Był czas, kiedy Andrzej Lepper niemal każde wystąpienie publiczne kończył słowami: Balcerowicz musi odejść. Chwilami brzmiało to niemal komicznie, ale odszedł Lepper z tego świata i to wbrew własnej woli, a Balcerowicz niszczył gospodarkę. Wątkiem dzisiejszego tekstu jest myśl materializująca się w słowach wypowiadanych przez uczestników Mszy Świętej, osnową fakty z życia naszej gminy. Na przełomie listopada i grudnia 2017 roku, Pan Paweł Górnik znalazł na swoim polu, w Zagrodzie padłego lisa na którym leżały dwa padłe myszołowy. Telefonował do weterynarii gdzie po opisaniu sytuacji stwierdzono, że wszystko wskazuje na otrucie i zalecono zakopanie padliny. W kilka dni później inny mieszkaniec Zagrody widział na tym polu orła bielika odganiającego się od dwu kruków. Dnia 27 grudnia zaprowadził mnie w to miejsce, bo bielik tam nadal był, ale już martwy. Ptak został zabrany przez LTO do analizy toksykologicznej. Ptaki drapieżne tj. myszołowy i bieliki są pod ochroną więc bardzo możliwe, że sprawa zostanie skierowana do prokuratury. Czy jest możliwe znalezienie sprawcy? Jeżeli jest tylko trzech podejrzanych to chyba tak. Na terenie naszej gminy jest jedno gniazdo bielika, objęte ochroną strefową, co oznacza, że w okresie lęgowym jest zakaz zbliżania się do gniazda na odległość mniejszą niż 500 m. Otruty bielik jest jednym z pary, która odchowała w tym roku jedno pisklę. Mam nadzieję, że znajdzie innego partnera i w tym roku uda się powtórzyć lęg. Kilka lat temu otruto w Wierzchowinach parę bielików mających gniazdo w pobliskim lesie.
Jadąc do Chełma tuż przed zwartą zabudową Wierzchowin, po lewej stronie widać spiętrzoną przez bobry wodę, podtapiającą łąki. Efekty prac inżynierskich wykonanych przez tych budowniczych widać na terenie całej gminy. W styczniu ubiegłego roku, idąc brzegiem rzeki od stacji gazowej Pana Kubiny do końca Siennicy Różanej naliczyłem dwanaście czynnych nor bobrowych i dwie tamy. W Kozieńcu przy samej rzece siedem rodzin (odcinek 1 km) i zagajnik z wyciętym młodnikiem dębowym o szerokości kilkudziesięciu metrów.
Idąc dowolną drogą w polu, groblą na stawach, drogą czy duktem leśnym, wszędzie widać ślady dzików. A komunikaty w telewizji informują o pierwszym padłym dziku chorym na ASF w powiecie chełmskim. Co będzie kiedy dziki z ASF pojawią się w gminie Siennica Różana?
Starosta Krasnostawski Janusz Szpak podpisuje umowę na dzierżawę terenów łowieckich przez koła łowieckie, które ze swej strony zobowiązują się do prowadzenia racjonalnej gospodarki łowieckiej. Czy jest egzekwowany choć jeden zapis z tej umowy? Lisy szczepione przeciw wścielkiźnie cieszą się świetnym zdrowiem i stały się utrapieniem rolników posiadających drób, czego skutkiem jest chwytanie się wszelkich sposobów prowadzących do ich likwidacji. Bo myśliwi nie strzelają lisów. Nie strzelają, bo to się nie opłaca. Dziki to temat rzeka, z jednej strony myśliwym wygodnie jest mieć stado karmione przez rolników i strzelać tylko wtedy, kiedy w spiżarni robi się pusto, z drugiej strony poluje tylko niewielka część myśliwych, a ci bardziej aktywni są szybko przywoływani do porządku. Odstrzał sześćdziesięciu bobrów w gminie Siennica Różana, bo taki limit otrzymali myśliwi na trzy lata, też jest niewykorzystywany. Panie Starosto, może już czas wymówić poszczególnym kołom umowy z powodu braku ich realizacji. Zmniejszyć teren dzierżawiony do takich rozmiarów, by myśliwi polujący na mniejszym obszarze, mieli rzeczywisty wpływ na pogłowie zwierzyny i działali również w interesie mieszkańców. Jeżeli w tej sprawie nic Pan nie zrobi, to proszę się nie dziwić, że dbając by nie grzeszył Pan ciągle zaniedbaniem, będziemy wołać: starosta Janusz Szpak musi odejść.
Mirosław Ignacy Kaczor