Kiedy człowiek idzie przez życie to często spotyka innego człowieka, ale ja niedawno spotkałem kanalię…….Taki był początek rozmowy, ciąg dalszy przyprawił mnie o gęsią skórkę…… nie wiem jaki byłby właściwy tytuł mojej opowieści, „Nocny wampir polowy grasuje we wsi Baraki” czy może „Czekałem na śmierć sąsiada rolnika”. Co się dzieje zapytałem. – Kilka dni temu zmarł mój brat, który miał swoje pole na Barakach i tamże dzierżawił od Agencji Nieruchomości Rolnych sporą działkę. Na jednej części była plantacja koniczyny nasiennej, na drugiej części ściernisko z zeszłoroczną wsiewką koniczyny. W dwa dni po pogrzebie otrzymałem telefon z Baraków, że ktoś nocą zaorał pole brata i w tą świeżą, niebronowaną rolę posiał pszenicę. Pojechałem natychmiast. Wiadomość potwierdziła się. Natychmiast zgłosiłem ten fakt na Policję. Komendant Policji powiedział, że już długo pracuje w tym zawodzie ale o czymś takim jeszcze nie słyszał. Ktoś, prawdopodobnie jeden z naszych radnych, nie kontaktując się z rodziną zmarłego zniszczył plantację koniczyny nasiennej, nie bacząc na fakt poniesienia nakładów przez zmarłego i prawo rodziny do odziedziczenia plonu. Ja też takiej pazerności jeszcze nie widziałem. Ale sprawca jeszcze przed Świętami pójdzie do spowiedzi, uderzy się w piersi i będzie przekonany, że ma rozgrzeszenie i jest czysty, zapominając, że skrucha ma być szczera.
Przypomniał mi się film Grek Zorba i scena kiedy umiera madame Hortense. Wokół siedzą stare kobiety i czekają na moment śmierci by móc rozgrabić stroje zmarłej, bibeloty, meble.
Ale to był film, z akcją w Grecji. A tu w Polsce……. Nie sądziłem, że uzyskam takie potwierdzenie tezy mówiącej o naszych kulturalnych korzeniach helleńskich. Radny co udaje Greka, paradne. A Tutinas śpiewa gorzko, gorzko mi…… i mnie jest gorzko, bo gdzie ta siennicka kultura, gdzie jest ta siennicka lepszość. Oj skundliły się nam elyty, nawet w Siennicy.
Mirosław Ignacy Kaczor