Jeden obrazek wart 1000 słów. Kuropatwy z PZK złapane w fotopułapkę czyli wybory niebawem!

Kiedyś na wsi starzy ludzie mówili, że jak kuropatwy zbijają się w kupy, to idzie zima i będzie sroga. W polityce też występują podobne zachowania i dowodem na to; poniższe zdjęcie-ujęcie. Widać na nim „kuropatwy z PZK” pięknie zbite w malownicze stadko, bo dla nich wybory to czas srogi jak zima, a te niebawem. Temperatura wtedy skacze jak oszalała i raz się robi gorąco, bo nie ma kto pomóc wieszać plakatów, a raz lodem wieje, bo się ktoś z komitetu wypiął i obraził. Poza tym w czasie zimy – wyborów baławanów, ile dusza zapragnie szczególnie przy urnach. Można też się i poślizgnąć jak się wywali sporo kasy, a mandatu nie ma. Występuje też „goło leć”, to jest wtedy jak się ma ochotę, a nie ma listy.

 

 

Zdjęcie pochodzi z posta

Tu widzimy od prawej radnego Brodzika z miasta. Radny to uznany karateka, krasnostawska odpowiedź na Brusa Lee. Tyle że zmienił trochę styl, gdy poszedł do polityki i do karate zaadoptował niektóre chwyty z zapasów i wolnej amerykanki. Czasami i polityczna sztacheta znajdzie się w ruchu, ale jak wyżej; to polityka. Najbardziej u Brodzika rzucał się w oczy wąs Małyszowy i czupryna prawdopodobnie skradziona kiedyś Jakubcowi. Jakubiec kradzieży nie zgłosił tylko dlatego, że na kolegę nie doniesie. Brodzik w PZK jest tak długo, że pamięta Jakubca z włosami.

Drugi to mój autentyczny ulubieniec Janusz Rzepka alias „Stryj Janusz” dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w skrócie PUP. Złośliwi mówią, że Janusz siedzi w pupie… ale inni bardziej optymistycznie nastawieni do jego miejsca pracy dodają, że tylko do 15 i co to niby za zarzut w obec tego, że niektórzy siedzą w PIP. Ale tego skrótu ze względów estetycznych „upotoczniać” nie będę. Ciepły miły gość i „dobre chłopisko co do pracy ma blisko” ten Janusz. Ilekroć zajrzę do niego to nigdy nie proponuje mi jakiejś roboty, ale dobre słowo i zawsze coś do picia. Cieszy się na te wizyty, a jest w tym naturalny, bo tak się udawać nie da! Taki z tego wniosek, że nikt od niego nie wychodzi z pustymi rękoma, bo jeśli nie ma roboty, to na pewno znajdzie się filiżanka czegoś … Przy okazji pięknie realizuje biblijną zasadę „bezrobotnym obiecać, a jak bezrobotny łaknący, to go napoić” Janusza wszyscy by chcieli mieć na listach, bo jest jak miejski świadomie bezdomny kot. Wszyscy go głaszczą i karmią, bo go lubią i, mimo że bezdomny to nie opłaca mu się mieć jednego właściciela, bo skoro ma się tylu przyjaciół, to każdy coś przyniesie smacznego… Jest tak lubiany, że może z ulicy wejść na cudze wesele i nikt nie zapyta, czy on od pana młodego, czy od panny. „Rzepka Janusz”, bo tak w całości brzmi jego nazwa handlowa lubi bardzo zwierzęta i jak kiedyś chodził do pracy, to wychodził dwie godziny przed otwarciem urzędu, bo się musiał przywitać ze wszystkimi psami po drodze i musiał wygłaskać wszystkie koty. Na rynku najdłużej stał, bo nakarmić tyle gołębi to trwa! Lubię go w sumie, bo… bo czemu nie, a poza tym to przeciwieństwo Nowosadzkiego!?

A tego ancymona, szałaputa staram się nie znienawidzić co nie jest łatwe. Trzeba mu przyznać, że poprzeczkę podniósł mi w tej dyscyplnie tak wysoko, że tam to już latają tylko odrzutowce. Tu na fotografii siedzi z brzegu, i to nie jest przypadek, bo Marek wszędzie jest „z brzegu” Zawsze gdy jestem w starostwie to do niego zajrzę, a to jest stały punkt wycieczek i nie tylko moich. Marek na mój widok udaje, że się cieszy i nawet dobry w tym jest! Lepszy niż Seweryn ten aktor dramatyczny, co to ostatnio chciał prz… ebać faszystom, ale że ich nie znalazł to chciał lać Orbana i Trumpa. Tak udawać radość, to jest majstersztyk. Ale nigdy mi niczego nie proponuje jak Rzepka. Potem pyta co słychać i ja mu odpowiadam, że ze względu na umiejscowienie tego gabinetu to on ma przegląd informacji jak portier w Mariocie albo babcia w kiosku „Ruchu” między gazetami i niech mnie nie złości, bo wszystko wie. To wtedy on się śmieje… Jeszcze potrafi wyrażać się o Leńczuku na głos, żeby wszyscy słyszeli per „szef” Wtedy mnie nie pozostaje nic innego jak na głos odpowiedzieć, żeby również wszyscy słyszeli, że szefa to ma Nowosadzki i ten cały Leńczuk na Poniatowskiego, a nie w gabinecie z naprzeciwka. Tam to, co najwyżej może siedzieć przedstawiciel „Estrady Polskiej”, bo starosty to my nie mamy i ten co go udaje to tylko pisze wnioski na koncerty! A i jeszcze mu przypominam, że na Poniatowskiego w biurze poselskim dostał „piernacz pułkownikowski” i „patent oficerski” On nie zaprzecza, bo wie, że to niewygodna prawda dla niego, ale lubi te historyczne aluzje… Marek nie ma dystansu do siebie i za życia chce zostać pomnikiem. PZK istnieje tylko dla niego, bo jego na listę nie weźmie nikt. W jego interesie jest istnienie całego przedsięwzięcia…

No i na koniec ostatnia „kuropatwa” Wicio Boruczenko… adoptowany w ostatnich wyborach z Łopiennika. Chłopisko wielkie jak niedźwiedź… nie jest głupi, ale też nie chce odważyć się być mądrym. Przewodniczący Rady Powiatu, który niestety poziomem prowadzenia obrad dostosowała się do całej rady. Jednym słowem nędza i upadek. Próbował Boruczenko, ale mu na tym stanowisku wybitnie nie wychodzi i wypada go podsumować takim spostrzeżeniem. To jest niedźwiedź cyrkowy, który uciekł do lasu i sobie w nim nie radzi…

 

26
7

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *