Tomaszek, bigos i podwyżka

Krwiożerczy PiS uchwałą stworzył możliwość podwyżki wójtom w wymiarze od 15 do 18 tyś brutto. Wiernym pretorianom wójta Leszka nie pozostało nic innego jak wybrać jakiś wariant. Wybrali ten minimalny do 15 tysięcy 576 złotych z prawie 10 tysięcy. Wszystko z wyrównaniem od sierpnia 2021roku. Moim zdaniem to mało i ja bym mu dał więcej. Ale mimo to, w miarę swoich skromnych instrumentów ja wójtowi daję, co mogę.  Wójta mamy udałego, przecież od jakiegoś czasu kroczy od sukcesu do sukcesu. Sobie radni dali ledwie stówę ponad to co mieli. Choć mieli ochotę na jeszcze i ślinka im ciekła  ale plan był inny… A sekretarz tak talentami obdarzony, że gra na dwóch fortepianach, ale nie zna nut i nogami do pedałów nie sięga. Banach widziany z Krakowa jest wielce szanowny. To dziś o tych resztkach z grudniowej sesji…

W idealnych okolicznościach, to znaczy w ciszy medialnej, gdyby nie było Dziennika Siennicy. Tak jak drzewiej bywało, gdy nie pisano prawie nic o Proskurze i Siennicy, a jeśli już to tylko o jasnych stronach rządów. To wtedy takiemu dobremu wójtowi, bo tak przecież o nim mówi Wiesia Popik, dano by znacznie więcej. Tak sobie mniemam analizując tutejsze zwyczaje i stosunki feudalne. Nie bez wpływu na wymuszony umiar, jest atmosfera wokół decyzyjnych wyczynów z ostatniego roku. A to było pasmo głupot, bzdur i kontrowersji. W nich próżno szukać sensu. Do tego komentowano je na tej znienawidzonej przez umiłowanego przywódcę stronie i po siennickich chałupach. Ludziom w Siennicy może nie zbywa na odwadze do krytycznych i publicznych demonstracji, ale w swoim gronie to już hamulce puszczają. Pomyśleć tak chwilę, to przecież wszczepienie tak naprawdę nie wiadomo po co „wielgiego artysty” do dworku wyremontowanego takim nakładem środków, idących w miliony, i zakup za 750 tyś nieruchomości bez wyceny, i też tak naprawdę nie wiadomo po co? Że już o szczegółach wojny z Tomaszewskim o PSZOK nie wspomnę i jeszcze kilku kwiatkach. To takie balety jakby nie patrzeć, nie mogły przejść bez echa. Dlatego głuchy Proskura nie jest i coś tam słyszy i ma obawy…

Pasmo sukcesów

Szczególnie te 750 tyś wydane tak lekką ręką dają do myślenia. Daj Boże każdemu takich transakcji, by dawano ile się chce ale coś jest chyba w związku z tym nie tak w wójtowej jaźni. Na sesji w grudniu wracał do tego i przekonywał, że to on miał rację. Te czkawki i powroty to chyba nic innego jak dowód na to, że się w Proskurze sumienie odezwało. Gdzieś tam głęboko jednak w nim siedzi i widać nie wytrzymało, dając znać o sobie. Wywalił bezmyślnie 750 tyś płacąc jak za mokre zboże, a do tego rzeczoznawcy nie powołał i widać z tego powodu ta czkawka. A jest jeszcze wycena sprzed 2 lat, ta to już zupełnie obala jego wersję. Nie mówiąc o tej optymistycznej, opiewającej na 560 tyś którą przedstawiła Alicja Pacyk. Widać to prawda, że pieniądze szczęścia nie dają, bez względu czy się je wydaje czy dostaje.

Alicja Pacyk jak miecz Damoklesa

Leszek szczególnie dostaje wzmożeń i febry gdy Alicja Pacyk pojawi się na horyzoncie. Trzeba jej przyznać, że ma na niego patent, gdy zaczyna go okładać pytaniami i pokazywać palcem jego mataczenia, to instruktor z ZMW wprost sypie się jak pałac w Krupem. To zasługa jej spokoju i autorytetu oraz tego, że zawsze swoje wywody podpiera dowodami. Ani Proskura czy Banach nie są w stanie ich podważyć. Mogą obaj, jedynie w akcie rozpaczy, jak skazańcy- odprowadzić wzrokiem spadające ostrze topora, jakim są jej argumenty. Albo co najwyżej mogą ich nie przyjąć do wiadomości lub uznać, że ich nigdy nie było. Pociesza w tej sytuacji jedno, że gorzej od ludzi krytycznych względem Proskury i ciągle duraczonych ma wspomniane wyżej jego własne sumienie i zdrowy rozsądek. Tych dwoje, to już tłamsi Leszek jak Putin opozycję. Oczywiście wszystko na korzyść sobiepaństwa, bezrozumnego ślepego uporu i dziecięcej złośliwości.

Byle szybko i bezboleśnie

Ale tu wiedział też, że jeśli dostanie więcej od minimum to zacznie się wałkowanie i roztrząsanie tematu. W efekcie czego zostanie rozsmarowany jak mucha na szybie, dlatego było minimum dla świętego spokoju. Wiedział że wcześniej rozsmarowali tych z powiatu i ochrzcili „tłustymi kotami” W takich okolicznościach miało to być szybkie głosowanie, bez ceregieli jak żałoba po teściowej, tak na jednej nodze i w tri-miga. Proskura to nie wójt z Łopiennika, który ma skłonności melodramatyczne i poczucie humoru ale chyba dlatego, że nie ma u siebie czegoś takiego jak Dziennik Siennicy. Widać posiadanie jednego wpływa na istnienie drugiego. Sawa po dużej podwyżce zdobył się na refleksję do prasy, że jemu z tą podwyżką źle…ale jakoś z nią żyje i widać da się z taką „chorobą” Ubawił tym wyznaniem i kto by się spodziewał, że z niego taka „księżniczka na ziarnku grochu”

Bezwiedne narzędzia

Radni od Proskury tymczasem nawet byli skłonni dać więcej i jeden z jego wesołej kompanii- Boguś Kargul, rzucił w formie żartu na komisji: a to podniesiemy wójtowi o10 %? Rozbawiony Korkosz zaproponował: a jakby o 20% obniżyć? Po takim badaniu nastrojów, ostatecznie dali sobie spokój. Dla nich wywindowanie pryncypałowi wynagrodzenia ponad ustawową kwotę byłoby doskonałym argumentem i furtką dla podniesienia sobie diet, a mieli na to ochotę… Sam Leszek w takiej sytuacji nie oponowałby, tylko zachęcił. W myśl zasady,, że za grzeczność należy odpłacać grzecznością. Jednak instynkt wodza i myślenie o swoim spokoju- bo przecież on i tak weźmie a oni niech się głowią, spowodowały, że zostali na poziomie ustawowym. Sobie podnieśli tylko o symboliczne 100 złotych, tak o inflację. Teraz między pensją wójta, a dietą jego radnych- bo wyklęta trójka to inne ma priorytety -jest taki rozziew, jak między carskim dworem, a mużykiem nadwołżańskim, co gdzieś po stepie boso za wołami chodzi.

W sumie to dobrze wyszło, zabawnie- bo to pokazuje kim dla niego są, i ile w jego polityce znaczą. Pamiętać trzeba również warunek jego polityki, który jest z gatunku- sine qua non- że Proskura wszystkie swoje głupoty uwiarygadnia ich rękami. Innymi słowy, jest tak, że gdy ktoś zarzuci mu coś, to on by zdjąć z siebie odium odpowiedzialności, wskazuje bez wahania na nich, jako odpowiedzialnych i potencjalnych winowajców. Mówiąc z bezradną miną, że to radni decydują.  Oni sami sprowadzili się do poziomu  narzędzia. Żywego, co prawda, ale tak bezrefleksyjnie i ślepo oddanego, że wystarczy przypomnieć dyskusje dotyczące na przykład kupna nieruchomości. W ich trakcie nie było żadnej krytyki, wszystko albo przemilczane albo wyparte ze świadomości. Prześcigali się w zachwytach, jeden przez drugiego, jak dzieci w muzeum zabawek. Oni do tej pory nie pojęli, że wójt wskazując na nich robi ich w przysłowiowe bambuko. Przecież wiedzą, że pomysłodawcą wszelkich posunięć prawie zawsze jest on. A choćby ostatni przypadek sprzedaży działki po posterunku milicji, przecież to była jego inicjatywa, której głupawo się wypierał na grudniowej sesji. Ci za branie na swoje barki i sumienia, narażając się na krytykę za jego głupoty dostają skrawki z pańskiego stołu ale widać ich to zadowala, no i takie sprawowanie mandatu tyle w sumie jest warte.  Nawet jakby ktoś chciał dać, to nie ma za co. Co prawda oni mają jeszcze chyba dla żartu wolną wolę, i mogą z niej korzystać ale skoro nie chcą. Tym sposobem mamy kwadraturę koła i jest wesoło.

W takich okolicznościach przyrody to żyć nie umierać Proskurze. Za nic nie odpowiada i bierze górę szmalu, a konsekwencje polityczne i wizerunkowe ponoszą wybrańcy ludu i sam lud który ich wybrał, a nawet i ten co nie wybrał. Ja niestety też… W Siennicy mało kto to rozumie, tu się ludzie tym nie interesują, bo jak wielu mówi: a co to da. Pomstują trochę w chałupach, rozchodzą zdenerwowanie, trzasną drzwiami i wszystko wraca na stare tory. W ogóle pisanie o takich sprawach, które są elementarne i bez których nie powinno się myśleć o byciu radnym, jest rzeczą żenującą. Bo to tak, jakby ktoś przystępował do matury i okazało się, że po 4 latach w liceum jest analfabetą… No to o czym my tu mówimy!?

Wierny Sęczkowski

Sęczkowski próbował nawet te 100 złoty umotywować tym, że co prawda posiedzeń było mniej przez pandemię, ale oni, i tak mieli dużo pracy. Prawdę rzekł, bo w ostatnim roku wójt sypał głupimi pomysłami z taką pasją, że oni machali za nimi jak holenderskie wiatraki. Sęczkowski w tej kadencji jest o wiele spokojniejszy, już tak się nie rzuca jak wcześniej. Może w zamian więcej bajdurzy, ale za to z Proskurą tworzy takie zgodne małżeństwo polityczne, i jest mu tak oddany, że jakby małżonkowie tak sobie ufali, to nie byłoby rozwodów. Korkosz to ujął deklaracją, że jemu to obojętne i on tę 100 przekaże na Koło Gospodyń. No i sołtysi doczekali się podwyżki o 50 złotych…

Banach na wójta

Męki musiał Banach przeżywać, jemu z tej operacji przybyło tylko 100 złoty. Ale zyskał jeszcze coś- motywację żeby startować w wyborach, bo tyle kasy w kupie to on w swojej chwalebnej karierze nigdy w jednym miejscu nie brał na raz. Będzie miał o czym śnić i nie raz po pierzynach rzucał się będzie, śniąc, że to on jest wójtem i to on bierze te 15 tyś brutto. Motywację ma porządną i powinien Proskurę naciskać żeby odchodził na pewno, tym bardziej, że on już emeryt za parę chwil… Ale jak będzie, to do końca nie wiadomo, bo może się i co Proskurze odwidzi w ostatniej chwili. Tym bardziej, że w roku samorządowych wyborów będą i parlamentarne. Mogą nasze ludowce liczyć, że tam w warszawce się odmieni i na nich ta odmiana losu spłynie.

Profesorska kurtuazja

Banach miał chwilę wzruszeń i to takich jak ojciec który córkę odprowadza do ołtarza. Poważnie!? Otóż profesor Wierzchoś z Krakowa, tu urodzony, przesłał na Banacha ręce list z życzeniami. List najważniejsze stwierdzenia zawierał tuż na początku albowiem tam zostało napisane o Banachu -„Wielce szanowny Panie Przewodniczący” No takim czymś musiał się pochwalić i jest to pierwszy przypadek, a przynajmniej ja nie znam innych, żeby dla kogoś Banach był wielce szanowny. Czytał to nasz Piotruś wzruszony, no bo jakże inaczej…Widać trzeba patrzeć na Banacha z bardzo daleka żeby był wielce szanowny. Profesor wspomniał o geniuszu Leszka, ale ogólnie i bardzo taktownie. Mniemam że on wie co Proskura tu wyrabia, bo Wierzchoś to inteligentny człowiek. W takich wypadkach kurtuazja jest najlepszym antidotum…A ja tego profesora już polubiłem.  

Darek i dwa fortepiany

A teraz parę słów o jakże drogim naszym sercom i portfelom sekretarzu Trzynieckim. Który jest jak hiszpański inkwizytor -twardy dociekliwy i wierci dziurę w brzuchu, ale w mieście i Kościukowi. Ilustracją tego fragment z Nowego Tygodnia numer z początku stycznia i tam- „ Uchwałę w sprawie diet poparło 12 radnych. Przeciwny był Andrzej Jakubiec, a od głosu wstrzymał się Dariusz Turzyniecki, który nie krył zaskoczenia z trybu zwołania sesji. Były wiceburmistrz miasta sądził, że nadzwyczajne posiedzenie rady ma dotyczyć zwiększenia pieniędzy na np. zimowe utrzymanie miasta, bo nastąpił atak zimy, ale nie przypuszczał, że chodzi o ustalenie diet. Radny zapytał, dlaczego tą sprawą rada nie mogła zająć się podczas normalnej sesji. – Czy dlatego, żeby ludzie nie mogli posłuchać? – dociekał.” Piękny popis samorządowej wirtuozerii, jak czytałem to biłem brawo. Jakiż on czujny, energiczny dociekliwy i demokrata pełną gębą. Bez litości w sercu punktujący Kościuka w walce o przejrzystość prac rady miasta. U nas kiedy siedzi obok swego pryncypała i chlebodawcy Leszka, to spływa na niego wójtowa aura i ten nieduży chłopek już ćwierka z innego klucza, całkiem inną melodię, choć nuty ciągle te same. U nas przeszkadza mu dociekliwość Alicji Pacyk i Korkosza. Takie cuda i takie przeistoczenie… Ale o Darku smaczków nie koniec, bo w tym artykule jest jeszcze taki fragmencik-

Turzyniecki przekazał też… złą wiadomość dla burmistrza Roberta Kościuka. Stwierdził, że włodarz Krasnegostawu naruszył dyscyplinę finansów publiczną.Zgodnie z opinią RIO i radcy prawnego wypłacanie diet według starych przepisów jest naruszeniem dyscypliny finansów publicznych. Nowe prawo obowiązuje od 1 listopada. Uposażenia za listopad dostaliśmy jednak według dotychczasowych zasad. Zatem doszło do złamania dyscypliny – tłumaczy radny Turzyniecki. Mało prawdopodobne jest jednak, by z tego powodu burmistrz Kościuk miał problemy, bo inne samorządy też dopiero w grudniu dostosowywały się do nowych przepisów.”

Ten fragment obrazuje pewne zjawisko, które jest w skutkach jak wynika z treści takie sobie, ale ja drżę o nasz skarb z Rońska. On nam się gotów ochwacić, przez te ciągłe zmiany ról. Nasz drogi sekretarz w mieście uwagę zwrócił Kościukowi, a w Siennicy za dwa dni odbywała się sesja i mimo tego mając tą wiedzę Darek nawet nie zipnął, choć zrobiono tak samo. Jak już wspomniałem, to problem żaden ta niby dyscyplina, ale w mieści Darek Kościuka postraszył, a w Siennicy…Fakt tu występuje w roli podpory reżimu, i z drugiej strony barykady. Ale fakt drugi jest taki, że oba samorządy popełniły te same błędy-wykroczenia, a tylko jednemu pogrożono paluchem. Pogrożono, bo taka była potrzeba polityczna. Tak jak w tym powiedzeniu żony co to miała męża nadużywającego, i zapytana czemu z nim siedzi odparła, że on owszem zbój ale mój.

Nie będzie to przesadą, że Proskure lokalna społeczność wywianowała i nobilitowała tym wybieraniem przez 32 lata i ustawiła na resztę życia. Normalnie gdyby gospodarzył, jak inni, w oparciu o takie pomysły, którymi sypie jak z rękawa, to ja mu wróżę rok gospodarczego życia nie więcej…Jednak praca na swoim, bez parasola kształtuje charakter, rozwija osobowość i uczy odpowiedzialności za swoje czyny. Trwanie na państwowym jest jak korzystanie z zapomóg- dobre dla portfela ale kaleczy. To ostatnie widać u Proskury, po tym co wyprawia, jakie pomysły rodzą się w jego światłym umyśle. Ale on taki jest i co mu zrobisz? I może nie do końca to nawet jego wina, tylko tych którzy go wybierają. A wybierają tylko po to, żeby nic od niego nie wymagać. O tak żeby se był, taki nasz Leszek. On tymczasem zachowuje się jak rozpieszczony jedynak- Tomaszek z „Nocy i Dni” co to samych zgryzot ojcom przysparzał. Radni z jego nadania są sparaliżowani i nie śmią go krytykować, ani zwracać uwagi. Dlatego przypomina to sytuację, którą można zobrazować wiejskim weselem w remizie, gdzie gości podjęto skisłym i cuchnącym bigosem. Jedzą to wszyscy choć zielenieją od tego na gębach, ale nikt z nich nie ma odwagi tego gospodarzowi powiedzieć. Tylko dlatego, że on ich na to wesele zaprosił…

32
3

Jest sprawa…

 

Jest sprawa…którą kieruję do wszystkich ale przede wszystkim do tłustych samorządowych kotów ze wskazaniem tych miejsko-powiatowych. Dzieci z „Domu Dziecka” są w potrzebie i wypadałoby je wspomóc tak bez politykowania tylko szerokim gestem. Dobrze by było faktu zbiórki nie wykorzystywać jako oręż do wzajemnych wojenek na sesjach i poza nimi. A jak już wspomożecie to możecie z czystym sumieniem wracać do swoich infantylnych przepychanek i żreć się dalej😉 Do następnej zbiórki😉

 

 

link do zrzutki https://zrzutka.pl/urzadzamy-pokoje-na-miare-dzieciecych…

 

 

16
2

Siennickie plagi

 

Kolejny wodociąg skażony

1 lutego 2022

To już prawdziwa plaga. Krasnostawski sanepid poinformował o skażeniu kolejnego wodociągu. Tym razem na terenie gminy Siennica Różana.

W ubiegłym tygodniu specjaliści z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Krasnymstawie stwierdzili warunkową przydatność wody do spożycia przez ludzi, korzystających z wodociągu zbiorowego w miejscowości Kozieniec w gminie Siennica Różana. Problem dotyczył aż 3875 mieszkańców z 11 miejscowości: Boruń, Kozieniec, Maciejów, Rudka, Siennica Królewska Duża, Siennica Królewska Mała, Siennica Różana, Wierzchowiny, Wola Siennicka, Zagroda oraz Żdżanne.

  • Badania wykazały przekroczenie dopuszczalnej wartości parametru mikrobiologicznego bakterii grupy coli – poinformowała Justyna Staszewska z krasnostawskiego sanepidu. Sanepid wydał decyzję, w której stwierdzono warunkową przydatność wody do spożycia przez ludzi i nakazał zarządcy wodociągu przeprowadzenie działań naprawczych. – Wodę przeznaczoną do spożycia i przygotowania posiłków dla niemowląt i dzieci do lat 2 oraz osób ze znacznie obniżoną odpornością należy gotować minimum dwie minuty, a następnie bez gwałtownego schładzania pozostawić do ostudzenia – przypomina Staszewska. (kg) Źródło-Nowy Tydzień

Nie tak dawno, bo pod koniec grudnia zeszłego roku na sesji rady gminy sekretarz Turzyniecki bagatelizował zanieczyszczenie bakterią coli wody z wodociągu gminnego z takim zapałem jak kogut pieje z rana. Z jego relacji można było wywnioskować, że mieszkańcy ulegli prawie fatamorganie i histeryzują, jak pensjonarki po miłosnym zawodzie. Oni -władza jako, że mądra swą znajomością siennickiej duszy, w trosce o mieszkańców zdrowie i życie nie informowała ich- żeby nie siać paniki, czyli chroniła mieszkańców przed nimi samymi. Widać lud siennicki w panice- wystraszony gównem w wodzie gotów się zadeptać i narobić sobie tym szkody . Ale to wcale nie był koniec, jakby sekretarz i jego pryncypał chciał, i bakteria okrutnie z nich zakpiła- jak plaga na gminę spadła. Zarutko po Darkowych tyradach- w styczniu, a do tego inne medium niż Dziennik Siennicy o tym napisało. Teraz to już nie są żadne zwidy, tylko pewien problem, który będzie jak bumerang wracać, bo gówno ma taką właściwość, że lubi śmierdzieć dość długo.

Egiptem powiało…

Wobec tego, że problem urósł do rangi plagi, to należy zapytać kto zacz? Jak wiadomo miejsce wspomnianych przypadłości i ich wylęgarnia to Egipt. Kto nie wierzy odsyłam do Starego Testamentu. Tam jak wiadomo występują takie „znaki szczególne”, jak- faraon, piach, palmy i piramidy. W Siennicy o dziwo, również występują podobne symbole tylko bardziej swojskie. Łącznie z piachem, którego dystrybutorem w ilościach znacznych jest jeden Zenek. My też mamy kogoś o takiej specyfikacji jak faraon- o władzy nieograniczonej, tylko to się tu wójt nazywa.

Na szczęście jeszcze ten nie wpadł na pomysł żeby sobie piramidę stawiać, ale kto go tam wie, bo pomysły to ma takie, że „Polski Ład” przy nim, to wzór harmonii i porządku. Bo to albo firmę na czynnym ujęciu wody zainstaluje albo śmietnik Bogu ducha winnemu chłopu pod oknem będzie próbował wciskać… Ostatnio ludowy Cheops, za 750 tysięcy nieruchomość kupił. Bez niej Siennica jak mówią wtajemniczeni przestałaby być Różana. Oczywiście tę nieruchomość trzeba wyremontować, jak dobrze tym Cheops „zakręci” to wyjdzie z tego remontu piramida i sfinks na dokładkę.

Radny Kargul- nadworny architekt, już się w boksie grzeje na takie oberki. A trzeba było widzieć jak w czasie wizji lokalnej przed zakupem po nieruchomości latał, wizje miał co chwila, jak jasnowidz Jackowski! Rozemocjonowany był przy tym jak brzdąc na odpuście, co to w jednej łapie ma balon, a w drugiej loda włoskiego w waflowym kubku i nie wie co ściskać, a co lizać- z tej obfitości wyboru. A to przecież taki wirtuoz kielni, że w imię chwały Cheopsa- Leszka gotów się podjąć tego wyzwania. Boguś też taki nuworysz nie jest i kulturę Afryki Północnej zna, bo to światowiec. Kawał świata zjeździł i na pewno wiadomo, że był w Chojnicach, u innego faraona kolegi naszego faraona. Egipskich klimatów widać tak powąchał i za nimi zatęsknił, że świerka w swoim ogródku przerobił na palmę. Wszystko dzięki tajemnej wiedzy, co i jak przyciąć, żeby było jak się chce. Dziś przechodnie podziwiają to dzieło sztuki ogrodniczej, dumając co to artysta miał na myśli… Tak samo jak nad dziełami innego wszczepionego na siłę Siennicy artysty- wielgiego- kolorysty Trzebiatowskiego, autora dzieł o wysmakowanej formie.

Jak za Gomółki

 Ale wracajmy z Egiptu do meritum… Można odnieść wrażenie, że wiele komunikatów które wypadają na sesji z ust Turzynieckiego są przeznaczone dla idiotów, i to nie tylko o bakterie chodzi, bo z lokalizacją PSZOK było tak samo. Trzeba mieć tupet i wielkie poczucie bezkarności, w postaci parasola ochronnego pryncypała, żeby sobie na takie tłumaczenia pozwalać. No i jak teraz to wygląda, gdy bakteria w wodzie przybiera formę plagi-cytując autora artykułu z Nowego Tygodnia. Oni tymczasem są dobrze opłacani, nawet Proskura dostał podwyżkę -o czym następnym razem ale tak pogrywają, jak urzędniki w czasie powodzi w 1997 roku. Gdy ich pytano: co z zabezpieczeniami w postaci wałów przeciwpowodziowych, bo przecież to się może znów wydarzyć, to odpowiadali: że to była powódź stulecia. No i skoro tak, to następna będzie za mniej więcej tyle samo czasu. Śmiali się wszyscy z tego, tylko nie ci co im woda dobytek zabrała…Uważali ludzi za durni. Darek popadł w podobną manierę- jak tu 3 lata pracuje, to dopiero pierwszy raz i mało bakterii, a Proskura dokładał swoje zawodzenia od siebie, że wodę mamy dobrą… Co istotne, to fakt, że te kocopały i duby smalone opowiadał Proskura tuż po podwyżce uposażenia, dosłownie kilkadziesiąt minut po. Taką okazał wdzięczność i szacunek dla elektoratu. 

Był nawet moment że można było uwierzyć w poprawę komunikacji. Albowiem ostatnie zanieczyszczenie wody- to ze stycznia- władza potraktowała ciut inaczej. To się jednak okazało, że nie było nawet światełkiem w tunelu, jakby kto pomyślał. Było raczej tak jak z Polską z  przemówienia Wiesława Gomółki, który stwierdził: Polska przed wojną stała na krawędzi przepaści, ale jak przyszedł socjalizm, to zrobiła wielki krok w przód. No to i u nas podobnie. Nawet rozesłano esemesy i wszystko wydawało się być „git” Tylko że w nich nie było treści, te odsyłały na stronę UG i nie zawsze otwierał się link. Nawet wójta wyznawcy byli wściekli i ostrych słów nie szczędzili na takie traktowanie, widać poczuli się dotknięci. Wystarczyło kilka konkretnych słów w esemesie umieścić… Potem gdy woda zaczęła być już zdatna do spożycia to też esemesowo nikt już nie informował, pojawił się za to komunikat na stronie UG. Tylko  kto tam zagląda i po co jest system powiadamiania? Nieszczęsny działa jak trzeba życzenia złożyć ale te też są pisane bez polskich znaków, co wygląda jak kiepski żart. Albo gdy trzeba poinformować o tym by do UG nie przychodzić i głowy nie zawracać, bo pandemia lub gdy trzeba uważać na gołoledź. To ostatnie to nawet bardzo miłe. Tyle że stan pogody dostępny jest na każdym portalu, z rozpisaniem na godziny. Natomiast jeśli chodzi o jakość wody i wszystko co z nią związane, to tego już na Interii, Onecie i innych nie podają. Jedyne podawane stany wód, to te dotyczące nie jakości tylko ich poziomu- na Bugu we Włodawie albo Odrze i Nysie Łużyckiej lub Warcie.. Może Proskura i Turzyniecki pijąc wodę z krasnostawskich wodociągów uważają, że skoro ich to nie dotyczy bezpośrednio i ich rodzin to nie jest dla nich priorytetem?

Finalnie to użyte w artykule z „Nowego Tygodnia” sformułowanie o pladze, w naszym wypadku należy rozszerzyć dodatkowo albowiem ten medal ma dwie strony. U nas ta druga to plaga urzędniczej złośliwości i indolencji, w kwestii informowania mieszkańców o jakości wody w sytuacji gdy ma się ku temu wszystkie instrumenty.  

23
5

Owocna współpraca

W czasie zeszłorocznej, czerwcowej wizyty naszych „jasnych idoli” w Chojnicach podpisały oba samorządy doniosły i strzelisty akt. Zawarto w nim sformułowania mówiące o nawiązaniu współpracy i wymianie doświadczeń. Tak zasadzone drzewko przyjaźni niebawem obsypało się kwieciem. Takie było piękne, że profesor ze Skierniewic Pieniążek, co to wielkie miał zasługi na polu polskiego sadownictwa mógłby pozazdrościć. Ale jego owoce już takie smaczne nie były, bo kwaśne, przaśne, aż pysk wykręcało, nawet wrogowi ich konsumpcji nie wypada życzyć. 

Otóż burmistrz Arseniusz Finster pełnym wiadrem zaczerpnął z  „naszych” doświadczeń i  poszedł w ślady Proskury, Banacha i dziadunia Szpaka: którzy podpisali w 2019 roku donos na moją skromną osobę i skierowali go do samego Ziobry. Chojnicki dobrodziej podchwycił tę idee, i  doniósł na jedną z chojnickich lekarek, która miała czelność wątpić w szczepionki!? Jemu jednak  było mało Ziobry… Dorzucił do tego Prokuraturę i Izbę Lekarską, widać taka specyfika i uwarunkowania oraz Finsterowa fantazja… Tak że wydłubał- jak kiedyś robiły to dzieci rodzynka z ciasta i zaadoptował na swoje potrzeby, to co najlepsze z siennickich wzorców. Ma tym samym nasz wójt powód do zadowolenia, może puchnąć z dumy, że on skromny chłopak po Technikum w Lubyczy był nauczycielem burmistrza Chojnic- kształconego doktora ekonomii- po Uniwersytecie Moskiewskim… Tylko ekonomii w tym postępku nie ma za grosz i nawet jak grosz złamany. Nawet tej marksistowskiej ciężko się doszukać. Już się tam wójtowemu koledze czkawką ta inwestycja w wizerunek donosiciela odbija. Tym bardziej, że dano sygnał do odwrotu pandemii. W samym odwrocie ekonomia już jest i to taka oksfordzka, bo owce się strzyże, a nie odziera ze skóry. A ci co zainwestowali właśnie zarobili i pora zwijać kram…

Burmistrz uprzejmie donosi…

 

Nastały dziwne czasy, nie ma tygodnia, dnia, a niedługo chwili w której chojnicki burmistrz nie wywoływałby fali oburzenia. Tym razem dał popis donosząc na jedną z chojnickich lekarek, dlaczego? Otóż lekarz ten głosi poglądy, które można uznać za antyszczepionkowe i od razu burmistrz z troską o bezpieczeństwo i zdrowie mieszkańców występuje do Izby Lekarskiej i do Prokuratury, ale na tym nie poprzestaje bo szuka też pomocy u ministra…trzymajcie się… Zbigniewa Ziobry. Wiele już widziałem, ale to działanie uważam za najlepszy dowód na to, że Arseniusz Finster ma zupełnie inne oblicze niż to, które kreuje medialnie, to prawdziwe jest właśnie takie jak ten donos. Przecież powiedzmy sobie otwarcie, ile razy burmistrz winien był złożyć donosy w bardzo ważnych i istotnych sprawach? Np. w sprawie ZZO? Zrobił to? Nic o tym nie wiem, ale składa donos, bo ktoś ma inne poglądy i głosi w ramach wolności słowa inne hasła niż te w które wierzy burmistrz. Czy to jest „ojciec miasta”? Czy tak zachowuje się człowiek otwarty na dialog? Czy tak traktuje się obywateli? Za co? Za poglądy???

Sam jestem proszczepionkowcem, choć uważam, że mamy minimalną wiedzę o tym czym daliśmy się zaszczepić, ale na zasadzie wiary w naukę uważam, że są one skuteczną ochroną przed COVID-19. Jednak nigdy, powtarzam nigdy, nie postąpiłbym w tak haniebny sposób. Właśnie takie postawy jak burmistrza napędzają najgorszą ekstremę, bo zamiast dialogu i rozmów jest opresja i nacisk. Z przeciwnymi poglądami walczy się słowem i wiedzą, a nie prokuraturą! 

Powstaje też ważne pytanie o to, jak to jest, że na takie sprawy burmistrz ma czas. Na donosy, ale nie znajduje go na rozwiązywanie wielu palących problemów i spraw mieszkańców? Nie ma czasu na dalsze rozmowy z swoimi oponentami? Jestem tym przerażony. Potrzebujemy referendum i to jak najszybciej. 

A tutaj burmistrz Arseniusz Finster na sali obrad Rady Miejskiej w Chojnicach 11 czerwca 2021 r. bez maski, podobnie jak radni z Siennicy Różanej. Mniej więcej w tym samym czasie Rada Miejska Chojnic odbywa się online przez wzgląd na przepisy anty-covidowe – to jest logika i konsekwencja włodarza Chojnic, który donosi do prokuratury na obywateli. Czy ktoś doniósł na burmistrza? Nie! Czy będziemy donosić teraz? Nie! Po prostu zorganizujemy referendum i odwołamy Arseniusza Finstera. 

 

Informacje o sprawie opublikował portal chojnice.com: http://www.chojnice.com/wiadomosci/teksty/W-trosce-o-zycie-i-zdrowie-mieszkancow-burmistrz-zawiadomil-prokurature-i-Okregowa-Izbe-Lekarska/29236

Źródło: Chojnicki Blog Polityczny- Marcin Wałdoch

16
2

Fakty i mity na temat braków lekarzy i pielęgniarek w Polsce

Dziś znalezione w sieci, na blogu Instytutu Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Rzecz o szeroko pojętej służbie zdrowia. Autorka dość brutalnie rozprawia się z pewnymi mitami. Warto się z tym zapoznać, w kontekście krasnostawskich przepychanek pod szpitalem.

Autorka: Alicja Domagała

Jeden z kluczowych raportów Światowej Organizacji Zdrowia na temat zasobów kadrowych nosi wymowny tytuł: A Universal Truth: No Health Without a Workforce [1]. Dokument ten zwraca uwagę, że pracownicy systemu ochrony zdrowia odgrywają kluczowe znaczenie zarówno dla osiągnięcia, utrzymania, jak również przyspieszania działań w zakresie zabezpieczenia potrzeb zdrowotnych populacji. Badania naukowe potwierdzają bezpośrednią zależność pomiędzy stanem zdrowia danej populacji, a jakością i liczebnością pracowników medycznych. Aktualnie kwestie dotyczące niedoborów kadry medycznej oraz luki pokoleniowej wynikającej z niekorzystnej struktury wiekowej – zarówno wśród lekarzy, jak i pielęgniarek – są kluczowymi wyzwaniami dla decydentów polityki zdrowotnej oraz, ale menedżerów placówek medycznych. Przyczyny obecnych problemów w tym zakresie, zwłaszcza nasilających się deficytów kadrowych, są uwarunkowane różnymi czynnikami. Najważniejsze z nich to: niewłaściwe zarządzanie zasobami ludzkimi, niedostosowanie struktury zatrudnienia do profilu i zakresu realizowanych świadczeń, brak planowania w systemie kształcenia oraz niedofinansowanie systemu opieki zdrowotnej [2].

Na tle świata i Europy sytuacja polskich kadr medycznych jest wyjątkowo niekorzystna. Mamy jeden z najniższych w Unii Europejskiej wskaźnik zatrudnienia w poszczególnych grupach zawodów medycznych, niekorzystną strukturę wiekową lekarzy i pielęgniarek; emigrację zawodową; oraz częste protesty i strajki różnych grup zawodów medycznych – wynikające z niskiego wynagrodzenia oraz nadmiernego obciążenia pracą. Próby rozwiązania tych problemów, czy też poprawy istniejącej sytuacji na ogół mają charakter doraźny i służą szybkiemu złagodzeniu istniejącej sytuacji, niejednokrotnie prowadząc do kolejnych napięć.

Raport Najwyższej Izby Kontroli z 2016 roku, dotyczący kształcenia i przygotowania kadr medycznych, wyraźnie pokazał, że system kształcenia i  szkolenia zawodowego kadr medycznych w Polsce nie zapewniał przygotowania wystarczającej liczby odpowiednio wykształconych profesjonalistów medycznych, stosownie do zmieniających się potrzeb zdrowotnych populacji [3]. W ostatnich latach podjęto wiele działań mających na celu zwiększenie liczby studentów zarówno na kierunku lekarskim, jak i pielęgniarskim. Niedoborów kadrowych nie można jednak zlikwidować w krótkim czasie, gdyż proces kształcenia profesjonalistów medycznych trwa od kilku do kilkunastu lat, a więc ewentualne zaniedbania i błędy w procesie planowania zasobów kadrowych skutkują poważnymi konsekwencjami dla systemu i jego pacjentów przez wiele kolejnych lat. Decyzje w tym zakresie powinny więc być prowadzane w sposób przemyślany, w oparciu o rzetelne analizy i prognozy – z uwzględnieniem potrzeb demograficzno-epidemiologicznych i zróżnicowaniem w poszczególnych regionach kraju.

Aktualne wyzwania dotyczące walki z pandemią COVID-19, pokazują dobitnie jak ogromną rolę dla zapewnienia bezpieczeństwa pacjentów odgrywają pracownicy medyczni. I chodzi tutaj nie tylko o ich wiedzę, doświadczenie i umiejętności, ale także konieczność pracy w warunkach silnego stresu, przemęczenia oraz narażenia własnego zdrowia. Deficyty kadrowe w polskim systemie zdrowotnym są faktem i poważnym zagrożeniem zdrowia mieszkańców Polski – i nie tylko w okresie pandemii.

Żeby jednak trafnie odpowiedzieć na ten problem trzeba go dobrze zrozumieć. Oto, więc, kilka faktów i mitów związanych z występowaniem braków kadrowych w naszym systemie.   

 

  1. Niedobory kadrowe dotyczą wyłącznie polskiego systemu zdrowotnego, inne kraje nie mają takiego problemu.

 

FAŁSZ: Braki kadrowe są poważnym problemem większości krajów Europy. Według szacunków Unii Europejskiej, w samej UE brakuje ok. miliona pracowników medycznych, w tym ok. 230.000 to braki lekarzy, a 590.000 to braki pielęgniarek [4].  

PRAWDĄ jest natomiast, że Polska ma najniższe w UE wskaźniki zatrudnienia zarówno lekarzy, jak i pielęgniarek na 1.000 mieszkańców, co oznacza, że niedobory kadrowe (zarówno obecne, jak i prognozowane) dotykają nasz system zdrowotny bardziej w porównaniu z innymi krajami, i ich konsekwencje są bardziej dotkliwe. Aktualnie w 72% polskich szpitali brakuje pielęgniarek, a w 68% szpitali brakuje lekarzy [5].

 

  1. W Polsce brakuje personelu medycznego, bo młodzi lekarze i pielęgniarki zaraz po ukończeniu studiów wyjeżdżają do pracy za granicę.

 

FAŁSZ: Z danych gromadzonych w rejestrach Naczelnej Izby Lekarskiej, wynika, że liczba zaświadczeń pobranych w celu potwierdzenia prawa wykonywania zawodu w innych krajach UE stanowi ok. 7% ogółu wszystkich lekarzy uprawnionych do wykonywania zawodu. Podobnie skala migracji wygląda w grupie pielęgniarek. Wyniki badań pokazują, że najwyższy odsetek deklarujących gotowość i chęć migracji występuje w grupie studentów, nieco mniejsza jest już w grupie rezydentów, a najniższa w grupie specjalistów.

PRAWDĄ jest natomiast, że deklaracje związane z chęcią migracji są skorelowane z wiekiem (młodsi lekarze, młodsze pielęgniarki częściej deklarują, że rozważają emigrację), a personel z dłuższym stażem zawodowym rzadziej deklaruje chęć emigracji zawodowej. Najczęstszymi deklarowanymi powodami migracji są przesłanki ekonomiczne, konieczność podejmowania pracy na kilku etatach, ale także nadmierne obciążenie pracą i bariery w ścieżce kariery zawodowej.   

   

  1. Aby zwiększyć liczbę lekarzy, wystarczy ich więcej kształcić (czyli przyjmować na studia więcej studentów).

 

FAŁSZ: Proces kształcenia lekarzy jest wieloletni i zależy od wybranej specjalizacji, ale trwa łącznie ok. 12 lat (wliczając czas studiów, stażu podyplomowego i specjalizacji) – czyli studenci którzy rozpoczęli studia w roku akademickim 2019/2020 będą pełnoprawnymi specjalistami dopiero ok. roku 2032. Nie ma też gwarancji, że wszyscy, którzy ukończą studia będą pracować w zawodzie (część osób nie podejmuje pracy lekarza) i w polskim systemie.

 

PRAWDĄ jest natomiast, że od roku akademickiego 2016/2017 systematycznie i istotnie zwiększa się liczba przyjęć na kierunek lekarski. Uruchomione zostały także studia na kierunku lekarskim na nowych uczelniach: Kielce, Rzeszów, Zielona Góra, Radom, Opole oraz na uczelniach prywatnych (Kraków, Warszawa). Prawdą jest także to, że koszty kształcenia lekarzy są najwyższe w porównaniu z kształceniem w innych zawodach i innych branżach.    

 

  1. Skoro brakuje lekarzy i pielęgniarek, możemy zapełnić występujące braki kadrowe imigrantami z Ukrainy, czy Białorusi.

 

FAŁSZ: Pracownicy medyczni zza wschodniej granicy nie posiadają prawa wykonywania zawodu w Polsce i zobligowani są do nostryfikacji dyplomu, który jest procesem długotrwałym i złożonym. W Polsce zaledwie 1,8% ogółu zatrudnionych lekarzy to lekarze innej narodowości, przy średniej dla krajów OECD na poziomie 17,3% [6]. W przypadku pielęgniarek wskaźniki te są jeszcze niższe.

PRAWDĄ jest natomiast, że dyrektorzy polskich szpitali są zainteresowani zatrudnieniem personelu medycznego zza wschodniej granicy. Ważne jest więc podjęcie działań ukierunkowanych na rekrutację pracowników medycznych zza wschodniej granicy, przy jednoczesnym systemowym procesie ułatwiania procesu administracyjnego dotyczącego legalizacji pobytu w Polsce, uzyskaniu pozwoleniami na pracę, pomocy w nauce języka polskiego i uproszczeniu procesu nostryfikacji dyplomu. Prawdą jest także to, że po nostryfikacji i uzyskaniu prawa wykonywania zawodu w Polsce – czyli kraju Unii Europejskiej – osoby te mogą wyjechać do innych krajów UE oferujących lepsze warunki zatrudnienia. 

 

  1. Liczba lekarzy oraz pielęgniarek i położnych w Polsce stale spada

 

FAŁSZ: Analiza wskaźników dotyczących liczby osób aktywnych zawodowo, publikowanych przez Naczelną Izbę Lekarską oraz Naczelną Izbę Pielęgniarek i Położnych (na podstawie prowadzonych rejestrów) za lata 2010-2018, pokazuje, że wskaźniki te uległy nieznacznemu zwiększeniu. 

PRAWDĄ jest natomiast, że prognozy demograficzne prowadzone przez Naczelną Izbę Lekarską oraz Naczelną Izbę Pielęgniarek i Położnych pokazują, że ze względu na aktualną strukturę wiekową należy się spodziewać spadku w kolejnych latach. Zarówno w grupie zawodowej lekarzy, jak i pielęgniarek i położnych rośnie średnia wieku, czyli są to starzejące się grupy zawodowe o bardzo niekorzystnej strukturze wiekowej. Obecnie średnia wieku lekarza w Polsce wynosi prawie 50 lat, a lekarza ze specjalizacją – powyżej 54 lata. Średni wiek pracującej pielęgniarki wynosi aktualnie powyżej 51 lat. Poważnym problemem systemowym jest więc brak zastępowalności pokoleń, zarówno w grupie lekarzy, jak i pielęgniarek.  

Podsumowanie  

  • Aktualna sytuacja kadr medycznych w Polsce, zarówno lekarskich jak i pielęgniarskich jest kluczowym wyzwaniem dla decydentów zdrowotnych. Sytuację tę charakteryzują następujące problemy: najniższy wskaźnik zatrudnienia lekarzy i pielęgniarek na 1.000 mieszkańców wśród krajów UE, niekorzystna struktura wiekowa, deficyty kadrowe oraz zjawisko emigracji zawodowej.

  • Na pozytywne podkreślenie zasługuje przyjęcie w 2019 r. Polityki wieloletniej państwa na rzecz pielęgniarstwa i położnictwa w Polsce, która m.in. definiuje kierunki działań jakie należy podjąć, aby zapewnić wysoką jakość, bezpieczeństwo i dostęp do opieki pielęgniarskiej i położniczej [7].

  • Kluczowe jest zdefiniowanie polityki migracyjnej (emigracyjnej i imigracyjnej) w odniesieniu do pracowników medycznych oraz monitorowanie skali migracji. Aktualnie zjawisko to znamy jedynie z szacunków, trudno więc skutecznie mu przeciwdziałać.

  • Ważne jest aktywne uczestnictwo w inicjatywach na szczeblu międzynarodowym, których celem jest wymiana doświadczeń, wzajemnie wsparcie krajów członkowskich, upowszechnianie sprawdzonych narzędzi i dobrych praktyk w zakresie planowania kadr oraz podejmowanie wspólnych działań na rzecz poprawy zasobów kadrowych.

Kontakt do autorki: Alicja Domagała


Blog Zdrowia Publicznego, red. M. Zabdyr-Jamróz, Instytut Zdrowia Publicznego UJ CM, Kraków: 30 marca 2020

Źródła:

  1. Campbell J, Dussault G, Buchan J, Pozo-Martin F, Guerra Arias M, Leone C, Siyam A, Cometto G. (2013). A universal truth: no health without a workforce. Forum Report, Third Global Forum on Human Resources for Health, Recife, Brazil. Geneva, Global Health Workforce Alliance and World Health Organization.
  2. Domagała A. (2013). Planowanie kadr medycznych systemu zdrowotnego – potrzeba czy konieczność? Zeszyty Naukowe Ochrony Zdrowia, Zdrowie Publiczne i Zarzadzanie, Tom 11, Numer 2 148–158.
  3. Najwyższa Izba Kontroli (2016). Kształcenie i przygotowanie zawodowe kadr medycznych
  4. European Union. (2012). EU level Collaboration on Forecasting Health Workforce Needs, Workforce Planning and Health Workforce Trends – A Feasibility Study.
  5. Kopacz J. (2019). Niedobór talentów w branży medycznej. Menedżer Zdrowia, nr 5-6.
  6. OECD (2017). Health at a Glance 2017: OECD Indicators, OECD Publishing, Paris.
  7. Ministerstwo Zdrowia, Polityka wieloletnia państwa na rzecz pielęgniarstwa i położnictwa w Polsce.

 

 

12
1