Dwie sekcje dęte w jednej orkiestrze czyli wojna domowa po krasnostawsku na wesoło

 

Tak jak kości ogonowej nie wsadzisz w gips, tak i nie pojmiesz celu wojny w powiatowym PiS. Jedni okładają drugich i tym samym poziom absurdu przekroczył stany alarmowe. Tylko kwestią czasu jest gdy przez szeroko otwarte drzwi na salę obrad wjedzie doktor Janeczek na kosiarce ogrodowej, tak jak Karol Strasburger w reklamie i zapyta: do czego wy dodajecie ketchup? Dziś właśnie o tym z przymrużeniem oka…

Lenin twierdził, że złodzieje i rewolucjoniści są sobie klasowo bliscy. A ja posiłkowany obserwacją sesji rady powiatu uważam, że ginekolodzy i partyzanci również. Na naszym powiatowym podwórzu mamy do czynienia z nową formą działalności, jest nim „partyzant miejski”. Leszek Janeczek na sesjach rady powiatu pożenił te profesje i robi takie widowisko, że „Cyrk Zalewski” nawet do Krasnegostawu zaglądać nie chce, tak się boi jego konkurencji. Program ma bogaty, raz wygłasza płomienne przemowy, innym razem bawi śmiałym „roztłumaczaniem rzeczywistości”

Róże Teresy

Leszek „Partyzant Samochwała” Janeczek nie jest samotnym wilkiem. No gdzież by tam! Powiedzieć można, że po trosze lideruje nieformalnej „grupie rekonstrukcyjnej o charakterze partyzancko -cyrkowo-wywrotowym” działającej w radzie powiatu, ale operującej głównie w „ogródku przydomowym” rządzącego PiS! Biegają więc chłopcy i dziewczę z uśmiechami na umorusanych czekoladą z „Lidla” buźkach z pistoletami na wodę i szablami wyciętymi z grubej tektury po jego grządkach, depcząc nowalijki i obłamując róże poseł Teresy. Wrzeszczą przy tym w wniebogłosy, jedno przez drugie. Chcą władzy, posłuchu splendoru i stołków. Posłanka patrzy na to co raz bardziej zdegustowana i ponoć skłania się ku pomysłowi by powołać w Krasnymstawie: pierwsze w Polsce samorządowe przedszkole dla rzekomo dorosłych.

Szpaka nie ruszać, lać swoich!?

Sama grupa to twór endemiczny politycznie i nigdy wcześniej w 20 letniej historii powiatu nie notowany. Za Szpaka takie formy działalności „wywrotowo-rozrywkowej” nie istniały, gdyby próbowali takowej, niechybnie wylądowaliby w poprawczaku albo kozie. Co zabawne i dość oryginalne, to jak wspomniałem grupa atakuje głównie swoich kolegów z listy z której startowali. Widać w tym wypadku ma to gwarancję 100% zaskoczenia i w efekcie powodzenia. Rozliczenie i wypunktowanie, a jest za co- byłego starosty Szpaka, który rządził powiatem 16 lat nie leży w kręgu ich renesansowych zainteresowań. Janeczek wszak miałby z nim porachunki ze szpitala, ale on i „et consortem” upodobali sobie swój zarząd powiatu i starostę Leńczuka, który jest na tym stołku zaledwie od niespełna 3 lat. Co prawda jest starostą spoza rady ale jest członkiem PiS od kilkunastu lat. A żeby było ciekawiej, to żadne z członków grupy „wywrotowo-cyrkowej” do PiS nie należy. Tak więc „Złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma”

Szubienica dla „pluszowego” Leńczuka!?

Obiekt ustawicznych ataków, wycieczek oraz wieszania przysłowiowych psów: Leńczuk Andrzej to skądinąd człowiek spokojny, apatyczny, wręcz szarmancki i nigdy nie był w ORMO. Był za to, nie raz w Filharmonii, a ożywia się, że gotów dać komuś po gębie, gdyby próbowano ją podpalić albo nie daj Boże podnieść rękę na twórczość Krystyny Prońko. Na co dzień uśmiechnięty i wrażliwy ponadnormatywnie, do tego stopnia, że gdy zdepcze stokrotkę to gotów nad nią łzę uronić. Wprowadził do kanonu zachowań władzy bardzo ludzki ale dla wielu staroświecki odruch przepraszania za swoje gafy, jak również gafy podległych mu pracowników. Zwyczaj o tyle nowatorski, że jego poprzednik „Papcio Janusz” nie wpadł na to, a choćby po głupawym incydencie z opowiadaniem żenujących anegdot przez Naczelnika Oświaty: Kamińskiego. Do tego ograniczył wiele z bizantyjskiej celebry ormowskiego poprzednika, lecz to naszym „partyzantom” jest zupełnie obojętne, a może nawet odbierają to jako objaw słabości? Poza tym Leńczuk to przede wszystkim pasjonat muzyki, a dopiero potem starosta-polityk, nie pijący… aczkolwiek jedynym jego nałogiem jest wspomniana muzyka i unikanie fryzjera. To co nosi na głowie, to polska odpowiedź na artystyczno-twórczy nieład w stylu premiera Wielkiej Brytanii: Borisa Johnsona, ale w duchu słowiańskiego bocianiego gniazda na wiekowej gruszy, która dodatkowo ociepla i tak serdeczny wizerunek „pluszowo-kościołowego” sternika powiatu. Być może muzyczna pasja jest odtrutką na rzeczywistość i nie pchnęła go w objęcia alkoholizmu, albowiem po tym, jakie grupa „wywrotowo-rozrywkowa” rości sobie pretensje i jakie podnosi zarzuty względem jego osoby, to nic tylko się rozpić…Praktycznie Leńczuk wszystko robi źle, nawet oddycha jak Dyzma!?

Powiatowe Gowiny

Ale póki co, to tak to sobie „cyrkuśnie” wymyślili i jest w tym logika ale brak namacalnych powodów, a korzyści tym bardziej. Tę logikę najlepiej zobrazować boiskową zagrywką strzelania goli do własnej bramki dlatego, że w swoim polu karnym nikt nie atakuje, a bramkarz za cholerę nie spodziewa się strzału. Zabawy piłką we własnym polu skończyły się tym, że nie dali swojemu zarządowi wotum zaufania i to ich 4 głosy spowodowały zamieszanie oraz ubaw gawiedzi. Ostatecznie zarząd z Leńczukiem się obronił, ale na kolejną sesję nie przyszło dwoje z partyzantów…Tym samym ubiegli wypadki warszawskie, gdzie koalicji „Zjednoczonej Prawicy” nie ma ale większość parlamentarna jest. Takie z nich  powiatowe Gowiny!?

Bogdan Domański trochę bezpański i Szpak w oleju!?

Grupa „wywrotowo-cyrkowa” składa się oprócz Janeczka z 3 radnych. Są to: Nieścior Ewa z Gorzkowa: emerytowana nauczycielka, o charyzmie gaździny co bunc, żętycę i oscypki w Dolinie Chochołowskiej sprzedaje. Potem jest Bogdan „ Tymiankowy” Domański lokalny króla ziół, naparów, olejków i wszelakiego dobra które da się zebrać wysuszyć, wycisnąć i ludziom wcisnąć. Finansowo niezależny, rozmodlony i bawi się polityką, a ona nim. W poczynaniach i poglądach bardzo niespójny, trochę przypomina dzieciaka na zakupach, który rodzicowi wszystko pakuje do koszyka tylko dlatego, że kolorowe i w zasięgu rączek. Ma radny z Łopiennika, choć tak naprawdę nie wiadomo skąd, bo jedni twierdzą, że mieszka w Kalinówce, a inni, że w Poperczynie. Otóż ma na wiele tematów swoje przemyślenia i nie waha się ich głosić na sesjach rady powiatu. Pandemię Covid-19 poddał ostatnio w wątpliwość. Spowodowało to histeryczna reakcję Janeczka, który poprosił by głupot nie opowiadał. Potem po kilku miesiącach Bogdan zareklamował na sesji i w całym starostwie olejek tymiankowy, który pomaga na Covid. Tym samym zwykły widz może czuć się zagubiony, wszak wcześniej Bogdan negował pandemię, a teraz suplement chce sprzedawać? Koniunkturalnie olejek zachwalał nawet Szpak! Co prawda widok leciwego Janusza wysmarowanego od stóp do głów olejkiem, jak Pamela Anderson w „Słonecznym Patrolu” jest bardzo sugestywny i stanowi to pewną rekomendację, lecz mimo tego, ta akcja reklamowa może ponieść fiasko. Ale to cały Bogdan i cała powiatowa polityka… No i jeszcze te jego pomysły z diabłem albowiem jego sprawkę Bogdan zwęszył w tym wszystkim, tak jakby masonów i Żydów było mało. Chciał również łączyć Bibliotekę Powiatową i Muzeum w jedno ale pomysł upadł, nikt na to zgody nie dał. Tak jak na magazyny na Borowej za ZDP. To zapewne Bogdana zniesmaczyło i zdziwiło, studząc reformatorski zapał. Potem odbił sobie to wstrzymując się za wotum dla zarządu, tak mniemam. Obecnie Domański jest częściowo bezpański, albowiem rzucił legitymację PiS w zeszłym roku ale z klubu się nie wypisał. W „Koronie” Grzegorza Brauna ma chody i jak dobrze pójdzie, to i na nich też się obrazi, jak mu „jedynki” na liście nie dadzą w najbliższych wyborach, bo marzy o karierze posła. Bogdan bardzo wierzy w geniusz i charyzmę Ewy, ale na jakiej podstawie i czy wcześniej tę opinię konsultował z lekarzem bądź farmaceutą, tego nie wiadomo.

Krzyś… niesforny miś!?

Jest jeszcze w tym towarzystwie, wyklęty i niezłomny tropiciel spisków i tajnych powiązań: Zieliński Krzyś. Ten wyleciał z hukiem z klubu radnych w styczniu zeszłego roku, bo ktoś stracił cierpliwość do jego notorycznych paranoi i głupot oraz trzaskania drzwiami. Jego veto- a jako jedyny z czwórki wywrotowców głosował przeciw, reszta się wstrzymała. To wspomniane veto jest tradycyjną kontynuacją polityki, którą Krzyś uprawiał również w kadencji 2006-10-wtedy też nie dostał tego co chciał i hołubce wywijał Szpakowi. Wtedy swoich „oprawców” malowniczo nazywał „Grupą Trzymającą Władzę” By motywację Zielińskiego zrozumieć trzeba się przy tym wykazać iście hiobową cierpliwością i wiedzą z zakresu zjawisk paranormalny, wędrówki dusz i reinkarnacji. Jest Krzyś połowicznym wcieleniem angielskiego Robin Hooda. Z tą różnicą, że zabierałby stołki innym ale po to by na nich samemu klapnąć. Biednych w tej działalności nie uwzględnia, dla nich jest GOPS. No i nie ma kompanii oddanych przyjaciół, bo jest udałym solistą. Łukiem biegle nie włada ale za to łukiem omija tych którym coś zawdzięcza.

Michnikowszczyzna zaciera ręce

Właśnie oni wszyscy czworo, jak jeden mąż startowali w 2018 roku z listy PiS. Ba! Krzyś Zieliński dwoił się i troił żeby się na tę listę dostać. Wręcz na „łbie stawał”, wiedział, że tylko ona ma branie i z niej może upragniony mandat zdobyć. Tak jak cała reszta, gdyby nie lista PiS w lokalnej polityce nikt by o nich nie słyszał. To tyle o składzie grupy, a teraz ciut o niektórych brawurowych partyzanckich akcjach.

To co się wydarzyło w czerwcu tego roku było do przewidzenia. Gdyby nie pandemia przesilenie nastąpiłoby już w zeszłym roku. A zeszłoroczne wydarzenia z sąsiedniego powiatu hrubieszowskiego, gdzie zmieniono starostę spowodowały „zew krwi” naszych rodzimych „wywrotowców-cyrkowców” i Szpaka lidera PSL oraz Żelaznego Romka, który już ostrzył pióro, ale pandemia przeniosła środek ciężkości, i inwazja odwlokła się w czasie.

Fakt to powszechnie znany, że zgrzytało w radzie powiatu już od pierwszego dnia po wyborach. Zieliński wrócił do swoich nawyków i zaczął żądać stołka wicestarosty ale go nie dostał, bo się najzwyklej w świecie do akurat tego wyjątkowo nie nadaje. Nowosadzki z PZK bardziej się sprawdza i z perspektywy czasu ta inwestycja w stabilność emocjonalną i „lęk użytkowy” „Marka Mediolańskiego” bardzo się opłaciła. Z Nowosadzkim jest jak z bisiorowym rękawiczkami kupionym kiedyś przez prababcię w Paryżu. Zawsze po założeniu, na bank szyku zadają i lepiej je mieć niż nie mieć. Krzyś natomiast jest „nie koalicyjny” i mandat oraz 1000 złoty, które ma w związku z nim musi mu wystarczyć i tak po prawdzie ten „tauzen” odpowiada jego realnej politycznej wartości. Wiele co od tego pamiętnego „zawodu” zrobił Krzyś, nosi znamiona zwykłego rewanżu, infantylnej złośliwości i zwykłej wojny dla samej wojny. Doszło do tak zabawnej i kuriozalnej sytuacji, że infantylna upierdliwość Zielińskiego stała się „merytoryczna” w pisarstwie Romana Żelaznego. Ten jak wiadomo PiS nie cierpi i wszystkich którzy mu szkodzą okrzyknie rycerzami postępu i europeizacji polskiego ciemnogrodu. Takich peanów Krzyś się doczekał ze strony krasnostawskiej michnikowszczyzny. Skądinąd wychwala michnikowszczyzna również działania Leszka Janeczka… Chwali zatem ich obu Żelazny, jak PO…Banasia z NIK.

Jej Wysokość Starościna Ewa…

Znów Nieścior Ewa zapędy miała wręcz imperatorskie, i to od samego początku. Od razu przykleiła się do Teresy Hałas, jak Sergio Ramos w polu karnym. Wyszperać jej zdjęcie w czerwonej sukience albo niebieskiej i to w pierwszych szeregach koło Teresy, to żaden wysiłek. Nawet studniówkę Ewa w krasnostawskim rolniczaku zaliczyła, chyba jako przewodnicząca Komisji Oświaty, bo inny powód do zatańcowania Poloneza nie przychodzi mi do głowy. Tym sposobem tchnęła w przewodniczenie komisją nową jakość, ale czy dobrą? Wygląda to wszystko na „wszędobylskość stosowaną”. Przy tej Teresa wyglądała jak mała kropka na białym obrusie. W pewnym momencie można było retorycznie pytać: kto jest posłem!? W międzyczasie posłance najgłośniej wyśpiewała 100 lat, szczęściem Teresa nie ogłuchła od tych zawodzeń, a nawet wyostrzył jej się słuch i chyba ją to zmęczyło.

Z czasem poczucie osobistego geniuszu i wyjątkowości urosły do takich rozmiarów, że drogi wyjścia z tej sytuacji były tylko dwie: albo przejdzie jej ten „pociąg” do władzy, jak migrena albo się stan zaogni i będziemy świadkami „pstrokatego marszu” po władzę. Stało się to drugie i w czerwcu tego roku „Nowy Tydzień” napisał, że nieoficjalnie Nieścior Ewa ma chrapkę na stołek starosty. W kuluarach chodziła ta nowina od jakiegoś czasu, jak zbieracze runa po lesie. Wszak połowa kadencji minęła, nic tylko wymienić starostę, odwalił kawał roboty, przedpole wyczyścił!?

Moim skromnym zdaniem Ewa bardzo się nadaje…Politykę kadrową i rozstawianie innych po kątach ma w obu upazurzonych dłoniach. Te niezbędne każdemu politykowi umiejętności widać wyćwiczyła dwa lata temu, stawiając „snopki w kopki” na inscenizowanych przez Teresę Hałas żniwach w Widniówce. Kto by pomyślał, że przy takiej z pozoru błahej czynności można nadrobić braki w zarządzaniu zasobem ludzkim!? Wokal „władczo-ciepło-nie znoszący sprzeciwu” ma doskonale dopracowany, jak diwa operowa, bo szlifowała go pracując w szkole z dziećmi. Wnioskując po tym jak skrupulatnie sprawuje mandat, ile pasji w niego wkłada, to jej podopieczni gdy dorosną, mogą swobodnie lata spędzone z Ewą policzyć sobie jako odbytą służbę wojskową. Wychowała tym samym Ewa przyszłą kadrę oficerską, dla co najmniej Wojsk Obrony Terytorialnej. Śpiew i szeroko pojęte czynności wokalne są jak widać przysłowiowym konikiem Ewy. Leńczuk Andrzej koncerty zaledwie organizuje, Ewa pójdzie dalej i sama będzie śpiewać, a co! A cappella!

Ma Ewa osobliwą cechę prelekcji, której kilkukrotnie byłem świadkiem i to może być skazą na jej dziarskim bezkompromisowym wizerunku. Otóż, jak lawina toczy przed sobą skały śnieg i połamane drzewa, tak i ona wyrzuca z siebie myśli nie do końca przemyślane, ale w jej mniemaniu o sile dogmatu. Widziałem na własne oczy i słyszałem na własne uszy, jak „proletariacko koordynuje” na komisjach i wymachuje przy tym rękoma, niczym czerwonoarmistki z sowieckich kronik filmowych, co to stoją na rozjazdach dróg i kierują kolumnami wojska przy pomocy chorągiewek. Moim zdaniem kolor lakieru do paznokci, który używa może być ewentualną zapowiedzią nastroju, ale to moja dygresja. W tym wypadku adresatem „ciepłych ponagleń” był Leńczuk starosta i cały zarząd, a raz nawet Szpaka „obśpiewała jak pannę młodą w oczepiny”, co go wzburzyło, zszokowało i o mało nie zemdlał. Skutek wokaliz był żaden, chyba, że konsternację słuchaczy i adresatów uznać za jedyny owoc.

Takie zachowania są może widowiskowe ale bardzo szkodliwe, a choćby jak wtedy gdy rozsierdzona Ewunia odpaliła na komisji w 2019 roku, przy Szpaku radnym z Siennicy, że drogi w siennickich Wierzchowinach nie będzie, choć były już wykonane projekty. Całe zamieszanie wymagało ugryzienia się w przysłowiowy jęzor, tym bardziej, że nosiło znamiona prowokacji, a nie wrzeszczenia przy opozycji na własną wizerunkową szkodę i to jeszcze w roku wyborów do sejmu, gdy Teresa Hałas startuje z tego okręgu! Mało powiedzieć, po wszystkim znaleźli się tacy którzy wytłumaczyli Nieściorowej szkodliwość postępku. Była zaskoczona i zdziwiona, że caluśkie Wierzchowiny są w sumie pisowską wyspą w Siennicy Różanej. Leńczuk słuchający obok z Mrozem Janem członkiem zarządu, aluzję złapali od razu, a Ewa wybałuszyła oczy. No! Mogła dopytać ale widać uznała, że po co!? Szpak tylko czekał, by to wykorzystać i urządzić piekło…Co ciekawe to wszystkie prognozy sprawdziły się co do joty. Proskura chciał mieszkańców do starostwa wozić i kręcić polityczną burzę. Na szczęście udało się to wyjaśnić, a na Wierzchowiny zawitała Hałasowa z Leńczukiem…

Za niedługo Ewa jako przewodnicząca Komisji Oświaty odczytała stanowisko- raport z jej prac. Wynikło z niego, że stan sal lekcyjnych w wizytowanych placówkach oświatowych podległych powiatowi fatalny i wymagający szybkiej reakcji, ale ni słowa kto za to odpowiada i skąd te zaniechania. Nowosadzki prawie zemdlał, wszystko uderzyło w niego, bo jako wicestarosta odpowiada za te placówki. Nieściorowa po czytaniu usiadła zadowolona, bo w swoim mniemaniu wykonała dobrze swoją robotę. Jak się okazało to nie powiedziała najważniejszego, że stan to dziedzictwo poprzedniej władzy, na czele ze Szpakiem, a to istotne, opisywana sytuacja miała miejsce niespełna rok po zmianie władzy w powiecie!? Najzabawniejsze w tym było to, że nikt od niej takiej szczegółowej opinii nie wymagał. Wielu potem zastanawiało się czy to zwykła głupota czy zamierzona ale w jednym byli zgodni, że to na pewno głupota…

Tym samym Ewa starostą byłaby dobrym ale może pierwej niechby spróbowała swoich sił w parafii w Gorzkowie, proboszczem byłaby jeszcze lepszym. W końcu sutanna tylko ciut dłuższa od sukienek i krój zbliżony. Byłoby to doskonałe przetarcie przed starostowaniem, a jak mówią w Watykanie: Papież Franciszek na nowinki bardzo otwarty…

Kończąc… pomijam szlak bojowy doktora Janeczka, który spokojnie mógłby być materiałem na doktorat albo i scenariusz filmu dla Netflixa. O nim i jego motywacjach niebawem. A zwykli mieszkańcy odbierają ten konflikt wzruszeniem ramion, bo tak naprawdę nikt nie rozumie motywów i celu. Zwykłego wyborcę interesuje za to: ilość wybudowanych dróg, chodników i inszej infrastruktury. Poza tym, nikt nigdy wcześniej z czymś takim się nie spotkał, by brudy prać publicznie, a już z taką pasją tym bardziej. Natomiast inni bardziej obyci z polityką, oczy przecierają ze zdumienia i powtarzają pod nosem: „…im to nawet opozycja nie jest potrzebna, bo leją się między sobą…” I tyle na dziś relacji z góralskiego wesela, na którym mimo uginających się stołów pobito się jeszcze przed oczepinami.

42
20

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *