Gablota i klocki do lat trzech

 

Napięcia w Muzeum Regionalnym w Krasnymstawie na linii dyrektor Gołąb i pracownicy skupieni w pięcioosobowej grupie „bezinteresownych związkowców” przybierają formę groteskowego buntu do którego wykorzystuje się meble muzealne. Aż strach pomyśleć co im jeszcze do głów strzeli, bo w wygłupach są bardzo kreatywni…

Krasnostawskie Muzeum Regionalne do spółki z Towarzystwem Historycznym im. Antoniego Patka zorganizowało 11-12 czerwca wydarzenie zatytułowane „Lubelski Łowca Czasu” 210 rocznica urodzin Antoniego Patka. Wiadomo, że przy takiej imprezie potrzeba jakiegoś wkładu pracy, czasem nawet fizycznej, ale nie są to prace budowlane na wysokości. Może nawet określenie praca fizyczna, jest na wyrost i przez to nie na miejscu, bo co pomyśli pracownik Cersanitu albo budowlaniec z rusztowania? W tym przypadku zaistniała potrzeba przeniesienia i ustawienia 5 gablot z piętra na parter. Gabloty ważą jakieś 30 kilogramów, a dla usprawnienia ich transportu służy niskopodwoziowy wózek. Taka to robota…

Nonszalancki Gołąb

Nieostrożny Gołąb, zupełnie nonszalancko w środę 8 czerwca poprosił pracowników, w tym „bezinteresownych związkowców” o przeniesienie muzealnych gablot, w których miały zostać wyeksponowane przedmioty kolekcjonerskie związane z tematem wydarzenia. Zapomniał jednak, że dla tych ostatnich nie jest dyrektorem, tylko „czymś”. O tym przekonał się za jakiś czas. W ogóle całe środowe przenoszenie gablot z piętra na parter zasługuje na rozdział w Ewangeliach albo Dziejach Apostolskich.

Najpierw rano przeniesiono 3 gabloty, po rozkręceniu na części. W międzyczasie gdy wydał polecenie, to zajął się sprawami organizacyjnymi, bo od tego jest. Gdy wrócił do placówki brakowało do szczęśliwego finału jeszcze dwóch, a do fajrantu jeszcze godziny! „Bezinteresowni związkowcy” po trzeciej gablocie zorientowali się, że ten mebel to doskonały pretekst do wygłupów. Doszli widocznie do wniosku, że trza by się zbuntować, bo ileż można tak harować. Wobec takiego ucisku Gołębiowi dali veto i powiadają, że nie będą nosili! Dyrektor wzruszył ramionami i poprosił o pomoc Wilkołazkiego, Artura Capałę, sam też się przyłączył i zniesiono brakujące dwie gabloty. Jakby kto chciał statystyk to wynika z tego, że trzy gabloty przenoszono prawie sześć godzin, a dwie 10 minut i przenosił je aktualny dyrektor muzeum, były dyrektor i aktualny wiceprzewodniczący rady miasta. Z tego co wiadomo brzęku spadających z ich skroni koron nie zanotowano. Takie „drobnostki” wykonuje się przecież w każdym muzeum, od zarania dziejów.

Tak wyglądają gabloty wojenne. Konstruktor jednak nie przewidział takiego zastosowania ale od czego mamy „zbuntowanych związkowców”

Skargi i wyjaśnienia

Gołąb jako, że jest jednak dyrektor, na co ma dowody w postaci mianowania i pieczątki, oraz gabinetu z tabliczką na drzwiach, poprosił o wyjaśnienie: dlaczego odmówili wykonania polecenia służbowego. Uzyskana odpowiedź dowiodła, że pojęcie dojrzałość należy jakoś inaczej przedefiniować, a może co jakiś czas przeprowadzać egzaminy potwierdzające jej istnienie u co poniektórych. Jeśli kto taki egzamin obleje, to należy zawiesić mu pełnoletność, a jak mu wróci rozsądek, to można go przywrócić w szeregi dorosłych. Związkowcy w odwetowej odpowiedzi zażądali od dyrektora okazania umów między stowarzyszeniem im. Patka, a Muzeum Regionalnym, które określają zakres czynności poszczególnych pracowników w całym wydarzeniu. No kuriozum. Dołożyli jeszcze do tego spostrzeżenie, że całą imprezę organizuje Stowarzyszenie, a Muzeum użycza tylko pomieszczeni i sprzętu nagłaśniającego. Jeszcze się Gołąb dowiedział, że zadzwonili do Państwowej Inspekcji Pracy i się tam poskarżyli. Jak oni to przedstawili tego nie wiadomo, bo Gołąb nie był przy tej rozmowie, ale ponoć Inspekcja odpowiedziała, że dla innej instytucji wykonywać pracy nie muszą. Tylko co to jest inna instytucja skoro Towarzystwo Historyczne ma siedzibę w Muzeum?

Czym jest Towarzystwo Historyczne?

W tym miejscu wypada przypomnieć czym jest i po co istnieje wspomniane Towarzystwo. A zostało powołane w celu pozyskiwania środków na działalność statutową Muzeum Regionalnego w oparciu o zasady stowarzyszenia. Zbuntowana część załogi i niektórzy w starostwie muszą to wiedzieć, bo zarzucać ludziom tak gruntownie wykształconym niewiedzę byłoby karygodne i doprawdy niegrzeczne. Towarzystwo jest również czymś na kształt „delegatury” Muzeum w terenie, bo organizuje działania na rzecz upamiętniania historii regionu i kraju poza murami placówki. Przecież to rozsądne i logiczne, że za tym w sumie stoi taka placówka, bo kto inny jeśli nie ona? Mają się czym w stowarzyszeniu pochwalić, a na dowód wypada wymienić listę zrealizowanych zadań „Patronat na grobem Powstańca Styczniowego Kacpra Szajnoga na cmentarzu w Żółkiewce, odnowienie i zakonserwowało nagrobka. Ufundowanie krzyża pamiątkowego i tablicy upamiętniającej dwóch innych powstańców pochowanych na tym cmentarzu. Zorganizowanie uroczystości upamiętniające starostę krasnostawskiego Tomasza Stamirowskiego fundatora kościoła św. Wawrzyńca w Żółkiewce oraz opracowanie jego biogramu. Opracowanie i wydanie cyfrowe wraz z tłumaczeniem na język polski traktatu granicznego pomiędzy Ziemią Lubelską a Ziemią Chełmską z 1359 roku. Opublikowanie w czasopiśmie „Nestor” artykułu popularno-naukowego o bohaterze Powstania Styczniowego pt.”Michał Marecki polski kondotier wolności i Powstaniec Styczniowy”. Przygotowanie wystawy „Jeden z miliona” poświęconej jednemu z uczestników wojny 1920-1921 przy współpracy z Muzeum Regionalnym w Krasnymstawie. Utworzenie grupy rekonstrukcji historycznych. Organizacja wydarzenia „Virtuti Militari i zegarki. Antoni Patek patriota, geniusz przedsiębiorczości z Lubelszczyzny”. Wydanie drukiem traktatu granicznego pomiędzy Ziemią Lubelską a Ziemią Chełmską z 1359 roku.

W jego władzach jako wiceprezes zasiada Andrzej Gołąb, a prezesem jest Lech Dziedzic. Obydwaj nie biorą za to pieniędzy, a to warte zaakcentowania, bo swego czasu spotykali się z zarzutami, że ciągną z tego korzyści majątkowe. Siedzibą stowarzyszenia jest budynek muzeum. Skoro jedno jest przedłużeniem drugiego, to przecież jest to oczywista oczywistość. Ten fakt, że gdy Gołąb startował w konkursie na dyrektora to jednym z jego postulatów w koncepcji było powołanie właśnie stowarzyszenia, wszystkim jego antagonistom umyka. Nie mówił tego literalnie ale tak wynika z tego co tam zostało napisane. Ślepi są na to jak krety, że aż to podejrzane czy to problem aby na pewno ze wzrokiem, a nie z czymś innym. Kolejny bonus z jego istnienia, to fakt, że przez nie wygodniej jest pozyskiwać fundusze od organów samorządu i państwa na kulturalne wydarzenia. Przecież to zdecydowanie lepsze niż dotychczasowa żebranina po krasnostawskich przedsiębiorcach. Majewski na takie proste rozwiązanie nie wpadł, a przecież był „geniuszem” co do którego nie ma wątpliwości.

Stowarzyszenie i Muzeum to praktycznie jedno i to samo, ale jak chce się uderzyć to kij się znajdzie…

Założyli związki zawodowe.

Stowarzyszenie jest do tego otwarte dla każdego. Obecnie jest w nim 15 członków. Nic nie stoi na przeszkodzie by przystąpili do niego pracownicy muzeum, z wojującą piątką na czele. Jednak jakoś na to nie wpadli albo kręgosłupy moralne im na to nie pozwalają, bo te mają i to w ilościach hurtowych. Związkowcy wpadli za to na lepszy pomysł z którego czerpią korzyści, i zapisali się do Związków Zawodowych Solidarność, by wojować jego strukturami z Gołębiem. W tym wypadku doszło do dysonansu poznawczego, bo zbuntowana piątka nijak się ma do „Solidarności”. Oni ideowo bardziej skłaniają się ku narracji TVN i anarchizującej lewicy. PiS i zszyta z nim Solidarność, to nie ich bajka ale przecież wrogie armaty można wykorzystać przeciw wrogowi, tylko trzeba je w odpowiednim momencie odwrócić i to wcale nie jest hipokryzja, a raczej głupota ale tych z Solidarności, że poszli na taki układ. To że działalność stowarzyszenia mogłaby służyć pracownikom i sami mogliby coś na tym organizacyjnie skorzystać, to tego nie zauważają. To nawet nie leży w ich interesie by w tej sprawie odzyskać wzrok, bo jak wojna to wojna. Ten ślepy i bezmyślny opór jako żywo przypomina walkę chłopstwa z elektryfikacją wsi i tymi co chcą im doprowadzić do chałup bieżącą wodę, żeby nie kąpali się w rzece i nie chodzili za potrzebą w łopiany. No ale co zrobić… Dla nich, zaprawionych frontowców najważniejsza jest walka dla samej walki, nawet jeśli to wszystko wymyka się zdrowemu rozsądkowi, bo przecież wojować gablotą to normalne nie jest.

Inne meble już czekają

To tylko kwestia czasu kiedy w buntowniczym amoku „związkowcy z muzeum” użyją innych mebli, których w placówce jest sporo, a potem przyjdzie kolej na elementy architektoniczne i jak przystało na pełnokrwistych rewolucjonistów w końcu sięgną po bruk z dziedzińca z którego usypią barykadę. Tu może być problem, bo żeby go wyrwać trzeba się schylić i potrudzić, a jak widać po „kryzysie gablotowym” wysiłku unikają jak dziewica zamtuza…

Wobec infantylnych wygłupów części załogi dyrektorowi wypada zasugerować by pomyślał o zmianie przeznaczenia placówki na oddział któregoś z miejskich przedszkoli. Za swoje fundusze powinien czym prędzej zakupić dla związkowców klocki do lat trzech. Te są na tyle duże, że jakby im przyszło je łykać w geście buntu to się nie podławią. A na wirydarzu należy wysypać wywrotkę piachu i zrobić piaskownicę. Potem doprosić paru mądrali z rady powiatu oraz starostwa do kompanii i bawić się na całego. 

 

35
12

6 komentarzy do “Gablota i klocki do lat trzech”

  1. Ciekawe ile chłopcom z placu „broni” zajęło by ułożenie klocków do lat trzech…? Jeśli z trzema gablotami męczyli się sześć godzin, to może z klockami w dwa lata się uwiną 😏😅😂🤣?

    17

    5
  2. Nic dodać nic ująć przykre ale prawdziwe.
    Dziękujemy bardzo tym wszystkim pracownikom Muzeum Regionalnego w Krasnymstawie, którzy nie przyłączyli się do tego dziwnego bojkotu stowarzyszenia i pomogli zorganizować wydarzenie Lubelski łowca czasu. 210 rocznica urodzin Antoniego Patka. To dzięki staraniom m.in. naszego stowarzyszenia muzeum pozyskało dwa mechanizmy zegarków z fabryki A. Patka a w najbliższym czasie pozyska także inne eksponaty.

    22

    6
  3. Czy ta piątka już ogląda zielona trawkę
    Jak nie to P Dyrektorze złe wykonuje Pan swoje obowiązki jako zarządza administracyjny placówki .

    18

    5
  4. Raczej bądźmy wszyscy wdzięczni Panom Związkowcom, że tylko na tym się ta cała heca zakończyła. Bo przecież mogli, starym związkowym zwyczajem, wziąć do rąk łomy lub kilofy i wszystko wokół rozwalić. Mogli też dyrektora wywieźć na taczce i naruszyć jego integralność fizyczną. Ponadto mogli wyjść na ulice miasteczka i palić opony, sparaliżować ruch uliczny. Mogli wszystko zrobić, by w pracy nic nie robić. Związkowiec to ma klawe życie.

    14

    2

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *