Sesja RM: argumenty i propaganda

 

Ostatnią sesję zdominował radny Andrzej Jakubiec oraz słynny redaktor Roman Żelazny. Ten pierwszy wniósł rzeczowe argumenty. Drugi skupił się na propagandzie, z dużym wkładem swojego światopoglądu.

Sam fakt, że budżet jest wykonywany prawidłowo, że zaplanowane dochody są realizowane, wydatki też. To jeszcze do końca o niczym nie świadczy, i nie świadczy o tym, że my ten czas dobrze wykonujemy.

Tak na ostatniej sesji rady miasta spuentował dyskusję o wykonaniu budżetu za pierwsze półrocze swoje wystąpienie, były burmistrz Andrzej Jakubiec. Nim to uczynił, ze spokojem wypunktował obecnego burmistrza Roberta Kościuka, jak i stan gospodarczy grodu nad Wieprzem. Co warte uwagi, nie był złośliwy. Nawiązał do ogłoszonego 30 września ogólnopolskiego rankingu samorządów, z którego wynika, że na 800 sklasyfikowanych podmiotów, Krasnystaw obecnie jest na 511 miejscu. Za jego czasów był w pierwszej dziesiątce, co podkreślił bardzo taktownie. Pytał, gdzie audyty spółek miejskich? Wszak wiele się mówiło o ich złej kondycji, a tu się okazuje, że ich władze są sowicie nagradzane. Ubolewał, że brak takowych skutkuje brakiem wiedzy na temat miejsca, w jakim się znajdujemy i tym samym trudno jest znaleźć receptę na trawiące je bolączki. Jego zdaniem podwyżki cen ścieków, wody i śmieci nie jest wyjściem z sytuacji. Czemu nie walczymy ze smogiem… Co z budynkiem przy rynku, gdzie inwestorem jest TBS? Miała być w nim izba pamięci po ubeckich lochach, a na chwilę obecną jej nie ma. Dziwił się, że władze miasta nie uświadamiają mieszkańców w kwestii smogu. Wedle jego słów, władza to nie tylko nakładanie podatków i ich egzekucja, ale i uświadamianie mieszkańców. A budżet to podatki od przedsiębiorców, ale i pozyskiwanie środków z zewnątrz. A czy nasze spółki przystąpiły do programów rządowych? Bo wedle jego wiedzy była możliwość skorzystania z kilku takich programów. Uznał, że należy z nich korzystać, skoro jest możliwość. Tylko, że ostatni rok jakiś marazm w tej materii, ale mimo to on, Andrzej Jakubiec dobrze życzy Kościukowi. Burmistrz odniósł się do uwag przedmówcy i wszystko rozlazłoby się po kościach, gdyby na mównicy pojawił się redaktor Roman Żelazny.

Boso po Krasnymstawie

No i zaczął się szturm niczym na Pałac Zimowy! Miał przemawiać 15 minut, ale gaworzył ze dwa razy dłużej. Był jak ten Che Guevara, co w boliwijskiej dżungli do chłopów gada, a ci ni w ząb. Na wstępie redaktor zaproponował pod rozwagę uchwałę dziękczynną rady miasta dla Olgi Tokarczuk za to, że swoją nagrodę dedykowała Polakom. Dla przypomnienia – na lutowej sesji (ale rady powiatu) radny Szpak chciał jedną z miejskich ulic dedykować Pawłowi Adamowiczowi, zamordowanemu prezydentowi Gdańska. Po co? A przecież najlepszym docenieniem Noblisty jest czytanie jego książek. Potem red. Żelazny zaczął opowiadać, co widział na mieście i co go niepokoi. Lubi Roman, jak Cejrowski może nie boso i nie przez świat ale po Krasnymstawie chodzić… Uwagę zwrócił na brak miejsc parkingowych, czego efektem są samochody blokujące chodniki. I widział, jak matka z bliźniętami w wózku lawirowała między autami. Narzekał jeszcze na drewniane rzeźby, które stoją od kilku lat. Że szpetne, bo rzekomo przedstawiają oblicza dawnych Polaków zniszczone przez pijaństwo i pańszczyznę.

Nawytykał Roman radnym, może i słusznie, podwyżki ich diet i pensji burmistrzowi po zaledwie 9 miesiącach od wyborów. Skokiem na kasę to nazwał. Może to zapłata za jakieś ustępstwa polityczne albo lobbing? – dywagował. Upomniał się przy okazji, i by uzyskać lepszy kontrast, o nauczycieli. Czy aby miasto wypłaciło im jakąś rekompensatę, strajkującym w jakże słusznym celu?

Paliwo dla Zielińskiego

Bolał nad upolitycznieniem samorządu, karykaturyzacją historii, ubożeniem społeczeństwa i stagnacją gospodarczą  Stwierdził, iż dopadła nas klerykalizacja życia gospodarczego. Za Jakubca tak nie było – spuentował. Jak było, nie wyjaśnił. Ale jak pamiętamy, Jakubca tak samo atakował, może nawet mocniej. Potem gorąco popierał Hannę Mazurkiewicz w wyborach na burmistrza. Jak wiemy, wygrała. I aż trzech zastępców potem miała. Z których Kowalczyk, szczególnie Romanowi zaszedł za skórę, więc go wykpił potem w swojej gazecie, ale i na tej sesji też to uczynił. Owszem, redaktor pokajał się za to, że popierał panią Mazurkiewicz. Ujął to lapidarnie, stwierdzając „Przyłożyłem do tego rękę. Myliłem się”. Te zachwyty nad Jakubcem doprawdy są dziwne. A nuż mogą być wodą na młyn tropicielom spisków, w tym nadwornemu bajkopisarzowi i demiurgowi – radnemu powiatowemu i szefowi promocji miasta Zielińskiemu. Ten w otoczeniu Kościuka reguluje poziom absurdu wedle swego uznania. Już on tam może próbować Jakubca, PZK z Żelaznym zszyć na okrętkę i do kupy. A jak wytropi, że Jakubiec jeszcze do niemieckiego Lidla chodzi i cukrem z Nordzukera herbatę słodzi! To mu jeszcze dziadka w Wehrmachcie znajdzie, a Januszowi Rzepce w Hitlerjugend, bo może niemieckim samochodem jeździć.

Bóg i szalety

Zastanawia ta zagadkowa klerykalizacja życia gospodarczego, ale to chyba jakiś absurd wynikły chyba z niechęci do tego, co katolickie. Musi redaktor Żelazny zrozumieć, że kler jaki by nie był, to nie zginie z pejzażu miasta, tak jak i on Roman nie zniknie. Krasnystaw to nie Warszawa i redaktorskie nowinki tu się nie przyjmą. U nas, jak dwóch facetów się obmacuje, to jeden na bank jest pijany a drugi właśnie wyciąga mu portfel, bo to złodziej, który jest w pracy.

Bardzo drażnią uszy postępowego redaktora melodie kościelne puszczane przez księdza Skowrona – przyznał na sesji. Bardzo mu się to nie podoba. Dociekał nawet, czy ksiądz Skowron mieszkańców pytał o zgodę. Po czym zaczął sobie kpić, czemu z ratusza, by nie puszczać kościelnych pieśni, toż jest z czego wybrać. Bardzo się Roman rozochocił w tych światopoglądowych wycieczkach, a radni milczeli. W pewnym momencie napomknął o fatalnym stanie miejskich szaletów, że „skoro są miejskie szalety, to trzeba na Boga o nie dbać!”. Wtedy chyba już przegiął. Szkoda, bo to, światowiec i człowiek wykształcony.

Wrażliwe uszy i nos redaktora

Czapa smogowa też nie umknęła jego uwadze na sesji, a szczególnie ta z 1 listopada. Jego zdaniem, była taka, że strach na ulicę wychodzić, nie narażając zdrowia. Tego to już Żelazny nie dopowiedział, ale 1 listopad jest świętem kościelnym, w czasie którego pali się znicze i może to przez to? Jak nic byłaby to wina Kościoła i księży. A są jeszcze kadzidła w kościele. Może lepiej niech redaktor ze smogiem walczy a nie z kościołem? Jeszcze mu nie w smak te dwa punkty sprzedaży sprzętu ogrodniczego na ul. Zamkowej i koło „Merkurego” na ul. Poniatowskiego. Jego zdaniem demonstrowanie możliwości urządzeń na ulicy zatruwa powietrze i emituje szkodliwy hałas. Może to i racja, ale właściciele  sklepów płacą podatki, pewnie niemałe, a uciążliwość ich działalności jest znikoma. Poza tym urządzenia są z atestami, jeśli chodzi o dopuszczalną emisję decybeli.

Kończąc, to całe wystąpienie można porównać w warstwie światopoglądowej do promocji światopoglądu Żelaznego w małym miasteczku, gdzie wszyscy się znają. Z większości podniesionych przez niego zarzutów nie można w warunkach Krasnegostawu skorzystać. Niestety, radni na te bezmyślne przytyki byli głusi, jak ten ojciec, co woli zerkać na mecz Ligi Mistrzów niż pilnować rozbrykanego 4-latka. W pewnym momencie przewodniczący rady powinien był mu odebrać głos. Natomiast sytuacja w mieście, ta gospodarcza i ta polityczna, zawiera się w miejscu z rankingu GUS. To jest 69 od końca… Tu Żelazny i liczby mają rację. A szkoda.

 

29
14

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *