaką jest szef wydziału audytu wewnętrznego i bezpośredni podwładny starosty, to dowód na beznadziejną kadrową sytuację Leńczuka, który stanął nad przepaścią, bo tak naprawdę nikt z „zaczepionych” nie chciał się dać wkręcić w muzealną maszynkę do mięsa, której korbą kręci w tej chwili Leńczuk. Przy takim szefie, tak dbającym o dyrektorów, jak starosta Andrzej; ciężko o kolejki chętnych. A do tego jest jeszcze wspomniana misja w muzeum, sformułowana w dość enigmatyczny sposób. Ta ma polegać na uzdrowieniu sytuacji wewnątrz placówki.

Uzdrowienie to nic innego, jak przywrócenie do pracy zwolnionej dyscyplinarnie dwójki pracowników, którzy są fachowcami w swoich dziedzinach jakich świat nie widział. No tego sformułowania inaczej zrozumieć nie sposób. Leńczuk robił wszystko żeby znaleźć zastępcę na miejsce Gołąba i szukał nawet w muzeum regionalnym z podziwu godnym zapałem, ale bardzo się zdziwił gdy niektóre drzwi zatrzaskiwano mu przed nosem. Nachodził się więc, naprosił a tu nic! Mało do Częstochowy rowerem nie pojechał w intencji znalezienia chętnego. Wbrew temu co się plecie po mieście, to nie wszyscy uważają, że Gołąb jest „złym” dyrektorem. Tylko w tym jest problem, że akurat ci co tak uważają nie są decyzyjni. Jeśli ktoś opinię o Gołąbie opiera na wiedzy zawartej w pisarstwie Stępnia z „Nowego Tygodnia” i tym co mówią podpuszczeni przez radnych „muzealnicy” a także Leńczuk z Nowosadzkim z niektórymi radnymi; to sam sobie szkodzi. A poza tym los Gołąba był od samego początku przesądzony, ale o tym jaki był pomysł na jego „aborcję” innym razem.

Informacja od lutego krążyła po korytarzach starostwa

Informacja o zamiarze powołania Nagowskiego od lutego krążyła po korytarzach starostwa. Kiedy dwa tygodnie temu „Nowy Tydzień” podzielił się z opinią publiczną informacją o możliwości jego rezurekcji, to pozwoliłem sobie zadzwonić do Pan Tomaszka. Rozmowa odbywała się w jako takiej atmosferze do momentu gdy powiedziałem, że z tego co napisali wynika, że nowy „pełniący obowiązki” będzie miał za zadanie przywrócić zwolnionych dyscyplinarnie pracowników. Po tym wtręcie słuchawka tylko szczęknęła i zaległa cmentarna cisza. Jako że nie mam takiej mocy perswazji jak Archanioł Gabriel, który zwiastował Pannie Maryi w 6 miesiącu, postanowiłem odczekać i zadzwonić za jakiś czas, co by Pan Tomek ochłoną. Zapewne mógł poczuć się przytłoczony tym szczęściem, które na niego spadło tak niespodzianie. Kiedy odebrał, był już spokojniejszy, widać się pozbierał i oswoił z niewątpliwym zaszczytem. Taki uspokojony Tomek już nie zaprzeczył ani nie potwierdził, ale o wszystkim wiedział. Przynajmniej ja takie odniosłem wrażenie. A słuchawka mogła mu tak normalnie wypaść z dłoni, ze złości na to, że wylazło wszystko do gazet.

Tam u nich w starostwie to spokój jest największą wartością. To że wypłynęło wszystko do publicznej informacji „tym z zarządu” narobiło trochę zamieszania. Musieli się tłumaczyć przed niektórymi z prezydium rady, że ci o takich rzeczach dowiadują się z prasy, a nie z poufnych rozmów. W starostwie teraz każdy chce być ważny, taka tam mądrość panuje, ale jak ma być skoro jest „bezkrólewie” bo starosta „słabiuśki” jak bigos z gruszek ulęgałek.

To teraz więcej o misji stabilizacyjnej

Sąd wyznaczył kolejne rozprawy ze zwolnionymi dyscyplinarnie pracownikami na maj i lipiec, ale wcale nie trzeba czekać tak długo. Można zawrzeć ugodę poza sądem, a o tym fakcie sąd tylko poinformować. Odwlekanie nie jest na rękę w Leńczukowi, jeśli już jest jego człowiek w muzeum a tym bardziej, że obaj z Nowosadzkim zostali przez Gołąba na ostatniej rozprawie zgłoszeni jako świadkowie. Oczywiście mają do niego o to żal! Bo jak on mógł! Tacy wrażliwi… W takich okolicznościach „chłopaki” powinni unikać wizyty u Temidy, poprzez zawarcie ugody polegającej na wymarzonym przywróceniu. No po co się denerwować, jak można się nie denerwować ! Jeśli dojdzie do ugody, a tego już nikomu nie trzeba tłumaczyć dwa razy, to nigdy nie poznamy co o tym myśli sąd….

Jest jeszcze coś co może mieć znaczenie przy rozstrzygnięciu. Ten konflikt jest silnie spersonalizowany i dotyczy konkretnego dyrektora i konkretnych okoliczności. Sąd może dojść do wniosku, że skoro Gołąb nie jest już dyrektorem, to problem sam się rozwiązał i może wydać wyrok satysfakcjonujący pracowników i ich patronów ze starostwa. Niby sądy rozstrzygają tylko stronę merytoryczną ale oceniają dowody i całokształt kierując się zasadą swobodnej oceny dowodów. Nachodziłem się po sądach i parę dziwnych wyroków widziałem, zachowań sędziów też. Po prostu uważam, że Gołąb powinien być od początku do końca, ale widać Leńczuk wie coś czego ja nie wiem. Inna rzecz ale równie ciekawa czy w takich okolicznościach gdy sąd orzeknie po ich myśli to czy nowy „PO” skorzysta z apelacji…

Obaj z Nowosadzkim i niektórzy z zarządu powtarzali jak mantrę, że Gołąb sprawę przed sądem pracy przegra. Może… ale może i wygrać, tego nie wiadomo. A coś mi się zdaje, że główny atut czyli ochrona związkowa dwójki zwolnionych nie istnieje albowiem nie dopełniono formalności. A mówiło się po mieście, że w związku z ochroną przywrócą ich z miejsca. Dla przypomnienia; pracownik mający ochronę związków jest nie do ruszenia, ale by tak było musi być spełniony jeden jedyny warunek; należy takich pracowników wpisać na listę i poinformować pracodawcę o liczbie związkowców na dzień 30 czerwca i 31 grudnia. Tu tego obowiązku nie dopełniono, a o ile pamiętam na sławnej sesji 21 lipca, na której darto gęby nad Gołąbem jak to przepisów nie zna, to „związkowa walkiria” z Zamościa pani Głąb powoływała się na właśnie ochronę i wadliwą procedurę poinformowania związku o zamiarze zwolnienia pracowników.

Wobec tego niejednokrotnie mówiłem wprost do Nowosadzkiego i Leńczuka, że skoro tacy pewni swojego to powinni Gołąbowi dać przegrać przed sądem. Ba! Nie tylko ja tak uważałem, bo mało kto wie ale kiedy rozważano powierzenie Andrzejowi Gołąbowi obowiązków dyrektora (jak wiadomo zawiodły inne kandydatury) pod koniec lutego „starsi i mądrzejsi” proponowali 6 miesięcy. Argumentując, że przez pół roku wszystko się wyjaśni i Gołąb dokończy procesy z pracownikami, bo tak podpowiada logika. Leńczuk o 6 miesiącach nie chciał nawet słyszeć, bo przecież w sierpniu ogłosił swoją „nowelę sierpniową” w której zakomunikował, że jednak będzie konkurs i pomyślał, że wreszcie się Gołąba pozbędzie a nowy dyrektor przywróci zwolnionych do pracy skoro on nie chciał. Przecież cofnięcie zwolnień było „gwoździem programu” Leńczuka. To dlatego zawiedziony i zły, krzyczał o konkursie gdy Gołąb powiedział, że wypowiedzeń nie cofnie.

Festiwal złośliwości

Wracając do okoliczności powierzenia obowiązków Gołąbowi, to w pierwszej wersji Leńczuk proponował jeden miesiąc tylko dlatego, że Andrzej Gołąb miał do odebrania zaległy urlop, a on nie chciał się zgodzić na wypłatę ekwiwalentu za niewykorzystany urlop. Jeszcze był zły na niego, że urlopów nie wykorzystał, a ten mu odpowiadał, że przecież ciągle był im potrzebny w starostwie! Widać przy tym jaki Leńczuk dbały o finanse powiatu. Może lekcja wyniesiona z KDK taki w tym wypadku odniosła skutek. Szkoda że wcześniej tak troskliwy nie był, gdy zawierał ugodę z koleżanką z „Gloria Vitae” i dyrektor DPS panią Mróz. Jej wypłaciło starostwo ładny grosz, a wcale tak nie musiało być. Ale wracając do meritum, to w końcu po targach stanęło na dwóch miesiącach…

Tu muszę wspomnieć sytuację z tym nieszczęsnym urlopem, bo warta tego jak diabli, a czytelnik dowie się jak Leńczuk Gołąbowi nieba przychyla, bo przecież on go broni, jakby kto nie wiedział. Kiedy Andrzej Gołąb rozpisał swoje urlopy, bo przecież sam najlepiej wie kiedy chce na nie iść, to Leńczuk to wszystko zakwestionował i zrobił mu awanturę. Takiego czegoś świat nie widział i niektórzy zdębieli, a pani Ola z oświaty powiedziała, że Gołąbowi pomoże tak urlopy rozpisać, żeby starosta był zadowolony choć te urlopy są Gołąba a nie Leńczuka. No komedia i kuriozum! Jakby tego było mało to Leńczuk odwiną oberek widać ze złości, bo jego plan spławienia Gołąba się nie powiódł i przed zbaraniałymi członkami zarządu zażądał od Gołąba by ten odpowiedział na piśmie na wnioski pokontrolne komisji rewizyjnej. Na wnioski o których sam mówił na sesji, że są polityczne! Kolejna komedia… Przecież dziecko wie że takie wnioski są odzwierciedleniem opinii w tym wypadku postkomuszego Piwki a nie prawa. Ba! Sam postkomuszy Piwko nie oczekiwał odpowiedzi na piśmie. Gołąb do jego wypoconych wniosków odniósł się na sesji i je obśmiał i obalił do spółki z Jasiem Mrozem z zarządu powiatu; jedynym który potrafi bronić Andrzeja Gołąba. Tymczasem Leńczuk w furii żąda odpowiedzi i od tego uzależnia powołanie na dwa miesiące…Ręce opadają na takie złośliwości i to, że Leńczuk rozmontował majestat urzędu nie dziwi, bo to się inaczej skończyć nie mogło, ale jak tego mu było mało to się wziął za rozmontowywanie własnego. Niech go tam rozkręca a dużo roboty miał nie będzie, bo autorytet maluśki i taki jest Leńczuk przy bliższym poznaniu.

Innym razem gdy na zarządzie powiatu, już po powołaniu Gołąba na te dwa miesiące stanęło, że muzeum pozyskało od ministerstwa 109 tysięcy dofinansowania. Leńczuk zamiast udać że się cieszy z tego i przejść nad tym przy minimum rozsądku to Gołąbowi zarzucił, że ten o pracach nad wnioskiem do ministerstwa nie informował zarządu. Przecież powinien, bo jak wiadomo Gołąbowi zarzuca się, że chodzi samopas. Gołąb odpowiedział, że informował samego Leńczuka a ten się upierał, że nie…ale po zarządzie Gołąb poszedł do muzeum i odnalazł korespondencję w której stało czarno na białym, że jednak informował. Zrobił z tego wydrukowaną kopię i zaniósł Leńczukowi na biurko do gabinetu. Akurat byli przy tym niektórzy członkowie zarządu, bo się widać jeszcze nie rozeszli. Minę Leńczuk miał kwaśną, a informacja była wysłana na jego starościński adres meilowy, jakoś w listopadzie. Może nie czytał, może był zajęty planowaniem koncertu „GloriaVitae”, tego nie wiadomo.

Rezygnacja z przywileju, chaos i „maski” opadły razem z gaciami

Czy to jest normalne i mieści się w zdrowo rozsądkowych schematach żeby starosta świadomie zrezygnował ze swojego przywileju jakim jest powołanie dyrektora bez konkursu! Tego nikt nie rozumie. W innych samorządach za łby się łapią na takie „napoleońskie koncepcje” byłego kierownika kina a teraz „starosty”. W co gra Leńczuk już powoli widać, i o tym nie dziś ale jest pewne jedno „głowy” do rządzenia to on nie ma. Nowosadzki który też ma zasługi w grzebaniu w muzeum i wcale niemałe, na te komunikaty Leńczuka reaguje bólami głowy i ściskaniem w dołku i się przez to postarzał, ku rozpaczy wielbicielek. Marek uważa, że trzeba jak najmniej mówić, a nawet doszło do tego, że pozyskane z ministerstwa 109 tysięcy Nowosadzki pochwalił na zarządzie, gdy jak wspomniałem Leńczuk fukał i prychał na nie. Być może była to sprytna sztuczka, ale jednak…

Na finał… Od lata zeszłego roku kiedy Andrzej Gołąb po sesji rady powiatu 21 lipca nie uległ Leńczuka głupim namowom by przywrócić pracowników (raz już to zrobił i nic z tego nie miał, oprócz masy kłopotów) Leńczuk w mojej opinii nic mądrego nie powiedział, jeśli chodzi o muzeum. Wdzięczny dyrektorowi jestem za to, że dał wypowiedzenia, bo jego los już dawno był przesądzony i niczym nie ryzykował. Dzięki temu dowiedzieliśmy się kim jest Leńczuk a „maski opadły” i to z hukiem, bo do tej pory nasz Jędruś „umiejętnie się ukrywał” Od tego czasu „starosta” co chwila raczy opinię publiczną swoimi „nieprzemyślanymi przemyśleniami” i wedle tego raz będzie konkurs potem nie i powierza obowiązki na dwa miesiące, by sięgnąć po Nagowskiego. Teraz znów palnął, że może konkurs na dyrektora w muzeum będzie…ale jesienią i to ostatnie napisał Stępień w „Nowym Tygodniu” ale Leńczuk powiada, że to nie prawda! Bo on tak nie powiedział a konkurs będzie w przeciągu dwóch miesięcy! No dom wariatów…Trzeba pamiętać, że te komunikaty wypadły ciągle z tych samych ust i urodziły się w tej samej głowie…To jest ciągle ten sam Leńczuk a polityka powiatowa kreowana przez niego zaczyna przypominać sytuację w Krasnostawskim Domu Kultury za jego rządów o którym Żelazny pisał tytułami „Bagno KDK” I Amen na dziś…

PS. Na innych polach „starosta” też rozwinął skrzydła po „sierpniowej noweli” z zeszłego roku i puścił wodze fantazji. Ostatnio zapałał wielkim uczuciem do Ryszarda Madziara „nawet nie posła” a ledwie pełnomocnika PiS na Chełm;  mając dwie ulice dalej posła który go „ulepił” starostą z uposażeniem 15,800 brutto co miesiąc. Idąc dalej to skoro poseł Teresa Hałas poszła u Leńczuka w odstawkę, to czego mógł się spodziewać Gołąb i zaledwie dyrektor!?

 

26
5