Kowal i jego dzieci

Na ostatniej sesji Rady Miasta nic się nie działo. No prawie nic. Ospałemu Kościukowi nie chciało się nawet odnieść do utyskiwań Jakubca na zmiany w budżecie. Albo się burmistrz przyzwyczaił, albo ogłuchł. W związku z tym parę słów o PZK. Oczywiście z przymrużeniem oka.

Porozumienie Ziemi Krasnostawskiej to koszmar burmistrza Roberta Kościuka i to taki z którego wybudzić się nie sposób. Bo jak mu się wydaje, że już jest na jawie, to zaraz się okazuje, że jest, ale w błędzie i właśnie wszedł w niego głębiej. Mógł ich brać w koalicję, byłby miał spokój. To co dziś krytykują, w innej konstelacji chwaliliby i bronili. A Turzyniecki samego Kościuka już na pierwszych schodach, jeszcze nim się do UM wejdzie Rejtanem broniłby w drzwiach. Wielu uważa, że ten sojusz zły. Ale tego na pewno nie wiemy. I bardzo to ciekawe, jakby się Panowie ze sobą dogadywali. A miasto przecież patrzy!? To wcale nie musiało skończyć się tragedią. Nawet i w takim układzie Kościuk miałby duże pole do manewru. Tylko że on ma takich doradców jakich ma. Nelson wygrywał, bo łamał schematy a Kościuk z angielskich rzeczy uważa te używane.

Kiedyś rozszyfrowałem ich skrót jako „Panowie Zwyczajnie Kończcie” Przyznam, a ukradnę Żelaznemu figurę retoryczną i napiszę, tak jak On kiedyś o popieraniu Mazurkiewicz powiedział. Myliłem się! PZK prędko nie skończy a przynajmniej nie wcześniej niż Panowie osiągną lata emerytalne.

Manewr w Siennicy

Jest to formacja bezkształtna i bezideowa. Coś jak przedsiębiorstwo wielobranżowe. Mają pion usług, bardzo sprawny. A sztandarowy przykład tegoż, to „manewr” w Siennicy. Wystawili tam kandydatów do rady gminy. Po co? Ano po nic! Typowa usługa mająca na celu utrudnić rywalizację o mandaty antagonistom Proskury a między nimi a Leszkiem zacieśnić współpracę. Stara zagrywka której celem jest rozbicie głosów.

Calineczka w akcji

W Siennicy Turzyniecki pracuje od 2018 roku jako sekretarz. Ale w jego wypadku sytuacja jest bardziej skomplikowana. Otóż Darek występuje w dwóch rolach. W Siennicy zza barykady broni pryncypała Proskury, a w mieście gdzie jest radnym atakuje pisowca Kościuka. To wszystko dzieje się na przestrzeni 10 kilometrów. Achillesową piętą Darka, jest jego „powierzchnia samorządowa” która jak przystało na „urzędniczą Calineczkę” jest zwyczajnie zbyt mała, w stosunku do obciążeń którym jest poddawana. A Proskura płaci, ale i wymaga. W związku z tym istnieje całkiem uzasadniona obawa, że się Darkowi te role mogą, na skutek przegrzania podzespołów pokiełbasić. W efekcie czego zacznie atakować Proskurę i bronić Kościuka.

Marek Martyniuk

Z kolei Nowosadzki, to jest historia na film. Mieszanina chłopięcej nieporadności, strachu a wszystko w oparach dobrych perfum. Marek jest jak muzykant, który jako jedyny w okolicy potrafi grać i wie co to nuty. No i tylko On ma trąbkę. Siłą rzeczy wszyscy są jego klientami i żadne wesele albo potańcówka nie może się odbyć bez niego i jego trąbki. W starostwie jest vice…Ale paradoksalnie stanowisko działa negatywnie na jego wokal. Własny gabinet zniszczył mu struny głosowe. Gdy za Szpaka był przewodniczącym wygadał chyba cały życiowy abonament. To już jest nie Nowosadzki tylko Marek „Niemen”. Toż Henio Czerniej w takiej sytuacji urasta do rangi gaduły. O Kmicicu nie wspomnę…W ogóle Nowosadzki w całej powiatowej układance, na przestrzeni lat, jawi się jak księstwo Monako. Jak wiadomo jest to kawałek Francji, ale żeby ta je chciała anektować!? O, to już za dużo !? Bo gdzie my będziemy grać w karty? Tak i z Markiem…Nie jeden by Go na listę wziął, ale boją się, że za mocny i wszystką śmietankę spije. To jak z gotowaniem żywego faceta w makaronie przez ludożerców. Ten siedział w kotle, ale go wyjadał.

Markowa kariera, to też dowód, że „buzia i centrowe umiarkowanie” to siła. Nowosadzki nigdy nie był radykał. Odwagę ponoć ma, ale z nią to jak z Yeti. Wszyscy o Yeti gadają, tylko nikt tego nigdy nie widział. Tak więc odwagi Marek praktycznie nie używa. Wedle miejskiej legendy jest ona jeszcze w folii. Głos Marek kiedyś ponoć podniósł, ale to było tak dawno, że sam nie pamięta. Jedno jest pewne, na pewno krzyczał tuż po porodzie. Albowiem noworodkiem był wyjątkowo udam, co zresztą zostało mu po dzień dzisiejszy. Ale w teraźniejszości to co najwyżej radykalnie zachowuje się w sklepie z męską odzieżą. Jak krawaty, spinki i koszule dobiera. Tak na co dzień, jest miły jak przedsiębiorca pogrzebowy.

Tak jak kornik drukarz w świerk, tak Marek wgryzł się w miejski elektorat. Ale w ten w spódnicach. Nawet swój strach oswoił i bez „wystraszenia”, nawet z domu nie wychodzi. Może nawet ten strach, to jego tajna broń i as w rękawie? U wielu Pań „elektorek” może to skutkować odruchem matczynym. „Wystraszony ale miły to zagłosuję na niego” albo „No coś Ty, na Marka nie zagłosujesz, przecież On taki inny!?” U Marka strach urósł do rangi sztuki. I albo się boi, albo będzie się bał. Tych dwóch stanów doświadcza przemiennie. Ale o dziwo, na tym można zbić kapitał. Tylko trzeba zainwestować w garderobę, kosmetyki i dykcję. Tę ostatnią można podrasować, zatrudniając lektora. No i podręcznik dobrych manier warto by znać, choć z grubsza. Póki co nikt w mieście Marka nie skopiował. Nikt nigdy nie próbował zbadać ile kobiet głosuje na Nowosadzkiego i w jakim przedziale wiekowym? Nowosadzki to „puzzel idealny” Pasuje do każdej politycznej układanki i każdy chce go mieć. Za zięcia też…

Stryjo Janusz

Rzepka to typowy „Brat Łata” i „Kolega Wszystkich” Janusz ma kłopoty ze słuchem, nawet tego nie ukrywa. Ale jak Mu się głośno powie, to drugi raz nie trzeba powtarzać. To taki gość jak kiedyś barman, co to posłucha, wysłucha. Bardziej w cieniu. Janusz to miejski odpowiednik wiejskiego stryjka Janusza, których kiedyś po wsiach było pełno. Taki, co to, dzieciaka na furmankę weźmie, bo akurat w tę samą stronę jedzie. Czereśni nazrywa i zapyta: Co żeś na śniadanie jadł? Taki stryjek dla wszystkich. O Jakubcu już kiedyś zostało napisane. Oczywiście obaj przycupnęli w Powiatowym Urzędzie Pracy.

Jest jeszcze Brodzik i kilku pomniejszych. No i Witia Boruczenko. Ale Witia to bardziej „adopcja z politycznej konieczności” Jak przystało na taką formację mają Panowie zapiekłego antagonistę. Jest nim nie kto inny, tylko Krzyś Zieliński, radny powiatowy i szef promocji miasta u Kościuka. Gdyby nie PZK Krzysia „nienawiść polityczna” obróciła by się przeciw niemu, a tak ma pożywkę. Zieliński najchętniej obu z Powiatowego Urzędu Pracy by się pozbył. A cały PUP zamknął. Gdybym mógł doradzić to Jakubca mógłby przy tym „pozbywaniu się” kilka razy wyrzucić z okna dla lepszego efektu. Wtedy mielibyśmy pierwszą defenestrację w Polsce. Ale coś mi się wydaje, że Zielińskiego zapał to tylko „do progu” Gdyby jemu zaproponowali stołek w PUP, pewnie by nie odmówił a jeszcze jakby był kierowniczy! Zaraz by stwierdził, że PUP to ważne ogniwo w polityce kraju i bez niego ani rusz. Broniłby go jak przeor Kordecki Jasnej Góry.

Dzieci Kowala

Chłopaki z PZK w działaniu są jak dzieci kowala. A z tymi było tak, że nikt na wsi nie wiedział ile ich jest i gdzie są. Dopiero jak matka stawała na progu chałupy i komunikowała donośnym głosem, że obiad na stole, to wszystkie wyłaziły z kątów, szop i zakamarków. Tak jak PZK, tylko u nich obiad jest co 4 a teraz 5 lat. Jak trzeba listy układać, żeby znów gdzieś być. Pozornie wiele ich dzieli. Nowosadzki w koalicji z PiS. Turzyniecki, znów na PiS patrzy z ukosa, i do spółki z resztą, pisowca Kościuka okłada. Ale to nic nie znaczy. To polityka w czystej formie i wcale nie taka nieracjonalna, jakby się na pierwszy rzut oka wydawało. Po prostu każdy z nich, ma swój „plac zabaw i swoje zabawki” Żadnej idei w takich okolicznościach być nie może, bo jak i po co ? No, można od biedy ideą, ale taką nie zwerbalizowaną, uznać to, że nie dają się wypchnąć z miejsko-powiatowego podwórka. No i tak to z grubsza wygląda i z przymrużeniem oka. Amen

24
14

2 komentarze do “Kowal i jego dzieci”

  1. A dlaczego Panowie z PZK, czyli jak napisał autor, „formacji bezkształtnej i bezideowej” krytykują Kościuka?
    Ano dlatego, że to właśnie Kościuk skutecznie pozbawił ich stołków w Urzędzie Miasta, do których zdążyli się już przyzwyczaić.
    I oczywiście, że jeśli Kościuk przygarnąłby ich z powrotem i dał im stołki, Jakubcowi – vice burmistrza, a Turzynieckiemu – sekretarza, to jak to napisał autor, Kościuk „byłby miał spokój. To co dziś krytykują, w innej konstelacji chwaliliby i bronili. A Turzyniecki samego Kościuka już na pierwszych schodach, jeszcze nim się do UM wejdzie Rejtanem broniłby w drzwiach”.
    A tu niestety, nastąpiła awaria samolotu linii PZK, Kościuk nie zezwolił na awaryjne lądowanie na swoim lotnisku w Urzędzie Miasta , więc co poniektórzy musieli z konieczności skakać ze spadochronem, lądując w zaprzyjaźnionych miejscówkach, a to w PUP Krasnystaw, a to w UG Siennica Różana 😀
    Tak naprawdę, to wszystkim tu wymienionym przez autora zależy na stołkach, zarówno „Calineczce”, jak i „Markowi Martyniukowi” czy „Stryjowi Januszowi”, a także pozostałym znajomym „Króliczka”. „Króliczka” z tzw.
    „Porozumienia Znajomych Króliczka” 😀

    20

    16
  2. E to nie jest ciekaw… nie to jak nas pszok. Ten sekretarzyk coś czuję że w następnej kadencji… Razem z proskura będzie musiał se szukać nowej pracy.

    8

    0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *