Fiasko „reform” i „anatomia złości” (!?)


Dziś o dalszych losach pomysłów Bogusia Domańskiego w sprawie odchudzenia administracji jednostek starostwa. Temat co prawda sprzed blisko dwóch miesięcy, ale uznałem, że warto. Tym bardziej że „Najmądrzejszy Tydzień” ni słowem nie wspomniał. Na usprawiedliwienie „obsuwy” powiem tylko tyle, że przecież tak wiele się działo w powiatowym gnieździe szerszeni! A poza tym Bogusia trzeba doceniać, toć po to jest nasza „poperczyńska lawenda”, co pachnie tak intensywnie, aż w nosie wierci! Będzie i parę słów o drugiej „wesołej wiewiórce” Krzysiu Zielińskim i jego anatomicznych rojeniach w sprawie „pleców” z ulicy Poniatowskiego. Opowiemy o tym, jak dostał malowniczo po nochalu, bo jakoś tym się pochwalić do „swojego organu prasowego” nie chciał…

Na początku lat 90 tych w telewizorni bawił dzieci duet wiewiórek bliźniaków Chip i Dale. Różniły się tylko rozstawem zębów. Pierwszy miał jedynki w kupie, a drugi legitymował się furtką między nim jak brama na parking przed starostwem. W fabule gryzonie założyły biuro detektywistyczne pod nazwą „Brygada Ryzykownego Ratunku” i dawaj bawić widzów! Dlatego jak patrzę co robi Zieliński z Domańskim i w jaki sposób, to analogia z tymi dwoma od Disneya sam mi się nasuwa. Po prostu nie mogę! No i jeden z gryzoni był w kapeluszu…

Apostoł reform w akcji.

W poniedziałek 24 października odbyło się posiedzenie komisji etyki i finansów pod egidą Bogusia Domańskiego, biznesmena, humanisty, lokalnego filozofa i kolegi Krzysia. Było to posiedzenie, którego Boguś zażądał na sesji 3 października, pisałem o tym w felietonie „Boguś I Reformator”. To tu Bogulo miał wszystkich oświecić jak znaleźć oszczędności w administracji jednostek podległych starostwu. Nikt nie odważył się mu odmówić, toteż skrzyknięto jak szeregowców na placu apelowym i stawili się dyrektorzy DPS w szyku zwartym, by chłonąć Domańskiego światłe wskazówki. Radny snuł swoje wizje pewny ich doniosłości, a czuł się przy tym pewnie jak Święty Paweł „Apostoł Narodów”. Ale wizje jak to wizje… Nikt poza Bogusiem chyba tego, co powiedział nie traktował na poważnie, bo jego rojenia zasadzały się na tym, by sformować jedną księgowość dla wszystkich DPS-ów. Sugerowałbym ze swojej strony, by jeszcze wyposażyć ten lotny oddział w kobyły z PSO Białka i niechby na oklep księgowi jeździli od jednego DPS-u do drugiego. To latem, a na zimę kobyły ciągnęłyby barakowóz, taki jak ten Drzymały albo sanie takie same jak w scenie kuligu z „Potopu” Hoffmana. Byłoby tanio i ekologicznie oraz widowiskowo.

Chruściel i jego krótka pamięć.

Tak czy siak, prośbie Bogusia stało się zadość i „pogadał se” tak jak kiedyś Janeczek na sesji nadzwyczajnej w sprawie szczepień na Covida. Ewa Kowalik zauważyła, że pomysły Domańskiego są nie realne bo-i tu odwołała się do pamięci Tadzia Chruściela, który był swego czasu na kontroli z komisją rewizyjną w DPS na ul. Kwiatowej i widział ile jest faktur oraz papierów wszelkiej maści z jednego tylko miesiąca do opisania! A były tego całe naręcza. Radny tak wywołany milczał i jakoś w swojej pamięci nie mógł sobie tej sceny odgrzebać. Widać Tadziowa „księgowość” ma zastoje i to jej reforma by się przydała. No i chyba Chruściel nie chciał sobie przypomnieć, bo jest w opozycji do PiS, a bardziej do zdrowego rozsądku i w takich okolicznościach wolał udać „zgapionego”, bo to burzyło wnioski reformatorskie Domańskiego, który jak on z PiS wojuje. Oni w tej radzie tak miewają, że są gotowi na czarne mówić białe, jeśli to tylko w jakiś sposób może drugiej stronie dopiec. Głupie to ale co zrobić jak oni tak lubią!? Ale dla ciekawostki warto powiedzieć, że w takim DPS Surhów jest miesięcznie do 800 sztuk faktur i wszelakiej makulatury do opisania. A na kontroli, której nie chciał Chruściel pamiętać segregatorów było 8 z jednego miesiąca! To chyba sporo!? W sztukach „bezwzględnych” jest to ponad 2 tysiące papierów. Właśnie dla tych 2 tysięcy w „papierologii” zatrudnionych jest 18 osób a są jeszcze zintegrowane pod to systemy komputerowe, które sporo kosztowały.

Wicio Boruczenko miał chwilę bohaterskiego uniesienia i wydusił z siebie bardzo trzeźwą uwagę, że rachunkowość, na którą powołuje się Domański, to nie to samo co księgowość. Ano mądrze prawi, bo i Wiciowi zdarzają się takie chwile chwały, aczkolwiek za mało w stosunku do potrzeb. Teraz już Witek zmienił kurs i zaczął być asertywny, tylko czy to trwała zmiana?

Wiewiórka Krzyś i „Wspólny Krasnystaw”

Na komisji był i Krzyś Zieliński, bo jest jej członkiem. Jak zobaczył Ewę Kowalik, to mu się worek z pytaniami rozsupłał tak jak małym dzieciom sznurowadła. Najpierw dociekał z wypiekami na policzkach o to, czy w DPS na Kwiatowej pracuje Prezes Stowarzyszenia „Wspólny Krasnystaw”. Już mu się zdawało, że zębiska zatopi w łydce dyrektor Kowalik, a tu pudło! „Prezes” kiedyś tam pracował, ale się wziął i zwolnił sam, bo ponoć znalazł coś lepszego! To zwalnianie na własną prośbę trochę zabrzmiało dla Krzysia znajomo. On też tak robi, ale z tą różnicą, że nie znajduje nic lepszego. Tym samym wyszedł niezamierzony efekt komiczny. A trzeba wiedzieć, że od jakiegoś czasu trwa nagonka na „Wspólny Krasnystaw” i tam jest afera jak jasna cholera. „Najmądrzejszy Tydzień” rozpisuje się o rzekomym zatajaniu dochodów w oświadczeniu majątkowym przez Księżuka Mirka radnego i wiceprezesa wspomnianego stowarzyszenia i pracownika biura poselskiego Hałas Tereski. Te wszystkie sprawy łączy właśnie osoba Tereski, bo to wygląda na obrzucanie gównem ludzi z nią związanych. Prymitywne to i w sumie gówno warte, ale jak ktoś lubi ręce w takiej substancji zanurzać, to nie można mu zabronić. Ludzie mają różne pasje. Toć Polska wolny kraj, nieszczęśliwy, ale wolny.

 „B” jak „plecy”

Potem Krzyś przystąpił do „planu B” i dawaj na drugą nóżkę pytać o zastępcę dyrektora DPS. Tu triumfem powiało, bo już był pewny, że w tę łydkę to na pewno zębiska zatopi! A tu znów dupa i nawet gorsza niż wcześniej! Jeszcze oberwał po nochalu. To była scena epicka. Krzyś pytał czemu nie było konkursu na to stanowisko! Kowalikowa odpowiedziała, że jest to awans wewnętrzny zgodny z prawem na podstawie artykuł 20 Ustawy o Pracownikach Samorządowych i nikogo o zgodę pytać nie musi, a już jego to na pewno. Ponadto stanowisko jej zastępcy wynika z zaleceń pokontrolnych. I to jest dopiero ciekawostka! Radni niejednokrotnie wnioskują o kontrole, ale po nich nie czytają protokołów pokontrolnych i zaleceń, a potem strzępią jęzory, tak jak zrobił to w tej chwili Krzyś. Gdyby przeczytał to by wiedział. Ano! Widać, że jak wpadnie Krzyś w ten swój „szał zakupowy”, to pyta jak obłąkany. No i pojawiły się w końcu wątki anatomiczne. Czy ten zastępca to nie miał, aby pleców, Bo te plecy to jak zwykle biuro poselskie na ul. Poniatowskiego; dopytywał Krzyś?

 Triada; dupa, plecy, głowa.

Plecy to część ciała położona strategicznie i z góry zwieńczona głową, a z dołu dupą. To po trosze taka ziemia niczyja i terytorium tranzytowe. Jak się na to patrzy z perspektywy, to jest w tym jakiś pomysł na człowieka i ważne w życiu, żeby głowa z tym drugim nie zamieniły się miejscami, bo wtedy jest kłopot. Być może po to są plecy, by jedno nie było blisko drugiego, bo zdrowy dystans w tym wypadku ma zbawienne skutki. Ot tak, dla bezpieczeństwa. Bywa i tak, że niektórym udaje się jakimś cudem zamienić te dwa elementy nie naruszając podstaw anatomii. Ponadto oba organy są łudząco podobne w budowie. Oba mają dwie półkule, ale zupełnie do czego innego i czym innym wypełnione. Być może właśnie to niektórych zwodzi i prowadzi na manowce. Jak kto ulegnie tej pokusie, to wtedy takie życie jest pasmem udręk. Wspomniane zjawisko dość często występuje w polityce wszystkich szczebli i tu uprzywilejowanych nie ma!

 Stateczny Tomek i Krzyś „zazdrośnik”

Są i plecy w życiu synonimem protekcji, poparcia albo przyśpieszonego awansu. Taki Bonaparte pleców nie miał, ale miał Józefinę, która spółkowała leżąc na plecach ze wszystkimi znacznymi osobistościami tamtej epoki! No takie życie…
Najważniejsze są jednak kompetencje i nawet radny Zieliński je ma, ale do maszyn spożywczych i produkcji cukru z buraka, a nie do oceniania innych. To teraz parę słów o kogo ta Krzysiowa utarczka. Zastępcą Ewy Kowalik jest Tomek Duda. Młody w sumie chłopak, ale z dużym doświadczeniem w pracy oraz z mocnymi papierami. Ponoć te ostatnie tak dobre, że nawet Zieliński byłby zielony z zazdrości. Najważniejsze jest to, że Tomek wie o co w tym wszystkim chodzi. Ma też Tomek ciągłość pracy sięgającą ponad 12 lat. On po prostu robi swoje i się z roboty nie zwalnia i nie wybrzydza. Mógłby Krzyś od Tomka, 35-letniego statecznego chłopaka uczyć się konsekwencji i racjonalnej oceny rzeczywistości, ale to tylko tak na marginesie.

Troszkę statystyki i Krzyś dostaje po nochalu.

O tym, jak jest w DPS wiemy z gazet, ale są to informacje o charakterze nie poznawczym, bo co z tego, że ktoś tam szedł w stringach grać w tenisa stołowego. To żadna sensacja skoro niektórzy pensjonariusze są ludzie z intelektualnymi uszczerbkami, ale jak to ma służyć politycznej wojnie to, czemu nie skorzystać. Pisać o tym w duchu sensacji, to trzeba mieć problemy ze zbyt ciasnym obuwiem albo coś z przysadką. Dlatego wypadałoby podać ciut statystyki, skoro Stępień pisze o bieliźnie i tenisie stołowy. I tak Kowalik Ewa dowodzi prawie batalionem, albowiem ma ponad 500 dusz w placówce. W tej liczbie zawiera się około 300 podopiecznych i ponad 200 pracowników różnej maści. Dla porównania batalion liczy od 300 do 700 dusz, czyli wojskowa analogia ma tu zastosowanie i nawet odpowiedzialność podobna. Budżet DPS to już ponad 16 milionów złotych, a dla porównania budżet Gminy Rudnik to coś ponad 17 milionów. Dużo… No i jak w takich okolicznościach nie mieć zastępcy? Kowalik Ewa to sumienny dyrektor ale niedoceniany przez starostę i zarząd, a dlaczego? O tym można by napisać epos. Najlepsze było pod koniec, kiedy Ewa zbierała się do wyjścia z komisji. Zapytała kierowana „babską ciekawością”, taką samą, jak wtedy gdy Ewa w Raju zainteresowała się zawartością pewnej jabłonki i powiada: Panie radny Zieliński! A Pan to tak dopytuje o ten konkurs na mojego zastępcę. To czy aby Pan nie chciał nim zostać? No po takim wyznaniu wszyscy parsknęli śmiechem, a Krzyś się speszył…

Logika Kalego alias Zielińskiego.

Wypada wspomnieć historyjkę z Krzysia udziałem sprzed kilku lat, gdzie plecy były w tle, a Krzyś się oburzył do żywego! Bo to w sumie smutne, że jak jemu coś sugerują to tupie nóżkami, a jak on komuś to jest wszystko dobrze. To się nawet nazywa „Logika Kalego”. Ale wracając do rzeczy, to jakiś czas temu, jeszcze za rządów nieżyjącego już wójta gminy Krasnystaw- Korczyńskiego; Krzyś wystartował na kierownika Gminnego Zakładu Komunalnego. Mnie się wydaje, że zrobił to celowo, bo cienia szansy nie miał, ale to temat na osobne rozważania.

No wszystko było fajnie, ale tylko do momentu ogłoszenia wyników. Tu Krzyś przepadł, bo nie mogło być inaczej, startował jako były kandydat na miejsce Korczyńskiego z wyborów samorządowych i jego antagonista. Trzeba wiedzieć, że Krzyś po skończonej kadencji 2006-10 jak już wszelakie mosty do powiatu spalił, to się chciał „spróbować” w zawodach; kto Korczyńskiego zepchnie z gminnego zydla. W tym spychaniu Krzyś przepadł, ale do rady wprowadził kilku radnych ze swojego komitetu i poprzez nich był aktywny w gminnej polityce. Innymi słowy, był rywalem urzędującego wójta i to takim zapiekłym. Wszystko byłoby się rozlazło po kościach, ale Krzyś wysmarował skargę na przebieg konkursu do komisji rewizyjnej, że go niesprawiedliwie „uwalili” i dawaj wrzeszczeć! Krzyś z Korczyńskim w jej trakcie poprztykali się, a po wszystkiemu Zieliński zwołał konferencję prasową, ale najlepiej odmaluje tę atmosferę fragment prasowy o co tam szło „Sygnatariusz skargi (Krzyś Zieliński) twierdzi ponadto, że podczas posiedzenia ( komisji rewizyjnej- przyp. autora) wójt miał sobie pozwolić na wycieczki pod jego adresem, więc jak wspomnieliśmy na wstępie, złożył oświadczenie, w którym domaga się publicznego potwierdzenia lub zaprzeczenia postawionym podczas obrad komisji tezom. Mianowicie pyta, czy wójt podtrzymuje tezę, że Zieliński miał „położyć” krasnostawski oddział PKS Wschód w Lublinie w latach 2008-2010 pracował tam jako dyrektor. Kolejna kwestia dotyczy tego, że Janusz Korczyński w 2007 roku miał „załatwić” Zielińskiemu awans służbowy podczas jego pracy w Cukrowni Krasnystaw, a ten, zamiast go przyjąć, wolał wziąć odprawę i odejść z pracy”.

Zły był przy tym, jak widać, jak jasna cholera, tupał nóżętami jakby kapustę w beczce deptał i zapowiadał kroki prawne. Ja mu się nie dziwię i taka to historia!

Na oślep

Przytaczam tę historię co by Krzysiowi przypomnieć, że skoro jemu były takie posądzenie a szczególnie „załatwienie” awansu nie w smak, to doskonale wie jak to „smakuje” Tymczasem mija kilka lat a on sam takie sugestie wysnuwa pod adresem osoby w sumie dla niego neutralnej. Przecież Tomek Duda nie jest z nim w żadnym konflikcie, nie są rywalami na żadnej płaszczyźnie. Krzyś wtedy miał na pieńku z Korczyńskim i jeśli ten mu coś odpalił, to tylko dlatego. Wie Krzyś, że to „miłe” nie jest, to, po jaką jasną cholerę rzucać w kogoś gównem? Uważam, że Korczyńskiego konfabulacja była obliczona na to, by Zielińskiego „zamknąć”, bo się zwalczali.

Tak się żyć chyba nie da szukając wszędzie spisków, knowań i pleców. To droga do obłędu i latania po mieście w jednym bucie i rozchełstanej koszuli z pianą na ustach. Rok temu Krzyś ląduje w radzie nadzorczej „KRAS-EKO” Wypada zapytać dlaczego akurat on, i skoro jest przedstawicielem miasta, to kto jest jego plecami? W 2019 roku, kiedy Krzyś zostawał szefem promocji miasta „Najmądrzejszy Tydzień” napisał, że był widziany w sztabie wtedy jeszcze kandydata na burmistrza Roberta Kościuka. Powiązano w ten sposób Krzysia obecność z objęciem stanowiska i tak jak wyżej; kto był czyimi plecami?

Krzyś Zieliński buduje „konsekwentnie” legendę swojej ponad przeciętnej aktywności w lokalnej polityce. Ale w tym marszu na szczyty obrywa po nosie. Plan, który sobie na tę okazję wymyślił widać nie jest genialny i zapewne z nikim go nie skonsultował. A przecież reklama mówi, że wszystko trzeba konsultować z lekarzem bądź z farmaceutą. Można też z Paniami z Poradni Pedagogicznej, która znajduje się na parterze starostwa.

Na finał kilka „nieproszonych rad” Krzyś na Tomków powinien uważać, bo oni przynoszą mu pecha. Ze 13 lat temu jeden Tomek i radny miejski wyprowadził Krzysiowi zęba na spacer. Prasnął go w dziób, bo widać uznał, że szkoda słów. W ten sposób zmaterializowała się rzymska dewiza; Acta non verba, czyny zamiast słów. Pisał o tym Romek Żelazny „Krasnostawski Michnik, że radnemu na imprezie w Borku drugi radny gębę obił. A potem koledzy radni postawili Krzysia przed komisją etyki i też był zły, bo nie dość, że ząb, to jeszcze komisja i przecież to suma summarum on najbardziej ucierpiał. No ale tak to jest, jak się wchodzi w niemerytoryczne spory, czego i na październikowej komisji byliśmy świadkami? Po jaki… (i tu należałoby powołać się na męski organ, za pomocą którego przedłuża się rodzaj ludzki i którym ponoć świat podparty) czepił się Tomka, osoby niepublicznej i z dala od polityki? Prawdopodobnie stoi za tym osobista uraza do Tereski Hałas. W efekcie czego rąbie na oślep, bo Tomek jest zastępcą Ewy, która jest z Teresą kojarzona. Trochę to Krzysiowe odgrywanie się na Bogu ducha winnych, przypomina zachowanie wsiowego urwisa, co nie lubi sąsiada, ale, że ten silniejszy to się go boi. Lecz gdy gdzieś w polu dojrzy jego kota albo psa, to drogi nadłoży, żeby futrzaka kopnąć, albo wyrządzić inny despekt. Ot i tyle. Zwykła „gówniażeria”. Amen!

 

25
9

Jeden komentarz do “Fiasko „reform” i „anatomia złości” (!?)”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *