Szczytowanie Marcina

 

Czy faceta, który jest ojcem czterech córek i mężem urodziwej żony spod znaku Bliźniąt można czymś zaskoczyć? Nie… ale można próbować. Dlatego Marcin Wilkołazki próbuje, a ten obiekt „uporczywie zaskakiwany” to nie, kto inny tylko Daniel Miciuła burmistrz Krasnegostawu i dlatego punktem wyjścia do dzisiejszych rozważań będą córki i wojna przy moście…

Nim jeszcze dobrze nie obeschła rosa to w poniedziałek, w ratuszu stawili się trzej Panowie. Przywiódł ich sam Wilkołazki i pewnie poczuł się jak Dąbrowski z hymnu, za którego przewodem itd. Albo jak Mojżesz? A może jak zwykły Marcin, który znów coś wymyślił, żeby burmistrzowi naszpącić. I tak pierwszy to sam Marcin Wilkołazki znany z tego, że nie może się pogodzić z faktem, że nie można zostać burmistrzem, nie startując w wyborach.

Drugi to doktor, ale nie taki, jak ginekolog Janeczek Leszek, bo to Grochecki Konrad bardzo wybitnym archeolog z tutejszego muzeum, który ma dużo osiągnięć nie tylko na zawodowych polach. Trzeci to skromny poszukiwacz i zapalony zapaleniec, a do tego Wojtek. Werus jego nazwisko i jest członkiem na szczęście nie etatowym jak Frąc ze starostwa, a takim zwykłym ze stowarzyszenia „Wolica” które zajmuje się eksploracją terenu przy pomocy wykrywaczy metalu…

Nie było tylko Panny Wioletty alias „Niewyparzonej Pudernicy” Ona jest teraz silnie zajęta, bo film i literatura pochłonęły ją bez reszty. I albo kręci filmy o „palcówce”, do której nie jest potrzebna pochwa, bo to pochwa-ła cegły palcami wyrabianej, którą Wioletta wypatrzyła w murze kolegium augustiańskiego w Krasnymstawie albo pisze kolejną część książki o wybrykach pogodowych na Roztoczu, co się Mgły Roztocza nazywa.

Ale może być, że chłopy nie zachowały parytetów i jej nie zaprosili, bo woleli Monikę Sawę. Jak wiadomo Panna Wioletta również w sprawach archeologicznych miała coś do powiedzenia w swoich wysokobudżetowych produkcjach filmowych kręconych na hałdach urobku wywiezionego z miejsca budowy… Jeszcze trzeba wspomnieć z kronikarskiego obowiązku, że z burmistrzem Mciułą byli, imć Dąbrowski, który z hymnem nie ma nic wspólnego może poza tym, że go czasem śpiewa. On w ratuszu sprawuje pieczę nad dziedzictwem historycznym miasta oraz była obecna jeszcze wspomniana wyżej wiceburmistrz Monika Sawa…

To bardzo ważne i żeby mogła być z tego zabawna puenta to jeszcze raz wspomnę, że inicjatorem i wodzirejem całego spotkania był Marcin Wilkołazki. No i jak siedli do tego stołu rokowań, to się okazało, że się wszystko poukładało w najlepszym porządku. Było tak swojsko, że tylko harmoszki, flaszki, słoika małosolnych i pęta kiełbasy brakło… To było jak układanie puzzli z dwóch elementów. W takich trudno się pomylić…

Grochecki oraz Wojciech Werus puścili wodze fantazji, ale na koniec doszli do serdecznego porozumienia z burmistrzem. Stanęło na tym, że jedno z lokalnych stowarzyszeń historyczno-poszukiwawczych sprawdzi teren.Inwestycji przy pomocy specjalistycznych urządzeń wykrywających i w razie odnalezienia wartościowych historycznie lub archeologicznie artefaktów będzie się konsultowało z archeologiem, z krasnostawskiego muzeum. Tym sędzią surowym powinien być oczywiście szacowny doktor Konrad, który aż się pali do takiej roli. Byłby to kolejny listek laurowy do jego niemałego wieńca chwały… Pięknie!

Dodatkowo Wojtek Werus na taki obrót sprawy to się aż wzruszył z radości i powiedział, że było to potrzebne i dobre spotkanie, choć niełatwe. I ciekawe, co miał na myśli, mówiąc niełatwe. Ważne, że każda ze stron miała możliwość wypowiedzenia swoich obaw i opinii. To spotkanie dało mu nadzieję na potrzebny konsensus. Trudne słowo ten konsesensus i po kielichu trudne do wymówienia, ale to dowodzi, jaki tam był poziom dyskusji i dlaczego nic nie pito! No skoro w gronie jest doktor Konrad!? On też zna inne słowa tak na marginesie, ale jakby tam była nieodżałowana Pudernica to relację wtedy…!? Może o tym, coby było to innym razem.

Do tego Wojtek zapewnił, że jak był wcześniej u Lubelskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków celem przekazania znalezionych obiektów w tych hałdach ziemi z budowy to ten mu powiedział, że inwestycja nie jest w żaden sposób zagrożona i konserwator zabytków nie planuje żadnych działań, które mogą zakłócić jej przebieg. Tym samym Wojciech już teraz prawie święty uspokoił mieszkańców, że nie jest niczyją intencją jej opóźnienie czy zablokowanie…

A jeszcze Werus zaznaczył, że Miciuła go wysłuchał! O i proszę, jaki ten Daniel jest, ale jak się ma cztery córki to się umie słuchać… Dlatego na tej wielodzietności Daniela Wilkołazki tylko korzysta, bo do niego też trzeba mieć dużo cierpliwości. I idę o zakład, że burmistrza nieraz swędzi ręka, żeby Marcina położyć na kolanie i zlać pasem po gołej samorządowej i wilkołazkiej dupie.

To nie koniec, bo widać do głębi wzruszony Wojtek na uprzejmość uprzejmością odpowiedział, aż go wypada zacytować „Burmistrz potwierdził, że nie widzi przeciwwskazań do przeprowadzenia poszukiwań tego terenu i oczywiście taki wniosek formalny do Urzędu Miasta wystosuję. To będą prace bezkosztowe, prowadzone bez konieczności wstrzymywania prac i będą odbywały się w dniach wolnych od pracy na budowie. Chcemy zabezpieczyć jak najwięcej obiektów i przekazać je pod ocenę Lubelskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Obiekty trafiają do Muzeum Regionalnego w Krasnymstawie. Myślę, że wszyscy do sprawy podeszliśmy emocjonalnie, ale mam nadzieję, że przełoży się to na dobrą współpracę. Będziemy współpracować z każdym, kto będzie tej współpracy chciał”

A Miciuła na to wszystko powtórzył po raz kolejny, że deklaruje pełną otwartość, co do współpracy z Muzeum Regionalnym w temacie badań. Dziwi się jednak doniesieniom, które do niego dotarły podczas trwania sporu. Twierdzi, że pracownicy urzędu miasta są zszokowani informacją o tym, że były burmistrz planował badania archeologiczne przy budowie mostu. Żeby nie być gołosłownym to powołał się na dokumentację przetargową, w której ani śladu tych rewelacji, a do tego nie ma protokołów z posiedzeń zespołu ds. dziedzictwa kulturowego. Podobno były zapewnienia ustne i jakieś ustalenia między Kościukiem a Wilkołazkim.

Nawet na potrzeby tego dętego problemu przy moście odgrzebano Kościuka Roberta, który między innymi miał powiedzieć, że jest zdziwiony faktem braku nadzoru! Cóż, tam od niego wymagać, skoro chłop przegrał w takim stylu wybory to próbuje się na Miciule odegrać zza grobu. Robert, jaki był i jaki jest każdy widzi… I trudno oczekiwać od Kościuka z Wilkołazkim, żeby Miciule nie robili na złość, skoro oni inaczej nie potrafią, bo tacy są. Nie zdarzyło się w przyrodzie, żeby kury odlatywały jesienią za morze. Jak już lecą, to do gara w rosół, bo to zgodne z ich naturą i przeznaczeniem, dlatego z tymi dwoma jest jak, jest. O i tyle z wielkiej chmury był żaden deszcz…

Całe to zamieszanie można było załatwić jedną rozmową. Ale Marcin w celu zaskoczenia Miciuły rozkręcił batalię o badania archeologiczne przy budowie mostu, czyli wymyślił problem, który potem bohatersko sam rozwiązał. Tym samym spełniło się to, co zawsze powtarzał Stefan Kisielewski, że zegarek powinien naprawiać ten, kto go popsuł.

PS. A gdzie był Marcin w 2017 roku, kiedy żądano rzetelnych badań archeologicznych na terenie po byłej katowni Urzędu Bezpieczeństwa? Był! A jakże, radnym, ale stał w bezpiecznej odległości i wtedy milczał, bo nie miał interesu mieć patriotycznego odruchu. Szkoda… bo w ostatnich wyborach spadkobiercy UB, których przyjął do swoich Krasnostawian wystrychnęli go na przysłowiowego dudka i teraz w akcie rozpaczy rzuca w Miciułę tym, co mu się pod rękę nawinie…

 

24
13

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *