Krowa Własowa na gminnej łące

 

Późniejszy generał sowiecki i „zdrajca” po 1942 roku, a wedle innych bohater – Andriej Własow, gdy zaczął w latach trzydziestych ubiegłego wieku „pracować” w strukturach Armii Czerwonej, to we wspaniałomyślnym geście za pierwszą pensję kupił swoim teściom krowę. Kupił, bo ci przymierali głodem, tak jak wielu chłopów w tamtym czasie w Rosji Sowieckiej. Tylko skąd mógł przewidzieć, że właśnie ta „krowina” usytuuje teściów w grupie kułaków? Na ten gwałtowny „awans” wartko zareagował aparat opresji i zaaresztował teściów razem z krową. Po wszystkim zesłano staruszków na Syberię, gdzie jako kułacy oboje, solidarnie wyzionęli ducha. Natomiast los krowy pozostaje nieznany…

Jak widać w pewnych okolicznościach historyczno-politycznych prezent może być kłopotem i to nie lada. Nie inaczej jest i w proskurowej „republice rad” Leszek ochoczo bierze TIR-y pełne „prezentów” od Jutrzenki-Trzebiatowskiego. Bierze bo ten daje i robi to z pełną tego świadomością. O brak takowej nie można go nawet posądzać, wójtem jest od ponad 30 lat. Do tego w Chojnicach aż kipi od doświadczeń, jeśli chodzi o koszty całej „muzealnej” imprezy i jej funkcjonowanie. Tylko jakoś Leszek udaje, że nic w tej materii nie wie, a finanse są dla niego drugorzędne. Być może te „bizantyjskie gesty” wynikają z faktu, że pieniądz nie jego, tylko publiczny. W artykule z Super Tygodnia  „Nie dla Muzeum jednego artysty” słowem się nie zająknął na ich temat. Dlatego dziś parę słów o nich i całej otoczce „galerii jednego artysty” z chojnickiej perspektywy. Źrodłem portal Chojnice24.pl.

 

Drogi honorowy

Kwestie percepcji sztuki pozostawiamy odbiorcom. Ilu odwiedziło progi galerii Janusza Jutrzenki Trzebiatowskiego, nie udało nam się dowiedzieć. Takich statystyk bowiem urząd nie prowadzi. Sprawdzamy, ile pieniędzy do tej pory ratusz wydatkował na funkcjonowanie galerii jednego artysty, któremu niedawno radni przyznali honorowe obywatelstwo.

Galeria Muzeum Janusza Jutrzenki Trzebiatowskiego została uroczyście otwarta pod koniec września 2010 roku w Baszcie Więziennej. Roboty remontowe kosztowały 600 tys. zł. W tamtym roku miasto wydało na funkcjonowanie galerii ponad 200 tys. zł. Przez cały 2011 rok było to znacznie mniej, bo 120 tys. zł. W kolejnych jeszcze mniej: 2012 – 90 tys. zł, 2013 – 80 tys. zł, 2014 – 69 tys. zł. Od początku funkcjonowania galerii jednego artysty koszty funkcjonowania wyniosły 580 tys. zł. Czy to dużo czy mało, zależy od punktu odniesienia. Dla przykładu dokładnie 580 tys. zł kosztował projekt nowego domu kultury pod hasłem Balturium, jak do tej pory niezrealizowany.

W tym czasie urząd finansował także wydawnictwa, w których prezentowana jest twórczość Trzebiatowskiego, określanego mianem mistrza. Najdroższe było wydanie katalogu zbiorów. Tysiąc sztuk kosztowało ponad 30 tys. zł. Poza tym wspomnianym opracowano jeszcze trzy katalogi z pracami artysty aktualnie mieszkającego w Krakowie. Jak podkreśla burmistrz Arseniusz Finster, jedynie raz Janusz Trzebiatowski dostał wynagrodzenie w wysokości 1,5 tys. zł za opracowanie i przygotowanie koncepcji merytorycznej i graficznej katalogu związanego z organizowaną w baszcie wystawą plakatu. Wydrukowany został on w 500 egzemplarzach, a łączny koszt wraz z umową zleceniem dla artysty wyniósł prawie 10 tys. zł. Mniejsze kwoty pochłonęły wydruk folderu promocyjnego czy dwóch tomików wierszy, bo Trzebiatowski, jest nie tylko malarzem, rzeźbiarzem i plakacistą, ale też poetą.

Łącznie od 2011 roku na wydawnictwa z twórczością mistrza wydatkowano 63 tys. zł. Dla porównania pula grantów miejskich na zadania z zakresu kultury i sztuki, które zrealizowane zostaną przez organizacje i stowarzyszenia w pierwszym półroczu wyniosła 31 tys. zł.

Jak widać i bez honorowego tytułu Janusz Trzebiatowski może czuć się w Chojnicach doceniony. W rodzinnym mieście bywa kilka razy w ciągu roku. Co roku przy okazji rocznicy powstania galerii odbywają się Dni Sztuki. Burmistrz podkreśla, że Trzebiatowski wyjazdy finansuje z własnej kieszeni, a na czas pobytu w Chojnicach zajmuje ostatnie piętro w galerii swojego imienia. W ramach umowy z miastem podarował kilkaset swoich prac oraz zbiorów etnograficznych. Kiedy pojawiły się kontrowersje w związku z przyznaniem tytułu, burmistrz mocno akcentował, że mistrz był współtwórcą Galerii Współczesnej Sztuki Polskiej 84′ w chojnickim muzeum, jeździ po świecie i promuje Chojnice, a jego prace znajdują się w British Museum czy Ermitażu w Sankt Petersburgu. Ten ostatni argument nie znalazł jednak potwierdzenia w rzeczywistości po sprawdzeniu przez Michała Drejera, dziennikarza Radia Weekend. Na ile Janusz Trzebiatowski jest znany i poważany w artystycznym środowisku i jakie przełożenie na promocję Chojnic ma jego działalność, nie podejmujemy się oceny. W Chojnicach na pewno jego nazwisko zasłynęło przy okazji nazwania części ewentualnych odbiorców hołotą. Na ile chojniczanie znają sztukę artysty z Krakowa, także ciężko powiedzieć. W baszcie nie jest prowadzona żadna ewidencja zwiedzających, bo wstęp do galerii utrzymywanej przez miasto na szczęście jest bezpłatny. Nie ma biletów. Nie ma statystyki. Nawet komisji rewizyjnej rady miejskiej nie udało się ustalić podczas kontroli placówki, ile osób odwiedziło ją w 2012 r. i choć jeden z wniosków pokontrolnych zalecał założenie ewidencji na wzór funkcjonującej w miejskiej czytelni, to jak widać nie doczekał się realizacji.

Źródło: Chojnice24pl

Naiwny ten kto sądzi, że Proskura rodzimych twórców należycie  doceni. Wszak, co już wspomniałem Trzebiatowski całe TIR-y chce tu zwieźć, a coś mi się zdaje, że jedna kondygnacja może być tylko dla niego. Chojnickim zwyczajem to poddasze bardzo atrakcyjne i bliżej z niego do tak wytęsknionego przez „mistrza” absolutu. Pokój gościnny i pracownia to standard, by mieć gdzie natchnienie na płótno przelewać. Nasi twórcy to nie ten kaliber, „mistrz” może być tylko jeden. Jak kto rozumie czym są proporcje, to wie o czym mówię. Poza tym niezmiernie ciężko wszystko odkręcić, skoro 11 lat się obiecywało, a wręcz zapewniało nie mając nawet „strzępka” uchwały i jakiejkolwiek formy przyzwolenia ze strony Rady Gminy. I będzie tak jak z tytułową krową. Tyle że na Syberię nikt nie pojedzie, ale my za to będziemy płacić. Proskura złotówki na utrzymanie nie wyłoży ze swojej kieszeni, wszystkie podatki płaci w Krasnymstawie, tam mieszka. Ot, mecenas sztuki za cudze pieniądze. Tak naprawdę, Trzebiatowskiemu należy się do ekspozycji co najwyżej jedna ściana, nie więcej. Amen.

22
6

2 komentarze do “Krowa Własowa na gminnej łące”

  1. Co to za gospodarz z tego wójta co wszystko w dzierżawę oddaje zamiast zarządzać majątkiem gminy. Gospodarz powinien być z krwi i kości.

    8

    2

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *