„Serwis nieoficjalny” ale problem realny czyli kolejna odsłona „kinder” rewolucji w krasnostawskim muzeum.

Dziś o kolejnym sukcesie skutecznej powiatowej władzy jakiej świat nie widział, a której sława sięga poza układ słoneczny. Dowiemy się jak rzucone na front doborowe dywizje grenadierów ponoszą klęskę w walce z nomadami na kudłatych konikach. A walka idzie w sumie o kilka szałasów ale to symbole !

Tytułem wstępu, bo historia już to zna i co by osłodzić klęskę i nieudolność. Józef Ratzinger, gdy został wybrany Ojcem Świętym i przybrał imię Benedykta XVI to mało kto zwracał uwagę na fakt, że wcześniej był prefektem Kongregacji Nauki i Wiary. A to nic innego jak Święta Inkwizycja, tyle że pod zmienioną nazwą za pontyfikatu Pawła VI. Takim sposobem Inkwizytor papieżem został. Wydawałoby się, że lepiej trafić targany skandalami i walkami koterii Kościół nie mógł, bo oto strażnik moralności i doktryny wiary stanie na jego czele i go uzdrowi. Po jakimś czasie jednak zrezygnował i odszedł na emeryturę. Kawalarze mówią; dlatego że to Niemiec, bo ci pracują do emerytury. A Polacy do śmierci jak nasz Wojtyła. Inni powiadają, że jednak przeraził się oporem struktur i bezmiarem bajzlu. Do mnie bardziej przemawia to drugie…Podobnych przykładów można znaleźć więcej, a choćby taki Jan Kazimierz Waza. Ten doświadczył podobnego rozczarowania i jak jego próby wzmocnienia władzy królewskiej spełzły na niczym to się obraził i abdykował. Ano… wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Te dykteryjki są po to coby naświetlić pewien problem, który występuje i w naszym nieszczęsnym powiecie zwanym grajdołem pod obecnymi rządami człowieka kultury niejakiego Leńczuka Andrzeja. Otóż w muzeum pełniącym obowiązki dyrektora został Tomasz Nagowski właśnie taki tubylczy strażnik doktryny i moralności, i prawie monarcha, bo to audytor znany w powiecie, z którego usług korzystał nawet siennicki Proskura. I ten Tomek spotkał się z czymś takim, że… aż trzeba przeczytać felieton!

Ciut historii problemu celem wprowadzenia czytelnika w arkana…

Na „nieoficjalnym” profilu Muzeum Regionalnego w Krasnymstawie na Facebooku w ostatnich dniach kwietnia opublikowano post „witający” nowego dyrektora, ale to było takie powitanie, po którym trzeba sprawdzić, czy ma się portfel i policzyć wszystkie palce. By nie mówić o abstrakcji to wypada go zacytować; „Szanowni Państwo, z przyjemnością informujemy o zmianie na stanowisku dyrektora Muzeum Regionalnego w Krasnymstawie. Z dniem 1 maja 2023 roku funkcję pełniącego obowiązki dyrektora objął pan Tomasz Nagowski. Mamy nadzieję na owocną i spokojną współpracę”.

Niby nic, ale jak się zna autorów i ich prawdziwe intencje… to ten wpis bardziej żegnał odchodzącego w dorobionej mu niesławie Andrzeja Gołębia, niż witał Tomasza Nagowskiego, a ta owocna współpraca i spokojna jest tu celowo. Brzmi jak zawoalowana wskazówka, do jakich i przez kogo podsuniętych nut Nagowski ma ćwierkać. Dla Pana Tomasza miał to być zaszczyt, że o to jest witany przez pracowników, którzy pokładają w nim nadzieje, ale niech wie, kto tu ma ostatnie słowo. To tak, jakby Tomaszowi wciśnięto na dzień dobry kredyt, o który wcale nie prosił, a musi go spłacać z odsetkami! Wpis był oczywistą prowokacją i dziecinadą, bo tam „bawią się takie potencjały” To nic innego jak kolejny akt infantylnej wojenki. To jest strona instytucji kultury, czy się to komuś podoba, czy nie jak chcą witać, to u siebie na prywatnych stronach.

Z treści wynika, jakby cała załoga była w skowronkach, a to przecież wierutna bzdura. Część zbuntowana pisze w imieniu wszystkich i tym samym zawłaszcza sobie rolę wyraziciela woli wszystkich. Ci, co chcą wiedzieć to wiedzą, że spokojnej współpracy nie było, bo kilku radnym zachciało się wojować i znaleźli podatny grunt w zdziecinniałych muzealnikach, którzy tak do końca szczerzy nie są, bo jeden ze zbuntowanej piątki ma ambicje dyrektorskie, ale skrzętnie je ukrywa.

 Leńczuk się zezłościł i po co serwis jest serwis „nieoficjalny”

Polecenie wyegzekwowania usunięcia „powitania” Tomaszowi wydał starosta Andrzej Leńczuk i co rzadko się zdarza celnie to uzasadnił albo mu uzasadnili, ale mniejsza z tym. Dostrzegł osobiste emocje piszących, ale wcale nie wydał polecenia chętnie, bo dla niego wszystko jedno, czy wpis jest, czy go nie ma. On oddałby ostatnią koszulę, żeby adwersarzowi dogodzić i najlepiej, żeby to była cudza koszula. Do bardziej zdecydowanych kroków zmusiło go kilka rozmów okraszonych dosadnymi uwagami dotyczącymi jego starościńskiej charyzmy.

Profil na FB był i jest prowadzonym przez jednego z obecnych pracowników, archeologa i poetę w jednej osobie i byłego, zwolnionego przez Andrzeja Gołąba dyscyplinarnie. Ten drugi jest „mózgiem” całej grupy dywersyjno- rewolucyjnej. Choć są i tacy którzy podejrzewają, że w  działaniach tego gremium bierze udział inny organ ale to kwestia otwarta i polemiczna. Profil powstał w 2013 roku, na zasadzie zaufania i założenia, że administratorzy wiedzą co to dorosłość i odpowiedzialność. Ale został opatrzony w październiku 2022 roku adnotacją „serwis nieoficjalny”, i to była jawna samowolka i infantylna prowokacja Widać w międzyczasie przedefiniowali oba pojęcia. Bo jak wspomniałem tam się bawią takie potencjały, które trącą przedszkolem. Domniemywam, że krótka adnotacja „nieoficjalny” była pokłosiem albo zemstą jednego z administratorów wyróżnionego swego czasu naganą za testowanie wytrzymałości marynarki dyrektora Gołębia i czymś na kształt solidarności ze zwolnionym kolegą. Tak mu się odpłacił za to, że nie wylał go z roboty. A warto dodać, że dzianinowa szarpanina przyprawiła o zawrót głowy i niesmak nawet bardzo oddanych przyjaciół w zarządzie powiatu. Nie trwało to długo ale jednak. Wiele na to wskazuje, choć w duszy u niego nie siedzę, ale to na coś takiego wygląda. 

 A poza tym to miał być symbol oporu, jak kiedyś za komuny wpinanie oporników w klapy marynarek. Kibicującym temu przedsięwzięciu bardzo to się spodobało, bo taka tam symbolika i filozofia. Mogli chodzić w imię protestu po muzeum na czarno jak kobiety po powstaniu styczniowym, jednak oni wybrali taką formę.

Na skargę do radnych i gazet

Po tym, jak dostali prikaz usunięcia tego powitalnego wykwitu, to rozdzwoniły się telefony do gazet i adwokatów z łona rady powiatu. Dzieci z muzealnej piaskownicy poczuły się dotknięte takim obrotem sprawy, bo „nadzieja” Nagowski coś im każe, a oni przecież są niewinni! Niektórzy radni nie byli już zainteresowani. Przede wszystkim profil został przez Muzeum utworzony, jest opatrzony logotypem tej instytucji, wskazuje jej oficjalne adresy, kontakty i dane pracowników. Muzeum administruje serwisem i ma prawo decydować, co się na nim znajduje.

Tak wygląda serwis nierządny😉

Pamiętam wypowiedź Piwki z komisji rewizyjnej z 23 września 2022 roku, kiedy zaczął w słowotoku przebąkiwać o nowej aferze oczywiście z winy Gołębia. A to był właśnie czas, kiedy w muzeum już wrzało w sprawie serwisu, bo jak wspomniałem pracownik zwolniony nadal przykładał paluszki do jego prowadzenia. Wypowiedź Piwki to 23 września, a dopisanie frazy „serwis nieoficjalny” 16 października. To chyba o to chodziło. Mimo tego na kolejnych sesjach do tego nie wracał. Może dziecinada nie znalazła poklasku albo były rzeczy ciekawsze. Teraz było podobnie, bo tematem zajął się jedynie Stępień z Nowego Tygodnia i napisał o cenzorskich poczynaniach Leńczuka jakoś w pierwszej dekadzie maja. Piwko nawet pary z gęby nie puścił w tej sprawie na sesji i cicho siedział. Reszta adwokatów z rady też… No cóż, tu można wywnioskować? Ano tylko to, że chyba dzieciaki z tym pomysłem przegięły nawet w oczach swoich obrońców.

Wcześniejsze wygłupy dwójki adminów

Kilka lat wcześniej  na serwisie jeszcze bez dopisku „nieoficjalny” również buzowało. Razu jednego administratorzy przepełnieni jakąś bliżej nieokreśloną misją zbawienia świata weszli w polemikę z Bartkiem Witkowskim z „Narodowego Krasnegostawu” Oni lewica spod szyldu Urbanowego NIE-a on od Wyklętych i Państwa Podziemnego… Padały tam różne argumenty, a Witkowski na koniec ochrzcił obydwu dziarskich adminów mianem „Flipa i Flapa”, i też musieli swoje głupawe wykwity usuwać.

W 2017 roku „obsmarowali”  Krzysia Zielińskiego wtedy aspirującego do miana radnego i bardzo zainteresowanego sytuacją w muzeum i rządami Majewskiego. Wtedy Krzyś był gorącym patriotą, bo on tak miewa, że jest tym, co akurat może przynieść profity. W tym zainteresowaniu Krzyś popełnił we wrześniu 2017 roku ociekający troską o muzeum artykuł na Dzienniku Siennicy „Wiocha w Muzeum” A ja się po wszystkim nasłuchałem od pracownika i obrońcy cnoty Majewskiego, ile to w tym nieprawdy. Nawet ten chciał pisać na to replikę, do której gorąco go zachęcałem, ale gdzieś mu ochota przeszła. Wszystko było prawdopodobnie w podzięce za artykuł i krytykę muzeum „na mieście”  Krzyś nie miał wyboru tylko się zezłościć i pognać do Majewskiego. Majewszczak wysłuchał skarg i tych dwóch wezwał, a potem im „po majewsku” wytłumaczył o niestosowności wycieczek pod adresem Krzysia z użyciem muzealnego facebooka, bo on chce tu mieć spokój!  Nie byli zadowoleni połajanką… ale musieli przełknąć żabę. Teraz Zieliński jest ich obrońcą, bo jak wiadomo, żeby dopiec Teresce zaangażował się w muzeum i szarpał Gołębia z nią utożsamianego, który był kiedyś jego człowiekiem. Skomplikowane prawda, ale to jest krasnostawski grajdół i sam Krzyś?

Gołąb reagował a w starostwie mieli ubaw

Ale reakcja starostwa na jesieni zeszłego roku przerosła wszelkie oczekiwania gdy Gołąb poszedł do Leńczuka w sprawie „tandemowej administracji”  z udziałem zwolnionego „powstańca wielkopolskiego”  i „nieoficjalnych” manifestów na FB. Poszedł, bo jak zlekceważy to mu gotowi zarzucić, że nie dopilnował. Oczywiście konsylium radców starostwa i niektórzy z wierchuszki przyznali Gołębiowi rację i pokiwali z troską głowami. Ale nie zrobiono z tym kompletnie nic. Choć mieli ich na deskach, taka tam panuje mądrość. Im ta sytuacja pasowała jak jasna cholera, bo w tym momencie dopiekano Gołębiowi, a jemu można i pies go trącał, żeby nie powiedzieć dosadniej. Niech go tam leją! I taki owaki z nim! Mieli kupę radochy z takiego obrotu sprawy.

Tomek pancerna pięść sprawiedliwości ale w kieszeni

W końcu minął czas Gołębia i w muzeum znalazł się ten wspomniany już wyżej Tomasz Nagowski główny audytor. Facet, który w starostwie pełni rolę Inkwizytora albo szefa od spraw wewnętrznych. Moc ma jak Kiszczak w czasach Jaruzelskiego. I ten Tomek obdarzony mocą sprawczą, pancerna pięść sprawiedliwości nie potrafi wegzekwować zaprzestania bezprawia przez dwa miesiące, bo posługiwanie się logotypem i nie tylko w takich okolicznościach jest bezprawiem. Są na to konkretne przepisy i prawne wykładnie dostarczone jeszcze w zeszłym roku przez Gołębia. Poza tym Tomek jest prawnik i karnista z aplikacją prokuratorską! Tylko co on może, skoro zarząd powiatu nie daje mu wsparcia, a przecież nie jest znienawidzonym Gołębiem, który był dla zarządu obciążeniem jak pewnego razu stwierdził Nieścior Marek. I tu muszę poczynić dygresję, żeby była jasność co do filozofii życiowej radnego i jego zasad, na które się często powołuje. Zatrudnienie Nieściora córki w wydziale rolnictwa, a potem w Cukrowni Krasnystaw gdy on jest członkiem zarządu i dwóch zięciów obciążeniem nie jest. No chyba tak to należy rozumieć.

Nagowski już jest tym wymarzonym i własnoręcznie wybranym przez Leńczuka i też jest jak to mówią na nic!? To o co do cholery chodzi? Świat nie widział tak rozlazłej i bezmyślnej władzy, gdzie od roku zwolniony pracownik kieruje do spółki z drugim serwisem. Takie rzeczy tylko w starostwie rządzonym przez „charyzmatycznego ciaputka” Leńczuka. I co to jest „serwis nieoficjalny”, Ile muzeów posiada takie „cosik” które już trwa 8 miesięcy?

Tomek w skowronkach i jak fajnie być dyrektorem

Na początku maja nawet pozwoliłem sobie zapytać Pana Tomasza, kiedy rozwiąże ten problem. Odpowiedział z irytacją, bo widać przekazuje w tym zachowaniu nastroje swoich zwierzchników, że to nie jest priorytet i ma ważniejsze sprawy na głowie. No dobra, ale chyba szczery to on nie był, bo takie postawienie sprawy to zwyczajna głupota albo prikaz z góry, bo przecież wszyscy widzą to dziwactwo w sieci i żeby to rozwiązać wystarczy 15 minut i po cholerę odkładać coś ad acta jak można, a nawet trzeba zrobić już. Tomek wtedy był euforycznie nastawiony do swojego nowego odcinka frontu i nawet mu się podobało.

Tomek chce do domu

Po Nocy Muzeów, gdy krążył koło Leńczuka jak satelita to nawet bardzo, ale im dłużej siedział i sam wcielał w życie własne wnioski pokontrolne, tym nabierał chęci do powrotu na swoje śmiecie, gdzie ma spokój. Szczęście go jednak opuściło, bo pod koniec czerwca zaproszono go na posiedzenie bezrządu powiatu i zaproponowano przedłużenie angażu w muzeum do końca lipca. Wiadomo konkurs na dyrektora ma być w lipcu i trzeba sprawnie kogoś w to „grząskie coś” wprowadzić. On biedny, choć ma czarny pas w karate nie potrafił się obronić przed tym kukułczym jajem i dostał je do wysiadywania. W ciemnym zaułku lepiej, by sobie poradził, ale tu był bezradny.

 Nie chciał wracać, bo zdrowie ważniejsze, ale wrócił i… wziął się za ten „serwis nieoficjalny”, Bo i ci z zarządu zaczęli go ponaglać, gdyż stracili cierpliwość do sytuacji, którą sami stworzyli i ta o nich dobrze nie świadczy, gdy został ogłoszony konkurs. Kto wejdzie w takie coś jako nowy dyrektor? Czy to „coś” nie odstraszy potencjalnych kandydatów? Czyli gówno, bo ciężko znaleźć zamiennik wylało się na nich.

Tak wygląda strona rządowa działająca od 27 czerwca😉

Tomek walczy w „wojnie sześciodniowej”!?

Od tygodnia w ich imieniu, ale bez poparcia Tomek wojuje, a jak wspomniałem pięść pancerna sprawiedliwości z niego ale w kieszeni, z administracją serwisu nieoficjalnego. W efekcie tego naporu z jednej strony, a uporu z drugiej Muzeum Regionalne ma UWAGA dwie strony na FB. Jedna to ta „stara i nieoficjalna”, a druga nowa i właściwa założona 27 czerwca. Schizma chyba dopadła muzeum, ale do papieskiej to im jeszcze daleko, tam było w pewnym momencie pięciu następców św. Piotra. Bój jest zażarty, bo co jakiś czas zmieniają się treści i z nieoficjalnej zniknęło logo muzeum, ale nadal jest przekierowanie na stronę internetową. Obydwie działają i póki co to dowód nieporadności Leńczuka i zarządu. To ma być jasny i czytelny przekaz dla starostwa, że my nie odpuścimy!  Cyrk to mało powiedzieć…

Nagowski Tomasz przekonał się na własnej skórze, że dawać komuś dyspozycje i pouczenia, a wprowadzić je w życie to biegunowo odległe przyjemności. Powinien też zrozumieć, że główni sprawcy tego bajzlu i decyzyjnego sracza, bo do prawdy ciężko to inaczej określić za co z góry przepraszam siedzą spokojnie w swoich gabinetach, a on się użera i jeszcze go poganiają. Pretensje winien mieć głównie do Leńczuka, bo ten od jakiegoś czasu przejął „kontrolę” nad muzeum i on decyduje o metodach. Może do Nagowskiego dotrze co Gołąb miał tam przez 3 lata, a on nie był z bajki zarządu od początku tak jak Tomasz.

Reasumując całe zajście, to teraz buntownicy urośli w siłę i nie muszą się liczyć z nikim, bo mają związki zawodowe i od biedy znajdą wsparcie u radnych. Wszystko dzięki głupocie zarządu, ale jak wróci z „urlopu” drugi pracownik Mateo „Che” Guevara, który jak się było można przekonać działa w myśl złotej dewizy autorstwa swojego idola, wspomnianego Guevary rewolucjonisty rodem z Argentyny „Bądźmy realistami, żądajmy co niemożliwe” to się dopiero zacznie! I tą refleksją w latynoskich rytmach żegnam czytelników do następnego felietonu.

 

31
4

2 komentarze do “„Serwis nieoficjalny” ale problem realny czyli kolejna odsłona „kinder” rewolucji w krasnostawskim muzeum.”

  1. Jak dla mnie to Pan Janeczek nie do końca jest szczery. Nawet w swojej pracy to patrzy prosto w oczy, a robi koło doopy!

    5

    0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *