Niemcy mieli swojego „Lisa Pustyni” Erwina Romla co po pustyni czołgami jeździł i dokuczał Anglikom. A Izbica też ma swojego. Tylko że tam nie ma tyle piachu to ten Izbicki „w śmieciach grzebie i gównem rzuca”… bo się okazało, że go koledzy podpuścili. Chłop się widać nie szanuje, ale to jego problem. A wszystko dlatego, że ktoś się za szybko pochwalił i dziś o gównianych konsekwencjach takiej nieroztropności.
Ale najpierw, kto to jest ten Lis, tak od strony politycznej… Marcin go wołają i jest radnym z Koalicji UB-ywatelskiej do powiatu. W radzie pełni funkcję przewodniczącego komisji finansów. Jak na świeżaka, to widać, że koledzy o niego zadbali… Pochodzi z Kolonii Tarnogóra w gminie Izbica deklaruje, że jest wyznania rolniczego, bo orze i sieje. Jego polityczne sympatie i odruchy można zilustrować bocianimi nawykami. Bo „pierwsze jaja” złożył w gnieździe które uwił w Lewicy, z której startował. Potem odleciał przezimować i jego Afryką był Korwin. Marcin nawet był „za życiem”, a na koniec znowu wrócił w celach lęgowych do lewicy, bo startował do powiatu z Koalicji UB-ywatelskiej która zawiera lewicowy komponent w postaci prawdziwego nieszczęścia arcy pazyrnego Piwki…
W niej chyba zostanie do tak zwanej „usranej śmierci”, bo się ostatnio zdeklarował „gównianym występem na sesji”, przechodząc tym samym chrzest bojowy i inicjację w jednym. Po takim rytuale trudno być atrakcyjnym dla kogokolwiek, ale może być i, tak że za jakiś czas taki Lis będzie mieć branie, bo „polska polityka” co zaraz bardziej schodzi na psy!? No ale tego to my nie wiemy na pewno i możemy sobie tylko spekulować.
W Koalicji również znalazł tutora, z którym nadaje na takich samych falach, a ten to nie, kto inny jak wiecznie głodny oraz pazyrny Mareczek „Czerwony Jezusek z CIS” Piwko. Posiadacz kilku „marmurowych żłobów” w lokalnym samorządzie i jego okolicach. Dlatego Marcin jest bardzo dumny, że może usiąść obok tak wielkiego męża i polityka, jakim jest Piwko… a jak mu jeszcze robią zdjęcie z nim, to gotów z radości poplamić bieliznę. Ma takich fotek trochę i opatruje je bardzo wzruszającymi komentarzami. Pierogi też lepi, żeby nie było… tak jak kiedyś Nowosadzki na „Gotuj z Vipami”, Jak widać, do szczęścia nie wiele mu trzeba. Chyba liczy, że i jemu z pańskiego stołu cosik jeszcze skapnie, bo z tych hektarów co je dumnie obrabia wyżyć trudno i ja to ostatnie rozumiem. Tylko nie mogę zaakceptować kosztów takich transakcji, a występ na sesji zwalił mnie z nóg.
Lis jest wykształcony, i to, tak że można było mieć nadzieję, że coś z niego będzie, ale to właśnie stanowi dysonans do tego, co zrobił na sesji… Jest absolwent dziennikarstwa, komunikacji społecznej oraz… politologii! Wszystko na UMCS! Tylko że znowu, jak wyżej! Po tym, co odwalił to widać z tych fakultetów albo nic nie zrozumiał, albo nie zapamiętał, bo zrobił co zrobił i mnie jest smutno, że o tym tak, a nie inaczej pisać muszę. Bo na papierze prezentuje się jak Real Madryt, ale papier wszystko przyjmie, a ten toaletowy to nawet więcej. Poza tym bardzo otwarty z niego człowiek, bo piszący wprost o swoich kłopotach ze zdrowiem. Nie ukrywa tego, bo widać ma taką potrzebę… każdą bolączką się ze społeczeństwem dzieli. Ale to, co tak naprawdę go dręczy i co stanowi jego prawdziwy problem to nie zdrowie, bo to w porównaniu z właśnie megalomańską głupotą i naiwnością której dał pełnoskalowy popis na sesji jest zaledwie małą niedogodnością. Wszak na głupotę nie ma żadnej kuracji ni refundacji. I albo trza zmądrzeć, albo tak żyć i czekać końca…
No dobrze, i to już wiemy, a zapewne czytelnik zechce informacji, czemu ja się tak wytrząsam nad biednym schorowanym Lisem, który chyba nie do końca taki chory jak ma siłę na rzucanie gównem… Ano wszystko dlatego, że oglądałem sesję rady powiatu z 27 marca i występ właśnie Lisa… Ale zanim przejdziemy do szczegółów występu Lisa to trzeba naświetlić tło zajścia i kontekst.
Sukces na gwałt poszukiwany
Zarząd powiatu i koalicja rządząca poszukuje na gwałt jakichś sukcesów. Łakną ich jak spękana ziemia wody albo kania dżdżu… Po epoce PiS, kiedy „było na prawie wszystko” przyszła epoka „odgryzania ręki z głodu”, tak jak przyszło wielmoży z Wielkopolski Maćkowi Borkowicowi skazanemu na śmieć głodową w wieży zamku w Olsztynie przez Kazika Wielkiego za bunt przeciw niemu. Dlatego ogryzają kosteczki do końca i chwalą się takimi rzeczami, którymi normalnie nigdy by się nie chwalili… wiadomo głód nie ciotka.
Ostatnio była droga w polach do 20 chałup w Borówku, z której zrobili serial prawie jak Niewolnica Isaura. Centrum Zdrowia Psychicznego otworzyli drugi raz… taka posucha na chwalenie! W tym rozpaczliwym poszukiwaniu paliwa znaleźli pod koniec zeszłego roku coś takiego, jak rozbudowa ZOL, czyli Zakład Opiekuńczo Leczniczy. Mówiąc prościej, to jest ta umieralnia przy szpitalu, przy której Rysiek Nieszczęście z Wołomina Madziar robił se zdjęcia.
Już stał przy płocie już witał się z gąską…
To właśnie na rozbudowę tego przybytku mieli pozyskać ponad 25 milionów i wszystko było na najlepszej drodze, bo SP. ZOZ zlecił za 20 tysięcy firmie z Połańca pisanie wniosku, a dziadulo Szpak nieszczęsny starosta już nawet stał przy płocie i witał się z gąską, aż tu nagle się okazało, że „wniosek pewniak” przepadł! Przez to dopadł naszych „weselników” szok z niedowierzaniem i jeszcze się przypałętała konsternacja, bo już wódka była w lodówce, a oranżada w piwnicy i goście pod bramą! A teraz co robić i co począć!? Wiadomo! Trzeba ustalić, kto winien! A jak powiatem rządzi ormowiec i były ubek, to tym bardziej, bo oni mają naturalną skłonność do szukania winnych toć całe życie obie służby po to były, coby winnych szukać! No to wiemy, i to oczywiste.
Ale traf chciał, że stosunkowo szybko ustalono czyja wina… i się okazało, że UWAGA! Wina był niczyja i kto to ten NICZYJA? Okazało się, że zawinił system tele informatyczny, jednym słowem siła wyższa i na to są dokumenty z Urzędu Wojewódzkiego. Ba! Cała korespondencja jest! Wojewoda Komorski jest ich człowiek i nie ma interesu kłamać… wystarczy, że się wydurnił ściąganiem krzyży ze ścian, ale to się ze sprawą nie wiąże. System się zawiesił i służby wojewody musiały słać mejle do operatora, aby system odblokował, bo nie można było przesłać dokumentów, a te były niezbędne do wniosku. Chodziło o tak zwaną Ocenę Celowości Inwestycji, za którą płaci się 4 tys. i która obowiązuje trzy lata. Dlatego służby wojewody zasugerowały by przesłali dokumenty drugi raz, i to jest fakt niepodważalny.
Potem gdy wniosek nie przeszedł to się szybko okazało, że dwa terminymi składania wniosku Oceny Celowości Inwestycji były przyczyną odrzucenia przez Ministerstwo Zdrowia… I żeby była łamigłówka to wniosek miał 66 punktów co plasowało go w pierwszej dziesiątce rankingu. Gdyby nie awaria, to wniosek by przeszedł… co ciekawe, to finansowanie wzięły szpitale mające ponad 10 punktów mniej!
Mądrej głowie dość po słowie a głupiemu to i referatu mało…
Normalny człowiek zrozumie o co chodzi, bo to proste jak „umysłowość Piwki”, ale tym z powiatu, a szczególnie z koalicji UB-ywatelskiej nie wystarczyło. Ba! Jest protokół z posiedzenia zarządu powiatu z 6 marca, w którym wszystko wyjaśnia i tłumaczy Jarzębowski dyrektor SP. ZOZ. Na tym posiedzeniu był Piwko i wiedział, co jest przyczyną. Ale dla nich i szczególnie dla niego taka prawda to żadna prawda. Szpak o dziwo ma do tego dystans i nawet „zachodzi obawa”, że rozumie, co się stało. Ale tym z koalicji potrzeba „krwi i gówna”. Dlatego widowisko trzeba zrobić i ludzi obsrać, a co!? To można zilustrować sytuacją takiego konesera co lubi wypić i jak nie ma nic klasycznego, to i wody brzozowej albo denaturatu się napije. Bo nieważne co byle coś w siebie wlać i coby we łbie zaszumiało, tak i tu!?
Za to obsrewanie wziął się sam Piwko, który w takich widowiskach to się specjalizuje, bo się w nich rozsmakował w poprzedniej kadencji. A teraz zrobił podobne tylko do tego zadania wziął sobie bezmyślnego Lisa, a wtedy miał Krzysia Zielińskiego, takiego, samego geniusza, jak i on…
Samba czy szambo?
A na samej sesji w czwartek 27 marca dziw za dziwem, dziwem poganiał. Lis ze skóry Wychodził, aby „gówniany scenariusz” realizować. Najpierw dali mu głos co nie było kłopotem, bo wszystko ukartowane, a Piwko przewodniczący rady powiatu, aż kulasami pod stołem przebierał. No i ten od razu uderzył w tony patetyczne jak Kuklinowski w Potopie, kiedy na Jasnej Górze przeora Kordeckiego namawiał do poddania twierdzy Szwedom. Lis zapewniał, że nie jest ani za, ani przeciw tylko chce wszystkich radnych poinformować jak to z tym wnioskiem było… tak jakby on w jakiś cudowny i nadprzyrodzony sposób wszedł w posiadanie wiedzy w tej materii. Jeszcze powiedział, że te wszystkie informacje to ma od zarządu powiatu! O jak tak pomyślałem to będzie widowisko, no i się nie zawiodłem. A tego już nie musiał dopowiadać, że od kolegów, którzy mają w tym interes, coby powiedzieć nie jak było. Nawet jak fakty są inne to tym gorzej dla nich. Tu prawda była pierwszą ofiarą… jak na wojnie. Bo przecież dali mu gotową interpretację, a nie tekst źródłowy, czyli dokumenty od dyrektora szpitala.
Lis nawet nie chciał samodzielnie pomyśleć. Miał zadanie do wykonania i je wykonał. No ale jak tak wygląda przy robocie dziennikarz po UMCS to, co na to UMCS? Przy takim absolwencie to ci po Kolegium Tumanum mogą spać spokojnie. Tu i ci z politologii co Lisowi dyplom dawali powinni się za łby złapać. Czy on bleszczaty na jedno oko, że nie widzi, że skoro sam reprezentuje obóz władzy, który ma w tym wszystkim interes to nie może być traktowany na poważnie? Z politologii wyszła patologia, ale Lis brnął dalej.
W takiej sytuacji jedyną osobą, która może w tej kwestii coś powiedzieć, bo ma wiedzę jest dyrektor SP. ZOZ Jarzębowski. Ale oni nim dali mu głos, to go najpierw równiutko obsrali oba z Piwką… Jarzębowski co ciekawe jak już mówił to bardzo spokojnie. Był zniesmaczony całym atakiem, bo wszystko przecież wyjaśnił na posiedzeniu zarządu powiatu 6 marca. Zachował się jak człowiek cywilizowany na widok takiego, który najpierw garścią trawy i rąbkiem własnej koszuli dupę podciera, a potem, jak gdyby nigdy nic siada do kolacji, i to się łagodniej zobrazować nie da.
No ale wracając do Lisa to opowiadał co i kiedy ci ze szpitala złożyli i jak to było jego zdaniem i zdaniem kolegów z zarządu… co chwila komentował poszczególne sytuacje, a przecież miał tego nie robić, bo on sam powiedział, że nie jest ani za, ani przeciw, bo bezstronny. Jednak emocje z niego wyłaziły, ale co chwila zapewniał, że jest bezstronny i tak wkoło Macieju. Opowiedział na przykład, jak to nie był gdzieś podpisu, a ministerstwo kazało uzupełnić. No dla niego to było coś strasznego, jakby to był koniec świata, żeby potem powiedzieć, że to nie był jednak koniec świata, bo takie rzeczy się zdarzają i kazali uzupełnić. Lis próbował nadać swojej „bezstronnej relacji” aurę strasznej afery. Dął, tak że to już w pewnym momencie zaczynało być śmieszne, bo on bladego pojęcia nie miał o tym, o czym mówił… Cały czas się starł przekonać wszystkich, że jest afera. Tak to robił, że głupi by się połapał, że coś tu cuchnie.
Oczywiście padało nazwisko pracownika, który miał pełnomocnictwo do dostarczania wszystkich potrzebnych dokumentów firmie zewnętrznej co wniosek pisała. O pracownika im też chodziło, bo trzeba było go obsrać. Dziwił się Lis, że wniosek pisała firma zewnętrzna z Połańca. Dla niego to było niezrozumiałe!?
Ręka po łokieć w Zanzibarskim Gównie
Na koniec tego swojego paździerzowego widowiska dowalił, tak że ja straciłem do niego cień szacunku. Dla mnie to wyglądało, tak jakby Lisowi gówno się skończyło w zasięgu ręki, więc wsadził w szambo łapę po obojczyk, żeby choć trochę jeszcze zebrać. Bo powołał się na krążące w przestrzeni publicznej plotki, że ktoś pojechał na urlop do Zanzibaru zamiast pracować nad wnioskiem i jego nie interesuje, czy ktoś jeździ na wczasy do Zanzibaru, czy na San Escobar… Jak to powiedział, to akurat Piwce w tym momencie uśmiech prostackiego triumfu zagościł na czerwonej facjacie. Radości prymitywnej miał, tyle że o mało bielizny nie splamił od środka. No takie mają zabawy chłopaki. Piwków Lis właśnie wykonał zadanie w pełni! I oto im chodziło, żeby to tak wybrzmiało. Ale tak na chłopski rozum, jak ktoś odnosi się do plotek, które są zwyczajnie kretyńskie, bo tak naiwne, że nie możliwe to ma dobrze pod sufitem, czy źle? I nie wierzę, że on jest aż tak głupi, bo musiał wiedzieć, że termin wyjazdu na wycieczkę nie pokrywał się w żaden sposób z terminami pracy nad wnioskiem. A to, co powiedział Lis jest kontynuacją plotek rozsiewanych chyba przez nich samych, bo one tylko im służą. Te rewelacje z Zanzibarem pojawiły się w artykule w Nowym Tygodniu pisanym przez Karola Garbacza… Widać im tego w gazecie było mało to musieli się oba jeszcze się na sesji „zesmrodzić” i tak to wyszło.
Prymitywna radość i gówniane orędzie
Oczywiście Piwko musiał na koniec tego widowiska wygłosić krótkie orędzie do narodu, żebyśmy wiedzieli, co mamy myśleć, bo sami to przecież nie potrafimy. Bo on jako jedyny ustalił prawdę absolutną. Powiedział, że jednak zawinił czynnik ludzki, a dowodem na to mają być chyba jego własne opinie i, chciejstwo, bo on by tak chciał i już, bo jemu pasuje! tylko jakoś wysokiej punktacji wniosku (66 punktów) wytłumaczyć nie potrafi i to zamilczał. Dlatego tego „pierdzenia” słuchać się nie dało i nawet Szpak milczał, który odezwał się, ale w zupełnie innym kontekście.
Ultimatum Repcia
A na koniec ustalili po targach z radnym Stasiem Repciem, który zaproponował komisję rewizyjną do „zbadania sprawy”, że trzeba wysłać do SP. ZOZ z audytem Tomka Nagowskiego. Tomek, to jest powiatowy „ober prokurator” i spec, jak on coś ustali to ma być ustalone. Znając życie to odkryje, że SP. ZOZ jest tam, gdzie był, a Andrzej Jarzębowski to ciągle Andrzej. Tomka osiągnięcia znam, bo jak ustalił w Muzeum Regionalnym listę uchybień, a potem sam w tym muzeum pełniącym obowiązki został to tak wcielał własne odkrycia, że w końcu doszedł do wniosku, że tak jak jest to może być. No cóż tu powiedzieć oprócz tego, że on się na czymś, takim jak to, co w SP. ZOZ nie ma prawa znać… No co powiedzieć!? Jaja i bicie piany z rzucaniem gówna.
Wycieczki do wycieczek i czynnik ludzki
A z wycieczkami to bardzo ciekawy trop i rozwojowy, bo skoro mają taki wielki wpływ na inwestycje i przepadają przez nie miliony, a oni to ustalili, to może teraz ustalą, ile „przepadło” przez wyjazd Nowosadzkiego we wrześniu zeszłego roku do Włoch, Jelonka do Gruzji, a Frąca do Turcji… No to, co panowie do liczydeł i rachować, bo bieda musi pofolgować… Wina czynnika ludzkiego w ustach Piwki to najlepszy dowód, że czerwony Jezusek z CIS mocno trzyma „monopol na głupotę” w jego przypadku błąd czynnika ludzkiego da się nawet policzyć i wynosi 561… To liczba ogłupionych wyborców, którzy z jakichś przyczyn uznali, że się do samorządu nadaje.
No i na koniec najlepszym ruchem byłoby zamówienie usługi wozem asenizacyjnym, coby to wszystko, co wytworzyli wywieźć, a Piwce i Lisowi kupić szklane nocniki niech zobaczą co narobili. Ale póki co powiatowy żaglowiec dryfuje po morzu gówna w kierunku oceanu gówna. Jego kapitan bardzo zadowolony, bo pływać w tej cieczy lubi i się zna na nawigacji po takich akwenach. Jemu ta gówniana bryza odpowiada, lubi te wiatry bardzo. Jest przewodniczącym rady rok zaledwie i proszę, jakie ma pomysły?! Lis nie lepszy i mocny ma debiut… Co będzie za rok o tej porze? Co wymyślą? Będziemy śledzić z uwagą i spinaczem od bielizny na nosie, bo nam te wiatry nie odpowiadają…
PS. A wyczyn sesyjny Lisa poszedł „psu w dupę” Nowy Tydzień nawet o tym nie wspomniał. Tym samym Lis wygłupił się nadaremno, ale niesmak pozostał. I dalej per analogiam… Lis Pustyni też wojował i nic z tego nie zostało. Wszystko poszło jak krew w piach… i jego historia bardzo ciekawa, bo wojował wbrew Berlinowi. Miał tylko siedzieć spokojnie i szachować Angoli w Egipcie, bo Niemcom nie był potrzebny kolejny front i wydatki. Ale on rozumiał strategię zupełnie inaczej, tak jak inaczej sprawowanie mandatu radnego rozumie o zgrozo facet wykształcony bo politolog, dziennikarz po komunikacji społecznej Lis z Kolonii Tarnogóra…i przepraszam za dosadne sformułowania.