Chirurg w koniczynie i Agnieszka czyli kto jeszcze chce do ratusza

Obejrzałem skrót meczu eliminacji Polska-Czechy do Mistrzostw Europy 2024. Do prześledzenia całości nie mam odwagi ani zdrowia. Potem popatrzyłem na swojską klasę polityczną i różnicy nie widzę. Jakbym przed telewizorem siedział i dalej mecz oglądał, ale to uwaga ogólna i pora wracać do naszego grajdołu. To, że Marek z Andrzejem chcieliby do ratusza, to już wiemy, ale nie tylko oni. Są i inni! Dziś ciąg dalszy o gazetowych spekulacjach, kto z kim i dlaczego?

Napisali w „Najmądrzejszym Tygodniu”, że wychynął z koniczyny kandydat PSL Andrzej Korkosz. „Ich Korkosz”, bo „nasz” jest ten z Rudki, a to ważne, żeby nie pomylić. Jest ten „ich” Korkosz kandydaturą śmiałą i nawet jestem „za”. Powiem więcej! Co tam kandydat! On powinien nawet burmistrzem zostać, ale w pewnych okolicznościach. Te wystąpią, wtedy gdy będą miasto „zamykać”, bo się wyludni i dlatego w takich „okolicznościach przyrody” burmistrzem powinien być ktoś taki jak Andrzej Korkosz; chirurg z powiatowego szpitala. No nie ma siły, ale jeśli dojdzie do takiego stanu to winien asystować jakiś medyk. Lepszy byłby Janeczek albo jakiś ksiądz, ale mamy co mamy. Korkosz jako „uprawniony” zbada puls, stwierdzi zgon i wypisze stosowne dokumenty. Potem tylko światło zgasi. Przyznam, że to czarna wizja, ale całkiem możliwa. Tylko w takich okolicznościach widzę Korkosza w ratuszu, a Szpak swoim zwyczajem palnie mowę pogrzebową. Januszowe „nad trumienne gadki” mają taką właściwość, że denatom się podobają, bo żaden z nich nie wniósł zastrzeżeń.

A teraz jeszcze lepsze i bardzo rozwojowe. Rzekłbym nowe idzie! Napisali, że kosmiczne ugrupowanie o marsjańskich korzeniach, znane szerszej publiczności pod nazwą „Krasnostawianie” dowodzone przez „kota w tygrysiej skórze” Marcina Wilkołazkiego chce… albo lepiej; może wystawić do wyścigu o burmistrzowski stolec Agnieszkę Pocińską-Bartnik. No cóż… To mocna kandydatura tak jak ona urodziwa. „Frau” Pocińska to przedsiębiorcza kobieta, brunetka o spojrzeniu ostrym jak szabla husarska, która wzrokiem rozłupuje kokosy! Głupia nie jest i można by retorycznie zapytać; to po co jej to? Odpowiedź w sumie nie nastręcza większych trudności i brzmi; bo to jest w sumie miłe! Dla kobiety parającej się polityką fakt, że ktoś ją widzi w ratuszu brzmi jak komplement. To lepsze niż usłyszeć, że wygląda młodo. Młody wygląd w jej wypadku to wyświechtany banał, a to, że ktoś ją widzi jako kandydatkę to już inne „buty” i to znacznie lepsze jest! Po prostu to komplement o wyższym stopniu technologicznego zaawansowania taka innowacja całkiem miła dla ucha. Pomyśli zatem; ładna jestem i do tego mądra i mnie widzą w ratuszu! W takiej sytuacji kręcić może tylko nosem małżonek, bo nagle w domu ma „prawie burmistrza”. Agnieszka wie, że to wszystko również i po to, co by nazwisko chodziło. Poza tym Marcin jak na „kota w tygrysiej skórze” przystało ze spokojnym sumieniem stwierdzi; patrzcie, jaki u nas pluralizm i zbiorowe zarządzanie. Szanujemy parytety, a jeśli ktoś uważa, że ja zawłaszczam przestrzeń i wszystko chcę dla siebie to koleżanka Agnieszka dowodem, że to nieprawda. Ja tylko jestem skromny samorządowiec hobbysta! I wielu w to uwierzy, bo czemu nie…

„Krasnostawianom” tak naprawdę nie jest potrzebny burmistrz. Oni już go mają i nazywa się Robert Kościuk, jest „adoptowany z politycznego sierocińca”, albowiem jako „jedyny” ostał się ze swojego komitetu. Co prawda wprowadził do rady jednego radnego, ale z jednym to można co najwyżej popłakać w kącie, reszta nie przeżyła samorządowego eksperymentu. Po jakimś czasie Marcin dzięki niespożytym zasobom uroku osobistego i wrodzonej skłonności do nachylania innym nieba roztoczył nad osieroconym i zagubionym Robertem swój jedwabny parasol, a w tej operacji nie był bez znaczenia „pruski chłód” Jakubca z PZK, o czym za chwilę. Robert jest utożsamiany z PiS, ale tak nie do końca i o jego przekonaniach politycznych nic nie wiadomo. Wiadomo na pewno, że jest z Armii Krajowej, bo na tej ulicy mieszka. Marcin w takiej sytuacji oporów nie miał i wziął go na kolana, przytulił, podniósł na duchu oraz dobrze nakarmił… obietnicami lojalnej współpracy i bezpieczeństwa. Robert po tej kuracji zarumienił się i krągłości nabrał jak kobiety z obrazów Rubensa. W takim układzie choreograficznym Robert coś tam „może” To „coś tam” w sumie to tyle, co republika w sowietach. Jak wiadomo te miały nawet prawo „wychoda”, z ustroju jakiego świat nie widział, ale niechby tylko spróbowały. Robert takoż…

Nie było to za darmo, bo „dobre serce” kosztuje z racji tego, że „dobre” „Krasnostawianie” tak głęboko przeniknęli w struktury ratusza, że jedyne co im wypada to utrzymać stan posiadania. To, co mają, czyli drugi szereg, ale mocno zagęszczony doskonale wpisuje się w doktrynę Wilkołazkiego „kota w tygrysiej skórze” Marcin wie jak ten handlowiec, że wśród analfabetów nie zarobi na zeszytach i przyborach do pisania i w związku tym jak trzeba to ściągnie własne buty i je niepiśmiennym sprzeda, bo tego to na pewno potrzebują. Stan miasta i polityka krajowa są takie jak widać, a on Holeckiej z TVP nie wierzy. Marcin dobrze wie, że w przysłowiową dupę zawsze biorą ci z szeregu pierwszego? Historia uczy, że zawsze strzelają właśnie do tych na świeczniku i to oni muszą się rumienić albo zbierać resztki ze swojej głowy vide Kennedy. On chce to przeczekać i porządzić z tylnego fotela. Tym bardziej że okazja sama pcha się w ręce. Woli trzymać zapałki i stać w bezpiecznej odległości od świecznika. Jest jeszcze w miejskiej grze PZK, które chyba będzie mieć kłopoty kadrowe a wybory za pasem. Ich ławka rezerwowych zaczyna przypominać skrzyżowanie oddziału geriatrycznego z chirurgią urazową… Mogło PZK roztoczyć parasol nad osieroconym Robertem i nawet wiele za tym przemawiało; PZK ma więcej od kosmitów Wilkołazkiego szabel w radzie miasta i Nowosadzkiego „wicestarostę” w zarządzie powiatu, ale to nie wyszło. Kościuk ponoć obawiał się tego, że Jakubiec zaraz ubrałby go w pruski mundur. Poza tym Robert nie lubi tak szorstkich tkanin i źle się w takim odzieniu czuje a z pikielhaubą na głowie jakoś mu nie do twarzy, no i mamy to, co mamy.

A na koniec… nasi w poniedziałek wbili Albanii jednego gola i fetowaniu nie ma końca. Albania to takie państwo na Bałkanach gdzie kiedyś rządził Enver Hodża. Znając naszych „symbolistów” to zaraz dorobią historię, że owszem gol tylko jeden, ale Albania to Rosja, bo obie mają za godło dwugłowego orła, a my teraz bardziej nienawidzimy Rosji niż kochamy własny kraj. Co warte uwagi to ostatnie jest po części dewizą powiatowego PiS, który jak nie ma co robić to leje się między sobą. Bo po co przechodzić na druga stronę stołu i tam szukać kogoś do dania mu w mordę jak można strzelić w pysk tego obok. A to, że on z tej samej partii to, kto by się tam tym przejmował!? Amen!

 

23
6

Jeden komentarz do “Chirurg w koniczynie i Agnieszka czyli kto jeszcze chce do ratusza”

  1. Zamiary, jak napisał autor tekstu powyżej: „kosmicznego ugrupowania o marsjańskich korzeniach, znane szerszej publiczności pod nazwą „Krasnostawianie” dowodzone przez „kota w tygrysiej skórze Marcina Wilkołazkiego”, były znane od dawna. Zamiary te pokazane zostały między innymi w:
    a) komedii produkcji amerykańskiej – „Marsjanie atakują!”, w której statki kosmiczne Marsjan otaczają Ziemię i pomimo wcześniejszych zapewnień o pokojowych zamiarach atakują Ziemian i rozpoczynają inwazję.
    b) 13 odcinku bajki animowanej z serii „Dziwny świat kota Filemona”, pt. „Miejsce na zapiecku” 😀

    19

    1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *