Powiatowa polityka z cyckami w tle i slalom między psimi kupami, czyli „demokracja po krasnostawsku”.


Dziś o cyckach, „wolności słowa” i o tym, jak to z nią jest i było oraz o tym, jak Witold Boruczenko ryknął, uprzednio wstając z kolan. A ryknął tak donośnie, że Szpak prawie z piór obleciał, a wszyscy zobaczyli Witkowe kły i czarne podniebienie! No i słów parę o psich kupach i jakości polityki.

Kiedy Demetrios Poliorketes został królem Macedończyków, to poddani przynosili mu własne problemy spisane na kartkach, a ten potrafił je wyrzucić do rzeki. Ot tak… W końcu zdarzyło się i tak, że zaczepiony przez staruszkę, która miała do niego prośbę odpowiedział jej, że nie ma dla niej czasu! Na ripostę długo czekać nie musiał, bo babuleńka odpaliła: no jak tak, to nie bądź królem! Zamurowało go po tej uwadze, ale czy zmądrzał to nie wiadomo…

Witek wstaje, ryczy i radnych „ćwiczy”

Widać w tej anegdotce bardzo uniwersalnej, że można czasem nie rozumieć swojej roli i to tak na zabój, a problem stary jak ludzkość. W naszym dusznym grajdole też tak jest, a choćby przypadek Wicia Boruczenki przewodniczącego Rady Powiatu. Nie tylko on zapomniał o swojej roli, albowiem większość radnych dostała pomieszania pojęć dlatego sesje są jakie są. No i starosta Andrzej też miewa „przerwy w nadawaniu sygnału” i czasem jak coś palnie, to nie ma co zbierać! Wracając do wątku, to trzeba uczciwie napisać, że Witold Boruczenko wreszcie wstał z kolan i ryknął jak Pan Bóg przykazał, jak na łopieńskiego niedźwiedzia przystało. Złapał na sesji rady powiatu 29 listopada całe rozhukane towarzystwo za przysłowiową mordę i wprowadził porządek. Mnie się to bardzo podobało, bo z grubsza wszystko zaczęło być na swoim miejscu. Są tam małe niedociągnięcia, ale kierunek słuszny i tak trzymać, a Krzysia Zielińskiego niech tam krew zalewa. Dobrze mu tak!

Dlatego jak wyżej; dobrze, że Witold Boruczenko wziął się za robotę i aż miło było na niego patrzeć, bo się uwijał jak mrówka albo pszczółka. Tym bardziej że pognębił pyszałkowatych i rozhukanych radnych. No skoro tak, to, jak tu nie bić mu braw!? Czy Wicio wytrwa w postanowieniu, tego nie wiem, ale na razie to twardy był jak tatrzański granit i nie pomogły straszenia ni płaczliwe prośby Szpaka, Piwki, i Zielińskiego oraz demonstracje Romka Żelaznego, który na sesję przyszedł, ale na tym się skończyło. W takiej sytuacji za ryczącego Witka trza się modlić, żeby się nie rozmyślił albo nie daj Boże nie wywrócił na plecy.

Krzyś harcownik przodownik

Wszystko zaczęło się w punkcie „Interpelacje i zapytania radnych” Oczywiście chciał błyszczeć Krzyś Zieliński, który przygotował sobie na tę okazję cztery interpelacje. Z tej czwórki jedna miała charakter granatu zaczepnego domowej roboty. Krzyś umyślił sobie w swoim psotnym rozumku, że odczyta odpowiedzi na te 11 pytań co je zadawał Leńczukowi na poprzedniej sesji i które dotyczyły powołania Justyny Przysiężniak na pełnomocnika do kontaktów z KGW. To był ze strony Krzysia zabieg o charakterze bardzo gwiazdorskim, a chodziło mu o zwrócenie na siebie uwagi. To wszystko wina tej cholernej kamery, co wisi pod sufitem i transmituje! Jak radni tylko zobaczą jej szklane oko to dostają szaleju.

Pożar i cycek

Ludzie na przestrzeni historii gonili za sławą i rozgłosem i to jak! Bidny szewc z Efezu; Herostrates wpadł na dość odważny pomysł, ale nie wyszukany i podpalił świątynię Artemidy w Efezie; cel osiągnął. Do dziś go wspominamy, a przypłacił to głową. W USA w 2004 roku Janet Jackson siostra „wybielonego” Michaela jak chciała zwrócić na się uwagę, to podczas koncertu na finał rozgrywek Futbolu Amerykańskiego z biustonosza wyskoczył jej niby przypadkiem jej własny, prywatny cycek i wesoło podskakiwał razem z nią. Dzięki takiemu zabiegowi pamiętają o niej do dziś, a prawy sutek miał swoje 5 minut i też jest zadowolony. Co śpiewała nie pamięta nikt, albo mało kto. Krzyś, jako że cycków w takiej okazałości nie posiada a podpalanie czegokolwiek byłoby ryzykowne wymyślił właśnie takie „narodowe” czytanie odpowiedzi i gadanie o tym, co mu się w nich nie podoba. Durne to a tak przecież można bez końca i znając jego przypadłość i zapamiętałość to gadałby do dnia następnego. Trzeba pamiętać o podstawowym założeniu Krzysia działalności na forum rady, a jest nim czyste wydestylowane dokuczanie innym, nic poza tym. Z jego paplaniny nic dla nas nie wynika. Dróg nie przybywa ani chodników, a termomodernizacji szkół również. To jest działalność bezproduktywna jak nucenie z rana przed lustrem. Za to ostatnie jeszcze nikt „Bursztynowego Słowika” nie dostał. Rozgłos jest natomiast produktem ubocznym bardzo pożądanym jak nomen omen wysłodek buraczany.

Na kłopoty Grabek, po nim nie ma poprawek.

Wicio zareagował jak owczarek niemiecki i Krzysia upomniał, że to nie w tym punkcie i tak nie można. A jakby chciał to może co najwyżej złożyć interpelację dotyczącą odpowiedzi, a co znaczy, że może ponowić pytania jak coś jest jego zdaniem nie tak. To nie jest punkt, w którym są przewidziane dyskusje nad odpowiedziami! Wszelkie wątpliwości rozwiał radca starostwa Grabek, a to jest postać nietuzinkowa i gdyby ktoś nie czuł się pewnie na Sądzie Ostatecznym to zalecałbym brać Grabka. Tak wytłumaczy, że nic dodać, nic ująć. Nawet niebiańska adwokatura byłaby bezradna…

Szpak dostaje lanie na żądanie.

Szpak Januszek też rączkę w górę podniósł i powiada, że ma zapytanie. Wicio odpowiedział, że nici z tego, bo zgodnie z prawem i statutem wszystkie zapytania i interpelacje zgłaszamy na piśmie przed sesją do przewodniczącego. Szpak się na takie dictum zezłościł, że ojej! Jakby miał na głowie kaszkiet to rzucałby nim o podłogę i skakał po nim jak te postacie z kreskówek. To był szok, bo jak to tak! Tego nigdy nie było! Krzyczał, że to jak za PRL! Zapomniał, że dla niego to była złota epoka, a może to dlatego do niej wraca, no i jak były ormowiec o PRL gada to wszystko stanęło na głowie. W pewnym momencie nawet wstał i zarządził wymarsz z sesji. Miał chyba na myśli siebie i kolegów z PSL, ale ci nawet tyłków nie próbowali podrywać, bo dobrze im, to co będą wychodzić. W sumie to Szpaka problem!? Mógł napisać! I tu też Grabek zamiatał miotłą ze stali i wybijał rojenia Szpakowi ze łba.

Psie kupy -problem z d….

Bronili Janusza inni. Piwko zaczął biadolić po swojemu (a uwielbiam „biedronkowo- kawiorowego” wrażliwca słuchać, nikt tak nie zawodzi i pojękuje jak on). Marunio zaczął pouczać Grabka, że źle interpretuje! Ot wszystko, byle tylko nadal stan chaosu utrzymać i „żeby było tak jak było” Po ćwierkaniu Piwki można dojść do wniosku, że istnieje coś takiego jak reinkarnacja, albowiem w jego bez mała 50-letnim ciele reinkarnowało się caluśkie przedszkole infantylnych bajtli. A po tym wnoszę, bo słyszę co Piwko mówi i jak. Piwko to jest w sumie polityk wielkiej wagi i takiegoż kalibru, doprawdy komuś takiemu co to z dyrektorami wszystkich europejskich muzeów jest się na „ty” nie wypada zaprzątać sobie głowy Grabkiem. Co tam jakiś radca!  Z 10 lat temu, gdy Piwko był w radzie powiatu to złożył interpelację o psich kupach, bo ich pełno i co to z nimi robić. No i jak zapytał to od razu pomógł! Niechby takiej tematyki się trzymał, bo ma do tego rękę. Mało powiedzieć rękę! Talent ukryty, jakiś dar czy nawet coś z pogranicza sił nadprzyrodzonych. Ma radny tę odwagę, że trudnych tematów się nie boi i potrafi po nie sięgać. Toć psie gówno temat cholernie społecznie nośny. Po jego interwencji psy ponoć zaczęły się podcierać, a jak którego na spacerze przypiliło to ogon wcisnął w zad i do domu gnał, że hej, by tam dokonać obstrukcji zgodnej z psim BHP. Koty też zaczęły robić kupy w piasek, ale w związku z tym strach na „Chmielaki” zapraszać Andrzeja „Piaska” Piasecznego. Niestety ofiary muszą być, jak ma być porządek. Taki z Piwki krasnostawski odpowiednik Sylwii Spurek… ale na wszelki wypadek niech Grabka nie poucza. Po co talent marnować. Niech na psich kupach robi politykę, bo miastowe burki już pewnie z radości merdają ogonami na takiego ambasadora! Sam przecież psa ma!

Romka manifest; prawie rewolucyjny

Szpak rzecz jasna pogodzić się z tym nie potrafił i w trakcie sesji, jak tylko mógł, to przygadywał Boruczence, ale jak to mówią „kiedy wiozą padyszachowi zboże, to kapitan nie troszczy się o wygody myszy na statku” Prawo jest prawo i Szpak winien zamknąć dziób, tym bardziej że odmówił wykonania prostej czynności w postaci przelania na papier zapytań. Był na sali obrad niegdysiejszy redaktor „Echa Krasnegostawu” Romek Żelazny alias „krasnostawski Michnik” Siedział słuchał i notował, ale jak się nasłuchał to postanowił zainterweniować jak „ Czerwony Krzyż”. Rączkę podniósł w górę i czekał aż go ktoś zauważy. Boruczenko taką gimnastykę zbywał i postawił na przeczekanie, ale niektórzy z PSL zaczęli pohukiwać, że oto jest głos z publiczności! Wicio odpalił, że nie przewiduje głosu dla publiczności tym bardziej że był to już sam koniec sesji. Uzasadnił to tym, że społeczeństwo ma swoich przedstawicieli i do nich może zgłaszać swoje problemy, a ci na sesji… Widać ta deklaracja Żelaznym wstrząsnęła, jak kiedyś jazda maluchem po ulicy Granicznej w Krasnymstawie, bo aż wstał i podszedł do stołu radnych i dawaj powoływać się na swoje prawa i konstytucję. Zaczął Wicia brać pod włos, że niby rola cenzora nie bardzo mu pasuje. Boruczenko patrzył na niego i słuchał z takim wyrazem twarzy jak ten chłop co wrócił po zachodzie słońca do chałupy od żniw. Pot się z niego leje, ręce bolą, łeb pęka, a jego Zośka wrzeszczy coby jeszcze krowę wydoił i świnie nakarmił. Bo Ona cały dzień nie miała czasu, bo była u „mamusi”… Dlatego Wicio powiada tak; Panie! Pan coś do mnie ma!? A poza tym Pan się nie przedstawił a tak w ogóle zamykam obrady sesji! Ech… Piękny to był widok jak Wicio skończył sesję „rzutem karnym” a Romek nie obronił. Bo Romek chciał sobie pogardłować, ale mu nie dali…

Jak z „wolnością” było za Janusza.

Szpak, gdy był starostą to wszystko musiało hulać na melodię pod niego skrojoną. Dziś nie chce przestrzegać statutu, za którym sam głosował 3 lata temu, bo właśnie w nim stoi to na co powołuje się Boruczenko i ten statut mu kilkukrotnie przypomniano. Jak widać wesołe towarzystwo na czele z nim zakosztowało w warcholeniu i dawaj gębę drzeć, ale Wicio, że się powtórzę; niewzruszony był jak granit. Pięknie za „mordę” towarzystwo złapał, szarpali się jak ta kura co na rosół idzie, ale Wicio nie ustąpił.

Januszek tymczasem stosuje etykę sytuacyjną jak ta lala. Dobrze pamiętam sesje za jego czasów, gdy Nowosadzki robił wszystko by pracować w służbie Janusza spokoju. Mnie głos dano tylko raz, a potem jak mawiał Nowosadzki każda moja wizyta na sesji była jak mecz piłkarski podwyższonego ryzyka, bo nie wiadomo komu Ślusarczyk „przyp….” No i wtedy za rządów Szpaka mnie się głos należał, bo w statucie nie było takich dosłownych zapisów jak teraz i był wyrok sądu w Łodzi, na który się powoływałem, ale mimo to stawali na głowie, żeby kneblować. Teraz jest statut a w nim zapis i zabawnie wyszło, a poza tym mamy wojnę polsko-polską. To już nie ma nic wspólnego ze swobodą wypowiedzi, wolnością słowa czy prawami człowieka i obywatela. To się zrobił istny dom wariatów.

Co istotne to nikt Szpakowi głosu nie zabrał. Chodzi tylko o ucywilizowanie zasad, bo rada to nie jarmark. Proszono go jedynie, żeby zapytania przelewał na papier, a on powiedział, że tego nie zrobi! Czyli de facto sam się głosu pozbawił, bo odmówił wykonania prostej czynności zapisanej w statucie, za którym sam głosował. Widać mu się wydaje, że jak był 16 lat starostą i 12 lat w ORMO to jest ponad prawem. Z drugiej strony przecież Szpak funkcjonuje w społeczeństwie, które opiera się na pewnych zasadach. I tak na drogach królują przepisy ruchu drogowego, jeździ się prawą stroną. Ciekawe czy w stosowaniu wspomnianych też będzie jak zbuntowany nastolatek i zacznie jeździć lewą stroną, i z takimi prędkościami, jakie sobie umyśli. No skoro tak, to może do następnych wyborów nie dotrwać i albo kogo zabije, albo siebie, ale skoro taki liberał to proszę bardzo. Najwyżej zdrapią go z drzewa, a ksiądz odprawi egzekwie i tyle będzie z latyczowskiego gieroja. Jaki problem, by coś napisać i złożyć przed sesją przewodniczącemu, przecież tu o zwykły ład i porządek idzie.

To naprawdę zastanawiające, że ktoś, kto potrafił przeczytać plugawy anonim na sesji nie potrafi napisać kilku słów, a choćby odręcznie i złożyć u przewodniczącego. Starsi od niego opanowali sztukę pisania na laptopie, to nie jest takie trudne i ile zabawy przy tym. A jak już odręcznie pisać nie chce, to niech mu kolega Zając napisze, skoro usłużnie podaje anonimy, to co tam dla niego. Jest jeszcze Krzyś Zieliński, który „papie” Januszowi pomocy nie odmówiłby…

Przesyt…

Osobiście dość mam tego bajzlu, tych pierdół, kłótni i zwykłych chamskich pyskówek. To, że ktoś został oderwany od paśnika albo nie dostał tego czego chciał, nie jest powodem do robienia z sesji wychodka. Jak kto chce wychodkowej atmosfery wystarczy wleźć do Toy Toya w ostatnim dniu Chmielaków. Tam często „wolność słowa” leży na krawędzi deski, a „demokracja” wycieka na zewnątrz po podłodze. Gdy się za długo postoi, to można nią przesiąknąć. No i jaka to anielska muzyka, kiedy nie słychać tego, że papier się skończył, co na nasze się tłumaczy jako „ad vocem”. Kiedy ja chciałem głosu na sesji, za czasów „dzisiejszego demokraty i byłego ormowca” Szpaka nikt się za mną nie wstawił, tak jak za Żelaznym, byłem sam jak przysłowiowy palec. Jednak Romek narzekać nie powinien, albowiem w lipcu na sesji, na której grillowano Andrzeja Gołąba głos dostał, i gadał co chciał i ile chciał. Trzepał „worem z emocjami” tylko, że nic z tego nie wynikło, ale głos miał. No to chyba nie jest tak źle.

Stan „wolności wyrażania opinii” za PiS jest doskonały i jeszcze nigdy tak dobrze nie było. To jest szczyt doskonałości i teraz idzie walka, żeby to utrzymać jak nie przymierzając formę u Małysza albo Stocha. Słowo ma się dobrze dlatego, że na słowa i słowem się walczy. To jest ciągle udoskonalana broń, a cała sytuacja przypomina dosłownie „wyścig zbrojeń” Tylko tu udoskonalane jest „słowo”. Latają obelgi wyzwiska bardzo wyszukane w obie strony z prędkością światła i jest wesoło. To w „warszawce” jak mawiał na wszystko, co poza powiatem Szpak. Tu u nas w naszym dusznym grajdole „PiS powiatowo- nie- wiadomo jaki” przybrał pozę cierpiętnika, w którego leją wszyscy, którzy chcą. Po forach internetowych byli pracownicy starostwa plotą co im ślina na jęzory przyniesie, bo im się „dobre” skończyło, i skoro piszą to im widać nikt nie zabrania ani nie represjonuje. Nawet są tacy „kozacy” co Hałas Teresce pod zdjęciami z uroczystości wymieniają uwagi nie do końca zasadne i zwyczajnie „oborowe” i mogliby sobie darować, ale gdzie tam! Odważne są chłopaki. Spróbowaliby za Szpaka tak gębę drzeć to ruski miesiąc by popamiętali.

Natomiast to sesyjne wolne słowo to już zjawisko bardzo osobliwe o charakterze endemicznym; tylko u nas występuje jak susły perełkowe. Ma się ono jeszcze lepiej jak to z „warszawki” Wyśmienicie z nim jest! Dowodem są dwa pozwy sądowe Szpak za czytanie plugastwa na sesji i późniejsze przeprosiny dwóch pań. Jest i w tym „dorobku” komisja etyki dla Janeczka i Zielińskiego z Piwką. O złośliwościach w czasie „dyskusji” nawet nie ma co wspominać, bo jest ich więcej niż racjonalnych wniosków. Darcie mordy jest co sesja a sesji nadzwyczajnych również było ponad 20 z czego może kilka miało uzasadnienie, bo trzeba było wprowadzić zmiany w budżecie Pod tym względem powiat krasnostawski jest samotnym liderem w województwie. Skrzyknąć się, na sesję, której być nie powinno, bo tak było 21 lipca w czasie grillowania Gołębia; to jest dowód, że towarzystwo robi co chce ale i prawa nie zna. Po tej rozeszli się z niesmakiem, bo dopiero na niej dotarło do nich, że odwołać dyrektora nie mogą.

Darcie gęby urosło do rangi dogmatu i co se powrzeszczą to ich. Przecież taki Szpak zyskał w czasie pandemii przydomek „radny nadzwyczajny”, bo zwoływał sesje w trybie natychmiastowym i wrzeszczał o pandemii jakby wrzątkiem się zlał. Gówno to dało, bo „pandemię zakatrupił” Putin wojną na Ukrainie, czyli „bratnia pomoc” przyszła ze wschodu można by skonstatować, jak za PRL. Tak czy siak, wychodzi na to, że wolności jest przesyt i kwitnie jak ogrody Semiramidy.

W imię tego wszystkiego kłócą się, wrzeszczą i obrzucają „gównem”. Nazywają to wolnością słowa, demokracją a były ormowiec odwołuje się jak gdyby nigdy nic; że… PRL. To tylko kwestia czasu jak Szpak na sesję w komży z kadzidłem wparuje i zacznie wrzeszczeć, że on wie jak Kościół zreformować i zacznie pedofilii w sutannach szukać. Zagląda do kościoła co jakiś czas, żeby palnąć mowę pogrzebową, to uzna, że ma mandat i może!

Najbardziej doniosła i wręcz demonstracyjnie-górnolotna była postawa radnego Domańskiego Bogusia. Gdy popatrzył i posłuchał tej męczeńskiej Szpakowej histerii to się wziął i obraził i wyszedł. To wyglądało tak jakby na coś takiego czekał! Oddał wnioski swojej komisji Ewie Nieścior do odczytania i klapnął drzwiami i tyle go widzieli. Pofukał, po prychał i paszoł! Można odnieść wrażenie, że jemu już się samorząd powiatowy nudzi i zdziecinniał Boguś do cna. Dobrze, że na sesję klocków nie przynosi albo misiów i się nimi nie bawi.

Na zakończenie podzielę się pewną obserwacją. Może jesteśmy o krok od wiekopomnego odkrycia dotyczącego przyczyn „gównianej” jakości polityki w tym nieszczęsnym kraju. Jak wiadomo politykę tworzą ludzie tylko dlaczego akurat ci i czemu do niej trafili, na podstawie czego? Zapewne każdy choć raz zadał sobie to pytanie. Tylko jak rozpoznać we wczesnym dzieciństwie kto ma do czego skłonności i kim będzie, gdy dorośnie. Dzieci we wczesnym stadium przejawiają pewne zainteresowania i to jest banał. Jest wszak obiegowe powiedzenie; czym człowiek za młodu nasiąknie tym na starość trąci i to należy potraktować za punkt wyjścia, albowiem mądrości ludowe są sumą obserwacji poprzednich pokoleń. Dlatego nowe światło na ten problem może rzucić wystąpienie właśnie Marka Piwki sprzed 10 lat, o którym wspominałem wyżej. On widać coś wie, ale ze skromności dozuje nam tę tajemną wiedzę. Radny użył w swej interpelacji o psich kupach soczystego języka i problem odmalował jak umiał, powiedział, że to duży problem w mieście, że dzieci, które nie są jeszcze świadome co leży na ich drodze, potrafią się tymże zabawiać” i to jest cytat z niego samego a ten pochodzi z protokołu. No jak tak to jesteśmy w domu albo blisko niego! Wystarczy tylko ustalić czym się nasza krajowa klasa polityczna zabawiała w dzieciństwie! Widać jest związek między tym czym się bawi dzieciak, a tym co robi w wieku dorosłym. Polityka obecnie nosi miano albo panienki sprzedajnej, albo pospolitego gówna. Jednym słowem, jeśli dziecko bez oporów bierze w rączki psią kupę, to gdy dojrzeje może pójść w politykę, bo ma już tę odwagę i brak hamulców, pierwsze nomen omen koty za płoty! Skoro kupę bierze to w dorosłości jego pochodne weźmie bez skrupułów, a świat polityki nimi usłany. Dlatego zagadka prawie rozwiązana, choć zapewne są i wyjątki a przynajmniej więcej wiemy i można śmiało powiedzieć, że czym się bawiłeś w dzieciństwie tym na starość będziesz się upajał. Dlatego, jeśli rodzic zobaczy jak jego pociecha bierze w rączęta psi ekskrement, to jeśli rodzic świadomy wyrwie mu to z rąk, a jak mniej świadomy, to się nawet ucieszy, że ma przed sobą przyszłego posła, radnego, ministra a może i prezydenta. Nie wiemy, czy tak się robi tylko po psich odchodach i na razie badania trwają” a może za jakiś czas radny Piwko znów podzieli się z nami barwną uwagą w formie interpelacji i będziemy mądrzejsi. Bo są jeszcze koty, ale jest Kaczyński ich ambasador! Amen…

 

26
7

4 komentarze do “Powiatowa polityka z cyckami w tle i slalom między psimi kupami, czyli „demokracja po krasnostawsku”.”

  1. Ja wrzucę inny temat, który jakoś w mediach za bardzo nie zaistniał, a i tutaj mi się nie rzucił w oczy:
    Most
    Most na miarę naszych potrzeb i możliwości
    Oczko się zgubiło temu mostu – można by rzec cytując klasykę
    Od początku:
    Jakieś media podały, że Starosta Leńczuk przyklepał budowę mostu w Krasnymstawie. Mostu, dzięki któremu kilku rowerzystów i mieszkańcy działek będa mieli bliżej do Biedronki na Polewanej, jak na Nieczaja będzie kolejka.
    W świetle planów CPK i szybkiej kolei „szprychowej” budowa nowego mostu w ciągu ulic Gawryłowa-Nieczaja zakrawa na żart.
    Owszem, Krasnystaw potrzebuje nowego mostu, ale gdzieć na wysokości Polewana-Borek albo jeszcze dalej w stronę Łopiennika, aby odciążyć cały tranzyt na Siennicę Nadolną, Siennicę Różaną, który obecnie jedzie obwodnicą i ulicą Lwowską a dalej Rejowiecką, co korkuje w sezonie buraczanym i żniwnym ten obszar miasta na amen. A po powstaniu kolejnej linii kolejowej będzie to korkowanie jak Amen do kwadratu, bo już obecnie opuszczenie zapór na torach „na Klinie” powoduje korek na pół miasta i drugi planowany most nic tu nie zmieni.
    Zamiast wyprowadzić tranzyt ciężarowy z miasta, utworzyć nową trasę na Borek, proponuje się rozwiązanie nie tyle drogie, co moim zdaniem zupełnie niepotrzebne, a w perspektywie lat nic nie poprawiające w układzie komunikacyjnym, ponieważ nitka CPK praktycznie zablokuje ulicę Nieczaja (można zerknąć na plany) a most będzie służył tylko do ograniczonego ruchu lokalnego.
    To po co taki most, który nic nie zmieni ?
    Obecnie ulica Polewana ma ograniczenie tonażowe, a mikroondo określane mianem „Ronda wszelkich inwektyw” przez kierowców ciężarówek nie ułatwia życia nikomu. Jak sobie to wyobrażają włodarze miasta i powiatu ? Puścimy ruch ciężarowy przez miasto do Szkolnej i dalej na nowy most ? Czy też na Stężycę, Kościuszki ?
    Nie wystarczy sama umiejętność szybkiego przerzucania papierów na biurku, trzeba mieć jeszcze wyobraźnię.

    20

    1
    1. Wiesz co robi ten most? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest most na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym mostem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie – mówimy – to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo i nikt nie ma prawa się przyczepić, no może poza niektórymi radnymi, którzy po jakimś czasie mogą stwierdzić trochę mchu na tym moście 😀

      6

      1
  2. Panie Piotrze zainspirował mnie Pan do obejrzenia opisywanej sesji rady powiatu. Uważam, że przekaz jest jednostronny, ale oczywiście ma Pan do tego prawo zwłaszcza, że to Pana portal. Nie ulega żadnych wątpliwości, że Szpak jak ta święta krowa uważa, że wszystko mu wolno i sam może decydować w jakim trybie bądź bez trybu może zabierać głos. Nadmienię tylko, że to żadne novum. Można przywołać posła Kaczyńskiego, który robi bardzo podobnie. W nosie ma zasady i może wstępować na mównicę sejmową bez żadnego trybu i mówić co mu się podoba. Nie przedstawił też Pan do końca tego co powiedział radca prawny powiatu. Wyraźnie wybrzmiało z jego ust to, że pewne rzeczy nie są uregulowane ani ustawowo ani w statucie. Można przyjąć za normę postępowanie przyjęte zwyczajowo. To skoro Boruczenko przyzwalał na pewne rzeczy przez 4 lata, to chyba zwyczaj został ukształtowany.
    Sprawa córki Hałasowej też nie jest bez znaków zapytania. Gdyby ktoś z partii opozycyjnych postąpił jak Justyna Przysiężniak, to radni Pis – u pewnie by to pochwalili i bili brawo. Ciekawe czy oddałaby pieniądze gdyby dziennikarze nie zajęli się oświadczeniami majątkowymi?
    A wracając do Boruczenki, to skoro chciał zmienić zwyczaj należało stanowczo i jednoznacznie powiedzieć na poprzedniej sesji, że na następnej sesji nie dopuści do głosu w tym punkcie radnych, którzy interpelacji i wniosków nie złożą w formie pisemnej. Ale on sobie przypomniał wyjazd na POLAGRĘ i zrobił się męski natychmiast.

    4

    4
    1. Kto czyta redaktora Stępnia sam sobie szkodzi. Mnie się Boruczenko tak samczy i władczy bardzo podoba i to jest jedyny poważny radny z Łopiennika. Drugi…ten jak mu tam Domański !? To ani z Łopiennika ani poważny, o czym niebawem. A o Przysiężniak i Księżuku za jakiś czas coś grafomańskiego naskrobię. Dlatego za jakiś czas, bo żeby dowiedzieć się ile jest piwa w kuflu, to trza poczekać aż piana opadnie. Tym bardziej jak się wie kto nalewa😉 i czego jeszcze dolewa😉

      13

      3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *